Plany ulokowania produkcji chińskiego elektryka Leapmotor B10 w Polsce nie dojdą do skutku. Choć projekt rozważano wstępnie w kontekście fabryki w Tychach, ostatecznie chiński producent zdecydował się na inną lokalizację w Europie. Decyzja ta zbiega się w czasie z politycznym napięciem między Chinami a Unią Europejską. Czy wsparcie Polski dla unijnych ceł mogło mieć znaczenie?
Chińskie elektryki w Polsce? Tym razem nie
W ostatnich miesiącach pojawiały się doniesienia, iż chiński producent Leapmotor, przy współpracy z koncernem Stellantis, rozważa produkcję elektrycznego modelu B10 w jednej z europejskich fabryk. Jednym z analizowanych miejsc były zakłady w Tychach. Chociaż inwestycja była poważnie brana pod uwagę, nie była jeszcze przesądzona – projekt pozostawał w fazie wstępnych analiz. Dziś już wiemy, iż chińskie elektryki nie będą produkowane w Polsce.
Według nieoficjalnych źródeł chińskie władze miały zniechęcić rodzimych producentów do inwestowania w krajach, które poparły unijne cła na elektryki z Chin. Polska znalazła się wśród państw, które w Parlamencie Europejskim zagłosowały za takimi działaniami. To mogło wpłynąć na decyzję o rezygnacji z polskiej lokalizacji, choć równie istotne mogły być też względy ekonomiczne i logistyczne.
Leapmotor B10 to nowy elektryczny SUV segmentu C, zaprojektowany z myślą o rynku globalnym. Pojazd oferuje nowoczesne technologie, jak systemy wspomagania jazdy z wykorzystaniem LiDAR, oraz przystępną cenę – w Chinach jego koszt startuje od około 59 tys. zł. Chińskie elektryki B10 mają być jednymi z pierwszych modeli eksportowych marki w ramach ekspansji w Europie, w tym również w Polsce.
Leapmotor zdecydował się na Hiszpanię
Ostatecznie Leapmotor zdecydował się na inwestycję w hiszpańskiej fabryce Stellantisa w Saragossie. To zakład, który już teraz produkuje popularne modele Opla, Peugeota i Lancii. Warto zaznaczyć, iż Hiszpania nie poparła wprowadzenia ceł na chińskie samochody elektryczne. W kluczowym głosowaniu wstrzymała się od głosu. Sam hiszpański rząd z kolei aktywnie wspiera rozwój sektora elektromobilności – zarówno poprzez dotacje, jak i infrastrukturę, co mogło zaważyć na końcowej decyzji. W ten sposób amerykańsko-francusko-włoski koncern będzie mógł ubiegać się o jak najwyższe dopłaty rządowe.
W tle tej decyzji stoi powstanie spółki joint venture Leapmotor International, z większościowym udziałem Stellantisa. Jej celem jest wprowadzenie chińskich aut elektrycznych na rynek europejski. Choć Polska była rozważana jako jeden z punktów wejścia, nie została wybrana – być może nie tylko ze względu na geopolitykę, ale i ograniczoną ofertę zachęt inwestycyjnych. Według nieoficjalnych doniesień Leapmotor B10 zacznie opuszczać bramy fabryki w Saragossie w pierwszym kwartale przyszłego roku.
It is reported that #Stellantis and #Leapmotor plan to invest $200 million in a Spanish factory to produce the Leapmotor B10 pure – electric vehicle, which will be supplied to the European market from 2026.
Previously, the two companies had been looking for a suitable factory in… pic.twitter.com/9bzwgDiESS
— ThinkerCar (@thinkercar) March 23, 2025
W przypadku takich projektów trudno mówić o jednej decydującej przyczynie. Cła, klimat polityczny, wsparcie rządowe, lokalizacja i koszty – to wszystko odgrywa rolę. Polska być może nie była najgorszym kandydatem, ale też nie wyróżniała się na tle innych państw. Hiszpania, dzięki aktywnemu podejściu i gotowości do współfinansowania transformacji energetycznej, okazała się bardziej atrakcyjna.
Choć tym razem się nie udało, temat chińskich elektryków w Polsce nie znika. Import samochodów z Państwa Środka rośnie, a konsumenci coraz chętniej sięgają po azjatyckie marki oferujące nowoczesne technologie i konkurencyjne ceny. Możliwe, iż przyszłe inwestycje w chińskie elektryki pojawią się w Polsce – o ile warunki gospodarcze i polityczne na to pozwolą.
Ruszają dopłaty do zakupu ciężarówek elektrycznych! Gamechanger czy niewypał?