Tak upada kolejny węglowy gigant w Polsce. Ale jest światełko w tunelu

3 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Węglowy gigant znalazł się na skraju zapaści. Jastrzębska Spółka Węglowa może za kilka tygodni utracić płynność finansową, chociaż jeszcze niedawno korzystała z okresu prosperity na rynku węgla. Spółka, która posiada dobre kopalnie i wydobywa najważniejszy surowiec w procesie transformacji energetycznej, apeluje dziś o koło ratunkowe do rządu. Problem w tym, iż rząd kilka może zrobić - za to spółka może pomóc sama sobie.


Grupa kapitałowa JSW zamknęła rok 2024 stratą netto na poziomie 7,3 mld zł, chociaż jeszcze w 2023 roku miała niecały miliard zysku (dokładnie było to 997,1 mln zł). Z kolei w 2022 r. zysk JSW wyniósł więcej niż zeszłoroczna strata, będąc niemal jej "lustrzanym odbiciem": spółka zarobiła na czysto 7,6 mld zł.
- Okres prosperity Jastrzębskiej Spółki Węglowej zaczął się w 2022 roku, kiedy to rozpoczął się konflikt w Ukrainie - mówi Interii Biznes Jakub Szkopek, analityk Erste Securities. - Jeden bardzo duży producent stali, czyli Rosja, zaatakował drugiego bardzo dużego producenta, Ukrainę. Trzeba przy tym pamiętać, iż Rosja jest też dużym producentem niskokosztowego węgla koksującego. Na rynku powstała luka, bo europejscy producenci musieli odsunąć się od dostaw rosyjskich i ukraińskich. Nastąpił wówczas wystrzał cen węgla koksującego i stali.Reklama


JSW na równi pochyłej. Od prosperity na rynku do miliardowych strat


Później było już tylko gorzej - wskazuje ekspert.
- Potem mieliśmy już do czynienia z równią pochyłą. Wpływ na to miała sytuacja w Chinach. W związku z okresem dynamicznego rozwoju i inwestycji w infrastrukturę doświadczyły one dużego przyrostu mocy produkcyjnych stali, ponad własne zapotrzebowanie. By nad tym zapanować, zwiększały eksport. Inne kraje z kolei nie pozostały na to obojętne i podjęły próby w kierunku zahamowania importu chińskiej stali. Chiny, chcąc zdjąć z rynku nadmiar surowca, planują ograniczanie produkcji. O ile w 2024 r. wyprodukowały miliard ton stali, to do 2030 r. produkcja ma spaść do 900 mln ton lub choćby 800 mln ton. A ponieważ do wytworzenia każdej tony stali potrzebny jest węgiel koksujący, to jego ceny zaczęły globalnie spadać.
By zrozumieć, jakie znaczenie ma to dla JSW, trzeba zdać sobie sprawę z tego, jaki jest profil tej spółki i czym tak naprawdę się ona zajmuje.


- JSW to spółka węglowa tylko z nazwy - tłumaczy nam dr Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu i wiceminister gospodarki, a także dyrektor i budowniczy kopalni węgla kamiennego Budryk, która wchodzi w skład JSW. - Kojarzy się wszystkim z energetyką, a nie ma z energetyką nic wspólnego, bo w 90 procentach wydobywa węgiel koksowy. Jest on bezużyteczny dla celów energetycznych, ale za to otrzymuje się z niego koks, a koks to najważniejszy surowiec w przemyśle stalowym. Jaka jest kondycja przemysłu stalowego w Polsce i w Europie, wiemy - wygaszane są piece, produkcja jest na katastrofalnym poziomie i zalewa nas import stali. To pierwsza przyczyna problemów.
- Druga to trendy rynkowe. Ceny węgla koksowego są też dziś nieporównywalnie niższe niż 3 lata temu. Z apogeum mieliśmy do czynienia, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie; wynosiły one wtedy 450 dolarów za tonę. Dziś to 150 dolarów za tonę, naprawdę niewiele.
Koniunktura jest czymś zmiennym, jednak wydaje się, iż w pewnym momencie decydenci w JSW o tym zapomnieli i pozwolili, aby wysokie zyski uśpiły ich czujność.
- Kiedy koniunktura była dobra i spółka zarabiała olbrzymie pieniądze, ówczesny zarząd pozwolił załodze domagać się wzrostów pensji w sposób nieproporcjonalny. Koszty poszły wówczas w górę o 70 proc., a wydajność i wolumen produkcji spadły o 30 proc. Doszło do rozchwiania relacji ekonomicznych - mówi Jerzy Markowski.


Rachunek ekonomiczny w JSW się nie spina


- Prosperity na cenach węgla od 2022 r. spowodowało inflację kosztów osobowych w JSW, a te właśnie koszty w kopalni są najwyższe - potwierdza Jakub Szkopek z Erste. - Średnie płace w spółce wzrosły od 2022 r. o 50 proc. Wskaźnik mining cash cost wynosi w tej chwili około 200 dolarów za tonę, podczas gdy ceny węgla koksującego w Australii oscylują wokół 180-200 dolarów za tonę. Produkując węgiel koksowy, spółka wychodzi więc na zero pod względem wyniku.
Wskaźnik mining cash cost to nic innego, jak koszt wyprodukowania tony węgla. Z kolei ceny węgla koksującego typu hard w australijskich portach stanowią benchmark dla JSW, czyli punkt odniesienia dla transakcji, jakie spółka zawiera z odbiorcami. Jak widać, w tej chwili rachunek ekonomiczny się nie spina.


JSW


22,8400


-0,6900


-2,93%


akt.: 01.08.2025, 17:51


Otwarcie
23,2500


Max
23,4800


Min
22,7400


Kurs odniesienia
23,5300


Suma wolumenu
406 231


Suma obrotów
9 359 399,1700


Widełki dolne
20,9300


Widełki górne
25,5700


Zobacz również:


BOGDANKA


COALENERG


ENEA


Wyszukaj inne


Aby wyszukać rozpocznij wpisywanie nazwy waloru


Widać to po najnowszych wynikach. Za I kwartał 2025 r. spółka zaraportowała stratę netto na poziomie 1,33 mld zł przy przychodach rzędu 2,44 mld zł (w analogicznym okresie roku poprzedniego strata też była, ale o wiele mniejsza: wyniosła 10,7 mln zł, podczas gdy przychody sięgnęły 3,41 mld zł). Na początku lipca, przy okazji publikacji sprawozdania z działalności operacyjnej grupy w II kwartale, JSW informowała, iż szacunkowe przychody spółki ze sprzedaży zmalały o 4,8 proc. rok do roku do ok. 2,76 mld zł. Wskazywała też, iż ceny surowców przez cały czas są pod presją.
"W drugim kwartale 2025 r. zaobserwowano spadki cen w całym łańcuchu wartości stali, a ograniczony popyt końcowy doprowadził pod koniec czerwca do kolejnego spadku cen węgla koksowego" - zaznaczyła spółka w komunikacie. Czytamy w nim, iż na rynek węgla koksowego w okresie od kwietnia do czerwca wpływała m.in. niepewność sytuacji wynikająca m.in. ze znaków zapytania dotyczących polityki celnej administracji Donalda Trumpa, spadek popytu na wewnętrznym rynku chińskim skutkujący wzrostem eksportu stali czy utrzymujący się systematyczny spadek notowań cen chińskiego koksu wielkopiecowego.
Środowisko makroekonomiczne, w którym działa w tej chwili spółka, nie jest więc sprzyjające, a dodatkowo JSW mierzy się ze skutkami negatywnych zdarzeń z przeszłości.


"Danina Sasina" pogrążyła JSW. Spółka szuka pieniędzy, gdzie się da


- W czasie, kiedy spółka zarabiała wielkie pieniądze w wyniku sprzyjającej koniunktury światowej, ówczesny minister aktywów państwowych Jacek Sasin obciążył ją tzw. daniną solidarnościową w wysokości 1,6 mld zł - przypomina dr Jerzy Markowski. - Ówczesny zarząd przyjął bierną postawę i nie protestował - widocznie uznano, iż o ile ma się 2-3 mld zł zysku, to można przełknąć zapłatę 1,6 mld zł podatku na rzecz państwa.
Danina solidarnościowa wprowadzona została przez rząd PiS w 2023 r. i miała na celu ograniczenie wysokich cen energii dla odbiorców końcowych. Firmy z sektora wydobycia węgla i produkcji koksu - mówiąc obrazowo - miały w części sfinansować obniżki cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych oraz tzw. podmiotów wrażliwych. Daniną obciążono spółki zatrudniające więcej niż 3 tysiące osób - w praktyce oznaczało to, iż zapłaciła ją tylko JSW, a innym producentom koksu się "upiekło".


Obecnie JSW chce te pieniądze odzyskać, wskazując, iż danina w znaczący sposób przyczyniła się do jej obecnych kłopotów. W kwietniu spółka złożyła wniosek do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o zwrot zapłaconej sumy. Jak dotąd w sprawie trwa prawna przepychanka - MKiŚ twierdzi, iż nie może ocenić, czy wprowadzone kilka lat temu przepisy o składce solidarnościowej były zgodne z Konstytucją; JSW nie przyjmuje tych argumentów i chce ponownego rozpatrzenia swojego wniosku.
W obliczu trudnej sytuacji spółka zaczęła szukać pieniędzy. "Napoczęła" m.in. fundusz na czarną godzinę (Stabilizacyjny Fundusz Inwestycyjny Zamknięty), a kiedy już raz to zrobiła, chętnie z tej możliwości podreperowania finansów korzystała. W 2024 r. umorzono certyfikaty FIZ na łączną kwotę 800 mln zł. Dotychczas w 2025 r. rada nadzorcza wyraziła zaś zgodę na sięgnięcie po 3 mld zł z FIZ. Środki uzyskane z tytułu umorzenia certyfikatów inwestycyjnych FIZ są - według informacji płynących od decydentów w JSW - wykorzystywane zarówno na cele związane z bieżącą działalnością spółki, jak i na realizację działalności inwestycyjnej.
- Fundusz stabilizacyjny, który w szczytowym okresie opiewał na 5,7 mld zł, stopniał przez ostatnie mniej więcej półtora roku do kwoty poniżej miliarda złotych - mówi Jakub Szkopek z Erste. - Ta poduszka powietrzna paradoksalnie nie pomagała spółce ze względu na swoją strukturę - fundusz ten był tak skonstruowany, iż dawał związkom argument do tego, aby lobbować na rzecz wypłacania pracownikom bonusów i zwiększania pensji. Już półtora roku temu były informacje, iż sytuacja spółki się pogarsza, ale związkowcy podnosili wtedy argument posiadania wspomnianej poduszki finansowej. Mogli mówić, iż nie jest tak źle. Być może gdyby JSW więcej wypłacała dywidend do Skarbu Państwa, to nadwyżki na bilansie byłoby mniej i wspomniany argument by zniknął. Duża ilość gotówki w spółce to zawsze zakusy, by ją w jakiś sposób wykorzystywać. Podobny przypadek miał miejsce w Azotach, które miały ogromną nadwyżkę w 2015 r., a dziś mierzą się z potężnymi problemami finansowymi.
Szukano także zewnętrznego finansowania. - JSW za poprzedniego zarządu sięgnęła też po kredyt w kwocie 1,4 mld zł - przypomina Jerzy Markowski. - Umowa kredytowa została jednak skonstruowana irracjonalnie: na jej podstawie spółka mogła de facto obracać jedynie kwotą 200 mln zł. Reszta środków była zablokowana.


Nie chodzi tylko o to, by przetrwać. JSW ma plan i chce inwestować


JSW szuka pieniędzy nie po to, by po prostu przetrwać. - JSW dużo inwestuje w kierunku udostępniania nowych złóż. To konieczne, bo bez nowych złóż nie ma przychodów. Do tego dochodzą inwestycje w zakłady przeróbcze - wyjaśnia Jakub Szkopek.
To swoista ucieczka do przodu, ale - jak podkreśla dr Jerzy Markowski - konieczna. - Dziś, by spółka z tego wszystkiego wyszła, trzeba robić to, co chce zrobić obecny zarząd, któremu kibicuję, bo ewidentnie ma jakiś plan. Opracowali "Plan Strategicznej Transformacji", który zakłada rzecz podstawową dla takiego zakładu, jakim jest kopalnia: zwiększenie produkcji. Wielkość produkcji przekłada się na wielkość przychodów, co ma niebagatelne znaczenie. W kopalni koszty są stałe, więc trzeba wydobywać jak najwięcej, żeby rentowność rosła.
- Pojawia się natomiast problem, bo żeby zwiększać wydobycie, trzeba inwestować, a jeżeli nie ma pieniędzy, to trudno to robić - przyznaje ekspert. - Tymczasem wielkość wydobycia zależy od uruchamiania nowych partii złóż.


Wiosną podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach wiceprezes JSW Adam Rozmus (w zarządzie odpowiada m.in. za produkcję i inwestycje) przekonywał, iż spółka musi i będzie zwiększać produkcję węgla koksowego, bo to jej główny produkt i główne źródło dochodu - a poza tym w dobie transformacji energetycznej na węgiel koksowy jest zapotrzebowanie (bez stali, która produkowana jest z użyciem koksu, nie da się wytworzyć chociażby masztów do turbin wiatrowych). Tylko co z niesprzyjającą koniunkturą? Według wiceprezesa JSW, właśnie po to jest wdrażany Plan Strategicznej Transformacji, który ma na celu sprawić, żeby wahania koniunktury nie były dla spółki aż tak dotkliwe.
Ale niedawno JSW spotkał kolejny cios - rząd Indii przedłużył ograniczenia na import koksu metalurgicznego do końca 2025 roku (obowiązywać będą limity), a jastrzębski gigant przez lata był głównym dostawcą tego surowca na indyjski rynek. Kumulacja problemów doprowadziła do spotkania w ramach Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego, w którym uczestniczył prezes JSW Ryszarda Janta, marszałek województwa śląskiego Wojciecha Saługa oraz przedstawiciele strony społecznej, w tym Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności. To właśnie on stwierdził, iż półce grozi utrata płynności "najdalej w listopadzie".
- JSW może utracić płynność w ciągu miesiąca - mówi tymczasem Jakub Szkopek z Erste. - Dlatego od II kwartału spółka nie płaci składek z tytułu ubezpieczeń społecznych i składa wniosek o zwrot składki solidarnościowej, żeby tę płynność ratować. Istnieje jednak obawa, iż prędzej czy później trzeba będzie zacząć szukać większych oszczędności po stronie społecznej. Spółka nie ma już atrakcyjnych aktywów na sprzedaż. Tymczasem oszczędności po stronie społecznej mogą skutkować protestami - w żadnej spółce Skarbu Państwa stopień uzwiązkowienia załogi nie jest tak wysoki jak w JSW, gdzie sięga on prawie 100 proc.
Wiosną 2021 r. JSW przedłużyła gwarancje zatrudnienia dla wszystkich pracowników na kolejną dekadę. Pole manewru jest więc niewielkie.


Jest nadzieja dla JSW? "Pod warunkiem, iż spółka wie, czego chce"


Organizacje związkowe z JSW widzą koło ratunkowe: chcą, by spółka została objęta zapisami nowelizowanej ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego (tego samego domagają się też górnicy z Lubelskiego Węgla "Bogdanka").
- JSW nie jest objęta umową społeczną dla górnictwa, bo ta dotyczy tylko państwowych spółek wydobywających węgiel energetyczny: PGG, Tauronu i Węglokoksu. Gdyby więc choćby w JSW chciano zredukować zatrudnienie poprzez zastosowanie mechanizmu odpraw jednorazowych, to nie jest to możliwe - w budżecie spółki nie ma na to pieniędzy, a państwo też tych pieniędzy nie da - tłumaczy Jerzy Markowski. - Tymczasem trzeba uporządkować relacje miedzy płacami a wolumenem wydobycia. Spółka przyjęła taką strategię, iż stara się nie ograniczać wielkości wynagrodzeń, ale lepiej płaci tym, którzy mają większy udział we wzroście wydobywczym. To jakieś 30 procent załogi.
Wskazuje przy tym, iż objęcie JSW umową społeczną dla górnictwa nie jest takie proste. - My na dziś jako państwo nie mamy załatwionych odpraw dla spółek, które już korzystają z tej umowy. PGG w ciągu jednego roku dostała na jej podstawie 9 mld zł, ale umowa ta choćby nie jest notyfikowana w UE. Cały czas państwo finansuje więc odprawy dla górników nielegalnie. Nie rozumiem, jak obecny rząd, mając taką pozycję w Europie i przełożenie na różne instytucje w ramach Komisji Europejskiej, w dodatku w okresie prezydencji, nie mógł tego załatwić. Wszyscy mówili, iż to "małe piwo" - jak to się określa na Śląsku - ale okazało się, iż jest to tak duże piwo, iż nikt nie jest sobie w stanie z tym poradzić.


- Chodzi tylko o to, żeby zalegalizować wydawanie pieniędzy z budżetu państwa na redukcję wydobycia węgla energetycznego, co ja osobiście uważam za niewłaściwe - ale skoro taka jest polityka państwa, to chociaż róbmy to legalnie. Tymczasem przespano ostatni rok. Resort przemysłu, który miał zajmować się górnictwem, miał tylko szyld, a nie miał żadnych kompetencji (nie mówiąc już o tym, iż nie było choćby wiceministra ds. górnictwa) - a dziś po półtora roku już go nie ma - stwierdza dr Markowski.
Gdyby jednak choćby rząd objął JSW wspomnianą umową społeczną, nie martwiąc się notyfikacją, to i tak nie rozwiąże to problemów "od ręki.
- Ewentualne realne korzyści z objęcia JSW rządowym planem restrukturyzacji górnictwa to perspektywa dopiero przyszłego roku. Wdrożenie go w tak dużej spółce musi potrwać. Tymczasem najpewniej już w drugim półroczu tego roku strona społeczna dostanie komunikat, iż gotówka się kończy i coś z tym trzeba zrobić - mówi Jakub Szkopek. I dodaje: - Wydawało się, iż rząd będzie chciał ukrócić koszty w spółce, jednak po wyborach prezydenckich w ekipie rządzącej jest mniej odwagi, by podejmować radykalne decyzje.
Czy dla JSW nie ma wyjścia z obecnej sytuacji? Jerzy Markowski uważa, iż spółka ma atuty i należy się skupić na tym, aby je jak najlepiej wykorzystać.
- Osobiście nie patrzę pesymistycznie na przyszłość JSW. Tam są dobre kopalnie, nowe kopalnie; są bogate zasoby węgla, a nowe złoża można udostępnić stosunkowo łatwo. To potencjał, a nie powód do zmartwień. Mam nadzieję, iż pomysłom nowego zarządu sprzyjać będzie Ministerstwo Aktywów Państwowych, przy tym nastawieniu, które obserwuję tam dzisiaj i wsparciu dla spółki, także doradczym. Powody do optymizmu daje też postawa ministra energii, który jest nowy i inaczej to wszystko rozumie. Podoba mi się to, co mówi - nie chodzi o to, żeby najpierw zamykać kopalnie i redukować wydobycie, ale najpierw ustalmy politykę energetyczną, a potem to, ile potrzeba nam węgla. Pesymizm w przypadku JSW jest niewskazany, ale pod warunkiem, iż spółka wie, czego chce, i będzie umiała to przeprowadzić. Katarzyna Dybińska
Idź do oryginalnego materiału