Sytuacja na giełdzie – komentarz – 09.04.2025

1 tydzień temu

„Rollercoaster? To już emocjonalna katapulta!”

Poniedziałkowa sesja na Wall Street przypominała nie handel akcjami, a symulację przeciążeń grawitacyjnych. S&P 500 zdążył w ciągu mniej niż dwóch godzin… spaść o 4,7%, potem wzrosnąć o 8,4%, znów runąć o 5,45%, odbić się o 3,1% i jeszcze raz stracić 1,5%. A wszystko po to, by… zamknąć się niemal bez zmian. Brzmi jak TariffCoin? Nie, to największe akcyjne indeksy świata. Absolutne szaleństwo.

Ale to był dopiero przedsmak tego, co wydarzyło się we wtorek. Wtedy rynek postanowił przebić wszystko, co znaliśmy do tej pory – zanotowano największy w historii odwrót punktowy indeksu S&P 500. Większy choćby niż podczas słynnego krachu finansowego 14 października 2008 roku. Tamten dzień przeszedł do historii– a tu, z otwarcia na +3%, rynek zaliczył spektakularny „rug pull”, jak z giełdy krypto.

To nie była sesja, to była emocjonalna jatka. Kiedy największy indeks świata wykonuje takie fikołki, jedno jest pewne – rynek nie wie, czego chce. Ale wie, iż się boi.

Ubiegły piątek z kolei był dniem, który inwestorzy zapamiętają na długo. Fundusze hedgingowe masowo wyrzucały akcje z portfeli, notując największą tygodniową wyprzedaż w historii. CTA – czyli algorytmy podążające za trendem – są już netto krótkie. Inwestorzy detaliczni? Kupujących jest coraz mniej.

Obroty w ETF-ach sięgnęły w piątek aż 36% całkowitego wolumenu na rynku – o wiele powyżej tegorocznej średniej, która wynosi 28%. Do tego dochodzi absolutny rekord: ponad 100 milionów kontraktów opcyjnych przeszło przez rynek w jeden dzień. VIX – indeks strachu – zanotował największy tygodniowy skok w historii, przekraczając poziom 45. Krótko mówiąc, tzw. „pain trade” rozlał się na wszystkie klasy aktywów.

Wchodząc w nowy tydzień, aż 91% spółek z amerykańskiego rynku notowanych było poniżej swojej 50-dniowej średniej kroczącej. To więcej niż na dołku bessy z 2022 roku, a obecne poziomy są porównywalne jedynie z krachem z 2008 roku i wyprzedażą covidową z marca 2020. W przypadku średniej 200-dniowej sytuacja wygląda jeszcze słabiej – tylko 19% spółek utrzymuje się powyżej tej bariery, głównie w sektorach defensywnych. Wyjątki? Nieliczne, ale wciąż obecne – jak Spotify, Palantir czy Sea Limited.

Obawy o powrót stagflacji – czyli jednoczesnego spowolnienia gospodarczego i wysokiej inflacji – wiszą nad rynkiem. Planowane cła oznaczają wyższe ceny importu i niższy wzrost. Fed oficjalnie zapowiada ostrożność – rynki co prawda wyceniły aż pięć cięć stóp w tym roku, ale wygląda to coraz bardziej jak wishful thinking. Wystarczy, iż najbliższy odczyt CPI pokaże uporczywą inflację, a narracja o gołębiej polityce rozsypie się w pył.

I jeszcze jedno – Deutsche Bank w swojej najnowszej notce ostrzega, iż jeżeli obecne zawirowania na rynku obligacji skarbowych USA będą się utrzymywać, Fed nie będzie miał wyboru i może ruszyć z awaryjnym skupem obligacji, czyli z czymś w rodzaju „emergency QE”. Taka decyzja byłaby prawdziwym trzęsieniem ziemi w światowej polityce monetarnej. Czasy są ciekawe. Ale interesujące czasy wymagają zimnej głowy.

Z kolei poniższy wykres przedstawia US Equity Sentiment Indicator opracowany przez Goldman Sachs, który mierzy nastroje inwestorów na amerykańskim rynku akcji od 2010 roku. w tej chwili wskaźnik wynosi -2,5, co oznacza bardzo niskie zaufanie inwestorów – poziom zbliżony do historycznych dołków, takich jak grudzień 2018 (-2,6) czy październik 2011 (-3,0). Tak silnie negatywny sentyment zwykle towarzyszy okresom paniki rynkowej lub dużej niepewności, ale historycznie takie momenty bywały dobrym punktem wejścia dla długoterminowych inwestorów.

„Tylko trzy razy w historii było aż tak źle”.

Jeśli komuś wydawało się, iż ostatnie sesje to tylko chwilowy zryw zmienności – czas zrewidować poglądy. S&P 500 ma za sobą cztery kolejne dni, w których zakres dziennych wahań przekraczał 5%. Taka seria to absolutna rzadkość – wydarzyła się tylko trzy razy w historii: podczas krachu z 1987 roku, w szczycie kryzysu finansowego 2008–2009 oraz w pandemicznym marcu 2020 roku. Historia więc dzieje się na naszych oczach.

Jeszcze mocniejszym sygnałem paniki jest VIX – czyli indeks strachu. Przez dwa dni z rzędu zamknął się powyżej poziomu 45. Takie coś widzieliśmy tylko dwa razy: w czasie Wielkiego Kryzysu Finansowego i podczas covidowego szoku. Innymi słowy: rynek jest dokładnie tam, gdzie zwykle dzieje się historia – i to ta, którą potem opowiada się w podręcznikach.

A jeżeli ktoś potrzebuje jeszcze jednego dowodu na to, iż sentyment pękł, to proszę bardzo: aż 62% inwestorów deklaruje w tej chwili pesymizm wobec rynku akcji. To najwyższy poziom niedźwiedziego nastroju od 2008 roku. A jak wiadomo – taki ekstremalny strach bywa często… początkiem końca strachu.

Jak mawiał Charlie Munger:

„Gdy wszyscy wariują, pozostanie przy zdrowych zmysłach staje się przewagą konkurencyjną.”

I może właśnie nadszedł czas, by tę przewagę wykorzystać.

A co jeszcze interesującego działu się na rynku?

Spis Treści

  • To nie same cła są takim problemem, jak wywołana przez nie niepewność
  • Kalendarz publikacji danych
  • Większość firm jest już w rynku niedźwiedzia
  • Ciekawe dane statystyczne
  • Wystrzał rentowności obligacji amerykańskich
  • Wojna handlowa ciąg dalszy – czy to wszystko to próba uderzenia w Chiny?
  • Notka o NU od JP Morgan
  • Mercadolibre z dużymi inwestycjami w Brazylii
  • Nowy rozdział dla rynku EV w Argentynie
  • Dalsze zamieszanie wokół TSMC
  • Komentarz końcowy

Zapraszam!

Czytaj wszystkie treści BEZ OGRANICZEŃ!


Premium

Dołącz do Strefy Premium DNA.

Już od 69 zł miesięcznie!

Sprawdź wszystkie korzyści

Kliknij tutaj i dołącz do nas.

Jesteś już subskrybentem? Zaloguj się!

Nazwa użytkownika:
Hasło:
Wykup dostęp
Zapomniałeś/aś hasła?
67
5
Idź do oryginalnego materiału