
Wieści rolnicze o protestach rolników od tygodni powtarzają jeden motyw: rolnictwo nie wytrzymuje ekonomicznie. To nie jest debata o polityce. To nie jest pojedynek na narracje. To brutalna arytmetyka: produkcja kosztuje więcej, niż rolnik dostaje w skupie.
Protesty rolników nabierają tempa, kolejne drogi są blokowane, na trasach stoją dziesiątki ciągników, a w mediach społecznościowych rośnie fala gniewu. Rolnicy piszą, iż sytuacja „dochodzi do ściany”, a blokady są jedynym sposobem, by ktoś wreszcie ich usłyszał.
Protesty rolnicze trwają, bo nikt nie usuwa przyczyny
Na Facebooku padają słowa, których wcześniej nikt choćby nie odważył się publicznie wypowiadać:
- „My już nie protestujemy. My krzyczymy.”
- „Gospodarstwa umierają po cichu. Dlatego jedziemy na drogi.”
Rolnicy protestują, bo rolnictwo w Polsce przestało być opłacalne. Jednocześnie rząd i część opinii publicznej twierdzi, iż „dopłaty są rekordowe”, więc protesty to przesada.
Kto ma rację? I najważniejsze — kiedy to się skończy?
Wieści rolnicze o protestach rolników: skąd ta fala blokad?
W wielu miejscach widać te same emocje. Obraz strachu i bezradności, który powtarza się w każdym regionie. Ciągniki ustawione w kolumnach, rolnicy z transparentami, blokady rotacyjne trwające po kilka godzin.
Krótko mówiąc, Polska stała się krajem protestów, bo problemy rozwiązuje się dopiero po blokadach.
To, co mówią uczestnicy, brzmi jak diagnoza kryzysu:
- Ceny ziarna, mleka i żywca spadają szybciej niż nakłady na produkcję.
- Nawozy, paliwo i energia wystrzeliły w górę.
- Import taniej żywności odbiera polskim producentom rynek.
- Sieci handlowe narzucają stawki, przy których produkcja się nie zwraca.
Jak pisze rolnik z grupy protestowej: „Jak długo mamy pracować poniżej opłacalności? To ekonomiczny absurd.”
„Dostajecie miliardy dopłat” — głos drugiej strony, który rozpala spór
Wieści rolnicze o protestach rolników pokazują też drugą stronę ulicznej rozmowy. W komentarzach przewija się jeden powtarzalny argument:
- „Skoro dopłaty są rekordowe, to po co te protesty?”
- Rolnicy reagują natychmiast, bo wiedzą, jak brzmi rzeczywistość:
- dopłaty nie wyrównują kosztów,
- dopłata nie zmieni ceny skupu,
- dopłata nie powstrzyma tanich importów,
- dopłata nie wyrówna relacji z sieciami handlowymi, które narzucają ceny.
Jeden z gospodarzy napisał ostro:
„Dopłata nie uratuje gospodarstwa, które sprzedaje poniżej kosztów. To plaster na otwartą ranę.”
Dlaczego blokady rolnicze wracają z taką siłą?
Rolnicy zwracają uwagę, iż protesty nie pojawiają się nagle. One powracają, ponieważ przyczyny pozostają nierozwiązane.
Najważniejsze obszary, które powtarzają się od dwóch dekad:
- Ekonomia, bo rolnicy pracują przy niskiej marży, dlatego każda zmiana cen uderza w nich najmocniej.
- Regulacje, ponieważ wymagania rosną, choć gospodarstwa nie zwiększają przychodów.
- Rynek, gdyż import taniej żywności psuje lokalne ceny i tworzy nierówną konkurencję.
- Handel, bo sieci handlowe posiadają większą siłę negocjacyjną niż producenci.
- Społeczeństwo, ponieważ z jednej strony rolnik walczy o opłacalność, zaś z drugiej konsument walczy o tanie zakupy.
Rolnicy podkreślają: „Protesty trwają, bo nikt nie usuwa przyczyny.” „To nie jest bunt wsi. To jest efekt kosztów życia. My pierwsi padamy, bo nie możemy podnieść ceny jak sklep.”
Protest rolników nie jest wyjątkiem. To część większego kryzysu zawodów
W ostatnich latach protestowali nauczyciele, pielęgniarki i inni pracownicy medyczni, służby mundurowe oraz kolejna część budżetówki, kierowcy, taksówkarze. Zawsze padało to samo zdanie: „Nie da się pracować za te pieniądze.”
Rolnicy dokładają do tego własne doświadczenie. Rynek rolno-spożywczy reaguje szybciej na koszty. Dlatego rolnicy odczuwają je mocniej niż inne branże. Ceny skupu reagują szybko, wydatki reagują szybciej, a rolnik nie ma możliwości przerzucenia podwyżek na konsumenta.
To nie jest więc seria przypadkowych protestów. To objaw głębszego problemu gospodarczego, który uderza w dużą część społeczeństwa.
Rolnicy mówią jasno, czego chcą
Rolnicy przedstawiają listę oczekiwań, które powtarzają się w każdym regionie. To nie są żądania polityczne, ale żądania praktyczne. To właśnie w tym punkcie rodzi się największe napięcie.
Tego oczekują protestujący rolnicy:
- stabilnych cen,
- ograniczenia napływu taniej żywności,
- jasnych zasad handlu,
- mniejszej biurokracji,
- długofalowej strategii dla rolnictwa.
Rolnicy podkreślają, iż ich postulaty dotyczą bezpieczeństwa żywnościowego kraju. „Polska żywność upadnie, jeżeli rolnik upadnie.”
Poza tym zauważają, iż to adekwatnie od pewnego czasu chodzi nie tylko o nasz kraj, ale o bezpieczeństwo żywnościowe całej Europy.
ETS 1 i ETS 2, umowy o wolnym handlu z Ukrainą, krajami MERCOSUR, Indiami, Maroko, USA – jak zaleją nas towary z tych kierunków, nasza produkcja nie będzie opłacalna — mówi nam przed dzisiejszym (28.11.2025) protestem w Kielcach Dariusz Domagalski z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników.
Kiedy to się skończy? Odpowiedź rolników jest brutalna
To najważniejsze pytanie, które zadają czytelnicy. Rolnicy mówią, iż protest zakończą wtedy, gdy praca w gospodarstwie będzie miała sens ekonomiczny.
Protesty skończą się wtedy, gdy:
- koszty przestaną przewyższać przychody,
- import nie będzie psuł rynku,
- ceny w skupie osiągną poziom opłacalności,
- rolnik otrzyma uczciwe zasady współpracy z handlem.
Rolnik napisał w sieci: „Wracamy do domu, kiedy widzimy zmianę. Nie deklarację.” To zdanie podsumowuje cały kryzys. I dlatego protest nie jest kaprysem, ale reakcją na presję.
„Praca na roli jest ściśle związana z sezonem. Zaczynamy protest jesienią i jeżeli nie będzie konkretnych efektów, a nie tylko kurtuazyjnych spotkań w resorcie i rozmów o niczym, będziemy protestować do skutku” — informuje z Kielc Dariusz Domagalski.
Protesty rolników nie są celem, tylko sygnałem alarmowym
Sytuacja rolników pokazuje, iż blokady nie wynikają z chęci konfrontacji. To reakcja na wieloletnie zaniedbania i narastające koszty, dlatego gniew rośnie. „Protest to krzyk. My chcemy pracować, nie stać na drogach.” — napisał jeden z rolników.

Protesty rolnicze destabilizują życie w miastach. Dziesiątki, a czasami setki traktorów potrafią wyprowadzić z równowagi nie jedną osobę, która spieszy się do swojej pracy lub ma inne plany. Kto jest winien? Gdzie powinny być blokady?
fot. agrofoto prorok
Rolnictwo potrzebuje stabilności, a nie kolejnych sezonowych łatek. Dopóki tego nie będzie, blokady pozostaną jedynym narzędziem nacisku. Mieszkańcy miast muszą uzbroić się w cierpliwość.
Kraj żyje drożyzną. Ludzie szukają taniej żywności i to zmienia spojrzenie na protesty
Koszty życia rosną szybciej niż pensje. To dotyka wszystkich, dlatego społeczeństwo patrzy na rolnictwo inaczej niż kilka lat temu. W sklepach ludzie wybierają tańsze produkty, bo muszą związać koniec z końcem. Widzimy to na każdym rachunku, dlatego presja schodzi coraz niżej w łańcuchu dostaw.
W tej sytuacji rolnicy czują, iż ich praca traci wartość, ponieważ tańsza żywność wypycha polskie produkty. Jednocześnie wielu konsumentów mówi, iż nie ma wyboru, bo domowy budżet jest napięty.
To napięcie działa w dwie strony: rolnik walczy o opłacalność, konsument walczy o przetrwanie przy kasie. Dlatego emocje rosną po obu stronach drogi.
28.11.2025 — protest rolników w Kielcach
Dzisiaj o 11:00 rozpoczyna się protest rolników przed Świętokrzyskim Urzędem Wojewódzkim. Wspomagać rolników ze świętokrzyskiego będą koledzy z Mazowsza i ościennych województw. Zapowiadają udział także górnicy z JSW.
„Spodziewamy się w Kielcach około 200 osób. Przygotowaliśmy petycję do rządu, którą wręczymy wojewodzie” — mówi naszemu portalowi Grzegorz Socha.

Jak się dowiadujemy od organizatorów protestu, dzisiejszy to preludium. Ogromnej manifestacji zdeterminowanych polskich rolników należy się spodziewać 12 grudnia br. Następnie wyruszą na zachód, aby 18 grudnia 2025 przystąpić do ogólnoeuropejskiej manifestacji rolników w Brukseli. Łącznie 10 tys. rolników z wielu państw UE wyrazi swój protest wobec niszczenia i magrinalizowania unijnego rolnictwa.

1 godzina temu














