Spokojnym, szwedzkim przedmieściem w pobliżu Sztokholmu wstrząsnął w poniedziałek przerażający incydent. Jak informuje lokalna i krajowa prasa, para w średnim wieku padła ofiarą brutalnego włamania w wykonaniu czterech zamaskowanych mężczyzn. Złoczyńcy związali domowników i znęcali się nad nimi fizycznie i psychicznie, grożąc im ich własnymi nożami kuchennymi. Motywem przestępstwa miały być kryptowaluty, a dokładniej Bitcoin-y znajdujące się w posiadaniu pary.
Bitcoin wabikiem dla bezwzględnych przestępców
Według doniesień gazety Aftonbladet, do ataku doszło w miejscowości Rönninge na południe od Sztokholmu, stolicy Szwecji w godzinach popołudniowych. Czwórka zamaskowanych mężczyzn wtargnęła do nieprzypadkowo wybranego domu należącym do szwedzkiej pary, przywiązano ich do krzeseł, bito i wymuszano podanie informacji na temat tego, gdzie znajdują się posiadane przez nich kosztowności. Policja została poinformowana prawdopodobnie przez jednego z sąsiadów który akurat przebywał w okolicy. Jedna z ofiar musiała zostać przetransportowana do szpitala helikopterem, jednak mimo obrażeń jej życiu nie zagraża na szczęście niebezpieczeństwo.
Intencje napastników według wstępnych ustaleń śledczych zdawały się koncentrować wokół przejęcia zasobów bitcoinów znajdujących się w posiadaniu domowników. Policja prowadzi w tej sprawie śledztwo pod kątem napadu rabunkowego.
Co gorsza, nie jest to pierwszy taki przypadek u naszych zamorskich sąsiadów; brutalne napaści i włamania z kryptowalutami w tle miały tam już miejsce dwukrotnie tylko w ostatnim miesiącu.
W przypadku pierwszego ataku ofiara była maltretowana przez 3 godziny mimo nieposiadania żadnych fizycznych bitcoinów. Drugie włamanie skończyło się stosunkowo niewinnie: sprawca uciekł ponieważ okazało się, iż w domu znajdował się jedynie współmałżonek.
Pierwsza tego typu sytuacja miała miejsce w zeszłym roku, kiedy to jeden ze znanych szwedzkich influencerów z sektora krypto padł ofiarą brutalnego włamania. Pomimo tego, iż nieszczęśnik oddał dobrowolnie dużą część z posiadanych przez siebie kryptowalut, znęcano się nad nim godzinami na oczach jego partnera. W wyniku odniesionych ran psychicznych i fizycznych człowiek ten wycofał się w dużej mierze z życia publicznego.
Kwestie prywatności w Szwecji pozostawiają wiele do życzenia
To, co łączy te wszystkie incydenty to fakt, iż każda z ofiar wypowiadała się w ostatnim czasie w jakiś sposób publicznie na temat Bitcoin-a i kryptowalut. Niby nic strasznego, przecież influencerów i uczestników rynku jest w skali globalnej cała masa. Skąd więc ten schemat akurat w Szwecji?
Wszystko można przypisać łatwości, z jaką napastnicy zdają się lokalizować swoje ofiary. Otóż Szwecja posiada mocno osobliwe (szczególnie dla Polaków) przepisy dotyczące prywatności swoich obywateli. „Zasada publicznego dostępu do informacji”, w języku lokalnym „Offentlighetsprincipen” sprowadza się do tego, iż banalnie prosto odnaleźć jest czyjeś dane osobowe, takie jak adresy zamieszkania czy rejestry podatkowe (a zatem i zarobki), ponieważ są one dostępne po prostu publicznie.
Intencją ustawodawcy w tym przypadku było wspieranie przejrzystości i zwalczanie korupcji w sektorze państwowym i prywatnym. Doprowadził on jednak do skutków ubocznych w postaci umożliwienia przestępcom przeprowadzania ataków kierunkowych, narażając osoby działające w sektorze kryptowalut (i nie tylko) na ryzyko utraty pieniędzy, zdrowia a choćby życia.
Jak twierdzi Wall, kolejne podcasty na temat kryptowalut są zamykane w trybie pilnym, a samo prawo jest „nieprzystosowane do nowoczesnego społeczeństwa”.