5 miesięcy temu
Perth Mint, znana na świecie australijska mennica, ogłosiła program zwolnień. Mają one być dobrowolne, i wiązać się z zachętami finansowymi. Jak uzasadniono, „redukcja siły roboczej” jest niezbędna z uwagi na okoliczności rynkowe i zindywidualizowane kłopoty firmy.
Na razie mowa jest w tym kontekście o około 50 etatach. W ogólności mennica oraz zarządzająca nią Gold Corporation ma niemal 700 setek pracowników. Liczba ta zwiększyła się o ponad 120 w ciągu ostatniego roku. Pomimo, jak zaznaczono, niekorespondujących okoliczności.
Wspomniana Gold Corporation, której mennica jest własnością, sama należy z kolei do rządu australijskiego stanu Australia Zachodnia. Być może dlatego zwolnienia jawią się jako mało agresywne, zwłaszcza w kontekście do poprzedniego zwiększania zatrudnienia, choćby w niezbyt sprzyjających ku temu okolicznościach.
Perth Mint przeżyła bowiem ostatnio szereg samych przeciwności. Pomimo rekordowych cen złota na światowych rynkach, mennica co rusz informowała w ostatnich miesiącach o słabych wynikach sprzedaży. Jest to o tyle interesujące, iż jej produkty, w tym sławne złote i srebrne kangury, cieszą się powodzeniem na świecie.
Mennica z kangurami (i problemami)
W ostatnich latach zmagała się ona jednak z kilkoma głośnymi aferami – takimi z cyklu „wszystko, co może być nie tak, jest nie tak”. Należały do nich, m.in. zarzuty o psucie wyrobów menniczych poprzez dodawanie doń domieszek. W oczywisty sposób wprost godziło to w wiarygodność firmy.
Mennica miała także kupować złoto z niepewnych (i potencjalnie nielegalnych) źródeł z ogarniętej konfliktem wewnętrznym Papui-Nowej Gwinei. Co jednak stanowiło – przynajmniej z punktu widzenia rządu Australii – najcięższą zbrodnię to złamanie przepisów AML.
Perth Mint dostąpiła przez to zaszczytu stania się obiektem śledztwa australijskiego parlamentu. Skłoniło ją to do zawarcia wiążącego porozumienia z Australian Transaction Reports and Analysis Centre (federalnym „wywiadem fiskalnym”) dot. raportowania i jawności.
