5 godzin temu
Skup czy rynek? Gdzie sprzedać truskawki?
Ceny truskawek przemysłowych systematycznie rosną. Można powiedzieć, iż „depczą po piętach” szczególnie najniższym cenom owoców deserowych, a te tradycyjnie notujemy na Giełdzie Goławin. Wielu plantatorów krytykuje sprzedaż owoców po najniższej cenie na rynku hurtowym. Pytają, jaki jest sens poświęcania czasu i dodatkowych kosztów, żeby sprzedać truskawki taniej niż na skupie?
Powyższe sytuacje miały miejsce na przykład wczoraj, chociaż z drugiej strony absolutnie nie dominują w skali kraju. Zatem wczoraj na Giełdzie Goławin, przy większej podaży, odmiany Rumba i Sybilla sprzedawano po 8,00 – 9,00 zł/kg. Jak wiemy 8,50 i 9,00 zł/kg to wczorajsze ceny skupu truskawek na mrożenie…
Jeśli cena jest identyczna, to przy niedużych odległościach od rynku i szybkiej sprzedaży można jeszcze polemizować, iż hurt to lepszy wybór. Plantator zapłaci bowiem nieco mniej za zbiór truskawek z szypułką. Na rynku otrzymuje za nie gotówkę, co dla wielu przez cały czas jest istotnym argumentem.
Niemniej sprzedaż każdej łubianki o 1,00 lub choćby 2,00 zł taniej na rynku hurtowym niż na skupie jest naprawę trudne do zrozumienia i skomentowania… W tym wypadku tańszy zbiór przestaje mieć znaczenie. Po uwzględnieniu choćby niedużych kosztów paliwa i biletu plantator uzyskuje za te same owoce mniej niż na punkcie skupu.
Kupujący przez cały czas oburzeni
Nadal nie brakuje hejtu kierowanego w stronę plantatorów. Z licznych wypowiedzi w sieci uderza przede wszystkim jeden przekłamany oraz rzeczywistości. Według niego wysokie ceny truskawek w tym sezonie to chciwość polskich plantatorów i ich wina…
Nie warto nad tym debatować. Po raz kolejny warto zwrócić uwagę na fakt, iż to niedobór truskawek winduje zarówno ceny skupu i ceny owoców deserowych. Stawki za owoce przemysłowe są w takich sezonach swego rodzaju barierą, poniżej której nie schodzi zdecydowana większość plantatorów, ale jak widać wszędzie zdarzają się wyjątki… Dziś minimalny poziom cen hurtowych zdecydowanie wyznacza 10,00 zł/kg.
