To był wałek na GPW – KNF bada sprawę Energa! Inflacja spada poniżej celu – stopy i raty też spadną!

2 dni temu

Jeśli ktoś wiedział wcześniej – to zarobił sporo, a jeśli nie wiedział, to to właśnie stracił resztki zaufania do uczciwości rynku.

Na GPW właśnie rozgrywa się historia, która wygląda jak z podręcznika do „Jak NIE robić przejęć spółek publicznych”. Orlen ogłasza odkup akcji Energi. Cena atrakcyjna. Rynek w euforii.

Problem w tym, że… kurs Energi wystrzelił dwa tygodnie wcześniej, bez żadnego powodu. Wolumeny? Nienaturalne. Timing? Perfekcyjny.

KNF już prowadzi dochodzenie na temat tego podręcznikowego wałka. Ech….

A to dopiero początek tego, co działo się w polskiej gospodarce i na GPW w tym tygodniu.
– CD Projekt pokazał najlepszy kwartał od lat i zaskoczył wszystkich liczbami,
– Bloober w końcu wypuścił grę, która naprawdę zarabia,
– inflacja zaskakuje w dół,
– a Trump… MOŻE zaprosi Polskę na G20, zamiast RPA.

Na koniec dostaliśmy też ciężki cios w sektor bankowy – podwyżka CIT do 30%, która może odbić się nie tylko na zyskach, ale też… na przyszłych emeryturach. To był tydzień pełen emocji, zwrotów i tematów, których nie można przegapić. Zaczynamy.

To był wałek na GPW – KNF bada sprawę Energa! Inflacja spada poniżej celu – stopy i raty też spadną!

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44

Orlen, Energa i zapach wału

Relacje między Orlenem a Energą od miesięcy przypominają telenowelę korporacyjną z długimi zwrotami akcji, politycznymi podtekstami i zapachem podejrzeń o nie do końca uczciwe rozgrywki rynkowe. Kulminacja przyszła w ostatnim tygodniu.

Cała historia zaczęła się od decyzji Orlenu, który zamierza przejąć pozostałe akcje Energi i domknąć swoją własność w spółce do 100 procent. PKN Orlen zaproponował 18,87 zł za akcję Energi, a komunikat o tym ujrzał światło dzienne 26 listopada 2025 roku. Termin składania ofert został ustalony na od 1 do 17 grudnia. Na papierze wszystko wygląda schludnie i formalnie czysto, ale problem leży w tym, co działo się zanim Orlen ogłosił swoje zamiary.

Z raportów spółki wiemy, iż zarząd Orlenu już 17 listopada podjął wewnętrzną decyzję o zwiększeniu zaangażowania w Energę, uznając ją za informację poufną i opóźniając jej publikację. To zgodne z prawem, o ile kontroluje się szczelność tego procesu. Tymczasem rynek zachowywał się tak, jakby ktoś jednak wiedział coś wcześniej.

Na sesji 10 listopada, tydzień przed formalną decyzją zarządu i dwa przed ogłoszeniem zaproszenia do sprzedaży akcji, notowania Energi wystrzeliły o około 15%, i to przy zauważalnie podwyższonym wolumenie. Dla spółki, która od lat poruszała się w dość naturalnym rytmie, taki ruch bez żadnego komunikatu to jak nagły sprint maratończyka w połowie biegu. Trudno przejść obok tego obojętnie, a rynek momentalnie zaczął zadawać pytania: skąd ten popyt? Dlaczego akurat teraz? Kto dostał już komunikat „premium”?

No śmierdzi to wałem na kilometr, a tym gorzej, iż śmierdzi na największej spółce w Polsce.

Szczęśliwie KNF zadziałała wyjątkowo gwałtownie i oficjalnie ogłosiła, iż zidentyfikowała już osoby, których działania mogły naruszyć prawo w związku z ostatnimi ruchami na akcjach Energi. Komisja nie wskazała tutaj, o jakie konkretnie przepisy chodzi, ale kontekst praktycznie podsuwa wniosek na tacy: podejrzenie o wykorzystanie informacji poufnych.

KNF nie potwierdziła, iż analizuje właśnie te sesje, ale to raczej oczywiste. Zresztą późniejszy, ponad 11-procentowy wzrost kursu po już oficjalnym komunikacie Orlenu tylko podkreślił, iż rynek oceniał zaproponowaną cenę jako atrakcyjną. Innymi słowy: ktoś, kto dobrze wiedział, iż Orlen szykuje odkup akcji po wyższej cenie, mógł mieć bardzo mocną motywację, żeby kupować wcześniej.

Takie sprawy, to test wiarygodności całego rynku, bo jeżeli handel na podstawie poufnych informacji pozostanie bez konsekwencji i to w tak bezczelny sposób, to zaufanie do warszawskiej giełdy nie będzie miało się jak odbudować. Dlatego tym bardziej naprawdę szczerze trzymam za działania KNF w tym wypadku kciuki!

CD Projekt i marketingowy festiwal

Nie śmierdzi wałem na szczęście w CD Projekt, który pokazał niezłe wyniki za trzeci kwartał 2025. Spółka pokazała, iż potrafi skutecznie zarządzać swoim katalogiem gier i ciągle wyciskać wartość z największych marek. Na poziomie liczb wygląda to jeszcze lepiej: zysk netto sięgnął 193 mln zł, czyli 2,5 razy więcej niż rok wcześniej i jednocześnie 18,5 procent powyżej tego, czego spodziewał się rynek. Zysk operacyjny 195 mln zł również pobił konsensus. Przychody urosły do 349 mln zł, notując wzrost o 53 procent.

Motor napędowy? Oczywiście Cyberpunk 2077, który po wszystkich burzach stopniowo wyrósł na niezwykle dochodową franczyzę firmy. Gra przebiła granicę 35 mln sprzedanych egzemplarzy, a jej świetna sprzedaż wciąż zaskakuje. Do tego dochodzi ekspansja na nowe platformy jak Nintendo Switch 2 i Mac oraz solidny ruch marketingowy w postaci włączenia podstawowej wersji Cyberpunka do abonamentu PlayStation Plus Extra i Premium. Rynek najwyraźniej nie doszacował płatności otrzymanych od Sony za ten krok, na co zwracają uwagę analitycy.

Finansowo spółka również wygląda jak wzorcowy przykład stabilności. Silne przepływy operacyjne, 237 mln zł w kwartał, pozwoliły CD Projektowi utrzymać gigantyczną poduszkę płynnościową rzędu 1,4 mld zł, mimo iż jednocześnie sfinansowano dywidendę, buyback oraz intensywne inwestycje w nowe produkcje. To daje firmie przestrzeń do podejmowania ryzyka i rozbudowy zespołów.

No właśnie, projekty. To w tej części prezentacji wyników padły najbardziej elektryzujące stwierdzenia. CD Projekt ma dziś 851 deweloperów pracujących nad przyszłymi tytułami, z czego prawie połowa już działa przy Wiedźminie 4. Oprócz tego Cyberpunk 2, Sirius i tajemniczy Hadar. Co ciekawsze, ponad 100 osób w studiu Fool’s Theory pracuje nad niezapowiedzianym projektem, który według rynkowych spekulacji może być dodatkiem do Wiedźmina 3, który będzie wprowadzał uniwersum do czwartek części.

Spółka nie chciała komentować harmonogramu, ale w raporcie wprost przyznaje, iż część projektów jest w zaawansowanej produkcji i może trafić na rynek w 2026 roku, wpływając na wyniki finansowe i zwiększając szanse realizacji celów programu motywacyjnego.

Analitycy generalnie podchodzą do wyników pozytywnie. mBank, JP Morgan i BNP Paribas widzą przestrzeń do podbicia konsensusu przychodów, choć ostrożniej patrzą na zyski w dłuższym terminie. Wybija się powtarzający motyw: rynek zaczyna wyceniać nową treść, która może pojawić się szybciej, niż wielu zakłada. Z kolei Noble ostrzega, iż część wzrostu jest jednorazowa, wynikająca z umowy z Sony, ale choćby oni przyznają, iż CD Projekt już po dziewięciu miesiącach przekroczył oczekiwania na cały rok.

Reakcja giełdy była pozytywna. W zeszłym tygodniu akcje dały zarobić jakieś 9,5%. Spółka ma wyniki, ma pieniądze, ma rozwijające się zespoły i ma projekty, które mogą odpalić w 2026 roku. jeżeli dostarczą choć ułamek tego, czego rynek się spodziewa, CD Projekt może znów wrócić na radar globalnych inwestorów.

Jak wam się akcje CD Projekt podobają, to pamiętajcie, iż możecie je zawsze dodać do swojego portfela BEZ PROWIZJI, o ile tylko będziecie korzystać z konta w XTB. Tam do 100 tysięcy euro obrotu miesięcznie prowizji nie ma.

Mało tego, może choćby nie by podatku, jak coś zarobicie. Tylko trzeba sobie założyć konto IKE albo IKZE.

MAŁO TEGO. Korzystając z kodu DNARYNKOW przez ten link, dostaniesz pakiet edukacyjny przygotowany specjalnie dla inwestorów indywidualnych.

MAAAAŁO TEGO. Możecie też odebrać sobie do posłuchania bezpłatnie nagrania z XTB Masterclass, gdzie był mój wykład, który wygrał waszymi głosami. To oznacza, iż jest świetny. Do tego za darmo.

MAAAAAAAAŁO TEGO. Nie wiesz, jak zacząć i od czego? Sprawdź mój publiczny portfel emerytalny prowadzony w XTB właśnie, gdzie już niedługo pojawią się kolejne zakupy. Ok, to teraz dalej.

Bloober Team i narodziny blockbustera

Z polskiego gamingu nie tylko CD Projekt pokazał wyniki. Swój kwartał pokazał też Bloober!

Trzeci kwartał 2025 roku był dla firmy momentem, na który studio czekało od lat. Spółka właśnie dowiozła najlepsze wyniki w swojej historii, a jej pierwsza w pełni autorska produkcja wysokiej klasy, Cronos: The New Dawn, okazała się komercyjnym i wizerunkowym przełomem.

W samym trzecim kwartale przychody Bloobera wzrosły niemal trzykrotnie rok do roku, osiągając 64 mln zł. Zysk operacyjny przekroczył 45 mln zł, co jest wartością bezprecedensową dla krakowskiego producenta.

Po dziewięciu miesiącach roku studio ma już ok. 110 mln zł przychodów i ponad 45 mln zł zysku netto i to przed wejściem na rynek kolejnych projektów.

Źródło tego sukcesu to w dużym stopniu Cronos. Gra wystartowała 5 września i od razu sprzedała się w ponad 200 tys. egzemplarzy w premierowy weekend. Do końca listopada licznik dobił do 500 tys. sprzedanych kopii.

Gra ma też świetny odbiór, 88% pozytywnych recenzji na Steam i średnią 8/10 w prasie branżowej. Po latach pracy nad markami zewnętrznymi i horrorami z niższej półki, Cronos pokazał, iż Bloober potrafi wyprodukować blockbuster i wysokiej klasy grę na własnych zasadach.

Co ważne, Cronos to nie wyjątek, a początek nowej strategii spółki. Pipeline Bloobera jest w tej chwili jednym z najbardziej rozbudowanych w polskim gamedevie:

Spółka ma dwie gry AAA, które cały czas zarabiają:

Silent Hill 2 we współpracy z Konami i wspomniany już Cronos.

Kolejny tytuł AAA powstaje również we współpracy z Konami. Tym razem to Silent Hill 1, a do tego dochodzi aż 7 różnych mniejszych projektów toku:

Project M
I Hate This Place
– Projekt „F”
– Projekt „N” – produkcja dla Netflixa
Star Trek: Infection
– „Dark Steel”
– Projekt „J”

Nad częścią projektów pracują równolegle zespoły w ramach Broken Mirror Games, a kolejna para premier jest już w kalendarzu: VR-owy Star Trek: Infection na 31 marca 2026 oraz I Hate This Place na 29 stycznia.

Dodatkowo już w grudniu na Switchu 2 pojawi się Layers of Fear: Final Masterpiece Edition, co powinno zapewnić jeszcze trochę dodatkowej gotówki na koniec roku.

Piotr Babieno podkreśla, iż Cronos był nie tylko sukcesem sprzedażowym, ale też dowodem, iż Bloober potrafi samodzielnie prowadzić szeroko zakrojone kampanie marketingowe. To ważne, bo przez lata studio było kojarzone z projektami ambitnymi, ale niszowymi. Teraz wraz z nową strukturą produkcyjną, Bloober zaczyna grać w lidze średnich i dużych wydawców, a pipeline pokazuje, iż ta zmiana nie jest przypadkiem.

Bloober Team ma za sobą najlepszy kwartał w historii, pierwszą w pełni samodzielną produkcję AAA, płynność finansową pozwalającą inwestować agresywnie i jeden z najbardziej imponujących pipeline’ów w polskiej branży. A jeżeli Cronos to dopiero „przetarcie przed kolejnymi dużymi premierami”, jak mówi zarząd, to 2026 rok może być dla spółki równie spektakularny.

Krakowskie studio w końcu wygląda jak gracz, który nie tylko osiągnął sukces, ale wreszcie wie, jak go powtarzać.

Spółka od lipca znajdowała się w korekcie, ale w ubiegłym tygodniu odbiła od lokalnego dołka. Rekordowe wyniki połączone z lepszym nastawieniem do gamingu, dzięki lepszym wynikom CD Projektu może sprzyjać bardziej długotrwałemu odbiciu.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Polska przy stole G20

Rok 2026 może być też przełomowy dla Polski! Decyzja Donalda Trumpa, by nie zaprosić Republiki Południowej Afryki na szczyt G20 w Miami w 2026 roku wywołała spore poruszenie, bo choć formalnie G20 nie zmienia członków bez jednomyślności, to w praktyce gospodarz decyduje, kogo wpuszcza na salę obrad. CNN donosi, iż Trump woli w przyszłym roku na G20 woli widzieć Polskę niż RPA.

To zdanie nie pada pierwszy raz. Polska od lat zabiega o wejście do G20, argumentując, iż jest dwudziestą gospodarką świata, wyprzedzając m.in. Szwajcarię. Minister finansów mówi o „całkowicie uzasadnionych aspiracjach”, a prezydent Karol Nawrocki otwarcie przyznał, iż Trump zaprosił go na szczyt w Miami.

To zaproszenie ma duże znaczenie, nie jako formalna zmiana składu, ale jako realne dopuszczenie Polski do symbolicznego stołu najważniejszych gospodarek świata.

Czym adekwatnie jest G20? G20 to forum, które realnie reprezentuje około 85 procent światowego PKB, trzy czwarte światowego handlu i dwie trzecie globalnej populacji. To nie jest organizacja z twardymi traktatami ani stałymi instytucjami. To klub wpływów. Miejsce, gdzie liderzy największych potęg ustalają sobie przy piwku priorytety.

Dla Polski uczestnictwo, choćby „zaproszone” oznaczałoby przejście z roli peryferyjnego obserwatora do roli współdecydenta. Taki status to nie tylko prestiż, a realny wpływ na kształtowanie narracji.

Trump patrzy na sojusze mniej przez pryzmat multilateralnych instytucji, a bardziej przez pryzmat lojalności politycznej. Polska, zwiększająca radykalnie wydatki na obronność, w dużej mierze kupując sprzęt z USA, jest dla niego wzorem „wiernego sojusznika”. Nawrocki, deklarujący silniejsze związki z Waszyngtonem niż z Brukselą, wpisuje się idealnie w tę logikę.

Polska rośnie też gospodarczo i jest już na granicy biliona dolarów PKB utrzymując wieloletni trend wzrostowy. W kontekście wojny w Ukrainie to również jeden z kluczowych państw NATO. Dla Trumpa to więc kandydat idealny.

To byłby pierwszy raz, kiedy gospodarz G20 po prostu odmawia zaproszenia jednemu z członków, posługując się językiem, który wywołał falę krytyki. Dla wielu państw globalnego Południa to sygnał, iż Stany Zjednoczone nie traktują tego forum jak spotkania partnerów, ale jak narzędzie politycznego nacisku.

Polska najprawdopodobniej nie zastąpi formalnie RPA w składzie G20. na to potrzeba jednomyślności, której nie długo nie ugramy, ale faktyczne zaproszenie jako pełnoprawnego uczestnika w praktyce oznacza wejście do klubu.

Inflacja, stopy i nowa narracja NBP

Zostając jeszcze w temacie dobrych wiadomości, dostaliśmy też najnowszy odczyt inflacji za listopad, który przyniósł o wiele szybszy spadek, niż spodziewali się ekonomiści. Według szybkiego szacunku GUS inflacja CPI wyniosła 2,4 procent, czyli poniżej środka celu inflacyjnego NBP, ustawionego na 2,5 procent. To nie tylko pozytywne zaskoczenie. to zdarzenie, które niemal automatycznie zmienia narrację wokół polityki pieniężnej w Polsce.

Takie dane znacząco zwiększają szanse na obniżkę stóp procentowych już w grudniu.

Spadek z 2,8 do 2,4 procent oznacza, iż presja cenowa osuwa się szybciej, niż wynikało z projekcji Narodowego Banku Polskiego. najważniejsze są tu też kategorie, które od miesięcy zaskakują: żywność i energia. Ceny żywności, zwykle mocno zależne od sezonowości, rosną minimalnie lub stoją w miejscu.

Inflacja bazowa również spada. według szacunków obniżyła się poniżej 3 procent, czyli na poziomy niewidziane od około pięciu lat. To bardzo ważne, bo pokazuje, iż proces dezinflacyjny nie jest tylko efektem tańszej żywności czy energii, ale obejmuje również szeroką część koszyka konsumenckiego. Dla wyjaśnienie inflacja bazowa nie obejmuje właśnie cen energii i żywności, czyli tych najbardziej zmiennych.

Po czterech z rzędu obniżkach po 25 punktów bazowych i łącznym cięciu stóp o 150 pb, RPP konsekwentnie twierdziła, iż to „dostosowania”, nie pełny cykl obniżek. Mimo ostrożnego tonu, dane rynkowe zaczęły układać się w scenariusz, który trudno ignorować.

Za tym pozytywnym zaskoczeniem stoi między innymi dynamika wynagrodzeń, która zwolniła do 6,6 procent, najniżej od 2021 roku. To oznacza, iż groźba spirali płacowo-cenowej jest dziś minimalna. Jednocześnie wzrost gospodarczy pozostaje solidny, ale nie na tyle silny, aby wywoływać presję popytową.

Co ważne, CPI w całym IV kwartale ma wynieść około 2,5 procent, czyli wyraźnie poniżej prognozy NBP z ostatniej projekcji. To daje Radzie Polityki Pieniężnej komfort, którego nie miała od lat.

Banki, CIT i emerytury pod ostrzałem

Obniżki stóp to gorsza wiadomość dla polskich banków, które na pewno odczują to na wyniku. Z drugiej strony niższe stopy to też wzrost akcji kredytowej, co może pomóc skompensować trochę ten spadek. Wpływ nie jest więc jednoznacznie przesądzony.

Jednoznacznie negatywny jest za to podpis Prezydenta pod ustawą proponującą podniesienie CIT dla banków.

Prezydent podpisał ustawę, która podnosi CIT dla banków z 19 do 23 procent, a w 2026 roku aż do 30 procent. To radykalna podwyżka, celowana w jeden konkretny sektor, który już teraz jest dociążony względem innych sektorów podatkiem od aktywów. Oficjalne uzasadnienie „skierowanie większej części zysków banków na rzecz państwa”. Brzmi po prostu, jak prosty fiskalny zastrzyk na łatanie budżetu. Problem polega na tym, iż ten ruch uderza nie tylko w banki. Realnie uderza w… przyszłych polskich emerytów.

W ostatnich latach polski sektor bankowy regularnie wypłacał dywidendy. I to spore, bo po kryzysie stopy procentowe i wysokie dochody odsetkowe zrobiły swoje. Ale najważniejszy fakt jest taki: ogromna część akcjonariatu banków to polskie instytucje finansowe, w tym fundusze emerytalne. Oznacza to, iż dywidendy, te same, które teraz zostaną ograniczone przez wyższy CIT trafiały pośrednio na rachunki przyszłych emerytów.

Jeśli bank mniej zarobi, mniej wypłaci. A jeżeli mniej wypłaci, OFE i PPK mają mniejszy zwrot, co automatycznie oznacza mniejsze emerytury w przyszłości. To nie metafora. To prosty mechanizm finansowy, który najwyraźniej kompletnie umknął ustawodawcy. Wystarczyło sobie wyciągnąć tą gotówkę przez dywidendę, no ale wtedy trzeba by się było podzielić. Innymi słowy: państwo zabiera większy kawałek tortu, odcinając resztę akcjonariuszy od źródła.

Taki sygnał to koszmar dla reputacji rynku kapitałowego. Trudno oczekiwać napływu zagranicznego kapitału, skoro rząd może w dowolnym momencie zmienić zasady gry i uderzyć w dochody inwestorów.

Warto przypomnieć: banki już dziś płacą podatek bankowy od aktywów, czyli też quasi haracz nałożony wyłącznie na jedną branżę. Teraz dostają drugi celowany podatek. Nie dotyczy on firm energetycznych, paliwowych, deweloperów, telekomów ani żadnej innej branży, która również osiąga wysokie zyski. To finansowa loteria, w której rząd wskazuje palcem, kto ma „zrzucić się” na budżet.

Tym razem padło na banki, bo w społeczeństwie są mało lubianym sektorem przez wzrost rat kredytów. Tylko, iż wzrost rat kredytów wynika z polityki NBP, a nie indywidualnych decyzji banków komercyjnych.

Takie podejście niszczy zaufanie inwestorów, bo skoro sektor bankowy można opodatkować wedle kaprysu polityków, to co stoi na przeszkodzie, aby jutro zrobić to samo z innymi sektorami? Wystarczy tylko wybrać kozła ofiarnego, na którym akurat ciąży cała frustracja opinii publicznej i przeciętnego kowalskiego.

ZBP zwraca uwagę na realne ryzyko takich posunięć: mniejsze kapitały własne banków, oznaczają niższe możliwości udzielania kredytów. Mniej kredytów to wolniejszy rozwój firm, mniej inwestycji, mniej miejsc pracy. Oczywiście fiskus dostanie kilka miliardów ekstra, ale cena za to będzie długoterminowa i realna. Szkoda Panie Prezydencie, iż nie udało się tego rozsądniej przeanalizować.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na:
https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału