Duża ilość gotówki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego pomoże częściowo upłynnić peso. Na każdym kroku czyha jednak wiele innych, politycznych i rynkowych niebezpieczeństw.
– Zamiast mówić o wzroście na poziomie chińskim, świat niedługo będzie mówił o wzroście na poziomie argentyńskim – grzmiał w telewizji, późnym piątkowym wieczorem Javier Milei.
Jego minister gospodarki właśnie ogłosił program Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) o wartości 20 mld dolarów (75,5 mld złotych – red.), redukcję kontroli kapitału i przejście na bardziej elastyczny kurs walutowy.
Nie wszyscy w Argentynie mają jednak tak optymistyczne nastawienie do kolejnych zmian. 10 kwietnia – czyli niedługo po pierwszych doniesieniach o umowie z MFW – kraj sparaliżował zaplanowany wcześniej strajk generalny przeciwko Mileiowskim cięciom wydatków. Lotnisko Jorge Newbery w argentyńskiej stolicy, Buenos Aires, opustoszało. Stanęło metro i pociągi, a nieodebrane śmieci gniły na ulicach.
Javier Milei ogłasza sukces. Miliardy dolarów pożyczek dla Argentyny
Wiele spośród 22 poprzednich programów MFW dla Argentyny zakończyło się katastrofą (jej zadłużenie względem funduszu przekracza 40 mld dolarów). Historia Milei uwiarygadnia jednak – do pewnego stopnia – jego zapewnienia, iż tym razem będzie inaczej. W grudniu 2023 r. jako nowy argentyński przywódca odziedziczył szalejące wydatki rządowe, rosnącą inflację i węzeł gordyjski kontroli kapitału i kursów walutowych. Natychmiast obciął wydatki, gwałtownie obniżając inflację, a głęboka recesja ustępuje teraz miejsca silnemu wzrostowi.
Stopa ubóstwa Argentyńczyków, która na początku 2024 r. wzrosła do 53 proc., spadła w tej chwili do 38 proc. – czyli jest niższa niż w chwili objęcia urzędu przez Milei. Teraz argentyński prezydent zajmuje się więc słabszą stroną swojego programu reform: kontrolą kapitału i przewartościowanym peso. Milei nigdy nie był bliżej przekształcenia Argentyny w normalną gospodarkę, jednak jego reformom zagraża globalny chaos gospodarczy i konkurencja polityczna.
Do 14 kwietnia Milei trzymywał na wodzy kontrolę kapitału i kurs wymiany, co początkowo dewaluowało peso o 2 proc. w stosunku do dolara każdego miesiąca. To pozwoliło obniżyć inflację, ale gdy dewaluacja wciąż wynosiła ponad 2 proc. miesięcznie, peso stało się przewartościowane. Kontrola kapitału odstrasza bowiem zagranicznych inwestorów, a „superpeso” doprowadziło do wzrostu kosztów eksportu względem lokalnych towarów. To natomiast skłoniło rynki do obstawiania, iż jego wartość spadnie, co z kolei groziło kryzysem. Od połowy marca bank centralny wydał około 2,5 mld dolarów na podtrzymanie kursu wymiany. Do 11 kwietnia jego rezerwy walutowe były na minusie około 7 mld dolarów.
Reforma argentyńskiej gospodarki. Strategia Milei
Teraz, popychany i wspierany przez MFW, Milei wykonał kolejny krok. Duży zastrzyk gotówki z MFW – 12 mld dolarów od razu i kolejne 3 mld dolarów w ciągu tego roku – pomoże bankowi centralnemu bronić bardziej elastycznego systemu kursów walutowych.
Argentyńskie rezerwy są dodatkowo zwiększane o 6,1 mld dolarów (ponad 23 mld zł – red.), które mają zostać pożyczone przez banki wielostronne, oraz o linię swapową (umowa pomiędzy dwoma bankami centralnymi – red.) w wysokości 5 mld dolarów z Chinami.
Rozluźniona zostanie też kontrola nad oficjalnym kursem dolara, który będzie teraz mógł się wahać od 1000 do 1400 pesos. Bank centralny będzie natomiast sprzedawał dolary w celu obrony peso tylko wtedy, gdy zbliży się do limitu 1400. A jeżeli Argentyńczycy będą wymieniać zbyt wiele pesos na dolary, bank centralny zareaguje soczystymi, wysokimi stopami procentowymi.
Strategia ta jest odważna, z uwagi na towarzyszące jej ryzyko. Do południa 14 kwietnia peso spadło o 12 proc., czyli do 1230 za dolara. Jednak według firmy consultingowej Capital Economics przez cały czas jest przeceniane.
– W pewnym momencie rynek przetestuje górny przedział – przewiduje Martin Redrado, były szef banku centralnego, w tej chwili pracujący dla Fundación Capital, innej firmy consultingowej. Jak podkreśla, siła reakcji banku centralnego będzie kluczowa.
Trump wywołał efekt domina. Ryzyko dla Milei
Rząd w Buenos Aires zmniejszył również kontrolę kapitału, aby ułatwić wyprowadzanie pieniędzy z Argentyny. Pomoże to przyciągnąć zagraniczne inwestycje, ale i zwiększy ryzyko nagłych odpływów. Z tego powodu przez cały czas obowiązują niektóre duże kontrole, m.in. dotyczące miliardów w dawnych zagranicznych dywidendach, które na lata utknęły w kraju.
Reformy powinny ułatwić bankowi centralnemu gromadzenie własnych rezerw, a nie tylko tych pożyczonych mu przez fundusz. Argentyna potrzebuje, aby miały one jakiekolwiek szanse na pożyczanie na globalnych rynkach kapitałowych – co ma ruszyć na początku przyszłego roku, aby pomóc w refinansowaniu długów. Około 19 mld dolarów ma zostać wypłaconych w 2026 r.
Pierwsze sygnały są obiecujące. Po ogłoszeniu porozumienia z MFW argentyńskie obligacje międzynarodowe wzrosły o około 3 proc., co sugeruje, iż rynki akceptują ten plan.
Globalny chaos gospodarczy utrudnia jednak jego realizację. Choć Milei ubóstwia prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, wojna handlowa republikanina spowodowała gwałtowny spadek cen ropy naftowej i zagraża cenom produktów rolnych. Osłabia to zyski z dwóch dużych argentyńskich gałęzi eksportu i utrudnia gromadzenie rezerw.
Chaos sprawia również, iż niechętni ryzyku inwestorzy, już obawiający się Argentyny, stają się seryjnymi dłużnikami. Być może w ramach rekompensaty, 14 kwietnia Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu, udał się prosto do Argentyny na spotkanie z Milei. Choć jest to jakiś symbol wsparcia, w momencie publikacji tego artykułu nie ogłoszono niczego konkretnego.
Argentyńska walka z inflacją. Widmo „błędnego koła”
Ryzyko dla Milei polega na tym, iż jego radykalne reformy mogą prowadzić do inflacji i niebezpiecznych politycznych ruchów. Deprecjacja peso prawie na pewno zwiększy inflację, która już wzrosła do 3,7 proc. miesiąc do miesiąca w marcu, w porównaniu z 2,4 proc. w lutym. Prawdopodobny jest dalszy wzrost do około 5 proc. miesiąc do miesiąca – wynika z danych firmy FMyA.
Milei może mieć więc nadzieję, iż cykl ten potrwa jeszcze tylko kilka miesięcy i zakończy się przed październikowymi wyborami uzupełniającymi.
Spadająca inflacja rok do roku to podstawa popularności Milei. Argentyńczycy mogą być więc wściekli, jeżeli zamiast spadać, zacznie znowu rosnąć – zwłaszcza iż w swoim triumfalnym przemówieniu z 11 kwietnia Milei wieścił, iż „inflacja się załamie”.
Niebezpieczeństwem dla argentyńskiego przywódcy jest błędne koło, w którym inflacja rośnie, popularność Milei spada, rynki truchleją, więc problemy gospodarcze narastają, a popularność Milei spada jeszcze bardziej itd. Próbując temu zapobiec, rząd obiecał jeszcze bardziej agresywne cięcia wydatków. To natomiast jeszcze bardziej rozgniewa wielu Argentyńczyków, którzy już cierpią i protestują.
Ponadto Milei jest pod presją polityczną. 3 kwietnia Senat odrzucił dwie jego nominacje do Sądu Najwyższego, które kontrowersyjnie próbował przeforsować dekretem. Niedługo potem izba niższa zagłosowała za wszczęciem dochodzenia w sprawie promowania przez Milei w połowie lutego podejrzanej kryptowaluty, której wartość spadła kilka godzin po tym, jak odniósł się do niej w mediach społecznościowych. Skandal kryptowalutowowy podważa bowiem jego narrację o walce ze skorumpowaną „kastą”.
Choć wskaźnik poparcia Milei pozostaje wysoki (obecnie 45 proc.), spada od początku roku. Rynki będą uważnie przypatrywać się nadchodzącym wyborom regionalnym i późniejszym wyborom uzupełniającym, w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak powrotu rozrzutnych peronistów. Żadna reforma strukturalna nie jest bowiem ważniejsza dla Argentyny niż wycięcie radykalnej peronistycznej polityki gospodarczej – mówi Alejandro Werner z Peterson Institute, waszyngtońskiego think-tanku.
Przed Milei najważniejsze wybory. Problemem brak sojuszników
Problem w tym, iż Milei brakuje sojuszników. Mimo iż jest najwyraźniej związany z partią centroprawicowego byłego prezydenta Mauricio Macriego, i wciąż słychać głosy o zjednoczonym froncie, pojawia się też wiele narzekań. To mogłoby z kolei otworzyć drzwi peronistom zarówno w wyborach miejskich w Buenos Aires, jak i na prowincji.
Wysokie zwycięstwo peronistów w drugim przypadku mogłoby przestraszyć rynki – ostrzega Ignacio Labaqui z firmy badawczej Medley Advisors.
Nawet jeżeli wybory uzupełniające pójdą po myśli Milei, nie przyniosą mu tyle władzy, ile by chciał. Podczas gdy jego partia, mająca zaledwie 15 proc. miejsc w izbie niższej i jeszcze mniej w Senacie, liczy na duże zyski, struktura wyborów jest przeciwko nim. Do zdobycia jest bowiem tylko połowa izby niższej i jedna trzecia Senatu.
Milei ma jednak szczęście. Opozycja peronistyczna jest uwikłana w wewnętrzne spory o własne przywództwo. Droga, która pozostała do pokonania pozostaje trudna, ale jak na razie – co zaskakujące – Milei ma duże szanse na dokonanie transformacji argentyńskiej gospodarki.
Tekst przetłumaczony z „The Economist”© The Economist Newspaper Limited, London, 2025
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
Sikorski: Zaproponowaliśmy Magierowskiemu placówki w Chile i ArgentynieRMF24.plRMF
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas