Przez dziesięciolecia pracowali przy wzbogacaniu uranu i produkcji broni jądrowej - często bez pełnej wiedzy o zagrożeniach, z jakimi się mierzą. Wielu z nich dziś walczy z nowotworami i innymi chorobami powiązanymi z ekspozycją na promieniowanie. Od ponad dwóch dekad istnieje program federalny, który ma zapewniać im wsparcie finansowe i medyczne. Jednak, jak ujawnia agencja Reuters, proces ten został nagle wstrzymany - a przyszłość roszczeń stanęła pod znakiem zapytania.Reklama
USA: Program odszkodowań dla pracowników nuklearnych pod znakiem zapytania
Ponad 700 tysięcy osób pracowało w amerykańskim kompleksie broni jądrowej od czasów II wojny światowej - wydobywając, transportując i przetwarzając materiały radioaktywne dla celów wojskowych i cywilnych w ponad 380 lokalizacjach w całym kraju.
W 2000 roku Kongres przyjął ustawę Energy Employees Occupational Illness Compensation Program Act (EEOICPA), która gwarantuje pracownikom sektora nuklearnego jednorazową wypłatę w wysokości 150 tysięcy dolarów oraz ubezpieczenie zdrowotne. Świadczenia przysługują osobom, u których zdiagnozowano określone rodzaje nowotworów, powiązane z ekspozycją na promieniowanie, lub które mogą taką ekspozycję udokumentować.
Zgodnie z danymi Departamentu Energii, do 2024 roku ponad 141 tysięcy pracowników otrzymało łącznie ponad 25 miliardów dolarów w ramach odszkodowań i świadczeń medycznych. Proces ten opiera się m.in. na pracy Doradczej Komisji ds. Promieniowania i Zdrowia Pracowników, która analizuje petycje o uznanie danego zakładu pracy za niebezpieczne środowisko z punktu widzenia zdrowia.
Komisja zawieszona przez Trumpa. Co dalej z wypłatami?
27 stycznia 2025 roku Departament Zdrowia i Opieki Społecznej USA (HHS) bezterminowo zawiesił działalność wspomnianej komisji. Jak podało Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) - które nadzoruje działanie komisji - decyzja była podyktowana "niespełnionymi wymogami administracyjnymi", bez podania dalszych szczegółów.
"Spotkania Doradczej Komisji ds. Promieniowania i Zdrowia Pracowników są w tej chwili wstrzymane z powodu nierozwiązanych wymagań administracyjnych, nad których rozwiązaniem aktywnie pracujemy" - poinformował rzecznik CDC w oświadczeniu dla Reutersa.
Członkowie komisji twierdzą jednak, iż od grudnia 2024 roku nie odbyło się ani jedno spotkanie, a oni sami nie mają żadnych informacji o dalszych planach. Jeden z nich, Arthur Frank, profesor zdrowia środowiskowego i zawodowego z Uniwersytetu Drexel, przyznał, iż przez cały czas co dwa tygodnie przesyła karty czasu pracy, mimo braku kontaktu ze strony CDC.
Inny członek, Brad Clawson, były operator zużytego paliwa jądrowego w Idaho National Lab, mówi wprost: "Zawieszenie prac komisji w praktyce zatrzymało cały proces odszkodowawczy dla pracowników sektora nuklearnego, pozostawiając wielu bez potrzebnego ubezpieczenia i uznania. Tysiące ludzi przez cały czas nie miały okazji udowodnić, iż ich zdrowie ucierpiało przez tę pracę". Clawson poinformował również, iż w lipcu otrzymał telefon z CDC z informacją, iż jego członkostwo w komisji nie zostało odnowione - bez żadnego wyjaśnienia.
"Nie jestem zadowolony, iż jestem tak chory". Byli pracownicy czekają na pomoc
Steve Hicks, 70-letni były pracownik kompleksu bezpieczeństwa narodowego Y-12 w Tennessee, przez 34 lata pracował z uranem wykorzystywanym między innymi do budowy bomby zrzuconej na Hiroszimę. Dziś walczy z dwiema odmianami raka i uszkodzeniami nerwów. Przyjmuje 30 leków dziennie.
"Dobrze tam zarabiałem, ale nie jestem zadowolony z tego, iż jestem aż tak chory. A są ludzie, którzy pracowali tam i są jeszcze bardziej chorzy ode mnie" - powiedział Hicks w rozmowie z Reutersem.
Hicks samodzielnie prowadzi działania na rzecz złożenia petycji o uznanie kolejnych pracowników Y-12 za uprawnionych do świadczeń. Zbieranie dokumentacji do takiej petycji może trwać choćby kilka lat i wymaga setek stron dowodów medycznych i zawodowych. Teraz cały ten proces stanął w miejscu.
Co więcej, jak wskazuje Reuters, Hicks głosował na Donalda Trumpa i wysłał dziesiątki listów do prezydenta, senatorów z Tennessee oraz polityków z innych stanów z zakładami produkującymi broń jądrową. "Kontaktowałem się z politykami i Białym Domem, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi" - podkreśla.
"Nasi cisi bohaterowie". Rodziny walczą o uznanie i sprawiedliwość
Denise Degarmo, emerytowana profesor nauk politycznych z Florydy, zaangażowała się w walkę o prawa pracowników po śmierci swojego ojca, który pracował przy projektowaniu systemów rakietowych i zmarł na agresywną postać raka wywołaną promieniowaniem. "W ostatnich sześciu tygodniach życia nie mogliśmy go choćby dotknąć, bo łamały się mu kości" - opowiada Reutersowi.
Degarmo ma w tej chwili trzy gotowe petycje, reprezentujące choćby 2 000 byłych pracowników lub ich spadkobierców. Dotyczą m.in. zakładów w St. Petersburgu na Florydzie, które produkowały broń atomową od 1957 do 1990 roku. "Wszyscy podpisywali klauzule poufności. Obiecywali firmom, iż nie powiedzą nikomu, czym się zajmują - choćby rodzinie. Choć nigdy nie zostali oficjalnie uznani za bohaterów, są naszymi cichymi bohaterami" - mówi Degarmo.
System zawiódł, zdrowie nie poczeka
Jak ujawnia Reuters, o ile prezydent Donald Trump nie przedłuży obowiązującego rozporządzenia wykonawczego, które powołało komisję, może ona zostać oficjalnie rozwiązana już we wrześniu 2025 roku. Oznaczałoby to nie tylko zamknięcie drogi do rozpatrzenia nowych petycji - takich jak ta przygotowywana przez Hicksa - ale także trwałe zawieszenie już toczących się spraw.
W oświadczeniu dla Reutersa, Departament Energii stwierdził, iż koncentruje się na modernizacji arsenału nuklearnego i uczy się na podstawie błędów z przeszłości. "Departament Energii i Narodowa Administracja Bezpieczeństwa Jądrowego (NNSA) uczą się na podstawie wcześniejszych doświadczeń i wykorzystują tę wiedzę do poprawy naszych systemów i praktyk, aby zapewnić jak najbezpieczniejsze środowisko pracy" - czytamy w stanowisku.
Dla wielu byłych pracowników i ich rodzin te słowa mogą jednak brzmieć jak puste deklaracje. "Wiedziałem, iż to może być niebezpieczne dla zdrowia" - mówi Hicks, pokazując bliznę po usunięciu raka skóry, którego lekarz powiązał z ekspozycją na wzbogacony uran. "Myślałem, iż mi się uda wyjść z tego bez szwanku, ale się pomyliłem" - dodał dla Reutersa.
Agata Siwek