Rynek roślinnych zamienników mięsa rośnie w siłę, odpowiadając na potrzeby świadomych konsumentów, troskę o klimat i poszukiwanie alternatyw dla tradycyjnej produkcji zwierzęcej. Innowacje technologiczne, nowe smaki i coraz lepsza jakość sprawiają, iż produkty te trafiają nie tylko na talerze wegan, ale też do kuchni osób jedzących mięso na co dzień. W tym dynamicznie rozwijającym się segmencie trwa jednak nie tylko walka o smak i skład - ale także o słowa. Reklama
Nowa ofensywa KE: "skrzydełka" i "żeberka" do usunięcia z etykiet roślinnych
Komisja Europejska wraca do sporu, który wydawał się już zamknięty. W ramach rewizji rozporządzenia o wspólnej organizacji rynków rolnych (CMO), KE proponuje, by roślinne zamienniki mięsa nie mogły już wykorzystywać 29 słów kojarzonych z produktami zwierzęcymi. Jak relacjonuje portal dlahandlu.pl, na czarnej liście znalazły się m.in. "wołowina", "kurczak", "wieprzowina", "bekon", ale także bardziej opisowe terminy jak "pierś", "skrzydełka" czy "żeberka". Według Komisji, te działania mają zapewnić większą przejrzystość i chronić kulturowe znaczenie mięsa w Europie.
Propozycja pojawia się pięć lat po tym, jak Parlament Europejski odrzucił podobny zakaz, a Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej unieważnił wcześniejszą, krajową próbę ograniczenia nazw wdrożoną przez Francję. Teraz temat wraca na forum unijnym, mimo iż sama Komisja w przeszłości wielokrotnie potwierdzała, iż obecne przepisy są wystarczające. Europejska Unia Wegetariańska (EVU) nie kryje zaskoczenia i krytyki. "Przy wszystkich realnych problemach, z jakimi mierzy się dziś europejskie rolnictwo, z pewnością są ważniejsze kwestie, na których należy się skupić" - ocenia organizacja.
Badania mówią jedno, konsumenci się nie mylą
Dane zebrane przez organizacje konsumenckie z całej Europy podważają argument o rzekomej dezinformacji. Z raportu Europejskiej Organizacji Konsumenckiej (BEUC) z 2020 roku wynika, iż aż 80 proc. konsumentów nie ma problemu z obecnymi nazwami, o ile etykieta wyraźnie wskazuje na roślinne pochodzenie produktu.
W Polsce Fundacja ProVeg zleciła badanie na reprezentatywnej próbie ponad 1000 osób (Panel Ariadna, grudzień 2023). Wyniki? Aż 86 proc. respondentów nie pomyliło się przy zakupie produktu roślinnego zamiast mięsnego w ciągu ostatniego roku. A wśród 14 proc. osób, które się pomyliły, większość wskazała pośpiech lub rozproszenie jako przyczynę - nie mylącą etykietę. Co więcej, 75 proc. ankietowanych nie widzi potrzeby wprowadzania zakazów nazw takich jak "kiełbasa" czy "wędlina".
Marcin Tischner z Fundacji ProVeg podkreśla, iż realia rynkowe jasno pokazują, iż konsumenci rozumieją, co kupują. "Zamiast wprowadzać zakazy, które mogą hamować rozwój tej dynamicznej branży, lepiej jest postawić na transparentną i czytelną komunikację" - mówi ekspert cytowany przez portal dlahandlu.pl.
Zakaz, który może podciąć skrzydła innowacji na rynku
Branża roślinnych alternatyw nie ma wątpliwości, iż nowa propozycja KE to nie tylko niepotrzebna biurokracja, ale realne zagrożenie dla europejskiej innowacyjności. "Sztuczne ograniczanie użycia terminów związanych z mięsem to marnowanie zasobów publicznych i nieuzasadnione ograniczenie dla europejskiej przedsiębiorczości i innowacyjności" - komentuje Rafaela Pinto z EVU.
Na rynku, który dynamicznie się rozwija, język jest kluczowym narzędziem marketingowym i edukacyjnym. Termin "roślinny burger" pozwala konsumentowi natychmiast zrozumieć, z jakim produktem ma do czynienia, bez potrzeby czytania całej etykiety. Ograniczenie takich nazw może spowolnić ekspansję produktów, które już teraz są postrzegane jako ważne elementy w walce ze zmianami klimatu i koniecznością transformacji sektora rolno-spożywczego.
Zagraniczne media - jak The Guardian czy Handelsblatt - wskazują, iż za propozycją mogą stać naciski ze strony tradycyjnych lobby mięsnych, obawiających się konkurencji. jeżeli to prawda, zamiast wspierać przejrzystość, regulacje mogą służyć zachowaniu status quo.
Decyzja po wakacjach. Kierunek - przyszłość czy regres?
Po wakacyjnej przerwie temat ponownie trafi pod obrady Parlamentu Europejskiego. Tym razem za sprawą poprawki złożonej przez francuską europosłankę Celine Imart (EPL), która chce rozszerzyć zakaz choćby o takie nazwy jak "burger" czy "kiełbasa", które wcześniej zostały celowo wyłączone przez Komisję z projektu. Decyzja, która zapadnie jesienią, może zdefiniować przyszłość całej kategorii produktów roślinnych w Europie.
EVU apeluje do Komisji i przewodniczącej Ursuli von der Leyen o wycofanie się z projektu. "Europa nie może w poniedziałki i wtorki ogłaszać priorytetu redukcji biurokracji, uproszczeń i wzmacniania konkurencyjności, by w środy i czwartki prezentować całkowicie zbędne propozycje" - podsumowuje Rafaela Pinto.
W czasach, gdy zrównoważona produkcja żywności, innowacje i świadome wybory konsumenckie są na ustach europejskich liderów, zakazywanie słów zamiast wspierania rozwoju może okazać się nie tylko nieefektywne, ale i symbolicznie szkodliwe. Nadchodzące miesiące pokażą, czy Unia Europejska chce rzeczywiście przyspieszać zieloną transformację, czy tylko ją deklarować.
Agata Jaroszewska