Szkoła jak przedsiębiorstwo

3 tygodni temu

Polska oświata jest w stanie permanentnego kryzysu. Nieustanna reforma pociąga za sobą niekończący się chaos. Po każdej z tych „rewolucji” słyszymy narzekania to jednej, to drugiej strony. Jedni chcą usunięcia religii, a drudzy edukacji seksualnej. Zdawałoby się, iż wszystkich zadowolić się nie da. A jednak istnieje model szkoły zarządzanej oddolnie, który zyskuje coraz większą popularność zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli.

Ucieczka od wolności

W latach 70. hymnem zbuntowanych przeciwko zinstytucjonalizowanej edukacji, która dławiła ludzką kreatywność, było we don’t need no education z „Another Brick in the Wall” Pink Floydów. Fraza ta wydaje się jednak mocno ironiczna, ponieważ zawiera w sobie podwójną negację, która w języku angielskim jest błędem gramatycznym. Dlatego jakiejś edukacji jednak potrzebujemy. Ale nie tej nudnej, sztampowej, narzucanej odgórnie przez państwo i takiej samej dla wszystkich bez względu na zainteresowania i predyspozycje. Chcemy się rozwijać, a nie być tylko kolejną „cegłą” w kiepsko zaprojektowanym przez ten czy inny rząd systemie.

Polska oświata, podobnie jak NFZ, jest jak worek bez dna – bez względu na to, ile funduszy przeznaczy się na jej rozwój, efekty są raczej znikome. Świadczy o tym rosnący z każdym rokiem odpływ uczniów do szkół prywatnych[1]. W placówkach publicznych w porównaniu z prywatnymi wieje nudą, a także oferują one mniej godzin z kluczowych przedmiotów jak języki obce czy nauki ścisłe, uczestniczą one w znacznie mniejszej ilości projektów i wymian międzynarodowych, zaś rodzice nie mają w nich prawie nic do powiedzenia. Kuriozalny jest też fakt, iż wielu lewicowych polityków mimo wygłaszanych poglądów posyła swoje dzieci do szkół prywatnych lub społecznych[2].

Ze szkół odchodzi także coraz więcej nauczycieli, a powodem są już coraz rzadziej niskie zarobki, ale raczej absurdalna biurokracja, przeładowany program czy frustracja spowodowana brakiem wpływu na jakość kształcenie mimo dobrych chęci[3]. Większości tych problemów winna jest nadmierna centralizacja, która wpływa na brak sprawczości pedagogów zmuszonych wypełniać kolejne niedorzeczne wymogi formalne zamiast uczyć z pasją.

Nie pytaj, co państwo może zrobić dla ciebie

Co jednak zrobić, gdy szkoły prywatne lub społeczne są za drogie lub niedostępne? A gdyby tak istniał złoty środek godzący bezpłatną edukację z dobrą jakością? Niniejszy tekst opieramy na zasadach funkcjonowania sieci szkół publicznych (czyli bezpłatnych i dostępnych dla wszystkich) prowadzonych przez fundację o nazwie Ogólnopolski Operator Oświaty, jednak nie jest to okazja do pochwały tej konkretnej instytucji, ale udanego modelu organizacji szkół i przedszkoli. Nasz własny program dotyczący edukacji opisaliśmy w Agendzie Polskiej.

Ogólnopolski Operator Oświaty został założony w 2001 r. przez wybitnego okulistę prof. Andrzeja Grzybowskiego. Od 2019 r. fundacja ta jest w pierwszej dziesiątce największych i najbardziej zasobnych budżetowo organizacji pozarządowych w Polsce. Prowadzi ona 67 szkół i przedszkoli na terenie 7 województw, gdzie uczęszcza ponad 8200 dzieci i pracuje 1200 nauczycieli[4]. Sieć ta cieszy się ogromną popularnością, ponieważ przy naborze ma często między 5-10 dzieci na jedno miejsce. Instytucja jest organizacją pożytku publicznego i dostaje subwencję oświatową. Utrzymuje się także dzięki udziałowi w różnych projektach m.in. unijnych, a również pozyskuje różnych partnerów w procesie, który w firmach znamy jako fundraising, choć zwykle nie jest to wkład pieniężny, ale materialny jak pomoce naukowe czy możliwość użytkowania nieruchomości. Nadmienić należy, iż szkoły tworzone w ramach Ogólnopolskiego Operatora cieszą się większym zadowoleniem wśród rodziców niż placówki prowadzone przez samorządy.

Co ciekawe, władze lokalne przychodzą do tej fundacji z problemami pozornie nierozwiązywalnymi. Takimi były szkoły na skraju bankructwa, którym organizacja przywróciła nie tylko rentowność, ale także popularność wśród uczniów. Innym ciekawym projektem, który zrealizowała ta instytucja, było utworzenie 1000 nowych miejsc w przedszkolach we Wrocławiu zaledwie w… rok. Z kolei we wrześniu 2023 r. fundacji udało się otworzyć nową część szkoły podstawowej na poznańskim Fabianowie – nowoczesną i świetnie wyposażoną placówkę z salą gimnastyczną[5] o powierzchni 2300 m2. Warto zauważyć, iż koszt inwestycji wynosił 19 mln złotych i został sfinansowany z komercyjnego kredytu, a nie przez samorządy, co świadczy o finansowej wiarygodności organizacji.

Skazani na sukces

Instytucja ma dość nietypową strukturę organizacyjną, gdyż jest zarządzana jak dobrze prosperujące przedsiębiorstwo. Jak zauważa prof. Grzybowski, najważniejsze są trzy filary: kompetentny zespół zarządzający fundacją, skupienie na uczniach oraz duża autonomia dyrektorów i nauczycieli, będących „przywódcami edukacyjnymi” i zarządzającymi przez motywację w myśl filozofii organizacji turkusowych (opartej na wzajemnym zaufaniu, gdzie każdy robi to, co umie najlepiej i to, co jest w danym momencie potrzebne).

Jak w każdej wydajnej firmie, tak i tu ma miejsce podział i specjalizacja pracy: dział fundraisingowy, dział współpracy z biznesem, dział projektów czy specjalistów zajmujących się wdrażaniem innowacyjnych metod nauczania. Nieprzypadkowo fundacja nie narzuca niemal żadnych odgórnych zasad placówkom – są one całkowicie niezależne i same decydują o sposobach rekrutacji, mniejszej liczebności klas, wykorzystywanych programach nauczania czy pomocach naukowych. Tak też wśród innowacji wymienić możemy takie jak: pedagogika waldorfska, plan daltoński, TABLIT, Porozumienie Bez Przemocy, pedagogika Froebla, techniki Freineta, Dziecięca Matematyka prof. Gruszczyk-Kolczyńskiej, metoda eksperymentu, międzynarodowe wymiany uczniów i nauczycieli w ramach programu Erasmus+, zajęcia rozwijające pasje i zainteresowania uczniów. Wszystko to bezpłatnie. A teraz zastanówmy się, ile z tych metod oferują nam szkoły samorządowe, biorące od państwa nie tylko więcej środków, ale także narzekające na wieczne niedofinansowanie.

W wielu miejscach Polski liczba takich metod rozwijających zainteresowania ucznia oscyluje wokół zera. Stawia to nas przed pytaniem, czy szkoły samorządowe nie mogłyby też wykazać się podejściem proaktywnym, szukając finansowania w projektach unijnych albo prywatnych partnerach? Pewnie i by mogły, ale grzechem wszystkich polskich rządów od upadku komunizmu jest strach przed zmianą statusu quo, a zatem prawdziwą systemową zmianą, jaką byłoby dopuszczenie konkurencji.

Po pierwsze decentralizuj

Szkoły publiczne zarządzane przez fundacje mają długą tradycję za granicą i nazywane są charter schools, co mylnie tłumaczy się na polski jako szkoły społeczne. Te ostatnie w Polsce są prowadzone głównie przez Społeczne Towarzystwo Oświatowe (STO), które ustala wysokość czesnego. Tymczasem publiczne placówki prowadzone przez fundacje są zupełnie bezpłatne i opłacane przez państwo (w innych krajach często w formie bonów edukacyjnych).

Charter schools istnieją m.in. w Australii, Bułgarii, Kanadzie, Chile, Danii, Wielkiej Brytanii, Finlandii, Niemczech, Hongkongu, Irlandii, Niderlandach, Nowej Zelandii, Norwegii, Szwecji czy USA. Co ciekawe, w Chile w czasach rządów Pinocheta przeprowadzono liberalną reformę edukacji i wprowadzono bon edukacyjny, który istnieje do dziś i obejmuje około 93% uczniów szkół podstawowych i średnich (pozostałe 7% uczęszcza do niesubsydiowanych szkół prywatnych). System opiera się na bezpośrednich płatnościach na rzecz szkół w oparciu o dzienną frekwencję. Według danych z 2012 r. do charter schools uczęszczało 60% chilijskich uczniów[6].

Polityczne mury runą

Ten model szkolnictwa doskonale sprawdził się także w Wielkiej Brytanii, gdzie (o ironio!), został zapoczątkowany przez rząd Partii Pracy za kadencji Tony’ego Blaira w roku 2000[7]. Szczególne zasługi miał w tej kwestii ówczesny minister transportu Andrew Adonis, zaś minister edukacji David Blunkett zainaugurował program The Fresh Start, podkreślając, iż celem jest „poprawa wyników uczniów i przerwanie cyklu niskich oczekiwań”[8]. Tak powstał typ szkół nazywany academy, czyli finansowany bezpośrednio przez Departament Edukacji i niezależny od kontroli władz lokalnych, którego warunki porozumień są określone w indywidualnych umowach o jego finansowaniu[9].

Nietrudno się jednak domyślić, iż największym wrogiem academies był nie kto inny jak związki zawodowe nauczycieli, a były lider Partii Pracy Lord Kinnock krytykował je, mówiąc, iż groziły stworzeniem „rynku sprzedawcy” ze „szkołami wybierającymi rodziców i dzieci zamiast rodziców wybierających szkoły”[10]. Nie przeszkodziło to jednak następnemu rządowi z Partii Konserwatywnej nie tylko go kontynuować, ale także rozszerzyć go programem Academies Act 2010, pozwalając na przekształcenie szkół państwowych w academies, a także na utworzenie tzw. free schools. Ten ostatni typ jest zarządzany przez fundusze charytatywne non profit, które podpisują umowy o finansowanie z ministrem edukacji[11], a władze lokalne mogą sponsorować bezpłatną szkołę we współpracy z innymi organizacjami, pod warunkiem, iż mają one nie więcej niż 19,9% reprezentacji w radzie powierniczej[12]. Do 2024 r. w około 80% finansowanych przez państwo szkół drugiego szczebla (odpowiednika niegdysiejszych polskich gimnazjów) stanowiły academies lub free schools, a około 40% szkół podstawowych academies[13]. Można zatem stwierdzić, iż system szkolnictwa ukształtował się ponad podziałami politycznymi w Zjednoczonym Królestwie.

Ojcowie i synowie

Stany Zjednoczone mają najdłuższą tradycję charter schools, która sięga lat 70., a zatem kilku pokoleń. Ciekawostką jest to, iż ruch na rzecz ich powstania był zapoczątkowany przez grupy progresywne demokratów na rzecz zmniejszenia liczebności uczniów w szkołach (ang. small schools movement) w celu demokratyzacji szkół, by stworzyć kulturę wspólnego podejmowania decyzji wedle wizji Deborah Meier[14]. Natomiast bezpośrednimi twórcami tego typu szkół w USA byli: Ray Budde, profesor Uniwersytetu w Massachusetts oraz Albert Shanker, lider związku zawodowego nauczycieli. Tymczasem dziś charter schools to postulat republikanów postrzegany jako nieprzyjazny związkom zawodowym[15].

Szkoły te są obecne w 46 stanach USA, a zasady ich zakładania są inne dla wszystkich z nich. Rekordzistą jest miasto Nowy Orlean w Luizjanie, gdzie większość szkół działa według tego wzorca, a powstała choćby specjalna dzielnica wyłącznie z nimi (ang. Recovery School District), która ma na celu przekształcanie najsłabszych placówek w efektywnie kształcące instytucje. Natomiast inne stany z najwyższą liczbą uczniów takich placówek to Kalifornia, Arizona i Michigan[16].

Charter schools przeżywały swój wielki powrót za czasów prezydentury George’a Busha juniora wraz z programem No Child Left Behind. Jednakże prawdziwy renesans przeżyły w czasie administracji Donalda Trumpa, kiedy ich szczególną zwolenniczką była ówczesna minister edukacji Betsy DeVos. Pani minister szczególnie krytykowała poprzedniego prezydenta Obamę za przeznaczenie 7 miliardów dolarów dla szkół osiągających najgorsze wyniki w USA jako „zasypywanie problemu pieniędzmi”[17]. Jako pozytywny przykład dla całego kraju przytaczała stan Indiana z najbardziej rozwiniętym system bonów edukacyjnych[18].

Wielkie piękno

Gdy wrócimy do polskiej edukacji, to zauważymy, iż większość szkół boryka się z problemami kadrowymi. Jednak nauczyciele (nawet ci młodzi) chętniej wybierają placówki prowadzone przez fundacje. Jak to się dzieje, skoro zarobki w szkołach samorządowych i prowadzonych przez organizacje pozarządowe są bardzo do siebie zbliżone? Z odpowiedzią przychodzi prof. Grzybowski, wyjaśniając, iż w sektorze oświaty, choć zarobki są ważne i powinny być wyższe niż obecnie, by stanowić o pewnym statusie zawodu nauczyciela, to jednak nauczyciele chcą mieć też poczucie sensu i celu wykonywanej pracy. To właśnie fakt, iż w oddolnie prowadzonych instytucjach każdy nauczyciel może zaproponować, a potem wdrażać swoje projekty i mieć bezpośredni wpływ na podopiecznych, jest najbardziej atrakcyjnym aspektem zawodu. W taki sposób tworzy się warunki pracy dla pasjonatów. A co do inicjatyw, to jest ich bez liku – warto chociażby wspomnieć o projekcie LabOOOratorium, gdzie prywatne firmy zgłaszają się do szkół, żeby uczniowie i nauczyciele przetestowali zabawki i pomoce edukacyjne[19].

Naturalnym jest, iż to właśnie takie placówki przyciągają pedagogów z misją, którzy kochają swoją pracę. Szkoły prowadzone przez fundacje wpływają z kolei na te samorządowe, jeżeli są w pobliżu, ponieważ znacząco zawyżają poziom, a także dają rodzicom i uczniom wybór, który nie łączy się jednak z wyższymi kosztami. Tradycyjne szkoły publiczne muszą ulepszyć ofertę, by wszyscy uczniowie nie odeszli do tych prowadzonych przez sektor pozarządowy. Łączy się to z podstawowym w ekonomii prawem wyboru i wolnej konkurencji, a także jest klasycznym wydaniem kontraktowania usług państwowych przez podmioty prywatne.

Pomożecie?

W interesie każdego z nas (może poza Związkiem Nauczycielstwa Polskiego) jest, by takich szkół było jak najwięcej. Warsaw Enterprise Institute proponuje taki model współczesnej edukacji jako najbardziej wydajny i dostępny, ponieważ szkoły prywatne i społeczne nigdy nie wprowadzą zmiany na poziomie systemowym ze względu na swoją elitarność. Jako środowisko wolnościowe pragniemy, żeby wybór dla rodziców i dzieci był jak najszerszy, zaś placówki konkurowały ze sobą metodami nauczania, podejściem do ucznia, a także jakością kształcenia. Natomiast w kwestii światopoglądowych to, czy w szkole naucza się religii, czy wychowania seksualnego powinno być decyzją wyłącznie rodziców, a nie żadnego ministerstwa.

Co więcej, WEI ma kilka rekomendacji, żeby przyjść na ratunek polskiej oświacie:

  • Zlikwidowanie Karty nauczyciela jako formy wadliwego systemu wynagradzania nauczycieli (np. według stażu pracy, a nie wyników uczniów i zadowolenia rodziców). Jako alternatywę proponujemy wynagrodzenia na zasadach opisanych w Kodeksie Pracy według umowy z dyrekcją.
  • Szkołą powinien zarządzać odpowiednik rady nadzorczej, która może zmieniać dyrekcję w razie złych wyników. Rada może być złożona z rodziców, lokalnych organizacji społecznych, Kościoła (jeśli szkoła jest wyznaniowa) czy przedstawicieli lokalnego biznesu.
  • W kwestii finansowania szkół mocno opowiadamy się za bonem oświatowym, za pomocą którego rodzice mogliby opłacać naukę dzieci w wybranych placówkach zamiast bezpośrednich dopłat od samorządów dla wszystkich publicznych szkół. W taki sposób dobre szkoły będą miały coraz więcej uczniów, a słabo zarządzane i niewydajne będą naturalnie zamykane. Finansowanie szkoły nie musi być ograniczone do rządowych subsydiów – każda placówka może sama pozyskiwać fundusze zarówno ze źródeł państwowych (też unijnych), jak i prywatnych.
  • Obecnie rejestracja szkoły publicznej odbywa się wyłącznie poprzez zgodę samorządu i o ile uzna, iż różnorodność (konkurencja) nie jest wskazana, to nie zarejestruje on danego podmiotu. To znaczy, iż samorząd występuje w dwóch rolach: jako regulator i dostarczyciel usług, co tworzy potencjalnie nieprawidłowe sytuacje (obrony własnych podmiotów wbrew interesowi konsumentów usług). O tym, czy powstanie nowa szkoła publiczna powinien decydować rynek, czyli wola rodziców i dzieci. o ile szkoła spełnia odpowiednie kryteria, to powinna być zarejestrowana. Poza tym samorząd nie powinien wyręczać obywateli, tam gdzie są oni w stanie sami dobrze zorganizować dany obszar życia społecznego.
  • Sugerujemy także ograniczenie biurokracji do minimum i oddanie jak najwięcej władzy decyzyjnej w ręce rodziców.
  • Przekazanie szkół (z użytkowaniem nieruchomości) zorganizowanym grupom non profit lub for profit: stowarzyszeniom, samorządom, fundacjom w drodze konkursów.

Tymczasem wszystkim uczniom i nauczycielom życzymy dobrej energii na początek nowego roku szkolnego!

Przypisy:

[1] Coraz więcej uczniów uczęszcza do szkół niepublicznych – czy to dobry wybór?, Warszawa nasze miasto, https://warszawa.naszemiasto.pl/coraz-wiecej-uczniow-uczeszcza-do-szkol-niepublicznych-czy/ar/c5-9579643 (dostęp 28.08.2024).

[2] A. Pokorski, Magdalena Biejat mówi o „równych szansach”. Syna posłała do szkoły społecznej, Polsat News https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2024-04-01/magdalena-biejat-mowi-o-rownych-szansach-syna-poslala-do-szkoly-spolecznej/ (dostęp 28.08.2024).

[3] K. Pryga, „Coś we mnie przygasło”. Nauczyciele influencerzy odchodzą ze szkół publicznych, Dziennik Gazeta Prawna, https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/9534217,cos-we-mnie-przygaslo-nauczyciele-influencerzy-odchodza-ze-szkol-pu.html (dostęp 28.08.2024).

[4] Informacje można znaleźć na https://operator.edu.pl/pl/fundacja/ (dostęp 28.08.2024).

[5] Relację z jej otwarcia można zobaczyć tutaj: https://www.youtube.com/embed/lZ8YviM5uIM (dostęp 29.08.2024).

[6] M. Jarroud, Chilean student protests point to deep discontent, Inter Press Service, http://www.ipsnews.net/2013/09/pinochets-policies-still-rankle-in-chile/#google_vignette (dostęp 28.08.2024).

[7] Learning and Skills Act 2000, https://web.archive.org/web/20081121075842/http://www.opsi.gov.uk/acts/acts2000/00021–i.htm#130 (dostęp 29.08.2024).

[8] J. Carvel, Blunkett plans network of city academies, The Guardian, https://www.theguardian.com/uk/2000/mar/15/schools.news (dostęp 29.08.2024).

[9] D. Wolfe, What is a Funding Agreement?, https://web.archive.org/web/20180104192422/http://davidwolfe.org.uk/wordpress/archives/241 (dostęp 29.08.2024).

[10] Kinnock criticises city academies, BBC News, http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/politics/4917808.stm (dostęp 29.08.2024).

[11] Opening a free school or maths school, https://www.gov.uk/government/collections/opening-a-free-school (dostęp 29.08.2024).

[12] Governance handbook Academy trusts and maintained schools, https://assets.publishing.service.gov.uk/media/65e9dd6c62ff489bab87b2b3/_WITHDRAWN__Governance_Handbook_FINAL.pdf (dostęp 29.08.2024).

[13] S. Weale, Multi-academy trusts have higher secondary-level teacher turnover than local authority schools, The Guardian, https://www.theguardian.com/education/2024/apr/16/multi-academy-trusts-higher-teacher-turnover-secondary-level (dostęp 29.08.2024).

[14] M. Klonsky, An Interview With Deborah Meier on the Small-Schools Movement, Huffpost, https://www.huffpost.com/entry/deborah-meier-small-schools_b_859362 (dostęp 29.08.2024).

[15] S. Knopp, Charter schools and the attack on public education, International Socialist Review, https://isreview.org/issues/62/feat-charterschools.shtml (dostęp 29.08.2024).

[16] Charter school statistics for all 50 states, https://ballotpedia.org/Charter_school_statistics_for_all_50_states (dostęp 29.08.2024).

[17] E. Green, Betsy DeVos Calls for More School Choice, Saying Money Isn’t the Answer, The New York Times, https://www.nytimes.com/2017/03/29/us/politics/betsy-devos-education-school-choice-voucher.html (dostęp 29.08.2024).

[18] M. Danilova, Betsy DeVos pushes school choice in speech to advocacy group, gives no specifics, Denverpost https://www.denverpost.com/2017/05/22/devos-pushes-school-choice-gives-no-specifics/ (dostęp 29.08.2024).

[19] Więcej informacji tutaj: https://operator.edu.pl/pl/laboooratorium-tworz-z-nami-innowacje/ (dostęp 29.08.2024).

Idź do oryginalnego materiału