W lipcu pojawi się silny efekt. Członek RPP: Obniży bardzo inflację

22 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Czerwcowa pauza to tylko pauza. Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej mówi, iż na lipcowym posiedzeniu gremium wróci do dyskusji o kolejnej obniżce stóp. Jego zdaniem jest przestrzeń na dwie obniżki po 25 punktów bazowych w tym roku i o 100 pb w przyszłym roku. To dlatego, iż inflacja osiągnie cel już w lipcu i może się stabilnie utrzymywać blisko niego przez kolejne miesiące.


Jacek Ramotowski, Interia: Czy Narodowy Bank Polski prowadzi kursy tańca?
Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej: - Tańca?


Chodzi mi w szczególności o twista.
- Mam nadzieję, iż już Rada nie będzie tak dużo tańczyć, ale będziemy po prostu obniżać stopy procentowe.


To jak pan wytłumaczy tego twista? Najpierw w marcu projekcja, później zdecydowany jastrzębi zwrot, następnie szybki gołębi zwrot, a potem utrzymanie stóp na niezmienionym poziomie, choć gołębi twist wzbudził nadzieje, iż zostaną one obniżone ponownie w czerwcu?Reklama
- Nie zgadzam się. Po majowej obniżce staraliśmy się komunikować, iż właśnie w czerwcu zrobimy pauzę i tak się stało. Taka była niepisana umowa, gdyż w kwietniu dosyć długo rozmawialiśmy, czy to już czas na obniżkę i z tej rozmowy wyniknęły dla mnie dwie rzeczy.
Jakie?
- Pierwszy wniosek to konieczność gołębiego zwrotu w kwietniu. Drugi był taki, iż w maju obniżymy stopy, chyba żeby się coś takiego wydarzyło, co by nam na to nie pozwoliło. Ponieważ nic takiego się nie wydarzyło, obniżyliśmy stopy o 50 punktów bazowych. W maju natomiast Rada sygnalizowała, iż w czerwcu zrobimy pauzę, bo będziemy czekać na lipcową projekcję. I tak się stało – w lipcu wracamy do dyskusji o obniżaniu stóp.
W lipcu RPP obniży stopy? Może lepiej poczekać do września?
- Tak naprawdę dyskusja na najbliższym posiedzeniu będzie prawdopodobnie koncentrować się wokół tego dylematu.
Co się dzieje z inflacją? Teraz idzie trochę w dół...
- Idzie bardzo w dół, a nie trochę. Zaskakuje co miesiąc, a najgorsze, iż zaskakuje też analityków NBP. To, co się wydarzyło z inflacją od marcowej projekcji, jest zupełnie inne, niż zakładała tamta projekcja. Po części powodem jest to, iż analitycy nie przewidzieli tak dużej zmiany w koszyku inflacyjnym, której dokonał GUS, w związku z tym ta projekcja opiera się na starym koszyku, który rzeczywiście trochę podwyższał inflację.
GUS obniżył inflację, zmieniając koszyk?
- GUS nie kształtuje cen. Jedynie dostosowuje tzw. koszyk inflacyjny do rzeczywistej struktury wydatków konsumentów. Ale choćby gdybyśmy efekt koszyka wyjęli z ostatnich danych o inflacji, to ciągle inflacja jest w rzeczywistości niższa, niż w projekcji marcowej to przewidywano. Mam nadzieję, iż zostanie to mocno skorygowane w lipcowej projekcji. Czyli, iż uwzględni wszystko, co wydarzyło się od marca, w tym właśnie zmianę koszyka, ale też zmianę cen surowców, gdyż ceny energii obniżyły się m.in. dzięki dynamicznej, nieprzewidywalnej polityce Donalda Trumpa.
Trump obniżył inflację? A jak ją nam podniesie?
- Mówiąc trochę żartem, Trump się stał naszym bardzo dobrym sojusznikiem, jedenastym członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Wszystko co robi, szkodzi co prawda amerykańskiej gospodarce, ale bardzo pomaga w obniżaniu inflacji w Polsce. Ceny surowców dzięki Trumpowi spadły, bo wzrosła bardzo niepewność w gospodarce światowej. Ożywienie, które miało nastąpić w 2025 roku, nie następuje ze względu na niepewności związane z taryfami, ich ostatecznym kształtem. Trump się nimi dobrze pewnie bawi, ale co z tego ma ostatecznie wyniknąć nikt nie wie. Osłabienie dolara sprzyja wzmocnieniu złotego, a to - walce z inflacją. Silny złoty nam pomaga. Polityka monetarna w USA też w pewnym sensie dzięki Trumpowi jest dosyć restrykcyjna i ceny światowe dzięki tej polityce nie rosną. Trump nam pomaga, przyspieszył dezinflację w Polsce.


Wróćmy do lipca. Będzie nowa projekcja…
- Rada dostanie nową projekcję. Pewnie będzie nam ona w stanie powiedzieć po pierwsze, czy w drugiej połowie roku osiągniemy już cel inflacyjny trwale, stabilnie. Bo analitycy NBP nie wiedzieli – i nie można mieć do nich o to pretensji – o obniżce cen taryf na gaz ziemny, która wchodzi od lipca i obniża inflację. Dodatkowo pojawi się w lipcu w inflacji bardzo silny efekt bazy, wynikający z tego, iż odmrożono część "tarcz" antyinflacyjnych w zakresie energii elektrycznej w lipcu zeszłego roku, co inflację podbiło wtedy, i w następnych miesiącach. Ten efekt wygaśnie teraz w lipcu i obniży bardzo silnie inflację, do tego stopnia, iż z 4 proc., które widzieliśmy w maju i pewnie zobaczymy w czerwcu, spadniemy poniżej 3 proc. Co więcej – obniżka inflacji nie będzie jednorazowa. Inflacja już do celu będzie dochodzić na trwałe.
I utrzyma się w celu? W pobliżu?
- Właśnie to próbowałem powiedzieć - będzie już stabilnie kształtować się w okolicach celu inflacyjnego. Nie wiemy jeszcze, jak analitycy NBP podejdą do cen energii. Być może w projekcji będzie założenie, iż w październiku tego roku wrócimy do starych taryf na energię elektryczną dla gospodarstw domowych. Jednak, co było sygnalizowane przez rząd już wielokrotnie, pełne "odmrożenie" cen energii w obecnych warunkach rynkowych nie oznacza powrotu cen do wysokich poziomów, raczej pozostaną one na poziomie ok. 500 zł. I to powinno znaleźć odzwierciedlenie w projekcji, choć nie mamy oficjalnie zatwierdzonych nowych taryf. Zobaczymy, co analitycy założą w projekcji. Najwygodniej byłoby założyć stare taryfy, tylko wiemy, iż te stare nie będą miały zastosowania, a nowe będą po prostu niskie. Może zobaczymy dwa scenariusze, ze starymi taryfami, skoro nie są znane nowe, i drugi scenariusz z dzisiejszymi cenami.
To teraz pomarudzę, dobrze?
- Proszę bardzo. Inflacja zgrabnie schodzi do celu.
A wzrost płac? Nie podłoży jej nogi?
- A jaki był wzrost płac w zeszłym roku? Wyższy czy niższy niż obecnie?
Wyższy.
- Wyższy, brawo. I w tych warunkach wyższego wzrostu płac inflacja cały czas spadała. NBP nie doganiał inflacji w swoich prognozach, ona spadała szybciej, niż zakładał. I my to widzieliśmy adekwatnie przez cały zeszły rok. Skończyło się dużo niżej, niż zakładano. Tak samo jest w tym roku. Dynamika płac od stycznia – z jednym wyjątkiem, którym był kwiecień, kiedy sektor leśnictwa wypłacił jakieś nagrody – jest coraz niższa. Ona jest już po pierwsze jednocyfrowa, a po drugie jest w trendzie zniżkowym. Jak się popatrzy na wskaźniki rentowności przedsiębiorstw, to one także dosyć mocno spadają. Tam już nie ma miejsca – moim zdaniem – na dwucyfrowe wzrosty wynagrodzeń.
Idą wielkie inwestycje. To nie powód, żeby wzrósł popyt krajowy?
- Bardzo dynamicznego wzrostu popytu krajowego niestety także nie widzę. Mamy ciągle ujemną lukę popytową, co było widać m.in. w projekcji marcowej NBP. Co więcej, ona utrzymywała się jako ujemna przez cały okres projekcji, to znaczy aż do 2027 roku. To znaczy, iż wzrost gospodarczy w Polsce na poziomie około 3 proc. jest za niski, żeby zamknąć lukę popytową. A skoro nie jest ona zamknięta, to gospodarka nie generuje presji inflacyjnej. Wręcz przeciwnie. To jest moim zdaniem główny powód, dla którego inflacja spada. Obok efektu Trumpa o którym mówiliśmy już. Ceny surowców, energii na świecie, kurs walutowy, itd. I tyle.
Ceny paliw mogą zawrócić, Trump, teraz sojusznik RPP, może wykonać w każdej chwili nie wiadomo jakiego twista. Nie obawia się pan, iż sprzyjające warunki mogą się odwrócić?
- Są odwracalne. Zawsze jest takie ryzyko. o ile one się zaczną odwracać i powodować wzrost inflacji, to przecież nie będziemy siedzieć z założonymi rękoma. Tylko, iż dzisiaj wygląda na to, iż to się wszystko utrwaliło i wzrost cen jest w okolicach albo za chwilę będzie w okolicach celu. Schodzimy w pobliże celu już w lipcu, wygląda iż na 100 proc. Tu nie ma żadnych wątpliwości. Tak będzie także potem – w sierpniu, we wrześniu, itd. Uważam, iż jesteśmy tu bardzo bezpieczni. A poza tym schodzimy powoli, ostrożnie i z wysokiego poziomu.
A polityka fiskalna?
- To jest ryzyko, którego jednak też nie wyolbrzymiałbym. Rzeczywiście mamy deficyt za wysoki. Pamiętać trzeba jednak, iż w przyszłości deficyt raczej będzie spadał, a nie będzie rósł. A po drugie struktura wydatków jest taka, iż jest w niej coraz więcej wydatków militarnych, a jak wiemy te pieniądze nie są wydawane w Polsce, tylko za granicą. Czyli jeżeli tworzą presję popytową, to raczej w Korei Południowej niż w Polsce, bo tutaj za bardzo sprzętu wojskowego nie kupujemy, bo go nie produkujemy. Generalnie mamy nieoptymalną politykę makroekonomiczną - to trzeba sobie powiedzieć wprost - czyli kombinację za luźnej polityki budżetowej i za restrykcyjnej polityki pieniężnej. I mimo tak dużego deficytu nie zamyka się nam luka popytowa. Deficyt musiałby pewnie wynosić około 10 proc. PKB, żeby zamknąć tę lukę. Czyli polityka gospodarcza ciągle jest restrykcyjna i dzięki temu ta inflacja spada, a luka popytowa nie jest w stanie się zamknąć. I to nie tylko w 2025, ale też w 2026 i 2027. Prawdopodobnie zobaczymy niezamykającą się lukę także w projekcji lipcowej.
Inflacja nie przyjdzie do nas z zewnątrz?
- Nasze otoczenie zewnętrzne jest w stagnacji albo fazie niskiego wzrostu. Gospodarki unijne, strefy euro, ale też Czech, Węgier, choćby Rumunii przestały się rozwijać szybko. Polska gospodarka rozwija się najszybciej. choćby nie mamy skąd zaimportować inflacji, nie ma skąd wziąć presji, bo też nie ma jej w otoczeniu zewnętrznym. W końcu mamy Trumpa, naszego sojusznika w walce z inflacją.


Jaka jest w związku z tym przestrzeń do obniżek?
- Wydaje mi się, iż jako odpowiedzialni za politykę pieniężną powinniśmy być stanowczy, odważni, ale ostrożni. Ostrożni w takim sensie, żeby rozpocząć cykl obniżania, ale zacząć od 25 punktów bazowych. Być może już w lipcu, jeżeli nie w lipcu, to na pewno we wrześniu. I pewnie jeszcze drugi raz powtórzyć, to znaczy, iż do końca roku jest miejsce na dodatkowe 50 punktów bazowych. Pewnie powinniśmy kontynuować to luzowanie także w przyszłym roku. Ja widzę przestrzeń na kolejne 100 punktów bazowych także w 2026 roku. Ale małymi kroczkami, żeby zachować ostrożność.
Rozmawiał: Jacek Ramotowski
Idź do oryginalnego materiału