Tonąc w alarmach: dlaczego Twoje SOC potrzebuje kontekstu, a nie danych

3 godzin temu
Zdjęcie: SOC, cyberbezpieczeństwo


Przez lata w branży cyberbezpieczeństwa panował niepisany dogmat: „widoczność to wszystko”. Działy IT dążyły do gromadzenia każdego bajtu danych, wierząc, iż pełne logi to gwarancja bezpieczeństwa. Dziś ta strategia staje się naszą największą pułapką. W obliczu miliardów połączonych urządzeń, chmury hybrydowej i ekspansji AI, toniemy w alarmach, zamiast zyskiwać wiedzę. Gdy łańcuchy dostaw są tak kruche jak nigdy wcześniej, kluczem do przetrwania nie jest już ilość zgromadzonych informacji, ale szybkość zrozumienia ich kontekstu.

Jeśli spojrzymy wstecz, lata 80. mogą wydawać się technologiczną idyllą. Nie dlatego, iż systemy były lepsze – były po prostu skończone, namacalne i, co najważniejsze, odizolowane. Był to czas, w którym “incydent bezpieczeństwa” często oznaczał fizyczną kradzież dyskietki, a naprawa błędu wymagała fizycznej obecności przy terminalu. Można było narysować mapę swojej infrastruktury na kartce papieru i mieć pewność, iż odzwierciedla ona rzeczywistość. Panowano nad tym środowiskiem, bo byliśmy w stanie je objąć umysłem.

Koniec ery izolacji

Ta sielanka to już jednak prehistoria. Tęsknota za prostotą tamtych lat jest zrozumiała, ale dzisiejsza rzeczywistość IT nie przypomina już uporządkowanego archiwum – to żywy, chaotyczny organizm, który ewoluuje szybciej, niż jesteśmy w stanie to odnotować.

Współczesna infrastruktura straciła swoje granice. Nie ma już fosy i murów obronnych. Każda firma stała się węzłem w globalnej sieci zależności. Każde nowe połączenie API, każda usługa SaaS wdrożona przez dział marketingu bez wiedzy IT (Shadow IT), każde urządzenie IoT wpięte do sieci produkcyjnej zmienia profil ryzyka organizacji w czasie rzeczywistym.

Problem polega na tym, iż szybkość, z jaką ten krajobraz się zmienia, dawno przekroczyła zdolności manualnego zarządzania nim przez człowieka. Próbujemy nawigować w tym sztormie, używając map sprzed dekady. W efekcie, zamiast kontrolować środowisko, jedynie reagujemy na jego drgawki.

Cyfrowe „Upside Down” i dług technologiczny

Sytuację komplikuje fakt, iż pod lśniącą powierzchnią nowoczesnych aplikacji, sztucznej inteligencji i chmury, kryje się mroczna warstwa technologicznego „legacy”. To nasze cyfrowe „Do góry nogami” (nawiązując do popkulturowych metafor). Zbudowaliśmy cyfrowe wieżowce na fundamentach, które pamiętają zupełnie inną epokę technologiczną.

Wielu kluczowych procesów w infrastrukturze krytycznej, bankowości czy logistyce przez cały czas zależy od systemów, które powstały w czasach, gdy internet był ciekawostką, a nie krwiobiegiem gospodarki. Tworzy to niebezpieczny paradoks: ekosystem, który jest jednocześnie ultranowoczesny i historycznie „zanieczyszczony”. To odbicie nowoczesnej powierzchni ataku w przestarzałej bazie technicznej sprawia, iż wystarczy jedno pęknięcie w starym, zapomnianym komponencie, by otworzyć szeroko bramy dla napastników do najnowszych zasobów chmurowych.

Efekt motyla w łańcuchu dostaw

Jak bardzo kruchy jest ten układ, pokazały dobitnie ostatnie miesiące. Globalne awarie, takie jak incydent z CrowdStrike czy zakłócenia w usługach Amazon Web Services, udowodniły brutalną prawdę: w dzisiejszym IT nikt nie jest samotną wyspą. Błąd w kodzie u zewnętrznego dostawcy może w kilka minut sparaliżować operacje na innym kontynencie.

Mała luka staje się zapalnikiem o nieproporcjonalnie dużym polu rażenia. Cyberprzestępcy doskonale to rozumieją. Przestali tracić czas na forsowanie głównych bram najlepiej strzeżonych firm. Zamiast tego, wykorzystują automatyzację i uczenie maszynowe, by skanować szeroko rozgałęzione łańcuchy dostaw w poszukiwaniu najsłabszego ogniwa.

Dla zespołów bezpieczeństwa oznacza to walkę z wrogiem, który jest szybszy i bardziej precyzyjny. Obrońcy cierpią na „zmęczenie alarmami” (alert fatigue). Systemy bezpieczeństwa generują tysiące powiadomień dziennie. Kiedy wszystko jest priorytetem, nic nim nie jest. W tym szumie informacyjnym giną sygnały o rzeczywistych atakach, które – wspierane przez AI – są realizowane z chirurgiczną precyzją.

Kontekst jest nowym królem

W obliczu tych wyzwań, tradycyjne podejście polegające na gromadzeniu danych i łataniu każdej znalezionej podatności (CVE) jest drogą donikąd. To syzyfowa praca. Aby odzyskać kontrolę nad cyfrowym chaosem, organizacje muszą zmienić paradygmat: przejść od kolekcjonowania incydentów do Cyber Exposure Management (Zarządzania Ekspozycją na Ryzyko).

Decydującym czynnikiem przestaje być „co” (jaka to podatność), a zaczyna być „gdzie” i „jak” (w jakim kontekście występuje). Prawdziwe bezpieczeństwo w 2024 roku to umiejętność odpowiedzi na pytanie: „Czy ta konkretna luka w starej drukarce w magazynie pozwala atakującemu przeskoczyć do naszej bazy danych w chmurze?”.

To właśnie jest kontekst. To zrozumienie ścieżek ataku i zależności między IT (technologią informacyjną), OT (technologią operacyjną) a chmurą.

W tym miejscu do gry, po stronie obrońców, musi wejść sztuczna inteligencja. Nie jako marketingowy dodatek, ale jako konieczność. Tylko AI jest w stanie analizować te miliardy zależności w czasie rzeczywistym, mapować ścieżki potencjalnych ataków i wskazywać menedżerom bezpieczeństwa te 5% zagrożeń, które realnie mogą zatrzymać biznes.

Odporność to zrozumienie

Technologie z lat 80. mogą budzić sentyment, przypominając czasy, gdy systemy cyfrowe dało się ogarnąć wzrokiem. Dziś jednak rzeczywistość jest inna – szybsza, gęstsza i nieskończenie bardziej złożona. Firmy, które to rozumieją, przestają dążyć do niemożliwego celu „pełnego bezpieczeństwa” opartego na murach obronnych.

Zamiast tego, budują odporność (resilience) poprzez pełną widoczność swojego cyfrowego ekosystemu. Ci, którzy potrafią uchwycić swoje aktywa w całości – od legacy po chmurę – i sklasyfikować ryzyko we adekwatnym kontekście, pozostaną zdolni do działania. Niezależnie od tego, czy zagrożenie przyjdzie ze strony AI, błędu dostawcy, czy zapomnianego serwera w piwnicy. W cyfrowym świecie wygrywa ten, kto zamiast panikować, rozumie powiązania.

Idź do oryginalnego materiału