W Polsce z dniem 2 lipca br. wchodzi właśnie w życie program dopłat państwa do rat kredytowych pt. „Bezpieczny kredyt 2%”. Inicjatywa ta ma na celu zwiększenie dostępności mieszkań dla Polek i Polaków poprzez dostęp przez nich do kredytu hipotecznego z niskim oprocentowaniem. Choć program ten wywołał w społeczeństwie spore nadzieje na poprawę aktualnej sytuacji mieszkaniowej, wielu ekspertów wskazuje na ograniczenia i pytania dotyczące jego skuteczności. Zobaczcie dlaczego.
Tani kredyt jest dobry bo jest dobry i tani
W ramach programu, kredyty hipoteczne będą udzielane z oprocentowaniem na poziomie zaledwie 2 proc. rocznie, a jego maksymalna wysokość wyniesie 500 tys. dla osoby fizycznej lub 600 tys. dla par. Pogram przeznaczony jest dla osób do 45 roku życia, zarówno singli jak i małżeństw oraz par w związkach nieformalnych, gdy posiadają przynajmniej jedno dziecko. Wkład własny nie będzie mógł być wyższy niż 200 tys. zł. W przypadku braku wkładu własnego lub niepełnego wkładu będzie można skorzystać z gwarancji Banku Gospodarstwa Krajowego. Kredyt ten może być przeznaczony na zakup mieszkania zarówno z rynku pierwotnego, jak i wtórnego. Program bezpieczny kredyt 2 proc. nie narzuca żadnych ograniczeń dotyczących cen za metr kwadratowy mieszkania.
Oprocentowanie w wysokości 2% to spora różnica w porównaniu do stawek rynkowych, gdzie kredyt hipoteczny potrafi przekraczać tę stawkę niejednokrotnie. Teoretycznie obniżenie rat kredytu pozwoli wielu Polkom i Polakom na dostęp do własnego wymarzonego lokum. Teoretycznie, ale o tym za chwilę.
Wprowadzenie programu było owocem współpracy Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), Związku Banków Polskich oraz Ministerstwa Rozwoju i Technologii. 21 banków, które zawarły umowę z BGK, będzie udzielać „bezpiecznych kredytów” i wprowadzać je do swojej oferty. PKO BP, Bank Pekao, Alior Bank i VeloBank są jednymi z pierwszych banków, które zadeklarowały udział w programie od samego początku i rozpoczynają obsługę wniosków już od 3 lipca 2023 roku. Pozostałe banki, które podjęły decyzję o udziale w programie, planują wprowadzenie „bezpiecznego kredytu” do swojej oferty nieco później.
Przed wprowadzeniem programu Bank Gospodarstwa Krajowego przeprowadził warsztaty i szkolenia dla pracowników sektora bankowego w celu przygotowania ich do udzielania „bezpiecznych kredytów” oraz obsługi kont mieszkaniowych. W najbliższych dniach planowane jest kontynuowanie procesu szkoleń, aby ujednolicić standardy i dobre praktyki w całym sektorze. Dokładne warunki współpracy między BGK a bankami komercyjnymi zostały określone w umowach, które zawarto między tymi instytucjami. Umowy m.in. regulują warunki rozliczeń dopłat.
Bezpieczny kredyt 2% może okazać się niewypałem (jak poprzednik)
Według ekspertów „Bezpieczny kredyt 2%” może jednak nie wypalić. Zacznijmy od prostych faktów: zastępuje on dotychczasowy program „Mieszkanie Plus”, który nie osiągnął stawianych sobie celów i stał się swoistym problemem dla rządu (rozbudzenie budownictwa mieszkaniowego oraz zwiększenie dostępności nieruchomości dla Polaków).
Analitycy nieruchomości zwracają uwagę, iż po pierwsze, sytuacja mieszkaniowa w Polsce nie jest tak zła, jak się czasami przedstawia. Odsetek młodych osób żyjących w przepełnionych mieszkaniach spadł w ciągu ostatnich lat, a odsetek osób ponoszących wysokie koszty mieszkaniowe jest poniżej średniej unijnej.
Po drugie, Polacy częściej niż inni Europejczycy posiadają mieszkania na własność. Cena metra kwadratowego mieszkań w Polsce nie rośnie gwałtownie i w ciągu ostatnich lat utrzymuje się w przyzwoitej relacji do średniej pensji. Jednak dla tych, którzy wynajmują mieszkania, koszty mogą być znaczne, zwłaszcza dla młodych osób w dużych miastach.
„Bezpieczny Kredyt 2%” może natomiast przynieść pewne korzyści nielicznej grupie osób w krótkim okresie czasu. To pewne. Pytanie tylko jakim kosztem? Program będzie oddziaływał głównie na stronę popytową, a pomoc skierowana w ten sposób może prowadzić do wzrostu cen mieszkań. W zasadzie jest to niemal pewne. Ceny małego lub średniego lokum wykazują wzmożoną aktywność, a efekt prawdopodobnie nasili się w miarę trwania programu. Gdzie zatem korzyści? W dłuższej perspektywie czasowej program nie jest w stanie więc rozwiązać podstawowych problemów z rynkiem mieszkaniowym, a jedynie tymczasowo niwelować jedne problemy i tworzyć kolejne.
Zdaniem niektórych lepszym rozwiązaniem byłoby działanie od strony podażowej, czyli inwestowanie sektora publicznego w budowę konkurencyjnych cenowo mieszkań o dobrej jakości. W ten sposób mógłby zostać zmniejszony popyt na inwestycje mieszkaniowe ze strony podmiotów prywatnych. Ale czy na pewno? Taki cel miał wycofywany już program Mieszkanie Plus. Więc może po prostu nie ma dobrego rozwiązania i państwo nie powinno mieszać się do wolnego rynku?