Z analizy novinky.cz wynika, iż różnica między cenami w polskich a czeskich sklepach wciąż jest spora. Co więcej, wygrywamy także w porównaniu z Niemcami i Słowacją.
Zakupy w Polsce wciąż tańsze niż w Czechach i Niemczech
"Gdyby czescy klienci włożyli w sklepie do koszyka litr świeżego mleka, dziesięć jajek, masło, litr oleju słonecznikowego, kilogram piersi z kurczaka, karkówki wieprzowej, pomidorów, ziemniaków, cebuli i jabłek, zapłaciliby średnio 725 koron (około 127 zł) - podaje portal. W Polsce te same zakupy kosztowałyby 500 koron (około 86 zł), na Słowacji 600 koron (około 104 zł) i kilka koron więcej w Niemczech. Reklama
Ceny w polskich sklepach. "Polska jest potęgą rolniczą"
Ekonomista Tomáš Maier z Czeskiego Uniwersytetu Rolniczego wyjaśnił serwisowi, dlaczego w Polsce jest taniej. "Polska jest potęgą rolniczą, panuje tam duża konkurencja i istnieje duży rynek, który jest interesujący dla międzynarodowych korporacji" - tłumaczył. Zauważył również, iż na wysokość cen ma wpływ także VAT, który w Czechach wynosi 12 proc. W Polsce w przypadku żywności stawka podatku to od 5 do 8 proc. Z kolei w Niemczech - jak podawał ekonomista - 7 proc. Na Słowacji do podstawowych produktów żywnościowych dolicza się 5 proc. VAT-u, a reszta żywności jest objęta stawką wynoszącą 19 proc.
Analityk rolny Petr Havel również uważa, iż fenomen niższych cen w Polsce wynika w dużej mierze z tego, iż nasze rolnictwo jest lepiej rozwinięte niż czeskie. Dlatego w przypadku podstawowych warzyw i owoców jesteśmy niemal "samowystarczalni". "W Polsce jest około trzydzieści razy więcej rolników niż w Czechach. Skupiają się na produkcji rolnej, która stanowi znaczną część ich PKB. Potrafią przetwarzać znacznie więcej żywności i wydajniej niż my" - stwierdził Havel.
W czeskich sklepach nie ma tylu promocji
W artykule zwrócono również uwagę na promocje, których w polskich i niemieckich sklepach jest więcej niż w Czechach. Ekonomista Štěpán Křečk wskazał, iż wyższe ceny u naszych południowych sąsiadów wynikają z tego, iż czescy producenci nie próbują wpływać na ceny sprzedawców, podczas gdy w Niemczech tak się właśnie dzieje, w efekcie czego detaliści muszą obniżać swoje marże.