Pamiętasz czasy, gdy Bitcoin był jedynym „cyfrowym złotem” na radarach korporacji? Cóż, ten okres definitywnie się skończył. Ethereum właśnie stało się nowym obiektem pożądania największych graczy rynkowych, a tempo ich akumulacji robi wrażenie. Mówimy tutaj o prawdziwej gorączce zakupowej, która może na zawsze zmienić dynamikę drugiej największej kryptowaluty świata.
Liczby nie kłamią – to nie jest zwykła korekta portfela
Gdy SharpLink Gaming dokupuje ETH za 252 mln USD jednym ruchem, a ich łączne zasoby sięgają już prawie 800 000 ETH (około 3,7 mld USD), wiemy, iż dzieje się coś znaczącego. Ale to dopiero początek opowieści.
BitMine Immersion Technologies ustawił poprzeczkę jeszcze wyżej, gromadząc astronomiczne 1,72 mln ETH o wartości przekraczającej 8 mld USD. To czyni ich największym korporacyjnym skarbcem Ethereum na świecie – pozycja, która jeszcze rok temu wydawałaby się abstrakcyjna. Najciekawsze? Firmy skarbowe i fundusze notowane na giełdzie pochłonęły niemal 5% całkowitej podaży ETH w zaledwie trzy miesiące. Dla porównania – najszybsze tempo instytucjonalnej adopcji Bitcoina wynosiło „zaledwie” 2% podczas szczytowego okresu korporacyjnej akumulacji pod koniec 2024 roku.
.@ethereum — now over a decade old — is firmly back in the spotlight.
Tom Lee’s (@fundstrat) BitMine Immersion Technologies (@BitMNR), an ETH-focused treasury vehicle, just got a major vote of confidence from @CathieDWood, whose @ARKInvest funds invested directly this week.… pic.twitter.com/2RjMM0phl9
BitMine vs. SharpLink – dwa podejścia do tej samej gry
Tom Lee z Fundstrat, stojący za BitMine, nie ukrywa swoich ambicji. Firma zwiększyła swoje zasoby o 2,2 mld USD w ciągu tygodnia, dokupując ponad 190 500 tokenów ETH. Cel? Przejęcie 5% całkowitej podaży Ethereum. Nic, tylko pstryknąć palcami.
Co więcej, BitMine wykazuje się imponującą płynnością handlową – ich średni dzienny wolumen osiągnął 2,8 mld USD, co plasuje firmę wśród 25 najbardziej aktywnie handlowanych akcji w USA. To już nie jest niszowy gracz kryptorynku – to Wall Street w pełnej okazałości.
Z kolei SharpLink Gaming, współzałożona przez twórcę Ethereum Josepha Lubina (tak, tego od Consensys), obrała nieco inną strategię. Firma z Minneapolis przeszła metamorfozę od marketingu hazardowego do działalności skupionej wyłącznie na skarbcu Ethereum. W tygodniu zakończonym 24 sierpnia nabyła 56 533 ETH przy średniej cenie 4 462 USD – to już czwarty z rzędu tygodniowy zakup. Dodatkowo SharpLink ogłosiła program skupu akcji własnych o wartości 1,5 miliarda dolarów. Przekaz jest jasny: nie tylko wierzymy w ETH, ale także chronimy naszych akcjonariuszy przed rozwodnieniem.
Prognozy, które brzmią wręcz nierealnie
Korporacyjna gorączka zakupowa nie pozostała niezauważona przez główne instytucje finansowe. Standard Chartered podniósł swoją prognozę wysokości kursu Ethereum na koniec roku z 4 000 do 7 500 USD. Analityk Geoffrey Kendrick poszedł jeszcze dalej, przewidując, iż Ethereum może osiągnąć 25 000 USD do 2028 roku.
Tom Lee, który trafnie przewidział ostatnie minimum rynkowe na poziomie 4 075 USD, w tej chwili stawia na 12 000 USD do końca roku. Jego optymizm nie bierze się znikąd – Ethereum już teraz obsługuje ponad 145 mld USD w podaży stablecoinów, stając się fundamentalną infrastrukturą dla tradycyjnych finansów.
ETF-y jako katalizator mainstreamu – Ethereum na fali
Jeśli ktoś wątpił w instytucjonalne zainteresowanie Ethereum, dane o napływach do ETF-ów gwałtownie go przekonają. W dniu 25 sierpnia ETF-y Ethereum odnotowały rekordowe napływy na poziomie 443,9 mln USD – to ponad dwukrotność napływów do ETF-ów Bitcoina tego samego dnia (219 mln).
BlackRock’owy ETHA prowadził z wynikiem 314,9 mln USD, a FETH od Fidelity przyciągnął kolejne 87,4 mln. Łączne napływy od momentu uruchomienia ETF-ów na Ethereum wynoszą w tej chwili 13 mld USD, z aktywami pod zarządzaniem na poziomie 28,8 mld.
Ethereum to nie tylko cyfrowe złoto – to cyfrowa elektrownia
Tu leży kluczowa różnica między Ethereum a Bitcoinem, której instytucje w pełni sobie uświadamiają. Ethereum oferuje coś, czego Bitcoin nie może – nagrody za staking na poziomie 3-5% rocznie. W świecie, gdzie obligacje 10-letnie ledwo przekraczają te wartości, a konto oszczędnościowe to żart, ETH staje się atrakcyjną alternatywą.
To tłumaczy, dlaczego instytucje wybierają Ethereum zamiast Bitcoina jako aktyw rezerwowy. Nie tylko przechowujesz wartość, ale aktywnie ją pomnażasz.
Co to oznacza dla ceny ETH?
Matematyka jest prosta. Według danych z StrategicETHReserve.xyz, 69 podmiotów posiada w tej chwili ponad 4 miliony ETH o wartości przekraczającej 17,6 mld USD. To około 3,4% całkowitej podaży w obiegu. Dodajmy do tego mechanizm deflacyjny Ethereum poprzez spalanie opłat (każda transakcja niszczy część ETH), a otrzymamy dynamikę podaży i popytu, która może napędzać wzrosty przez lata.
Finał? To dopiero początek
Jeśli myślisz, iż to już szczyt instytucjonalnego zainteresowania Ethereum, to się mylisz. Korporacje dopiero wchodzą na ten rynek, a ich apetyty rosną z każdym tygodniem. BitMine chce 5% podaży, inni pewnie też nie będą oszczędzać. Pytanie nie brzmi „czy cena ETH wzrośnie”, ale „jak bardzo i jak szybko”. Z takimi graczami na pokładzie, 10 000 USD za ETH może okazać się konserwatywną predykcją. Game on, wieloryby.