Dane makroekonomiczne z największej gospodarki świata w ostatnim czasie rozczarowują… Negatywnie. Co ciekawe, podobnie słabiej, niż oczekiwano, w II kwartale wypadają Chiny, a zaskakująco lepiej (choć przez cały czas dość słabo, z uwagi na przemysł) radzi sobie Europa. Wszystko wskazuje na to, iż najbardziej optymistyczna prognoza, która zakładała konsekwentny wzrost gospodarczy, przy jednocześnie spadającej inflacji zostanie dokładnie przetestowana. Nie tylko wczorajsze dane PMI i ISM z amerykańskiego przemysłu wypadły zdecydowanie słabiej od prognoz, sygnalizując spowolnienie. Mowa też o danych z rynku pracy, czy regionalnych indeksach z kluczowych dla USA regionów, które podobnie jak dane o nastrojach konsumenckich nie pozostawiają złudzeń – spowolnienie ma już miejsce.
Warunek, by słabsze dane nie przekuły się w panikę Wall Street jest jeden – spadek inflacji. jeżeli jednak taki scenariusz nie będzie mieć miejsca i będziemy obserwowali słabnące odczyty, przy ugruntowującej się, podwyższonej presji cenowej… Prawdopodobnie na rynku akcji pojawi się istotna presja. Przewodniczący Fed, Powell od kilkunastu miesięcy sugerował rynkom 'miękkie lądowanie’. Jego prognoza znalazła nie tylko zwolenników, ale i gospodarka okazała się bardzo mocna, przy spadającej inflacji. Teraz ten układ sił zdaje się wyparowywać, a z miesiąca na miesiąc inflacja będzie spadała coraz wolniej. Po prostu efekt wysokiej bazy porównawczej z ubiegłego roku przestanie działać. Kilka dni temu mocno taniały akcje spółek związanych z AI: Dell i Salesforce. Czy były to sygnały ostrzegawcze dla przegrzanego rynku?
Zbyt wiele pieniędzy nabywa ograniczoną ilość dóbr
Cięzkie czasy nastały na Wall Street, dla wszystkich menedżerów, którzy aktywnie zarządzali portfelami, unikajc spółek Bigtech… Ponieważ to niewielka grupa kilku firm technologicznych napędza indeksy giełdowe do nowych szczytów. Tanie fundusze pasywne zgarniają miliardy dolarów świeżego kapitału i nagradzają dużymi zyskami, śledząc wybrane benchmarki. W efekcie wąska grupa zarządzających akcjami zwraca się ku strategii wysokiego ryzyka, starając się osiągnąć lepsze wyniki. Co robi? Stawia na coraz mniejszą liczbę lukratywnych spółek w całych Stanach, podważając fundamenty dywersyfikacji. Wszystko to w imię niebycia przeklętym i utrzymanie sie na Wall Street. Tonący chwyta się brzytwy? Znany inwestor, Howard Marks mawiał, iż bańki powstają, gdy zbyt duża ilość kapitału trafia do wąskiej liczby dóbr. Rozważmy to.
Według danych zebranych przez Bloomberg Intelligence, w ubiegłym roku uruchomiono osiemdziesiąt osiem funduszy giełdowych z mniej niż 50 akcjami… w porównaniu z 19 debiutami rocznie w 2010 roku. Średnia liczba pakietów akcji w nowych akcyjnych funduszach ETF skurczyła się do najniższego poziomu od 2010 r. Wyniosła w tym roku około 136, według rzeczonej analizy. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku funduszy inwestycyjnych. Uważa się, iż inwestowanie pieniędzy w niewielką grupę starannie wybranych, cudownych akcji pomoże inwestorom wyróżnić się w czasach, gdy zyski z historycznie wąskiej liczby spółek o dużej kapitalizacji sprawiły, iż pokonanie indeksów stało się uznane za niemal niemożliwe.
Historycznie jednak stanowi to wręcz definicje 'błędu poznawczego’ i prowadziło do załamań na światowych rynkach. Wystarczy wspomnieć choćby bańkę Nifty 50, gdy inwestorzy tak tłoczno gromadzili się wokół topowych, amerykańskich firm… Z których większość została zapomniana (Kodak, Polaroid, Xerox i wiele innych). Konsekwencje pomyłki rosną. Niektórzy sugerują, iż granie przeciwko BigTech w tej chwili to strategia, którą warto podjąć. Inni wciąż bronią branży związanej z AI.
Kuźnia talentow
Inwestycyjne autorytety, z którymi okresowo wywiady przeprowadza Bloomberg nie mają wątpliwości. Dziś mamy okoliczności, podczas których utalentowani inwestorzy mogą się wykazać. Jest ciężko, a to znaczy, iż premia za podjęcie ryzyka walki z benchmarkami może stać się wyjątkowo opłacalne… Lub pogłębić problem dywersyfikacji poza technologicznych behemotów. W ocenie Laffer Tengler Investments żółtodziony nadmiernie dywersyfikują swoje portfele, sami pozbawiając się zwrotu z dobrze wybranych walorów. Dane są jednak nieubłagane.
BigTech pędzi, a pozostałe akcje śpią. Tylko 27% akcji z indeksu S&P 500 wyprzedziło stopę zwrotu benchmarku w 2023 roku, wg. danych Bank of America. W tym odsetek ten wygląda na jeszcze mniejszy. Aktualnie 5 największych akcji z S&P 500 – Microsoft, Apple, Nvidia, Amazon.com i Meta Platforms to ponad jedna czwarta jego kapitalizacji. Dlaczego? Wall Street widzi te firmy jako wygranych w wyścigu AI. Inwestycja w sztuczną inteligencję wymaga wielkich nakładów, na które nie mogą pozwolić sobie małe i średnie firmy. Oraz modelu biznesowego, który pozwoli się na nich gwałtownie skalować. Zatem, która strona ma racje? Pytanie zostaje otwarte. Przypomnijmy – wszystkie wymienione spółki prowadzą biznesy silnie skorelowane z kondycją globalnej i krajowej gospodarki.