Ostatnie porządki, obrządek inwentarza, gotowanie i smażenie wigilijnych potraw – tak od wieków wygląda na świętokrzyskiej wsi dzień wigilijny.
Od samego rana przygotowywano wieczerzę i przystrajano izbę przywieszając u strzegarza tzw. podłaźniczkę – wierzchołek świerka czy jodły, wieszany czubkiem do dołu.
Kończono wszystkie rozpoczęte wcześniej porządki, robiono obrządek zwierząt, gotowano i smażono wigilijne potrawy, gotowano kompot z suszu owocowego, zamiatano izbę i przywieszano pająki do strzegarza.
– Przede wszystkim przestrzegano postu, toteż jedynym pokarmem były w Wigilię ziemniaki okraszone olejem z barszczem z suszonych grzybów – mówi etnolog dr Alicja Trukszyn.
Wigilia Bożego Narodzenia była też dawniej dniem, kiedy myto w baliach dzieci, siebie, przygotowywano stół do wieczerzy. Po południu, tuż przed wieczerzą, gospodarz przynosił do izby naręcze siana i snopek żyta lub pszenicy i stawiał go w kącie. Przynosił również snopek omłóconej słomy i słał nim podłogę w izbie, w której spożywana będzie kolacja. Wszystkie czynności gospodarskie musiały być zakończone przed zapadnięciem zmroku, przed wieczerzą.