Wielka zmienność na giełdzie w trakcie jednej sesji – czy to sygnał iż mamy do czynienia z okazją?

1 tydzień temu

Gdy rynek wali się w jeden dzień o -10% czy więcej – czy to okazja dla odważnych? A gdy rośnie o 10% czy więcej – to oznaka, iż nadchodzi hossa? Sprawdziliśmy.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak często zdarzają się na giełdach zmiany notowań o 10% i więcej?
  • Co oznaczały historycznie spadki indeksów o -10% i więcej?
  • Co oznaczały historycznie wzrosty indeksów o +10% i więcej?
  • Kiedy warto zwracać uwagę na wzrosty czy spadki akcji o ponad 10?%?
  • Jak na dużej zmienności w skali jednej sesji mogą korzystać day-traderzy?

Wielka zmienność na giełdzie – szansa czy pułapka?

Co kilka – kilkanaście miesięcy na rynku giełdowym mają miejsce niezwykłe sesje giełdowe, w trakcie których wielu inwestorów a to rwie włosy z głowy, a to skacze do góry w euforii. Oto bowiem indeksy wykazują wielką zmienność i z różnych powodów rosną czy spadają o ponad 10%. No nie zdarza się to zbyt często, ale gdy już ma to miejsce, wywołuje takie zjawisko wielkie emocje.

Ale niezwykle interesujące pytanie powstaje:

  1. Czy sesje cechujące się tak silną zmiennością to jakiś poważny sygnał?
  2. Czy gdy indeks nurkuje o -10% to warto kupować akcje?
  3. A co robić gdy rośnie o ponad 10%?
  4. Gdzie są potem indeksy w kilkanaście miesięcy czy kilka lat później?
  5. Jak inwestorzy powinni zachowywać się w obliczu tak niezwykłych sesji?
  6. Może adekwatnie powinni je… lekceważyć?

Spróbowaliśmy to zbadać, ale też sprawdzić co mówią na ten temat naukowcy.

Trzeba pamiętać, iż zmiana o 10% w trakcie jednej sesji to wyjątkowo rzadkie zdarzenie na poziomie indeksu, a choćby i na poziomie poszczególnych walorów. Taki ruch jest zbyt gwałtowny, aby można go było przypisać powolnemu, dyfuzyjnemu procesowi absorbowania informacji. W przypadku takiego ruchu istnieje duże prawdopodobieństwo natychmiastowego odwrócenia trendu, jeżeli był on wywołany szokiem lub złą interpretacją informacji. Z drugiej strony, tak gwałtowny ruch spadkowy na poziomie indeksu stanowi poważne ostrzeżenie, ponieważ często ma miejsce pod wpływem bardzo istotnych informacji.

O czym mówi wielka jednosesyjna zmienność na GPW…

Zaczęliśmy od polskiej giełdy, a konkretnie od indeksu WIG. Otóż w całej historii GPW nie było wielu przypadków, gdy w trakcie jednej sesji tenże wskaźnik rósł lub spadał o więcej niż 10%. Były dwa takie przypadki.

Pierwszy przypadek to 21 kwietnia 1994, gdy indeks WIG urósł o 16%. To był rekordowy jednodniowy wzrost, który nastąpił niedługo po uruchomieniu indeksu WIG20. Rynek był w trakcie spekulacyjnej bańki, która osiągnęła szczyt w okolicy 12 859 punktów w marcu 1994, po czym nastąpiła ostra korekta, a następnie doszło do tymczasowego odbicia. Tak duża zmienność była spowodowana i sporymi emocjami i ograniczoną liczbą notowanych spółek wówczas spółek, przyczyniającą się do dużych wahnięć.

No dobrze, czy ten wzrost był w jakim stopniu sygnałem inwestycyjnym? Otóż w 12 miesięcy później WIG był -29% niżej, czyli jednak ten jednosesyjny skok to było „odbicie zdechłego kota”. Jednak w 3 lata później wskaźnik był 43% wyżej, a w 5 lat później był 62% wyżej. To pokazuje, iż dla długoterminowych inwestorów adekwatnie tenże skok nie miał wielkiego znaczenia, ale pytanie czy przetrwali bessę z lat 1994-95.

Drugi przypadek miał miejsce 12 marca 2020 roku. To było epicentrum pamiętnego koronawirusowego krachu giełdowego, gdy w kilka sesji indeksy przeceniły się o choćby -45%. WIG tamtego dnia spadł o -12,65%. Jak mówi powiedzonko, „polała się krew” na parkiecie, a gdy leje się krew, to trzeba kupować, prawda? Otóż w 12 miesięcy po tej strasznej sesji WIG był 73% wyżej, w 3 lata po niej był 56% wyżej, a w 5 lat po niej był 158% wyżej. Tak, okazało się, iż warto kupować podczas krachu, gdy inni panikują i pojawia się wielka zmienność.

Jeśli chodzi o poszczególne spółki, to historia każdej z nich jest unikalna, i trzeba o tym pamiętać. Wyceny pojedynczych spółek mogą rosnąć gwałtownie, jak i spadać z wielu różnych podwodów – znanych publicznie lub nieznanych, bo czasami choćby ich nie widać i trudno taki ruch adekwatnie zinterpretować. Dlatego statystyki w odniesieniu do potężnych ruchach sesyjnych na notowaniach spółek mają o wiele mniejsze znaczenie, niż w przypadku indeksów, które pokazują generalnie co dzieje się na całym rynku. Warto mieć świadomość, iż rynek generalnie lubi przereagowywać plotki, a reagować chłodno na potwierdzone fakty – mówią badania.

Oczywiście, wiele spółek z GPW zachowywało się w trakcie dwóch wspomnianych sesji bardzo podobnie, jak indeks WIG. Szczególnie interesujący jest przypadek koronakrachu, bo notowania wielu spółek w średnim i długim okresie odbijały choćby mocniej, niż indeks. Jednym z takich przykładów jest spółka odzieżowa LPP, której notowania 12 marca 2020 zanurkowały o -15,2%, ale w 1 rok później były 67% wyżej, w 3 lata później były 116% wyżej, a w 60 miesięcy później były 253% wyżej.

Dla przykładu, jedną ze spółek z WIG20, która idzie absolutnie swoją unikalną ścieżką i mocno zmienne sesje nie dają żadnych racjonalnych wskazań, ani też podpowiedzi kontrariańskich, jest CD Projekt – producent gier „Wiedźmin” i „Cyberpunk 2077”. Otóż po nieudanej premierze „Cyberpunka 2077” spółka ta odnotowała dwie najgorsze sesje w swojej historii, gdy 17 grudnia 2020 jej notowania tąpnęły o -20%, a 18 grudnia 2020 o -29%. Trzęsienie ziemi. Masakra. Czy to był sygnał „buy”? Otóż w 12 miesięcy po 18 grudnia 2020 kurs CD Projekt był co prawda 9% wyżej, ale w 36 miesięcy później był 32% niżej. Tamten popremierowy krach trudno jest więc dziś postrzegać w kategoriach sygnału kontrariańskiego dla long-termowców.

Jednak należy pamiętać, iż duże spadki cen akcji wiążą się często z nadmierną, przesadzoną reakcją rynku, co potrafi prowadzić do krótkoterminowego odwrócenia trendu i gwałtownego odbicia, a jeżeli nie ma uzasadnienia „fundamentalnego”, to niemal zawsze tak się dzieje – jak pokazują badania. W takich sytuacjach można szukać tzw. arbitrażu kontrariańskiego. Badania pokazują średnie odbicie waloru o około 2,2% w ciągu pierwszych dwóch sesji po spadku o co najmniej -10%, co może być ciekawą podpowiedzią dla day-traderów. I adekwatnie to oni mogą wyciągać z jednodniowych dynamicznych spadków cen akcji więcej, niż długoterminowi inwestorzy. Oni też jednak muszą pamiętać, iż czynniki takie jak wielkość spółki, obecność opcji na jej akcje czy limity cenowe modyfikują efekty rynkowe, i mniejsze spółki wykazują większe skłonności do odbicia, co zwiększa potencjalne zyski, ale też ryzyko.

… a co sugeruje na NYSE

Dobrze, to teraz spójrzmy za ocean, na najważniejszą giełdę na świecie, czyli amerykańską. Oraz na najważniejszy indeks giełdowy na świecie, czyli S&P 500. Najpierw popatrzmy może na największe jednodniowe spadki w historii, bo one instynktownie mogą być postrzegane jako sygnał kontrariański.

Otóż w swojej historii S&P500 spadał o więcej niż -10% cztery razy: 19 października 1987, czyli w tzw. czarny poniedziałek (-20,5%), 28 października 1929 (-12,3%), 16 marca 2020 (-12%) oraz 29 października 1929 (-10,2%). I czy to rzeczywiście były sygnały kontrariańskie? W pierwszym przypadku po rok od fatalnej sesji S&P 500 był 23% wyżej, w 3 lata później był 36% wyżej, a w 5 lat później był 85% wyżej. Tak, tutaj fatalny czarny poniedziałek rzeczywiście okazał się okazją. Podobnie było w przypadku fatalnej sesji z covidowego krachu. W rok później indeks był 66% wyżej, w 3 lata później również o 66% wyżej, a w 5 lat później był 129% wyżej.

Jednak ten kto zna historię giełdy już wie, iż fatalne sesje z 1929 roku nie były wskaźnikami kontrariańskimi. W rok po nich co prawda S&P 500 był kilka procent wyżej, ale w 3 lata później był -68% niżej, a w 5 lat później był aż -51% niżej. Przyszedł wielki kryzys, i wielka bessa zawitała na giełdach. Na odrobienie tych strat S&P 500 potrzebował ponad 25 lat. Tak, przez historyczne szczyty wypracowane w 1929 roku przebił się dopiero w 1954 roku.

Notowania S&P 500 od 1922 roku. Źródło: Stooq

W tym miejscu warto przypomnieć starą prawdę, iż nagłe spadki na rynku są niepokojące, skłaniają wielu inwestorów do wyprzedaży posiadanych akcji, ale historia pokazuje iż rynki zawsze odbijały się po wstrząsach. Dlatego najlepszym planem na przetrwanie spadków na rynku może być korzystanie z potencjalnych odbicia. Wystarczy spojrzeć na poniższe zestawienie pokazujące największe rynki niedźwiedzia na S&P 500 oraz stopy zwrotu dla indeksu w ciągu 1 roku, 5 lat i 10 lat po zakończeniu rynku niedźwiedzia. Przy czym rynek niedźwiedzia jest definiowany jako okres od szczytu do dołka z co najmniej 20% spadkiem notowań indeksu S&P 500. Oczywiście, dane historyczne tak generalnie nie mówiąc nic o przyszłości, ale jednak trudno sobie wyobrazić, by w przypadku USA miało się wiele zmienić w tej materii, co innego w przypadku innych giełd.

S&P 500 – największe rynki niedźwiedzia i odbicia po ich zakończeniu. Źródło: MFS (kliknij, aby powiększyć)

No dobrze, a co z sesjami wzrostowymi, podczas których S&P500 rósł o więcej niż 10%? Było ich sześć: 15 marca 1933 (16,6%), 30 października 1929 (12,5%), 6 października 1931 (12,3%), 21 września 1932 (11,8%), 13 października 2008 (11,6%) oraz 28 października 2008 (10,8%). I co ciekawe, przeważnie te sesje gwałtownych ataków popytu były sygnałem „kupuj”. Tylko jedna z nich – ta z 30 października 1929 – była zapowiedzią nieszczęścia, bo w rok później indeks był -9% niżej, w 36 miesięcy później -71% niżej, a w 60 miesięcy później był 56% niżej.

Tymczasem reszta przypadków to były adekwatnie zwiastuny hossy. I chyba nie może to dziwić, bo takie odważne ataki popytu zwykle oznaczają iż wielkie instytucje ruszają na zakupu na parkiet, często po bardzo złym okresie, czyli po krachu lub bessie. Idealnym takim wskaźnikiem okazał się 21 września 1932, który adekwatnie symbolicznie zakończył wielką bessę i rozpoczął wieloletnią hossę na Wall Street. W rok później indeks był 20% wyżej, w 3 lata później był 41% wyżej, a w 5 lat później aż 81% wyżej.

Zresztą, wystarczy przywołać sytuację z jesieni 2022 na GPW. Co prawda nie uświadczyliśmy sesji na której WIG urósł o 10%, ale za to zobaczyliśmy 3 tygodnie z rzędu, gdy WIG rósł po 5%. Działo się tak dlatego, iż zagraniczne fundusze zaordynowały „kupuj”. I hossa na GPW trwa do dziś, już niemal 3 lata, przerywania jedynie, co naturalne, mniejszymi i większymi korektami.

Podsumowanie

Dzienna zmienność na giełdzie przekraczająca 10% zwykle jest niezwykle interesującą informacją. Szczególnie jeżeli dotyczy indeksów, bo może wskazywać na głębokie rynkowe problemy, ale też może sygnalizować okazję inwestycyjną. jeżeli występuje ona na poszczególnych akcjach (walorach), niesie ze sobą mniejszą wartość dla inwestorów długoterminowych, ale z kolei powinni wtedy być czujni day-traderzy, szczególnie jeżeli doszło do spadku kursu bez wyraźnego powodu fundamentalnego, bowiem można się wtedy spodziewać dość dynamicznego odbicia kursu.

Idź do oryginalnego materiału