Wakacyjna (?) lektura: "1945. Polowanie na niemieckich naukowców"

stopazwrotu.blogspot.com 3 tygodni temu
Podczas długiej majówki przeczytałem książkę Sean Longdena "T-FORCE. The Race for Nazi War Secrets" o niezwykłej jednostce alianckiej armii: T-Force, której zadaniem było zabezpieczenie naukowych i technicznych zasobów niemieckiej technologii, zanim zostałyby zniszczone przez faszystów lub rozkradzione. To chyba najogólniejsze ujęcie tego, co robiła ta jednostka, choć nie oddające ani kierunków poszukiwań, ani rodzaju materiałów i osób. Polskie tłumaczenie tytułu odkrywa część tej tajemnicy: jednostka interesowała się wybitnymi naukowcami niemieckimi, których przesłuchiwano, namawiano do współpracy, a choćby wywożono.

Powieść rozpoczyna osoba Iana Fleminga, autora książek o przygodach Bonda. To właśnie on, pracując w sztabie, wskazywał pierwsze cele T-Force. Wojenne doświadczenie dostarczyło mu dużo inspiracji do książek, szczególnie "Moonraker". Niektóre elementy przygód Bonda można kojarzyć z działaniami niezwykłej amerykańsko-brytyjskiej jednostki. Przyszłościowe wynalazki, niebezpieczna wiedza, tajne zadania, wyścig z wrogiem, nowoczesne pojazdy i zabójcza broń.

Początki tworzenia T-Force opisane są z dużym patosem, składało się na nie kilka batalionów, w tym Królewscy (King's Regiment z Liverpool). Planując inwazję, przewidziano specjalną sub-dywizję, której cel określono jako "identify, secure, guard and exploit valuable and special information, including documents, equipment and persons of value to the Allied armies". Nie ma co ukrywać, iż informacje te dotyczyły przede wszystkim militariów, by technologicznie dogonić Niemców, którzy konstruowali nowe łodzie podwodne, samoloty, rakiety V2, pociski i karabiny, gazy bojowe, optykę, reaktory jądrowe, i szereg innych rozwiązań do zastosowania wojennego. Niemcy byli w badaniach zaawansowani, a nieraz stali u progu przełomu odkryć.

Lekko uzbrojone oddziały opanowywały interesujące ich cele wraz z przesuwaniem się frontu, nie uczestnicząc w walce frontowej. Szukali archiwów, dokumentów technicznych, map, kluczowych ludzi, a w przypadku laboratoriów i fabryk zabezpieczali urządzenia. Zdarzały się sytuacje, gdy doprowadzali do kapitulacji jakiejś jednostki i wyprzedzali oddziały regularne, ale więcej było w tym negocjacji i studzenia emocji, niż walki. Ich celem najczęściej było wydzieranie tajemnic niemieckiej zbrojeniówki i sądząc z opisów akcji, byli do tego dobrze przygotowani. Książka prezentuje ich szlak bojowy, ubarwiając go szczegółami z akcji i losami wybranych żołnierzy, choć to ostanie często czyni anachronicznie.

Proza żołnierskiego życia i realia frontu nie pojawiają się w powieści zbyt często, ale gdy już są, brzmią realnie. Koniec wojny to nie tylko euforia z jej końca, to też rozkład i bieda przemysłowych Niemiec, prostytucja, głód. Podział Niemiec na strefy nie osłabił, a wręcz zintensyfikował działania T-Force w celu zabezpieczenia przed sowietami zarówno zdobyczy intelektualnych, jak i ludzi mogących dać podwaliny dla przemysłu powojennego. Książka opisuje takie akcje, w których wprost wydzierano je ze strony sowieckiej, lub manipulowano dokumentacją. ZSRR już niedługo miał być wrogiem w zimnej wojnie. Całkiem wiarygodny wydaje się też opis, w którym armia radziecka demontuje wszystko, co może, bez względu na wartość, łącznie z pisuarami.

T-Force zarzuca się, iż wręcz porywali naukowców, konstruktorów, biznesmenów, iż stosowano przymus, ale autor broni jednostki przed takim postawieniem sprawy, twierdząc, iż Niemcy zawsze mieli pewne pole wyboru w kwestii swojego dalszego losu i pracy, choć oczywiście zabroniono im budować potencjał militarny Niemiec i byli internowani. Z opisu powieści można wnioskować, iż przesłuchania odbywały się w cywilizowany sposób, o co nie podejrzewałbym strony radzieckiej.

Nigdy nie powstał spis tego, co zdobyto działaniami T-Force, a szacunki wartości zdobyczy są całkowicie rozbieżne o grube rzędy jednostek. To były tysiące zgłoszeń patentowych, wiele urządzeń technicznych, w tym znacznie lepsze niż aliantów, np. tunele aerodynamiczne do testów samolotów. Broni, aparaturze i zabranym zasobom takim jak uran towarzyszyli czołowi niemieccy fizycy i chemicy, wiele skrzyń dokumentacji, której było tak dużo, iż nie została w pełni spożytkowana. W ostatniej fazie eksploatacji i ogałacania Niemiec wojskowi byli wręcz zażenowani sytuacjami, w której pojawiały się dziesiątki delegacji do tego celu, a zabierane urządzenia i technologie miały służyć przemysłowcom zachodnim w różnych branżach. Tak wyglądały reparacje wojenne.

Te fakty budują zrozumienie w czytelniku, skąd brał się powojenny boom. To nie tylko wielkie pieniądze zainwestowane w przemysł, to wiele ujawnionych sekretów, nowe bodźce dla konstruktorów i wynalazców, i nowe wyzwanie dla odradzającej się gospodarki Niemiec, by zbudować coś lepszego w wyścigu techniki. Wartość wiedzy i naukowców potwierdził powojenny postęp, Niemcy gwałtownie odbudowały swój potencjał, a działania T-Force pojawiły się w książkach historyków dopiero kilkadziesiąt lat później.

Idź do oryginalnego materiału