Trump wynosi węgiel na piedestał. Światową energetykę czeka nagły zwrot?

1 tydzień temu
Zdjęcie: Polsat News


Donald Trump chce przywrócić węglowi naczelne miejsce w amerykańskiej energetyce. Amerykański przywódca podpisał szereg dekretów wspierających krajowy przemysł węglowy. Trump mówi o węglu w samych superlatywach, używając przymiotników "piękny i czysty". Wartość niewydobytych zasobów węgla w USA przewyższa - zdaniem prezydenta - wartość złota zgromadzonego w jednym z najważniejszych skarbców Ameryki. Czy Donald Trump jest w stanie odwrócić swoim działaniem trendy zielonego ładu? I czy zwiększenie wydobycia węgla w USA można wpłynąć na jego ceny na światowych rynkach?


Podejście Donalda Trumpa do energetyki odbiega od trendów, które obowiązują na Starym Kontynencie. Tuż po inauguracji swojej drugiej kadencji, 20 stycznia br., amerykański przywódca podjął decyzję, która przyprawiła o ból głowy ekologów i firmy rozwijające energetykę wiatrową, podpisując rozporządzenie zakazujące dzierżawy działek na wodach federalnych USA pod kątem budowy farm wiatrowych. O energii z wiatru Donald Trump lubi mówić, iż to "najdroższa energia, jaka istnieje".


Donald Trump rusza z odsieczą dla sektora węglowego. "Cenniejszy niż złoto"


Zupełnie inaczej ma się rzecz w przypadku węgla. Energetyka węglowa jest dla Donalda Trumpa jednym z priorytetów w polityce gospodarczej. W środę 9 kwietnia w otoczeniu górników w kaskach i roboczych strojach prezydent USA złożył podpis na szeregu dekretów, które mają wesprzeć amerykański sektor węglowy. Przede wszystkim węgiel został uznany za minerał krytyczny. Wydobycie węgla ma zostać zwiększone na krajowym rynku, likwidacja kopalń - wstrzymana, a regulacje środowiskowe ciążące spółkom wydobywczym - zniesione. Składając podpisy na dokumentach, Donald Trump mówił o węglu, iż jest "piękny i czysty". "Powiedziałem moim współpracownikom, żeby nigdy nie używali słowa 'węgiel', jeżeli nie będzie ono poprzedzone słowami 'piękny, czysty'" - cytuje słowa prezydenta agencja Associated Press.Reklama


Trump dodał, iż zasoby węgla, które wciąż leżą w amerykańskiej ziemi, są warte "sto razy więcej" niż całe złoto zdeponowane w Fort Knox. W tym ufortyfikowanym skarbcu w stanie Kentucky przechowywanych jest w tej chwili ponad 4,5 tys. ton złota (ponad 147 mln uncji trojańskich), co stanowi więcej niż 56 proc. amerykańskich rezerw tego kruszcu. Przy cenie złota wynoszącej ok. 3 128 dolarów za uncję (notowania w czwartek 10 kwietnia przed południem), daje to wartość blisko 460 mld dolarów. Agencja Associated Press kwestionuje szacunki prezydenta, powołując się na dane amerykańskiej Administracji Informacji Energetycznej (EIA), według której wartość rezerw USA na dzień 1 stycznia 2024 r. to lekko ponad 598 mld dolarów - więcej, niż wartość złota w Fort Knox, ale nie "sto razy więcej".
Donald Trump chce zwiększyć wydobycie węgla, bo uważa, iż tylko tak sprosta rosnącemu zapotrzebowaniu na energię w USA. Po pierwsze, argumentuje prezydent - energia ta potrzebna jest do zasilania gigantycznych centrów danych AI. Po drugie - Trump chce, by amerykański przemysł produkował coraz więcej. To część jego filozofii, w którą wpisują się cła - zamiast sprowadzać towary od zagranicznych partnerów handlowych, będziemy produkować je u siebie, tworząc przy okazji miejsca pracy i budując wielką Amerykę.
Działania Trumpa będą miały przede wszystkim przełożenie na rynek amerykański, a co ze światowym rynkiem węgla? Czy "węglowy zwrot" w USA może wpłynąć na ceny tego surowca?


Decyzja Trumpa a ceny węgla. Czy prezydent USA odwróci globalne trendy?


- Decyzja Trumpa o zwiększeniu wydobycia węgla w USA nie wstrząśnie globalnym rynkiem - mówi Interii Biznes Jakub Szkopek, analityk Erste Securities. - Za 80 proc. światowej produkcji tego surowca odpowiadają czterej najwięksi gracze: Chiny, Indie, Indonezja (największy globalny eksporter węgla) i Australia. Gdyby np. taką decyzję podjęły Chiny, miałoby to przełożenie na rynek, ale USA nie są producentem, który mógłby odwrócić trendy, jakkolwiek odgrywają dużą rolę na rynku węgla. Nie jest też pewne, czy węgiel z USA byłby atrakcyjny dla dużych konsumentów, którzy tego surowca dużo kupują i dużo zużywają: Japonii, Chin, Korei Południowej czy generalnie państw azjatyckich - dodaje.
Również analityk Noble Securties Michał Sztabler powątpiewa w atrakcyjność amerykańskiego surowca dla zagranicznych odbiorców. - USA nie wydają się być miejscem, gdzie to wydobycie węgla jest jakoś szczególnie tanie - zauważa.


- Na pewno jednak decyzja Donalda Trumpa wpłynie na te spółki, które prowadzą produkcję na lokalnym rynku - zaznacza Jakub Szkopek z Erste. - Beneficjentami będą Peabody, duży producent węgla energetycznego, a także Warrior Met Coal, producent węgla koksującego, oraz spółka Natural Resources, która produkuje oba rodzaje węgla. Ich akcje zyskiwały już w handlu przedsesyjnym w środę (9 kwietnia - red.) po podpisaniu rozporządzenia o zwiększeniu wydobycia przez Trumpa.


Trump nakłada cła na stal z importu. W USA chce stymulować jej produkcję


- W dłuższym terminie, poza wsparciem amerykańskiego sektora energetycznego, polityka Trumpa ma oddziaływać na produkcję stali, do której wykorzystywany jest węgiel koksujący - dodaje analityk. - Podobnie było za pierwszej kadencji Trumpa - cło na importowaną stal przełożyło się na wzrost produkcji wewnętrznej, którą Trump chce wspierać.


W Polsce węgiel koksujący produkuje Jastrzębska Spółka Węglowa. Mierzy się ona w ostatnich miesiącach ze znaczącymi spadkami cen węgla koksowego na światowych rynkach. W komunikacie bieżącym z 9 kwietnia dotyczącym wolumenów produkcji w I kwartale 2025 r. spółka podała, iż notowania cen węgla koksowego w tym okresie spadły znacznie poniżej oczekiwań analityków, na co wpływ miały m.in. słaby popyt i niskie marże na rynku stalowym, intensywna konkurencja cenowa ze strony importowanej stali i koksu z państw azjatyckich - ale też wzmagająca się niepewność rynkowa w obliczu wojen celnych. W efekcie szacowana średnia cena kontraktowa węgla koksowego w sprzedaży do odbiorców zewnętrznych w grupie JSW w I kwartale 2025 r. wyniosła 746,40 zł za tonę. W porównaniu do IV kwartału 2024 r. była tylko nieco wyższa - o 0,2 proc. - za to w porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej (czyli I kw. 2024 r.) cena tąpnęła aż o 29,5 proc.
Wprawdzie w czwartek akcje JSW zyskiwały ok. 1,2 proc. w czwartkowe przedpołudnie na fali optymizmu związanego z "odwilżą" w wojnach celnych po zawieszeniu ceł wzajemnych na okres 90 dni przez Donalda Trumpa dla prawie wszystkich krajów, z którymi USA mają deficyt handlowy - ale w szerszym kontekście sentyment do akcji spółki jest pod presją. Powodem są cła na na importowane stal i aluminium w wysokości 25 proc., które administracja Trumpa wprowadziła od 12 marca. Samo zwiększenie wydobycia węgla koksującego w USA nie powinno wpłynąć na sytuację JSW, bo Trump chce stymulować rynek wewnętrzny. Dla polskiej spółki i innych europejskich producentów stali i koksu problemem pozostaje jednak konkurencja w postaci stali i koksu z państw Azji - tym bardziej, iż tania stal, np. z Indii czy Chin, może zacząć szukać sobie nowych rynków zbytu w Europie po tym, jak Trump nałożył na nią cła. Świadomość tego problemu ma już Unia Europejska, która chce zredukować kontyngenty importowe na stal, aby ograniczyć jej napływ na swój rynek o dodatkowe 15 proc. od połowy kwietnia.
- o ile chodzi o węgiel energetyczny - bo zakładam, iż Donald Trump chce przede wszystkim zwiększania paliwa dla zasilania energetyki lokalnej - to nie sądzę, aby to miało istotne znaczenie, przynajmniej z punktu widzenia Polski - mówi Michał Sztabler z Noble Securities. - W Polsce mamy nadpodaż węgla energetycznego i raczej nie będziemy go ściągali z zagranicy. Posiłkowaliśmy się importem tylko wówczas, kiedy nagle obcięliśmy dostawy węgla rosyjskiego w 2022 r. i nasze kopalnie nie były w stanie gwałtownie się do tego dostosować.
Nadpodaż węgla energetycznego dotyczy nie tylko Polski, ale też Europy i w zasadzie całego świata. Ponieważ towarzyszy jej malejące zapotrzebowanie, ceny węgla energetycznego w Europie spadają i na dobre zadomowiły się już poniżej poziomu 100 dolarów za tonę.


USA stawiają na węgiel. Eksperci: Zielony trend nie jest trendem globalnym


Poza aspektem czysto rynkowym, "węglowy zwrot" Trumpa ma też wymiar ideowy.
- Zwrot administracji Trumpa ku węglowi może mieć pewne przełożenie na to, jak ten surowiec będzie postrzegany na świecie. Trzeba pamiętać, iż zielony trend - obecny w UE - nie jest trendem globalnym. Wcześniej do tej kwestii zdroworozsądkowo podchodziły chociażby Chiny, przyjmując, iż w długim terminie transformacja energetyczna to coś pożądanego, ale nie należy tego robić "na hura". Być może teraz więcej państw zacznie do tego podchodzić w ten sposób - zauważa Michał Sztabler.


Jakub Szkopek z Erste potwierdza: - Poza UE, gdzie postawiono "czerwoną linię" na węglu, podejście do tego paliwa kopalnego nie jest aż tak restrykcyjne. Przykładem mogą być Chiny, które prowadzą w tym względzie zrównoważoną politykę - odchodzą od węgla, ale jednocześnie zwiększają udział OZE w miksie. Poprzedni rok był rekordowy pod względem nowych mocy w zielonej energii; rekordowa była też produkcja energii ze źródeł odnawialnych, podczas gdy generacja z węgla wzrosła jedynie symbolicznie (w ciągu roku mogło choćby wydawać się, iż w Chinach dojdzie do spadku produkcji energii z paliw kopalnych). Działania Trumpa nie zmienią raczej tej trajektorii - Chiny mocno stawiają na energię odnawialną i przodują na świecie pod względem stawianych megawatów nowej zielonej energii (wolumeny te rosły w ostatnich latach, teraz będą raczej się stabilizować) i widać, iż transformują się pod kątem węgla energetycznego.
Eksperci wskazują jednocześnie, iż w Unii Europejskiej zielony zwrot jest mocno ugruntowany i tutaj sytuacja będzie wyglądać inaczej, chociaż pewne subtelne zmiany nastawienia do polityk klimatycznych już można zaobserwować.
- W UE raczej nie sądzę, by nastawienie się zmieniło - gdyby Europa miała stawiać na reindustrializację w związku np. z rozwojem AI, to typowałbym, iż pójdzie raczej w atom niż w węgiel. Ten powrót do atomu, o którym słychać już od pewnego czasu, ma związek z tym, iż da się tutaj powiązać cele klimatyczne (atom jest w zasadzie nieemisyjny) z bezpieczeństwem rozumianym jako stabilność dostaw - mówi Michał Sztabler.
- Jednocześnie są pewne oczekiwania, iż - także pod wpływem tego, co dzieje się w USA - w Europie podejście do węgla będzie łagodzone - dodaje Jakub Szkopek. - Widać już pierwsze tego zwiastuny: producenci aut dopiero za trzy lata będą rozliczani ze spełniania reguł emisji CO2 w sprzedawanych pojazdach, a europejski regulator zaczyna dostrzegać, iż rynku realnego nie można zabić regulacjami klimatycznymi. Istnieją więc oczekiwania, iż ten bat na producentów energii z paliw kopalnych i na firmy energochłonne nie będzie już uniesiony nad ich głowami.
Katarzyna Dybińska
Idź do oryginalnego materiału