Donald Trump, były prezydent i kandydat Republikanów na prezydenta USA, został uznany za winnego fałszowania dokumentacji biznesowej w celu ukrycia płatności dla aktorki filmów pornograficznych.
W czwartek, 30 maja br. ława przysięgłych sądu stanowego w Nowym Jorku stwierdziła, iż Trump jest winny wszystkich 34 postawionych mu zarzutów. Werdykt w tej sprawie był jednogłośny.
Afera ze Stormy Daniels w tle
Sprawa dotyczy kampanii wyborczej Trumpa z 2016 roku. Jak się okazuje, biznesmen sfałszował dokumentację biznesową, aby ukryć wypłaty dokonywane na rzecz aktorki pornograficznej Stormy Daniels. Chodziło o to, by nie wypowiadała się na temat ich wspólnej relacji. Wyrok w sprawie ma zostać ogłoszony 11 lipca, cztery dni przed rozpoczęciem konwencji wyborczej Partii Republikańskiej.
Aby uznać Trumpa za winnego, ława przysięgłych musiała stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, iż celowo sfałszował on dokumentację i iż zrobił to w celu popełnienia lub ukrycia innego przestępstwa. Prokuratorzy argumentowali, iż działanie to stanowiło naruszenie prawa wyborczego stanu Nowy Jork, które zabrania spiskowania w celu promowania kandydata dzięki „niezgodnych z prawem środków”. Stwierdzili również, iż pieniądze przekazane Daniels naruszały przepisy dotyczące finansowania kampanii i przepisy podatkowe.
Trump zaprzeczył jakimkolwiek wykroczeniom, twierdząc, iż śledztwo było motywowane politycznie. Na początku procesu oskarżył przysięgłych o bycie „w 95% demokratami”. Wczoraj, gdy przewodniczący ławy odczytywał werdykt, wpatrywał się w ławników. – To była hańba. To był sfałszowany proces – powiedział niedługo później.
Mężczyźnie grozi do 4 lat więzienia, choć kara może obejmować również areszt domowy, dozór kuratorski, grzywny lub prace społeczne, ze względu na brak wcześniejszych przestępstw i niestosowanie przez niego przemocy. Jedno jest pewne – Trump odwoła się od wyroku, przez co cała sprawa może potrwać wiele miesięcy lub lat. Dodajmy, iż jest on również oskarżony w trzech innych postępowaniach karnych: dwa z nich dotyczą podważania wyników wyborów w 2020 roku, a kolejne przechowywania tajnych dokumentów po opuszczeniu urzędu. Wydaje się jednak, iż żadna z tych spraw nie zostanie rozpatrzona przed wyborami prezydenckimi, które mają odbyć się w listopadzie br.
Jest też jeszcze jeden aspekt tej historii – zdaniem komentatorów politycznych wyrok kilka zmieni w trwajacym wyścigu prezydenckim. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest to, iż cała sprawa i związane z nią wydarzenia były od dawna publicznie znane – „Wall Street Journal” po raz pierwszy ujawnił je w 2018 roku. Ponieważ proces nie był transmitowany w telewizji, szczegóły postępowania pozostały niejasne dla wielu wyborców. Z najnowszych sondaży wynika, iż większość Amerykanów postrzegała sprawę jako mniej poważną niż pozostałe trzy sprawy Trumpa. Sondaż Quinnipiac University przeprowadzony w połowie maja wykazał, iż 46 proc. respondentów uważa, iż Trump zrobił coś nielegalnego w sprawie o wypłatę pieniędzy, 29 proc. stwierdziło, iż zrobił coś nieetycznego, ale nie nielegalnego, a 21 proc. stwierdziło, iż nie zrobił nic złego.
Trump, kampania i kryptowaluty
Dziś Trump, który jako prezydent nie był fanem Bitcoina, w czasie trwającej kampanii wyraźnie próbuje zjednać sobie społeczność krypto, przedstawiając administrację Bidena jako antykryptowalutową. Obserwatorzy twierdzą, iż deklaracje Trumpa mogą być również powodowane własnym interesem, ponieważ w zeszłym tygodniu ogłosił on, iż jego kampania będzie akceptować darowizny w kryptowalutach. W poniedziałek zasoby byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych w łańcuchu na krótko przekroczyły 10 milionów dolarów, głównie dzięki jego największemu posiadaniu tokenów, TRUMP.