W Polsce od 17 kwietnia 2025 roku obowiązuje zakaz fotografowania obiektów strategicznych. Tradycyjnie już, co jest smutnym wnioskiem, zakaz opatrzony jest sankcjami karnymi uderzającymi w ludzi, którzy chcieliby takie obiekty fotografować, choćby przypadkowo.
Nowe przepisy to suma rozwiązań prawnych – rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z 27 marca 2025 roku, które wykonawczo reguluje kwestie związane z art. 616a ustawy o obronie Ojczyzny. Zakaz dotyczy obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, infrastruktury krytycznej oraz ruchomości i osób znajdujących się w tych obiektach, oznaczonych znakiem zakazu fotografowania.
Tyle teorii, teraz praktyka. Niby w przepisach wszystko jasne, ale nie sposób przejść nad nimi do porządku dziennego. Z całym szacunkiem dla potrzeb bezpieczeństwa kraju, jestem państwowcem, ale czytając te regulacje mam wrażenie, iż stworzono je w głębokich latach 80-tych. Wiara w tajność betonu pozostaje bowiem na bardzo wysokim poziomie. Co więcej, sformułowania tych przepisów dowodzą braku zrozumienia współczesnego świata.
Opis zakazu w ustawie sformułowano niezwykle szeroko. „Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku”. Czytelne, ale spójrzmy na skutki. Jadąc przez miasto z włączoną kamera samochodową, kierowca może sfilmować bądź utrwalić kilka lub kilkadziesiąt obiektów „infrastruktury krytycznej”. W skład takiej infrastruktury wchodzą bowiem mosty, wiadukty, instalacje logistyczne, budynki. Jadąc w Gdańsku czy Gdyni wzdłuż granicy portu łamiemy prawo permanentnie. Wchodząc w Gdyni na klif i robiąc zdjęcie w kierunku południowo wschodnim w oku naszego aparatu/smartfonu uwiecznimy ogromne suwnice stojące w terminalu Baltic Hub, w Gdańsku, albo – jeszcze gorzej – instalacje Naftoportu. Infrastruktura krytyczna – jak najbardziej. Tabliczki zakazu nie dojrzymy, ale to problem robiącego zdjęcie. Co więcej, robiąc z punktu widokowego panoramę jakiegokolwiek miasta czy terenu, nie mamy pojęcia, ile obiektów infrastruktury krytycznej „utrwaliliśmy”.
Czy moje przykłady są przerysowane? Być może tak. Ale prawo trzeba analizować nie przy założeniu, iż „będzie logicznie stosowane”, tylko wyobrażając sobie najbardziej absurdalne jego zastosowanie. I przykłady związane z tym zakazem, mogą być przedmiotem skrajnych interpretacji. Tak nie można tworzyć prawa, nie można tworzyć niejasnych rozwiązań i narażać obywateli w czasie wykonywania zwykłych codziennych czynności (jak wspomniany zapis filmowy przejazdu wzdłuż lotniska czy portu) na odpowiedzialność karną czy wykroczeniową.
Z opisywanymi przepisami kłopoty są co najmniej dwa.
Po pierwsze, wprowadzają zakaz bezwarunkowy. Nie robić zdjęć i koniec. Logicznie sformułowany przepis brzmiałby np. tak: „Kto fotografuje, filmuje lub utrwala w inny sposób obraz lub wizerunek w celu przekazania obcym służbom lub przygotowując atak na infrastrukturę” podlega odpowiedzialności karnej, to byłoby logiczne i zasadne. Jednak nasze państwo i jego służby nie są zainteresowane udowadnianiem intencji (trudne zadanie), tylko wprowadzają ogólny zakaz.
Po drugie, nie rozumiem, dlaczego odpowiedzialność za uwiecznianie „tajemnic betonu” spoczywa na zwykłych obywatelach. Obecne przepisy są tak sformułowane, iż w dobie technologii, takich jak telefony, drony czy zdjęcia satelitarne, egzekwowanie zakazu może być trudne, a przepisy mogą bardziej utrudniać życie zwykłym obywatelom niż faktycznie przeciwdziałać szpiegostwu. To zadaniem służb, wojska, policji jest takie przygotowanie strategicznych obiektów, aby jakiekolwiek zdjęcia nie przedstawiały wartości wywiadowczej. To na państwie i jego funkcjonariuszach spoczywa obowiązek zadbania, aby zdjęcia robione przez turystów były bezwartościowe z punktu widzenia obcych służb. Prewencja, nie kara.
Równie „ciekawa” pozostaje kwestia liczby obiektów infrastruktury krytycznej. Lista nie została opublikowana, więc pojawiają się spekulacje, iż zawiera około 25 tysięcy lokalizacji w całym kraju. Nie oznacza to jednak, iż wszystkie te obiekty są już oznaczone lub automatycznie objęte zakazem fotografowania. Decyzja o oznakowaniu i wprowadzeniu zakazu zależy od organów zarządzających danymi obiektami, które mogą uznać, iż dany obiekt wymaga lub nie wymaga takiej ochrony ze względu na zagrożenia dla bezpieczeństwa. Więc mamy kolejny absurd – zdjęcia mostu A – zakazane, zdjęcie mostu B – dozwolone. Kryterium dla obywatela – szukanie tabliczki z zakazem. Proszę wybaczyć, ale brzmi groteskowo.
Rzecznik Praw Obywatelskich wskazał, iż regulacje mogą być niezgodne z Konstytucją RP, ograniczając wolność pozyskiwania informacji bez wystarczającego uzasadnienia.
I zupełnie na koniec o potencjalnych, maksymalnych karach. 20 tys. grzywny, miesięczny areszt, przepadek urządzenia utrwalającego. Wysoka cena za zdjęcie z wakacji.
Felietony publikowane na naszej stronie przedstawiają poglądy autora, a nie oficjalne stanowisko Warsaw Enterprise Institute.