Na giełdach czerwono, a Trump zrobił to, co umie najlepiej – narobił szumu. Tyle iż tym razem efekt był globalny. W ciągu dwóch dni z rynku wyparowało ponad 5 bilionów dolarów. Tylko czy wszystkie spadki są uzasadnione? Czy może niektóre rynki lecą w dół tylko dlatego, że… lecą? Dziś przyjrzymy się trzem przykładom. I powiem Wam od razu – to może być okazja, na którą warto rzucić okiem.
Ostatni tydzień to idealna ilustracja tego, czym jest efekt kuli śnieżnej na rynkach. Fundusze hedgingowe wpadają w panikę, banki żądają uzupełnienia zabezpieczeń, inwestorzy zamykają lewarowane pozycje – i tak topnieją portfele. S&P 500 zjechał o ponad 9% w tydzień, ale naprawdę, jeżeli choćby myślisz, iż cła wejdą w całości w życie, to i tak nie wszystko powinno spadać równie mocno.
Niektóre rynki oberwały tylko dlatego, iż rynek boi się wszystkiego na raz. Recesji. Ceł. Trumpa. A czasem po prostu… przyszłości. W tym materiale pokażę Wam trzy kraje, które oberwały mimo relatywnie dobrej pozycji. Takie, które w tym całym bajzlu mogą wręcz zyskać.
Trump wywołuje krach, ale na tych rynkach widać okazje! Sprawdź co kupuję!
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Efekt kuli śnieżnej – co napędza przecenę?
Zanim przejdziemy bezpośrednio do omawiania poszczególnych rynków, zerknijmy tylko na to, co napędza tak olbrzymią skalę przeceny na rynku. Nie bez powodu wcześniej użyłem porównania do „kuli śnieżnej”.
W poniedziałek 7 kwietnia fundusze hedgingowe znalazły się pod ogromną presją finansową – największą od czasu, gdy pandemia Covid-19 sparaliżowała światową gospodarkę w 2020 roku.
Banki z Wall Street zaczęły żądać od swoich klientów wpłat dodatkowych środków jako zabezpieczenia dla lewarowanych pozycji na rynku, ponieważ wartość ich inwestycji gwałtownie spadła. Niektóre z banków wystawiły największe wezwania do uzupełnienia depozytów zabezpieczających (margin calls) od początku pandemii!
To pokazuje, jak duże zamieszanie panowało na rynkach pod koniec zeszłego tygodnia. Ogłoszenie ceł przez Trumpa doprowadziło do spadku wartości amerykańskich akcji aż o 5,4 biliona dolarów w ciągu zaledwie dwóch dni.
Indeks S&P 500 spadł w minionym tygodniu o 9,1% – to największy tygodniowy spadek od początku pandemii, pięć lat temu.

Przy takich spadkach prawie zawsze występuje efekt wymuszonego zamykania lewarowanych pozycji, który tylko mocniej napędza dalsze spadki.
Inwestor korzystający z instrumentów finansowych z dźwignią odczuwa spadki na rynku znacznie mocniej, ponieważ inwestuje nie tylko własne pieniądze, ale też środki pożyczone. jeżeli wartość jego inwestycji spadnie o 1%, realna strata może być kilkukrotnie większa — sięgnąć na przykład 10%. Nietrudno więc sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy cały rynek traci po prostu 10%. W takiej sytuacji wartość depozytu może drastycznie spaść, a wtedy broker wzywa inwestora do uzupełnienia depozytu.
Jeśli On nie jest w stanie tego zrobić, musi zamknąć pozycję – choćby jeżeli wcale tego nie chce. Tego rodzaju przymusowe sprzedaże tylko pogłębiają spadki, zamieniając je w efekt kuli śnieżnej.
Dla przykładu w czwartek, 3 kwietnia fundusze hedgingowe sprzedały akcje o łącznej wartości 40 miliardów dolarów — to największa jednodniowa wyprzedaż od 2010 roku. Duża część tej sprzedaży była wymuszona – przez spadki na rynku i konieczność uzupełnienia depozytów zabezpieczających.
Rynkowy paradoks – gospodarki poza epicentrum też cierpią
Mimo wszystko krach w USA jest w dużym stopniu uzasadniony. To, co robi Donald Trump, może nie tylko wpędzić amerykańską gospodarkę w recesję, może też pozbawić USA sojuszników, a może też… sprawić, iż USA zarobi masę gotówki, a globalne bariery handlowe znikną. Jak będzie czas pokaże, ale niezależnie od tego czy myślisz, iż działania Trumpa mają sens czy nie, to i tak w tym całym chaosie są gospodarki i rynki, które średnio ten celny chaos dotyczy, a i tak spadły. Tu okazji możesz szukać w zasadzie każdy.
Brazylia – beneficjent handlowej burzy
Pierwszy z nich? Brazylia! Samo zachowanie indeksu brazylijskiego wykazuje dużą siłę relatywną w obecnej sytuacji. Siła relatywna w tym przypadku objawia się tym, iż ceny tamtejszych akcji spadają relatywnie wolniej, niż ceny akcji w innych krajach. Brazylijski indeks Bovespa znajduje się 8% poniżej szczytu. Dla porównania S&P 500 spadł już jakieś 17% od ATH.
W piątek 4. kwietnia S&P 500 tracił 6%, a Bovespa zaledwie 3%.

Dlaczego Brazylia, mimo iż gospodarczo nie dorównuje Stanom Zjednoczonym, nie obawia się zamieszania wokół ceł? I dlaczego relatywnie niewielkie spadki powinny być dla inwestorów okazją? Z czterech powodów.
Po pierwsze – wysokość ceł nałożonych na Brazylię. To minimalna stawka 10%, która obejmuje wszystkie kraje bez wyjątku. Oznacza to, iż Brazylia otrzymała najłagodniejszą możliwą formę restrykcji.
Po drugie, stosunkowo niski poziom ceł może sprawić, iż wiele państw chcących dostarczać swoje produkty na rynek amerykański, ale jednocześnie unikających bezpośredniego wspierania USA poprzez budowę tam fabryk (jak np. Chiny), zacznie inwestować więcej właśnie w Brazylii.
Polityka Trumpa może więc przyczynić się do poprawy kondycji brazylijskiej gospodarki i przyspieszyć napływ zagranicznych inwestycji w tym regionie. Jak to ma działać?
Celem Trumpa jest nakładanie ceł na towary z zagranicy, aby zmusić firmy do przenoszenia produkcji bezpośrednio do USA. Jednak Chiny, nie chcąc wspierać swojego największego gospodarczego rywala, będą szukać alternatyw – krajów, z których eksport do Stanów będzie obciążony jak najmniejszymi cłami i tam właśnie będą stawiać swoje fabryki, a nie bezpośrednio w USA.
I tu pojawia się Brazylia: geograficznie stosunkowo blisko USA, a do tego z minimalnymi stawkami celnymi. Idealne miejsce na chińskie inwestycje.
Co więcej, w latach 2018-2020 w trakcie poprzedniej wojny handlowej na linii USA-Chiny, Chiny zaczęły więcej surowców rolnych importować właśnie z Brazylii, a nie z USA.
Brazylia zyskała wtedy sporo na sprzedaży soi i kukurydzy do Chin. Ten schemat może się powtórzyć w obecnym środowisku, a Brazylia może znów okazać się tym trzecim, który korzysta, gdy dwóch się bije.
Na wykresie widzicie teraz, jak wzrósł poziom sprzedaży soi z Brazylii do Chin w 2019 roku.

Kolejny powód dobrego zachowania brazylijskich akcji, to sama struktura handlu Brazylii. W 2023 roku USA stanowiło tylko 11% eksportu Brazylii. Tymczasem Chiny to aż 31% ich eksportu. Dla porównania taka Unia Europejska nie dość, iż importuje do USA aż 20,6% wszystkich swoich towarów, to dodatkowo cła na Unię, wyniosły 20%, a nie 10%, jak w przypadku Brazylii.

Na koniec pozostaje jeszcze kluczowa kwestia – źródło wszystkich tych ceł, czyli deficyt handlowy USA z poszczególnymi krajami. To właśnie na tej podstawie Stany Zjednoczone kalkulowały swoje taryfy. Trump chce, aby reszta świata kupowała więcej amerykańskich produktów, co ma pomóc w zmniejszeniu deficytu handlowego USA.
Tymczasem Stany Zjednoczone nie mają w ogóle deficytu handlowego z Brazylią – to Brazylia kupuje więcej z USA niż USA z Brazylii. Dlatego tamtejszy rynek może być stosunkowo spokojny w kwestii dalszych restrykcji handlowych. Co więcej, stawia to Brazylię w gronie krajów, które mogą jeszcze lepiej ułożyć sobie relacje z USA i potencjalnie doprowadzić do złagodzenia ceł.

Podsumowując w przypadku Brazylii może skorzystać na obecnej sytuacji z kilku powodów:
- Raz – Najniższe możliwe cła.
- Dwa – Brak deficytu handlowego ze strony USA.
- Trzy – Potencjalnie większy popyt na surowce ze strony rywali USA, jak Chiny.
- Cztery – Wzmożona aktywność inwestycyjna rywali USA (znów mowa głównie o Chinach) w Brazylii. Wynika to z tego, iż Chiny będą chciały obejść cła, ale jednocześnie nie chcą inwestować bezpośrednio u swojego wroga, czyli w Stanach. Wybór kraju ze stawką ceł 10% wydaje się więc najbardziej logiczny.
Co do punktu czwartego i inwestycji, jest to o tyle ciekawe, iż chińskie przedsiębiorstwa już sporo inwestują w tym kraju, więc mowa tu jedynie o przyśpieszeniu, a nie jakimś nowym trendzie.
Na przykład w 2023 roku chiński producent samochodów elektrycznych BYD nabył prawa do eksploatacji złóż na dwóch działkach położonych w bogatym w lit regionie Brazylii, wchodząc tym samym w sektor wydobywczy na swoim największym rynku poza Chinami.
BYD przejął też brazylijską fabrykę samochodów, która wcześniej należała do Forda.
W 2024 roku 86% wszystkich sprzedanych samochodów elektrycznych w Brazylii było Chińskich, z czego 74%, to były auta BYD.

Ekspozycję na rynek wyłącznie brazylijski można uzyskać np. dzięki ETF iShares MSCI Brazil, ale można tez pokusic się o ETF-y ogólne na Amerykę Południową i cały region LATAM, jak np. ETF Amundi MSCI Em Latin America
Argentyna – libertariański sprzymierzeniec USA
Kolejnym rynkiem, który spada chyba tylko z powodu „bo tak” jest Argentyna. Indeks Merval w ubiegłym tygodniu spadł o 12% w ujęciu dolarowym i znajduje się już ponad 30% poniżej szczytu ze stycznia 2025 roku.

Tymczasem Argentynę, podobnie jak Brazylię obejmują najmniejsze cła na poziomie 10%. Argentyna podobnie, jak Brazylia więcej od USA kupuje, niż do USA sprzedaje, więc nie generuje deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych.

Ten zestaw podobnie, jak w przypadku Brazylii zwiększa atrakcyjność tego rynku do inwestowania przez zagraniczne firmy, które w tej chwili produkują w bardziej obciążonych cłami regonach.
Dodatkowy atut Argentyny, którego wartość w całej układance jest trudna do oszacowania? Ekstremalnie dobre relacje prezydenta Argentyny Javiera Milei z Donaldem Trumpem.
Obecnie część państw jak Francja i Chiny planują odwet na USA, inne państwa z kolei płaszczą się przed Stanami i starają się wynegocjować poluzowanie warunków handlowych. Przykładem może być Wietnam, który zaoferował USA zniesienie wszystkich swoich ceł na towary ze Stanów do zera.
Tymczasem całkiem inną postawę prezentuje Javier Milei, który otwarcie poparł decyzję Donalda Trumpa.
Milei przyleciał niedawno do Palm Beach, gdzie wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, iż w sumie to zgadza się z prezydentem Donaldem Trumpem i popiera jego decyzję.
Tymczasem w Buenos Aires administracja Mileia próbowała pogodzić decyzję Trumpa o wprowadzeniu szeroko zakrojonych ceł z własnym libertariańskim podejściem do gospodarki i poparciem dla wolnego handlu.
Rzecznik Mileia – Manuel Adorni – skomentował całą sytuację w następujący sposób „Nie uważamy, iż jest to atak na wolny handel, wręcz przeciwnie”. To stwierdzenie będzie można obronić, ale tylko pod warunkiem, iż negocjacje zaczną przynosić efekty i cła będą stopniowo wycofywane, a ostatecznie globalne restrykcje handlowe będą niższe, niż przed całym zamieszaniem. Czy to jest realne? Czas pokaże.
W Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Argentyny, Gerardo Werthein, spotkał się w czwartek 3. kwietnia z czołowym negocjatorem handlowym USA, Jamiesonem Greerem, oraz sekretarzem handlu, Howardem Lutnickiem. Po rozmowach ogłoszono optymistyczne komunikaty o postępach w negocjacjach w sprawie umowy o wolnym handlu Argentyny z USA.
Mamy więc tutaj następujący zestaw:
- Najniższe możliwe cła,
- Brak deficytu handlowego ze strony USA.
- Bardzo dobre relacje Javiera Mileia i Donalda Trumpa, gdzie choćby przy teoretycznie „minimalnej” stawce 10% mówi się już o potencjalnych ugodach i postępach negocjacyjnych.
Ekspozycja na Argentynę? w tej chwili najłatwiejsza jednak przez indywidualne spółki, gdzie moim ulubieńcem pozostaje Mercadolibre. ETf-y stricte na Argentynę są w tej chwili trudno dostępne dla polskiego inwestora. Według mnie Argentyna niedługo wróci do indeksów MSCI Latin America – wtedy ta ekspozycja będzie prostsza, ale do czasu aż to się wydarzy – trzeba jakoś „obchodzić system”. Oczywiście Mercadolibre również dostępne jest w ofercie Freedom24.
Polska – ofiara nieuzasadnionego pesymizmu
Trzecim ciekawym rynkiem, który spada niewspółmiernie mocno do zagrożeń wynikających z ceł USA, jest… Polska. WIG20 od 2 kwietnia spadł niemal tak mocno jak S&P 500. W trakcie 3 sesji zanotował spadki sięgające 16,5%, jednocześnie wymazując większość zysków ze spektakularnego raju na początku tego roku!


Co prawda Polska została objęta 20-procentowymi cłami, jako członek Unii Europejskiej, ale ostatecznie… Polska naprawdę kilka eksportuje do USA. Stany Zjednoczone odpowiadają w Polsce zaledwie za 3,5% eksportu i są dopiero na 7 miejscu wśród krajów, gdzie eksportujemy.
Zdecydowanie najwięcej eksportujemy do Niemiec (aż 26%). Oczywiście jest tu jakieś trudne do oszacowania powiązanie. Niemcy sprzedają do USA, więc teoretycznie możemy odczuć jakieś spowolnienie w gospodarce pośrednio z tego tytułu.
Jednak Niemcy i bez ceł mają problem ze swoim przemysłem, a ich gospodarka zwalnia, a mimo to Polska radzi sobie bardzo dobrze na tle regionu i cały czas się rozwija. Co więcej, w obliczu wojny handlowej Niemcy mogą być bardziej skłonni do fiskalnego stymulowania gospodarki, co paradoksalnie może przynieść Polsce jakieś pozytywne efekty.
Wobec tego Polska stoi trochę z boku całego tego zamieszania i dopóki wojna handlowa nie wywoła prawdziwego globalnego Armagedonu, to nasza gospodarka nie powinna specjalnie odczuwać skutków tej wojny handlowej. Nie na tyle, żeby uzasadniać zjazd głównego indeksu akcji o 16% w trzy dni.

Nasz kraj dalej ma przed sobą kroczące ożywienie przemysłu, ożywienie konsumpcji, obniżki stóp procentowych, napływ kapitału zagranicznego. Mało tego – ma choćby wsparcie w postaci wielu urzędników administracji USA. Sekretarz Skarbu Bessent jednoznacznie pozytywnie wypowiada się o Polsce.
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Gdzie są okazje? – podsumowanie i wnioski
Mamy tu co najmniej trzy rynki, które spadają nie z powodów fundamentalnych, ale głównie przez strach i wzrost awersji do ryzyka. Prowadzi to do dwóch wniosków. Po pierwsze, rynek nie jest efektywny. Po drugie, można na nim znaleźć atrakcyjne okazje inwestycyjne.
Brazylia znajduje się w sytuacji, w której obecne zawirowania mogą paradoksalnie przyspieszyć rozwój. Argentyna podobnie, a do tego ma duże pole do udanych negocjacji z USA, dzięki dobrym relacjom między Mileiem a Trumpem.
Polska natomiast oberwała równie mocno co rynek USA, mimo iż w rzeczywistości pozostaje na uboczu tych wydarzeń i w niewielkim stopniu dotyka ją obecne zamieszanie.
W efekcie, każdy z tych rynków jest dla mnie ciekawą okazją, a Wy zawsze pamiętajcie – ucieczka z rynku na tym etapie to błąd. Na to jest za późno. Zamiast panikować, zastanówcie się, jak najlepiej wykorzystać sytuację.
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk