Wojna handlowa USA i Chin trwa. Waszyngton wywindował stawkę wobec Pekinu do ponad 100 procent. Zdaniem Marcina Przychodniaka, analityka PISM ds. Chin, dalsza wojna handlowa nie będzie polegała na podbijaniu ceł. Chiny mogą wstrzymać np. wsparcie w walce z fentanylem: – Kooperacja w tej sprawie nie była zaawansowana, ale Pekin sygnalizował gotowość do dalszego wsparcia. Sprawa jest istotna dla prezydentury Trumpa – mówi.
Zgodnie z ostrzeżeniami Donalda Trumpa, wprowadzono nowe cła, 20-procentowe dosięgnęły Unię Europejską. Chiny pierwotnie miały zostać obłożone stawką 34 procent, ale gdy zapowiedziały symetryczny odwet USA wprowadził dodatkowy podatek w wysokości 50 procent. Wojnę handlową komentuje w rozmowie z Biznes Alert Marcin Przychodniak, analityk PISM ds. Chin. Twierdzi, iż dalszy konflikt nie będzie polegał po prostu na podnoszeniu ceł. Chiny mogą m.in. wstrzymać pomoc w walce z fentanylem czy wpływać na rynek walutowy.
Stawka celna jest tak wysoka, iż jej podbijanie nie ma znaczenia
– Nie jestem przekonany czy dojdzie do dalszej podnoszenia stawek, przez obie strony konfliktu handlowego. Tak naprawdę to bez znaczenia czy cła wyniosą 105, 150 czy 250 procent. Już w tym momencie chiński eksport do USA praktycznie nie istnieje – mówi analityk.
Wyjaśnia, iż chiński podmiot nie podejmie się eksportu, gdyż albo nie będzie go na to stać, albo nie będzie skłonny podjąć ryzyka. Tym samym dokładna stawka, przy tych wielkościach, nie ma znaczenia, a jej dalsze podbijanie nie wpłynie na rynek. Zdaniem eksperta PISM nic nie wskazuje też na obniżenie ceł w najbliższym czasie.
Handlowa gra w tchórza
– Uważam, iż gra toczy się o to kto pierwszy odczuje skutki starcia handlowego, a kto wymusi określone działania polityczne – wyjaśnia rozmówca Biznes Alert.
Zdaniem Marcina Przychodniaka Chiny nie odpowiedzą na ostatnie cła w wysokości 50 procent podbijaniem stawki.
– Jednak już wcześniej zapowiadały inne mechanizmy np. wstrzymanie współpracy w obliczu zwalczania fentanylu. Kooperacja w tej sprawie nie była zaawansowana, ale Pekin sygnalizował gotowość do dalszego. Sprawa jest istotna dla prezydentury Trumpa z przyczyn politycznych, prezydent USA uczynił z niej istotną część własnej narracji – mówi sinolog.
USA na początku lutego zapowiedziały wprowadzenie ceł na Kanadę, Meksyk i Chiny argumentując je m.in. walką z fentantylem, który przechodzi do nich z północnej i południowej granicy, a część składników powstaje w Państwie Środka. Już wtedy zapowiedział, iż cła w wysokości 10 procent to tylko „pierwsza salwa”, o ile Pekin nie będzie gotowy rozmawiać.
Chiny chcą grać na przetrzymanie
Zdaniem analityka PISM Chiny mogą wstrzymać import drobiu z USA czy wpływać na amerykańskie obligacje.
– Uważam, iż Chiny liczą na efekt negatywny w postaci wzrostu amerykańskiej inflacji, wzrostu cen związanego z bankructwem firm, które pozyskiwały produkty spoza Stanów Zjednoczonych. Grają na to, iż wspomniane czynniki wpłyną na Trumpa i być może skłonią go do kompromisu – mówi rozmówca Biznes Alert.
Zdaniem analityka PISM Chiny są w gorszej sytuacji niż USA (skutki wojny handlowej odczują dotkliwiej), ale mogą grać na przetrzymanie z racji na wyższy „próg bólu”.
– Będą odpowiadali ostrzej. Przy pierwszych cłach, argumentowanych walką z fentanylem ich reakcja była umiarkowana. W obecnej sytuacji jednak nie ma możliwości by władze chińskie wykonały krok wstecz – opiniuje Przychodniak.
Starcie tytanów wpłynie pośrednio na Polskę
Rozmówca Biznes Alert wskazuje, iż podniesienie cła na Chiny nie będzie miało bezpośredniego wpływu na Polskę. W przeciwieństwie do podniesienia przez USA stawki celnej na produkty z Unii Europejskiej. Starcie handlowe USA i Chin wpłynie jednak negatywnie na całą światową gospodarkę. Tym samym pośrednio również na Polskę.
– Jest to kwestia wojny handlowej, zwarcia obu strony. Uważam, iż zwłaszcza w krótkiej perspektywie czasu bez możliwości osiągnięcia kompromisu – mówi Marcin Przychodniak.
Rozmawiał Marcin Karwowski
Trump spełnia groźby, w życie wchodzą kolejne cła. Stawka dla Chin wynosi ponad 100 procent