Prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, ogłosił wprowadzenie nowej fali taryf celnych, które mają na celu ochronę amerykańskiego rynku, a jednocześnie stanowią istotną zmianę w polityce handlowej kraju. Zgodnie z ogłoszeniem, średnia stawka celna wzrośnie z obecnych 13.3% do 15.2%. To znaczący wzrost, biorąc pod uwagę, iż jeszcze przed powrotem Trumpa do Białego Domu w 2024 roku, średni poziom ceł wynosił zaledwie 2.3%. Taki skok oznacza powrót do bardziej protekcjonistycznej polityki handlowej, która może mieć dalekosiężne konsekwencje dla globalnych łańcuchów dostaw i równowagi handlowej.
Rozszerzenie ceł na kolejne sektory
Nowe taryfy mają wejść w życie po północy 7 sierpnia, a ich zakres obejmie szeroki wachlarz produktów importowanych z różnych krajów. Cła na towary pochodzące z Kanady wzrosną choćby do 35%, co może doprowadzić do pogorszenia stosunków handlowych między Ottawą a Waszyngtonem. Wysokie stawki objęły także inne rozwinięte gospodarki, takie jak Szwajcaria, której produkty obłożono cłem w wysokości 39%. Mimo pewnych ustępstw, Unia Europejska, Japonia oraz Korea Południowa zgodziły się na ujednoliconą stawkę 15%, co może świadczyć o chęci utrzymania stabilnych relacji handlowych z USA.
Administracja Trumpa zapowiedziała również, iż to nie koniec zmian. W najbliższym czasie planowane jest rozszerzenie ceł na kolejne sektory, w tym przemysł farmaceutyczny, branżę półprzewodników oraz towary uznawane za strategiczne surowce, co może jeszcze bardziej zaostrzyć relacje z kluczowymi partnerami gospodarczymi i pogłębić napięcia na rynkach międzynarodowych. Decyzje prezydenta gwałtownie wywołały reakcje na światowych rynkach finansowych. Globalne indeksy giełdowe odnotowały spadki – indeks DAX notuje stratę rzędu 1,63% w pierwszych godzinach piątkowego handlu. Kontrakty terminowe na indeks SP500 są w tej chwili 1% na minusie względem wczorajszego zamknięcia. Nasz rodzimy WIG20 również traci – jest ponad 2% poniżej kreski.
Zaostrzenie przepisów dot. tzw. zasad pochodzenia
Nowa struktura taryf obejmie import z około 40 państw, z których część otrzymała indywidualnie ustalone stawki. Indie zostały objęte cłem w wysokości 25%, Tajwan 20%, a Republika Południowej Afryki 30%. W przypadku Meksyku zastosowano 90-dniowy okres przejściowy, który ma umożliwić kontynuację negocjacji i ewentualne dostosowanie warunków handlu do nowych realiów. Jednocześnie warto zaznaczyć, iż towary objęte porozumieniem USMCA między Kanadą, Meksykiem i Stanami Zjednoczonymi, nie zostaną na razie objęte dodatkowymi opłatami, co ma zapobiec natychmiastowym zakłóceniom w handlu regionalnym.
Trwają również prace nad zaostrzeniem przepisów dotyczących tzw. zasad pochodzenia, które mają uniemożliwić firmom przekierowywanie towarów przez państwa trzecie w celu ominięcia amerykańskich ceł. Nowe regulacje mogą podnieść taryfy na takie towary choćby do poziomu 40%, jeżeli zostaną uznane za próbę obejścia systemu. Wdrożenie tych przepisów może być wyjątkowo skomplikowane, zwłaszcza dla służb celnych, które będą musiały w krótkim czasie przystosować się do nowych obowiązków i zwiększonej kontroli nad przepływem towarów. Obecna sytuacja wprowadza znaczny poziom niepewności. W Stanach Zjednoczonych zarówno przedsiębiorcy, jak i inwestorzy muszą liczyć się z możliwością dalszych zawirowań, zarówno w zakresie kosztów importu, jak i ryzyka zakłóceń w dostawach.
Źródło: Krzysztof Kamiński, OANDA TMS Brokers