Miały być płatności Dogecoinem, miała być wojna z panoszącymi się i kształtującymi świadomość ludzką botami, miało być (i przez cały czas ma) swoiste Twitterowe „pay-to-win” w ramach płatnych subskrypcji. Jak na razie jedną z pierwszych znaczących, dla wielu (szczególnie tych zwolnionych) szokującą, decyzją nowego CEO firmy, Elona Muska, jest zwolnienie 3700 pracowników niemal z dnia na dzień – czyli połowy wszystkich pracowników firmy – co doprowadziło do zbiorowego pozwu sądowego złożonego przeciwko Twitterowi w sądzie federalnym w San Francisco.
Zgodnie z informacjami opublikowanymi początkowo przez NY Times, w czwartek 7500 pracowników Twittera otrzymało e-mail z wiadomością, iż ich pracodawca rozpoczyna „masowe zwolnienia”. Wiadomość zawierała m. in. następującą treść:
„Starając się umieścić Twittera na zdrowej ścieżce, przejdziemy przez trudny proces redukcji naszej globalne siły roboczej […] Zdajemy sobie sprawę, iż wpłynie to na wiele osób, które wniosły cenny wkład do Twittera, ale to działanie jest niestety konieczne, aby zapewnić sukces firmy.”
Choć wiadomość została rozesłana do 7500 pracowników, portale Coingape oraz Zerohedge podają zgodnie, iż bez pracy została jak na razie „jedynie” połowa z nich.
Masowe zwolnienia nastąpiły na tydzień po tym, jak Musk sfinalizował wreszcie swój 44 mld zakup Twittera. W tym kontekście warto wspomnieć, iż natychmiast po podpisaniu finalnej umowy, Musk zwolnił dyrektora generalnego i wszystkich innych dyrektorów oraz menedżerów najwyższego szczebla, którzy dotychczas sami nie złożyli wypowiedzenia. Czystki pełną gębą.
W międzyczasie Musk miał także sprowadzić ponad 50 pracowników, w tym inżynierów ze swoich innych firm, głównie Tesli, którzy w fachowy sposób pomagają przeprowadzić zwolnienia – mieli oni m. in. zlecić menedżerom sporządzenie list pracowników na postawie ich wydajności. Wszystko wskazuje na to, iż dla pracowników Twittera kończy się rozpoczęta 2 lata temu, epoka niekontrolowanej „pracy” zdalnej, a dla wielu z nich w ogóle pracy w firmie.
Pozew zbiorowy przeciwko Twitterowi Elona Muska
Śmiały ruch nowego CEO nie specjalnie przypadł do gustu zwolnionym pracownikom, którzy zdecydowali się zewrzeć szyki, przystąpić do kontrataku i uderzyć w swojego byłego pracodawcę pozwem zbiorowym. Według Bloomberga, zwolnionym najbardziej nie spodobał się sposób, w jaki stracili pracę – nie dość, iż stało się to za pośrednictwem lakonicznej wiadomości e-mail, to w dodatku zostało przeprowadzone niemal z dnia na dzień.
Pozew zarzuca Twitterowi naruszenie Worker Adjustment and Retraining Notification Act (WARN) czyli ustawy, wg zapisów której duże firmy nie mogą dokonywać masowych zwolnień bez uprzedniego powiadomienia z co najmniej 60-dniowym wyprzedzeniem. Przy czym zgodnie z ustawą duże firmy to te, które zatrudniają przynajmniej 75 pracowników.
Pozew zbiorowy reprezentuje adwokat Shannon Liss-Riordian – pani, która złożyła bardzo podobny pozew przeciwko Tesli, kiedy firma zwolniła całkiem niedawno ok. 10% całkowitej siły roboczej. Znaki na niebie i ziemi wskazują więc na to, iż wszystkich zainteresowanych czeka wielomiesięczna, żmudna batalia w sądzie, z której koniec końców zwycięsko wyjdą tylko portfele prawników.
Cały zachodni świat z niecierpliwością śledzi Twitterową dramę i wielu prawdopodobnie zastanawia się, co realnie zmieni się pod rządami Muska. Poza wymianą kadr rzecz jasna. Czy Twitter, zgodnie obietnicami, stanie się miejscem wolnym od botów, w którym główną rolę grać będzie wolność słowa? Czy może pomimo usilnych starań, pozostanie hałaśliwym forum pełnym anonimowych trolli i lekko (lub mocno) wypitych domorosłych specjalistów i zgorzkniałych filozofów przerzucających się w nieskończoność łajnem?