Lepiej próbować przewidywać, co wydarzy się na rynku, czy raczej reagować na to, co już widać w ruchach cen? Jedni gracze starają się prognozować przyszłe ruchy dzięki analizy fundamentalnej i modeli/danych makroekonomicznych, inni zaś wolą obserwować aktualne notowania i podążać za trendami.
Historia dobrze zna oba podejścia – od ekonomistów budujących skomplikowane modele predykcyjne, po technicznych traderów śledzących wykresy i wskaźniki. Te przeciwstawne metody mają swoje zagorzałe grona zwolenników i krytyków, a także unikalne zalety i wady. Zwolennicy analizy fundamentalnej uważają, iż to wartość wewnętrzna aktywów i nadchodzące wydarzenia kształtują rynek, z kolei analitycy techniczni przekonują, iż najlepszym źródłem prawdy o danym aktywie jest sama jego cena.
W niniejszym artykule przyjrzymy się istocie obu podejść – reaktywnego i prognostycznego – ich różnicom, konsekwencjom psychologicznym dla tradera, który je stosuje, a także sposobom zarządzania ryzykiem w ramach tych podejść. Na koniec zastanowimy się także, w jaki sposób te style skutecznie łączyć.
Trading reaktywny vs próba przewidywania wydarzeń rynkowych
Trading reaktywny to styl inwestycyjny polegający na reagowaniu na sygnały z rynku w czasie rzeczywistym, bez prób przewidywania z wyprzedzeniem przyszłych wydarzeń. Zwolennik podejścia reaktywnego obserwuje obecną sytuację rynkową, to znaczy ruchy cen, wolumen, kształt wykresu i podejmuje decyzje na podstawie tego, co już się dzieje. Często utożsamia się ten typ tradingu z analizą techniczną i strategiami momentu rynkowego, w których głównie analizuje się trwające na rynku trendy i prawdopodobieństwo ich kontynuacji lub odwrócenia.
Stąd właśnie, przykładem tradingu reaktywnego jest chociażby podążanie za trendem: trader identyfikuje silny trend wzrostowy lub spadkowy i dołącza do niego przy wyznaczonych poziomach, zamiast walczyć z kierunkiem rynku.

Inny przykład to strategia wybicia (ang. breakout), czyli reakcja na sytuację, gdy cena wychodzi z dotychczasowego zakresu cenowego (np. przebija istotny poziom oporu lub wsparcia), co może sygnalizować początek nowego ruchu.

Do podejścia reaktywnego zaliczymy również różnego rodzaju systemy mechaniczne oparte na wskaźnikach technicznych (np. przecinające się średnie kroczące), które generują sygnały kupna lub sprzedaży dopiero, gdy pewne warunki zostaną spełnione przez rynek, a nie na podstawie przypuszczeń co do przyszłości.
Zaletą podejścia reaktywnego jest unikanie spekulacji dotyczącej tego „co będzie” – ostatecznie nikt tego nigdy nie wie. Trader reaktywny nie próbuje zgadywać przyszłości, przez co rzadziej popada w pułapkę życzeniowego myślenia. Zamiast tego skupia się na obserwacji i interpretacji realnych ruchów cen. Daje to pewien obiektywizm: zamiast tworzyć teorie, reaguje się na sygnały płynące z samego rynku. To trochę tak, jak jechać z prądem rzeki – wykorzystujemy impet realnie istniejącego ruchu. Dzięki temu unika się ryzyka przedwczesnego zajęcia pozycji na podstawie błędnej prognozy i tzw. “zamrożenia kapitału”. Ponadto wiele strategii reaktywnych zawiera z góry zdefiniowane zasady wyjścia z pozycji, co narzuca dyscyplinę i chroni kapitał przed dużą stratą.
Wadą tradingu reaktywnego jest jednak fakt, iż często dołączamy do ruchu dopiero po jego rozpoczęciu. Innymi słowy, kiedy otrzymamy potwierdzenie sygnału, część ruchu cenowego może być już za nami. Reaktywny trader, który śledzi trend, kupi akcje czy walutę drożej niż ci, którzy weszli na samym początku wzrostów. Może to zmniejszać potencjalny zysk z danej transakcji. Co więcej, podejście oparte na podążaniu za sygnałami musi mierzyć się z problemem fałszywych sygnałów. Nie każdy wybicie oznacza trwały trend, czasem rynek zawraca i wtedy trader reaktywny zostaje zmuszony gwałtownie ciąć stratę. Szybkie cięcie straty z kolei wiąże się z koniecznością wypracowania przemyślanego systemu zarządzania ryzykiem. Cięcie straty jest także zwyczajnie trudne, ponieważ z reguły umysł człowieka utożsamia każdą stratę z porażką. Należy wtedy pamiętać, iż nie istnieje ani nie istniał ani jeden trader, który zarabiałby w 100% przypadków. Straty są nieuniknioną częścią tej gry, więc należy to zaakceptować i starać się je w jakiś (spersonalizowany) sposób kontrolować.
Dodatkowo, trader reaktywny czasem “goni rynek”, co bywa stresujące. Na przykład widząc dynamiczny ruch może odczuwać pokusę wejścia za wszelką cenę, choćby jeżeli sygnał jest spóźniony. Takie sytuacje wiążą się ze zwiększonym poziomem stresu i ważne jest wówczas trzymanie się jasno zdefiniowanych zasad, by nie przerodziło się to w chaotyczne podążanie za każdym ruchem, czyli tzw. FOMO.
Drugim biegunem jest podejście polegające na próbie przewidywania przyszłych wydarzeń rynkowych i ruchów cen zanim one nastąpią. Taki styl bazuje na przekonaniu, iż poprzez analizę dostępnych danych można wyrobić sobie zdanie o tym, dokąd zmierza rynek i odpowiednio wcześnie zająć pozycję. Klasycznym narzędziem jest tutaj analiza fundamentalna: inwestor bada sprawozdania finansowe spółki, wyniki, perspektywy wzrostu, sytuację branży, a także czynniki makroekonomiczne, aby określić wartość godziwą akcji i oszacować jej perspektywy na wzrost. jeżeli aktualna cena jest niższa niż wynika z tych analiz, uznaje akcje za niedowartościowane i kupuje w oczekiwaniu, iż rynek prędzej czy później to dostrzeże i cena tego aktywa wzrośnie.
Zaletą próby przewidywania ruchów rynku jest to, iż pozwala ona wejść w pozycję bardzo wcześnie, często na korzystnym poziomie cenowym. jeżeli nasze prognozy okażą się trafne, zyski mogą być spektakularne. Uda się nam kupić tanio jeszcze zanim wszyscy zauważą wartość danego aktywa, lub sprzedać drogo zanim rynek zacznie spadać. Bywa to porównywane do wejścia na rynek przed tłumem. Tacy inwestorzy często chwalą się, iż „wyłapali dołek” albo przewidzieli punkt zwrotny trendu. Co więcej, podejście prognostyczne daje intelektualną satysfakcję w postaci poczucia, iż mieliśmy rację co do kierunku rynku. Dla niektórych to wręcz esencja inwestowania: przeprowadzić analizę, mieć własną opinię i potem patrzeć, jak rynek ją potwierdza. W przeciwieństwie do czysto reaktywnego grania, tu trader czuje się kreatorem swojego losu, a nie “tylko” reagującym na ruchy rynku. Dodatkowo, jeżeli przewidywanie opiera się na solidnych podstawach (np. dogłębnej wiedzy o danej firmie czy sektorze), inwestycje tego typu mogą być długoterminowe – inwestor jest gotów trzymać pozycję miesiącami lub latami, bo ma przekonanie co do jej fundamentalnej wartości. To pozwala wykorzystać duże, powolne ruchy rynku.

Wady jednak są równie poważne. Przede wszystkim, próba przewidywania przyszłości to większe ryzyko popełnienia błędu. choćby najlepszy analityk nie ma gwarancji, iż wydarzenia potoczą się zgodnie z jego scenariuszem. Rynki są złożone i podatne na nieprzewidywalne czynniki – od nagłych wydarzeń politycznych, po “irracjonalne” reakcje tłumu, aż po zwyczajne oszustwa. Błędna prognoza może prowadzić do wejścia w pozycję, która nigdy nie przyniesie zysku, a wręcz generuje straty. Częsty błąd to „łapanie szczytów i dołków” na siłę, na przykład poprzez zakładanie, iż “akcje już droższe nie będą” (więc sprzedaję, bo na pewno spadną), podczas gdy trend wzrostowy właśnie wchodzi w swój ostatni, najbardziej pro-wzrostowy etap. Podobnie “łapanie spadającego noża”, czyli kupowanie aktywa tylko dlatego, iż mocno spadło, z przekonaniem, iż “zaraz odbije”, może okazać się zgubne. To co jest tanie, zawsze może stać się jeszcze tańsze. Historia zna wiele przypadków, gdy aktywo uważano za okazyjnie przecenione, a ono dalej traciło na wartości, rujnując zbyt pewnych siebie kontrarian.
Inną wadą stylu prognostycznego jest „zamrożenie” kapitału. jeżeli wejdziemy w pozycję zbyt wcześnie, w oczekiwaniu na ruch, który nastąpi dopiero za długi czas (albo wcale), nasze środki mogą tkwić miesiącami w martwym punkcie. To kapitałowy koszt alternatywny – w tym czasie pieniądze mogłyby pracować gdzie indziej. Kolejne ryzyko to dokładanie do stratnej pozycji w nadziei, iż „przecież mam rację, rynek w końcu to zauważy”. Taka eskalacja zaangażowania bywa zabójcza – inwestor broni swojej prognozy, zwiększając ekspozycję, podczas gdy rynek przez cały czas robi swoje. W skrajnych wypadkach prowadzi to do bankructwa.
Psychologia tradingu obu stylów
Psychologia odgrywa ogromną rolę w tradingu, a różne style grania wystawiają psychikę tradera na odmienne wyzwania. Trading reaktywny wymaga od inwestora specyficznego nastawienia: dyscypliny, pokory i zdolności tłumienia własnych opinii. Osoba handlująca reaktywnie musi nauczyć się nie przewidywać, tylko ufać temu, co pokazuje rynek. To bywa trudne, bo ludzki umysł naturalnie szuka wzorców i tworzy narracje. Reaktywny trader musi jednak unikać takiego myślenia i trzymać się sygnałów w ramach obranej przez siebie strategii. W podejściu reaktywnym kluczowa jest zatem dyscyplina i zaufanie do planu. Taki trader stara się też unikać FOMO. Ponieważ nie zgaduje przyszłości, pogodził się z faktem, iż nie złapie każdej okazji na rynku i część ruchów mu umknie. Jednak trader reaktywny rozumie, iż na rynku zawsze będą inne okazje i lepiej trzymać się systemu niż gonić każdą potencjalną okazję. W ten sposób unika chaosu i błędów wynikających z impulsywności.
W podejściu prognostycznym wyzwania psychologiczne są innego rodzaju. Przede wszystkim, gdy inwestor opiera się na własnej prognozie, w grę wchodzi zarządzanie swoim ego. Skoro tyle czasu poświęcił analizie i ma przemyślaną opinię, naturalnie chce udowodnić, iż ma rację. Pojawia się pokusa, by ignorować sygnały świadczące o tym, iż rynek jednak nie idzie w przewidzianym kierunku. Umysł selektywnie wyszukuje informacje zgodne z naszą tezą, a pomija te sprzeczne. Na przykład inwestor przekonany o rychłym spadku kursu będzie czytał głównie pesymistyczne analizy i znajdzie sto argumentów, iż rynek jest przewartościowany, ignorując oznaki siły popytu. Nadmierna pewność siebie to kolejna pułapka, w ramach której kilka trafnych prognoz z rzędu może utwierdzić tradera w przekonaniu, iż zawsze ma nosa (tutaj przykład chociażby Michela Burry’ego, którego większość publicznych opinii na temat rynku nie sprawdza się, choć jest on znany z jednej z najbardziej spektakularnych transakcji w historii Wall Street, tak zwanego “Big Shorta”). W efekcie taki trader zaczyna zawierać coraz większe transakcje, być może lekceważąc ryzyko, co prędzej czy później kończy się bolesną lekcją pokory. Psychika tradera prognostycznego jest też wystawiona na silne emocje w sytuacji, gdy rynek długo nie realizuje zakładanego przez niego scenariusza. Pojawić się może zwątpienie – „A może jednak się mylę?” – ale też paraliż decyzyjny, kiedy inwestor zamiera, nie wiedząc czy trwać w pozycji, czy ją zamknąć. Czasem prowadzi to również do słynnego zamiany inwestycji w “modlitwę”, gdzie trader zamiast działać, zaczyna liczyć na cud i patrzeć, jak straty rosną. W podejściu reaktywnym decyzje są często szybsze i bardziej automatyczne (według sygnału), natomiast w prognostycznym inwestor przeżywa huśtawkę: od euforii „Miałem rację!” po rozpacz „Gdzie popełniłem błąd?”.
Ryzyko i zarządzanie kapitałem
Kwestia ryzyka oraz zarządzania kapitałem objawia się odmiennie w obu omawianych stylach tradingu. W podejściu reaktywnym zwykle istnieją jasno zdefiniowane poziomy wejścia i wyjścia z pozycji, co narzuca strukturalne zarządzanie ryzykiem. Trader reagujący na sygnały z rynku często wie dokładnie, w którym momencie wejdzie, a co ważniejsze – kiedy wyjdzie z transakcji zarówno w przypadku zyskownej, jak i stratnej pozycji. Przykładowo, grając strategię wybicia, możemy postanowić: “Jeśli cena przebije poziom X, kupuję, a stop-loss stawiam tuż poniżej X”. Z góry znamy więc akceptowalną stratę (od X do poziomu stop-loss). Podobnie w przypadku podążania za trendem: “Wejdę w trend wzrostowy, gdy cena zbliży się do wyznaczonych przeze mnie poziomów, a wyjdę z pozycji, gdy cena przebije i ponownie przetestuje przebity poziom”.

Taka mechanika stopów sprawia, iż ryzyko pojedynczej transakcji jest kontrolowane. Straty są ucinane gwałtownie i stosunkowo wcześnie, zanim urosną do rujnujących rozmiarów. Równie ważne jest zarządzanie wielkością pozycji. Wielu traderów reaktywnych stosuje zasadę ryzykowania tylko ułamka kapitału na każdą transakcję. Dzięki temu choćby seria stratnych transakcji (co w strategiach reaktywnych się zdarza podczas niesprzyjającej konsolidacji czy kapryśnych ruchów rynku) nie wyrzuca gracza z gry, bo każda strata jest relatywnie niska. Dodatkowym elementem bywa również przesunięcie poziomów zleceń stop-loss lub poziomów wyjścia wraz z postępem trendu – gdy pozycja staje się zyskowna, stop-loss podciąga się wyżej, by zabezpieczać wypracowany zysk. Trading reaktywny często można więc porównać do cięcia strat i pozwalania zyskom rosnąć: wiele małych strat i kilka dużych wygranych. Aby to zadziałało, najważniejsze jest żelazne stosowanie zasad, ale, paradoksalnie, podejście reaktywne premiuje także elastyczność – jeżeli rynek przestaje dawać czytelne sygnały, trader może siedzieć z boku (mało pozycji = mało ryzyka). W momencie zaś, gdy pojawia się silny sygnał, angażuje kapitał zgodnie ze strategią.
Podejście prognostyczne stawia nieco inne wymogi. Skoro inwestor zakłada pewien scenariusz i zajmuje pozycję zanim rynek go potwierdzi, musi szczególnie zadbać o to, by ewentualna błędna prognoza nie zagroziła jego portfelowi. Przede wszystkim wskazana jest dywersyfikacja. Opieranie całego portfela, lub zbyt dużej jego części, na jednym zakładzie (np. wszystko na jedną spółkę, bo „jestem pewien, iż wystrzeli”) to proszenie się o kłopoty. Doświadczony trader prognostyczny zwykle formułuje kilka niezależnych tez rynkowych i alokuje kapitał w różnych miejscach. Na przykład może przewidywać wzrost w sektorze technologicznym, ale jednocześnie spadki surowców, w związku z czym inwestuje w akcje spółek technologicznych, ale też zawiera pozycje na rynku towarowym, zabezpieczając się na wypadek, gdyby pomylił się tylko co do jednej z tych prognoz. Dzięki dywersyfikacji jedna zła inwestycja nie zrujnuje portfela i choćby jeżeli jedna prognoza okaże się błędna, inne mogą wypalić.
Kolejnym ważnym elementem jest ustanowienie jasno określonych zasad wyjścia z pozycji prognostycznej. Często mówi się tu o stop-lossach czasowych, czyli wyjściu z transakcji, jeżeli zakładany scenariusz nie zrealizuje się w określonym horyzoncie czasowym. Przykładowo, inwestor może założyć: “Kupuję akcje tej spółki przed wynikami finansowymi, bo przewiduję poprawę jej wyników w związku z ogólną poprawą kondycji sektora i faktem, iż spółka jest jego liderem. jeżeli jednak kurs nie wzrośnie o co najmniej 5% w ciągu miesiąca po wynikach, wychodzę – wówczas musiałem coś przeoczyć, bo rynek nie reaguje tak, jak oczekiwałem”. Taki limit czasowy chroni przed wspomnianym zamrożeniem kapitału na nieokreślony czas. Oczywiście standardowe stop-lossy cenowe także mają tu zastosowanie – np. „Jeśli pomylę się i kurs spadnie o X% poniżej mojego punktu wejścia, akceptuję porażkę i zamykam pozycję”. Trudność polega na tym, iż inwestor stricte prognostyczny zwykle nie ma określonych technicznych poziomów odniesienia (bo wchodzi zanim rynek pokaże kartę). Dlatego musi sam narzucić sobie poziomy inwalidacji założonego scenariusza. Takie podejście chroni przed „zakochaniem się” w pozycji, bo z góry ustalamy warunki kapitulacji.
Czy można łączyć oba podejścia?
Czy trader musi jednoznacznie opowiedzieć się za jednym ze stylów, czy też istnieje możliwość połączenia elementów reaktywnego i prognostycznego tradingu? W praktyce wielu doświadczonych inwestorów wypracowuje podejście hybrydowe, czerpiąc korzyści z obu filozofii. Przykładowo, można najpierw przeprowadzić własną analizę i prognozę kierunku rynku, ale wejście w pozycję uzależnić od potwierdzenia sygnałem reaktywnym. To trochę jak połączenie intuicji z dyscypliną: mamy pewien pomysł, ale nie “wskakujemy” od razu, tylko czekamy, aż rynek pokaże, iż faktycznie zaczyna iść w przewidywaną stronę.
Załóżmy, iż prognostycznie oceniamy, iż dana spółka powinna zyskać na wartości dzięki opatentowaniu nowej technologii. Hybryda polegałaby na tym, iż nie kupujemy akcji od razu w ciemno, tylko obserwujemy wykres. jeżeli cena przebije istotny poziom oporu albo pojawi się inny sygnał techniczny wzrostu, dopiero wtedy zajmujemy pozycję. W ten sposób łączymy wizję (predykcję) z reakcją na potwierdzenie. Zmniejsza to ryzyko, iż utkwimy w martwym punkcie, jeżeli nasza prognoza okaże się przedwczesna lub błędna, ale jednocześnie daje nam to możliwość dodatkowego zarobku, ze względu na wcześniejsze zainteresowanie potencjalnie zyskownym sektorem.
Inna strategia łącząca oba podejścia polega na różnicowaniu horyzontów czasowych. Można mieć długoterminową prognozę co do rynku, ale rozgrywać ją dzięki krótkoterminowych reaktywnych transakcji. Przykładowo, inwestor może być przekonany, iż w perspektywie kilkunastu miesięcy indeks giełdowy będzie rósł (prognoza makro). Zamiast jednak od razu kupić i trzymać indeks pasywnie, może wykorzystywać krótsze okresy, reagując na sygnały kupna i sprzedaży po drodze, żeby zoptymalizować wynik (uwaga, w praktyce o wiele trudniejsze niż w teorii).
Możliwy jest także podział portfela na dwie części – reaktywną i prognostyczną. Przykładowo day-trader może codziennie reagować na sygnały i handlować w oderwaniu od fundamentów, ale jednocześnie swój portfel emerytalny budować w oparciu o długoterminowe prognozy gospodarcze i fundamentalną wartość spółek.
Podsumowanie
Które podejście może być lepsze? Nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi, bo zależy to od wielu czynników: charakteru rynku, horyzontu czasowego, osobowości tradera i jego umiejętności.
Trading reaktywny sprawdza się często w okresach, gdy rynki poruszają się wyraźnymi trendami lub podlegają powtarzalnym schematom technicznym. Wtedy „trend jest naszym przyjacielem” i lepiej po prostu do niego dołączyć, niż na siłę szukać punktu zwrotnego. Podejście to narzuca dyscyplinę i uczy respektu do rynku: najpierw fakty, potem decyzje.
Z kolei próby przewidywania wydarzeń i ruchów rynku mogą przynieść przewagę tam, gdzie mamy informacyjną asymetrię lub ekspercką wiedzę. Na przykład ktoś od lat siedzi w branży biotechnologicznej i potrafi ocenić potencjał leku spółki zanim zrobi to rynek, wtedy jego prognoza może być celniejsza niż “ulicy”, a zyski duże (podobnie z innymi sektorami, w trochę szerszym ujęciu, na przykład sztuczna inteligencja). Takie podejście lepiej sprawdza się na długim horyzoncie, gdzie fundamenty mają czas zadziałać, a szum krótkoterminowy mniej przeszkadza.
Ważne jednak, by dopasować styl do własnej strategii i psychiki. jeżeli ktoś nie znosi trwać w niepewności, to może lepiej odnajdzie się w reaktywnym, szybciej tnącym błędne pozycje stylu. jeżeli zaś ktoś ma analityczny umysł, cierpliwość i czerpie satysfakcję z długiego researchu – podejście prognostyczne może być lepsze (byle połączyć je z dyscypliną).