Włamania na konta XTB, absurdalny pomysł UOKiK i podzielony Synektik – co dzieje się na GPW?

1 tydzień temu

Polski YouTube aż huczy od „włamań na konta maklerskie XTB” – i słusznie, bo z kont inwestorów znikały setki tysięcy złotych. Ale czy to naprawdę wina brokera, czy może… twojego hasła „1234”?

Do tego polska giełda znów ma nową modę: zbrojeniówka, która powoli zaczyna przypominać gaming z poprzednich lat. Wszyscy chcą robić zbrojenia. Unimot nagle robi drony, a z kolei polscy politycy biorą się za kryptowaluty i jak zwykle robią to od dupy strony.

W tym całym chaosie spokojni są chyba tylko inwestorzy Sygnity, które dalej błyszczy na rynku. A no i opowiemy też o zmianach w Synektiku i kolejnym głupim pomyśle na opodatkowanie banków. Zapraszam.

Włamania na konta XTB, absurdalny pomysł UOKiK i podzielony Synektik – co dzieje się na GPW?

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44

Cyberatak na konta XTB – nowy schemat przestępstw giełdowych

Ostatnie tygodnie przyniosły serię alarmujących doniesień o włamaniach na konta klientów Domu Maklerskiego XTB. Scenariusz był niemal identyczny w każdym przypadku. Po uzyskaniu dostępu do rachunku sprawcy przeprowadzali tysiące transakcji na rzadko handlowanych akcjach amerykańskich spółek. W efekcie poszkodowani tracili setki tysięcy złotych. Część z nich dopiero po nagłośnieniu sprawy w mediach społecznościowych zorientowała się, iż padła ofiarą cyberprzestępstwa.

Metoda działania wskazuje na wykorzystanie tzw. credential stuffingu – mechanizmu polegającego na logowaniu się przy użyciu danych wyciekłych z innych serwisów. Ofiary mogły używać tych samych loginów i haseł w kilku miejscach, co ułatwiło włamania. Choć sposób uzyskania dostępu nie został oficjalnie potwierdzony, wiele wskazuje na zaawansowany charakter ataków – z użyciem phishingu, albo złośliwego oprogramowania.

Dodatkowym czynnikiem ułatwiającym atak był brak włączonej weryfikacji dwuetapowej, którą XTB wprowadziło w drugiej połowie 2024 roku, ale za obowiązkową uczyniło dopiero w lipcu 2025.

Sprawcy, po przejęciu kont, wyłączali wszystkie powiadomienia – w tym e-maile i SMS-y – dzięki czemu mogli działać niezauważenie. Transakcje były widoczne dla klientów dopiero po zalogowaniu na konto, a wtedy szkody były już nieodwracalne.

Złodzieje nie próbowali bowiem wypłacić środków na zewnętrzne konta, ale wykorzystywali je do zakupu mało płynnych akcji amerykańskich spółek. Kupując po zawyżonej cenie, realizowali zyski na innych kontach – prawdopodobnie należących do nich samych lub wspólników. W praktyce wyglądało to na schemat pompowania kursu i zrzutu (tzw. pump and dump), znany z wcześniejszych przypadków manipulacji giełdowych.

Skala operacji była ogromna – dzienne zestawienia z kont miały po kilkadziesiąt stron, a wolumeny obrotów na wybranych spółkach skakały choćby kilkadziesiąt razy w porównaniu do normy. Wpływało to na gwałtowne wahania cen – niektóre akcje rosły o kilkadziesiąt procent, by potem spaść w ciągu kilku godzin.

Choć XTB zabezpieczało środki klientów przez weryfikację wypłat tylko na zarejestrowane konta bankowe, to i tak poniesione straty były znaczne. W tle pojawiają się podejrzenia, iż za całą akcją może stać większa, zorganizowana grupa przestępcza. Sposób działania przypomina głośny przypadek z lat 2017–2018, w którym podobna grupa przejęła konta brokerów w USA, żeby manipulować kursem dwóch spółek i wygenerować milionowe zyski.

Polski przypadek, choć dotyczy większej liczby spółek, ma podobną historię. Obok kradzieży środków, pojawia się silny wątek manipulacji rynkowej, co poszerza zakres dochodzenia, a również go wydłuży. To już nie tylko cyberatak, ale potencjalne przestępstwo giełdowe na skalę międzynarodową.

Kurs akcji XTB wybitnie na kolejne doniesienia o atakach nie zareagował zbyt drastycznie, ale dopiero czas pokaże, czy wpłynął na tempo pozyskiwania nowych klientów.

Ciężko winy szukać jednocześnie u samego brokera i mówię wam to z pełną odpowiedzialnością. W dzisiejszym świecie używanie tych samych haseł do tak wrażliwych miejsc jak bankowość to finansowe samobójstwo. Podobnie jak zapisywanie ich sobie na kartkach albo wysyłanie na Messengerze. Podobnie jak brak podwójnej autoryzacji do logowania. Tak, zawsze wydłuża ona minimalnie proces zalogowania się na rachunek i nie ma to żadnego znaczenia. KAŻDY z was czy to posiadający konto w XTB czy gdziekolwiek indziej powinien mieć ZAWSZE włączoną podwójną autoryzację.

Zwłaszcza, iż im bardziej popularna będzie stawać się polska giełda, tym podobnych ataków będzie więcej.

A giełdową popularność starają się dziś przede wszystkim wykorzystać spółki skojarzeniami z sektorem zbrojeniowym.

Unimot i PZL Defence – nowy gracz na rynku dronów

Zbrojeniówka powoli staje w 2025 tym, czym gaming był w 2021. Wszyscy chcą dotknąć sektora. Teraz Unimot, notowana na GPW spółka z branży energetycznej i paliwowej, rozszerza działalność i wchodzi w sektor bezzałogowych systemów powietrznych. Firma objęła 40% udziałów w nowo powołanej spółce PZL Defence, utworzonej przez PZL Sędziszów – zakład przemysłowy z koncesją wojskową, specjalizujący się dotąd w produkcji filtrów dla pojazdów i śmigłowców wojskowych. kooperacja ta ma na celu rozwój i produkcję dronów cywilnych oraz wojskowych.

Plan zakłada, iż po uzyskaniu wymaganych zgód, PZL Defence uruchomi prace nad projektowaniem i wdrażaniem dronów. Projekt ma obejmować także utworzenie centrum badawczo-rozwojowego (R&D), które będzie odpowiedzialne za testowanie nowych technologii oraz rozwój systemów przeciwdronowych. W prace zostanie włączony zespół ekspertów z Polski i Ukrainy, w tym osoby z doświadczeniem bojowym i przemysłowym.

W strukturze kapitałowej PZL Defence docelowo znajdzie się również ukraiński partner, który obejmie 50% udziałów. PZL Sędziszów zachowa 10%, a Unimot pozostanie właścicielem 40% akcji. Celem jest połączenie polskiego zaplecza technologicznego z wiedzą praktyczną zdobywaną przez Ukraińców na realnym polu walki.

Projekt wpisuje się w rosnące znaczenie technologii dronowych w nowoczesnej obronności. Liczba dronów wykorzystywanych w konflikcie na Ukrainie stale rośnie – tylko Rosja miała skierować ponad 28 tysięcy dronów typu Szahid od początku wojny, a prognozy wskazują na możliwość dalszej eskalacji. Taka skala zagrożenia wyraźnie pokazuje, jak duże znaczenie mają dziś systemy obrony przeciwdronowej – zarówno do celów defensywnych, jak i ofensywnych.

Rozwój PZL Defence ma miejsce w szerszym kontekście wzrostu wydatków obronnych w Europie. Polska planuje rekordowy budżet obronny na 2025 rok w wysokości 186,6 mld zł, co stanowi 4,7% PKB. W kolejnych latach suma wydatków może sięgnąć choćby 1,9 bln zł. Dodatkowo projekt wpisuje się w cele strategiczne Unii Europejskiej, takie jak Readiness 2030 czy mechanizm SAFE, które zakładają wielomiliardowe wsparcie dla sektora zbrojeniowego z funduszy unijnych i Europejskiego Banku Inwestycyjnego.

Dzięki nowej spółce Unimot liczy na udział w dynamicznie rosnącym rynku technologii obronnych i wykorzystanie synergii z ukraińskimi partnerami, którzy wnoszą doświadczenie w pracy z dronami w warunkach rzeczywistego konfliktu zbrojnego. Akcje Unimot zareagowały… wzrostem o 9% na jednej sesji.

Czy Polska gotowa na kryptowaluty? Debata nad ustawą o kryptoaktywach

Ciekawe czy po fali zaangażowania w gaming i teraz w zbrojenia przyjdzie też fala zaangażowania w krypto na polskiej giełdzie. Zwłaszcza iż w ubiegłym tygodniu odbyła się sejmowa debata nad ustawą o kryptoaktywach. Projekt przygotowany przez rząd przewiduje implementację unijnego rozporządzenia MiCA (Markets in Crypto‑Assets Regulation), a jednocześnie wprowadza własne regulacje rozszerzające nadzór nad rynkiem kryptowalut.

W trakcie pierwszego czytania posłowie zgłosili wniosek o odrzucenie projektu – ostatecznie jednak wniosek o odrzucenie został… odrzucony, co otworzyło drogę do dalszych prac legislacyjnych nad ustawą.

Wiceminister finansów Jurand Drop przypomniał, iż już około 18% Polaków miało styczność z inwestowaniem w kryptowaluty (no to jest ostry bullshit), natomiast 20% deklaruje, iż padło ofiarą oszustwa lub manipulacji. Obecność prawna projektu miała wzmocnić ochronę inwestorów i uporządkować rynek.

Zgodnie z propozycją, nadzór sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego, która otrzyma szerokie uprawnienia m.in. do karania, nakładania nakazów zaprzestania działalności oraz prowadzenia rejestru nieuczciwych domen internetowych wykorzystywanych do działalności kryptowalutowej.

Krytycy projektu ostrzegali, iż oddanie nadzoru KNF ograniczy rozwój rynku, zmusi firmy do emigracji i spowolni innowacje. Poseł Artur Łącki z KO nadmienił, iż projekt zawiera choćby czterokrotnie więcej regulacji niż wymaga tego dyrektywa unijna.

Warto powiedzieć tutaj w jakiej sytuacji jest Polska z tą dyrektywą. Jest po prostu spóźniona, bo dyrektywa weszła w życie na poziomie Unijnym już w czerwcu 2023 roku.

W Polsce ustawa wdrażająca MiCA dopiero trafiła do prac sejmowych w lipcu 2025 roku, mimo iż powinna być uchwalona najpóźniej na początku 2024 roku. To oznacza, iż Polska znajduje się w gronie najbardziej opóźnionych państw UE.

Z tego powodu zaufanie wielu firm z branży krypto do naszego kraju było ograniczona, a teraz kiedy ustawa w końcu ma wejść w życie, to zawiera nadmiarową ilość regulacji, której choćby nie wymaga pierwotna dyrektywa Unijna.

Mówiąc prościej – Polski rząd chyba nie chcę przyciągać przedstawicieli branży krypto do naszego kraju, co jest kuriozalne biorąc pod uwagę obecną adatapcję tego świata w globalnych finansach. Niestety kolejny pociąg do przyciągania kapitału nam odjedzie. Eh…

Bankowy podatek – pomoc dla kredytobiorców czy destrukcja rynku?

Ale czego ja w zasadzie oczekuję, skoro u nas szef UOKiKu nawołuje do wprowadzania podatku od nadmiarowych zysków dla banków.

Tak, Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Tomasz Chróstny, zaproponował, by rozważyć wprowadzenie podatku od nadmiarowych zysków banków. Jego zdaniem, środki z takiego podatku mogłyby pomóc osobom spłacającym kredyty, które dziś mocno odczuwają skutki wysokich stóp procentowych i inflacji.

Prezes UOKiK podkreślał, iż banki odnotowują w tej chwili wyjątkowo wysokie zyski, a część tych pieniędzy powinna zostać przeznaczona na uporządkowanie problemów w sektorze, takich jak kredyty frankowe. Co to znaczy w świecie, gdy niemal każdy bank ma już w pełni zawiązane rezerwy na franki? Tego nie wiem.

Dodatkowo twierdzi, iż taki podatek miałby teoretycznie skłonić banki do obniżania opłat i prowizji. Yyyyy naprawdę sądzi ktoś, iż nowy podatek skłoni firmę do obniżenia marży, żeby mniej zarobić, żeby zapłacić mniej podatku? Słyszycie jak głupio to brzmi, prawda? Założenie, iż instytucje finansowe – w odpowiedzi na dodatkowy podatek – same z siebie obniżą zyskowność, by ograniczyć podstawę opodatkowania, nie ma sensu ani ekonomicznego, ani logicznego.

Temat tego podatku bankowego wraca jak bumerang, a ja nieustannie będę krzyczał, jak durny to pomysł.

Banki już dziś płacą zarówno podatek dochodowy, jak i specjalny podatek od aktywów, który nie obejmuje żadnej innej branży. W praktyce oznacza to, iż sektor bankowy jest realnie silniej opodatkowany niż większość pozostałych gałęzi gospodarki.

A no i jeszcze przecież Prezes zaproponował, iż powinny zostać wprowadzone mechanizmy, które ograniczałyby wypłatę dywidendy za granicę i wspierały pozostawianie tych środków na kapitałach banków, by wzmacniać stabilność sektora finansowego i „budować fundament” pod potrzeby inwestycyjne polskiej gospodarki.

Przecież to się w pale nie mieści. Aż trudno uwierzyć, iż ktoś może to mówić na poważnie. Takie działanie to jedynie nadwyrężenie zaufania zagranicznych inwestorów do polskiego rynku. W efekcie polskie spółki miałyby większe trudności z pozyskiwaniem środków na rozwój, a zagraniczne firmy mogłyby po prostu przestać traktować Polskę jako wiarygodne miejsce do inwestycji.

Tego typu „podwójne standardy” – udające troskę o konsumenta, a w rzeczywistości uderzające w zewnętrzny kapitał – mogą więcej zaszkodzić niż pomóc. choćby jeżeli celem jest pomoc np. kredytobiorcom czy rodzinom, to metoda jest zupełnie nietrafiona.

Jeszcze mniej zrozumiała jest retoryka o tym, iż konsumenci są „karani za stopy procentowe”. To nie kara. To instrument, który ma stabilizować gospodarkę i koniunkturę. Tak działa każdy zdrowy system. Tak samo jak niskie stopy to nie jest nagroda, tak samo wysokie stopy, to nie jest „kara”.

Banki nie są beneficjentem czyimś kosztem – są pośrednikiem w procesie, który reguluje NBP. Wypadałoby, żeby Prezes takiej instytucji jak UOKIK zdawał sobie z tego sprawę, zamiast rzucać hasłami, które tylko poszerzają demagogię.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Sygnity – od problemów do technologicznego lidera

Ok, zdenerwowałem się, więc teraz coś pozytywnego. Wyniki Sygnity.

Sygnity to polska spółka technologiczna z wieloletnim doświadczeniem w tworzeniu systemu i konsultingu IT, publikuje coraz lepsze wyniki finansowe i przechodzi znaczącą transformację. Jeszcze kilka lat temu firma borykała się z dużymi problemami, a jej sytuacja finansowa była daleka od stabilnej. Dziś jednak inwestorzy patrzą na nią zupełnie inaczej – i mają ku temu solidne powody.

Zarząd Sygnity podał właśnie wstępne dane za pierwsze półrocze roku obrotowego 2025 (styczeń–czerwiec). Przychody wyniosły około 158,4 mln zł, a EBITDA osiągnęła poziom 43,7 mln zł. Zysk brutto to 38,2 mln zł, a zysk netto – 30,6 mln zł.

To bardzo mocne liczby, które potwierdzają poprawę efektywności operacyjnej i wyraźne umocnienie pozycji firmy. Z czego drugi kwartał pokazał fenomenalna poprawę rentowności co doskonale widać na załączonym wykresie, gdzie zysk netto rośnie o 170% rok do roku, a EBITDA o 102%, a to wszystko przy i tak poprawiającej się sprzedaży w tempie 24%. Wow!

Wszystko to byłoby trudne do wyobrażenia bez wydarzenia, które całkowicie zmieniło przyszłość firmy. W 2022 roku 75% udziałów w Sygnity kupiła firma Topicus – europejska część kanadyjskiego giganta Constellation Software.

Ten ruch był początkiem głębokiej transformacji operacyjnej, strategicznej i kapitałowej. Topicus i Constellation nie tylko wprowadziły do spółki własne zasady zarządzania i model biznesowy, ale również przysłały ludzi z dużym doświadczeniem – zarówno do zarządu, jak i do rady nadzorczej.

Constellation Software to jedno z najbardziej udanych przedsiębiorstw technologicznych ostatnich dekad. Założony przez Marka Leonarda, konglomerat z Kanady specjalizuje się w przejmowaniu niszowych firm produkujących tzw. oprogramowanie wertykalne – czyli tworzone z myślą o konkretnych branżach i ich specjalistycznych potrzebach.

Ten model inwestycyjny przyniósł Constellation stopę zwrotu przekraczającą 20 000% od debiutu giełdowego.

Wykres ceny akcji jest tak pozbawiony zmienności, iż wręcz wygląda jak scam, ale to nie jest scam, to jedna z najlepiej zarządzanych spółek na świecie.

Sygnity stara się dziś naśladować model swojego właściciela i ma ambicję stać się polskim odpowiednikiem Constellation Software – czyli seryjnym nabywcą dobrze zarządzanych, rentownych firm IT w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Zestawiając rosnące wyniki finansowe z tą sprawdzoną strategią i silnym zapleczem właścicielskim, Sygnity jawi się dziś jako jeden z najciekawszych i najbardziej niedocenianych graczy w polskim sektorze IT.

To spółka, która nie tylko odbudowała zaufanie rynku, ale też wyraźnie zmierza w kierunku długofalowego, przewidywalnego wzrostu – zgodnie z filozofią swojego głównego udziałowca z Kanady. Cieszy mnie, iż tutaj była o nim regularnie mowa od lat.

Synektik i Syn2bio – podział w imię przejrzystości i rozwoju

Spore zmiany korporacyjne przechodzi też Synektik, który dzieli się na dwie spółki i rusza z procesem wydzielenia działalności badawczej.

Synektik to firma znana głównie z dystrybucji robotów chirurgicznych, która ogłosiła plan wydzielenia działalności badawczo-rozwojowej do osobnej spółki – Syn2bio. Nowy podmiot będzie notowany na GPW, a jego celem będzie rozwój projektów takich jak kardioznacznik oraz dalsze badania nad nowymi cząsteczkami farmaceutycznymi. Celem podziału jest zwiększenie przejrzystości działalności i lepsze dopasowanie struktury do źródeł finansowania.

Kardioznacznik to potoczne określenie na specjalistyczny środek radiofarmaceutyczny, który służy do diagnostyki chorób serca – najczęściej w obrazowaniu perfuzji mięśnia sercowego. Umożliwia on ocenę przepływu krwi przez serce (np. w czasie spoczynku i wysiłku).

Wydzielenie ma przynieść kilka korzyści. Po pierwsze, nowa spółka będzie miała większe szanse na pozyskanie zewnętrznych środków – zarówno z dotacji, jak i od inwestorów prywatnych. Po drugie, Synektik, po pozbyciu się kosztownej części badawczej, poprawi swoją rentowność i będzie mógł zwiększyć wypłaty dywidendy. Z perspektywy rynku oznacza to też możliwość odrębnej wyceny każdej z działalności, co ułatwi inwestorom ocenę potencjału obu podmiotów.

Zgodnie z planem, wartość wydzielanej części została oszacowana na 163,2 mln zł, czyli około 7,7% całkowitej wyceny Synektika, wynoszącej 2,11 mld zł. Akcjonariusze nie muszą podejmować żadnych działań – za każdą posiadaną akcję Synektika otrzymają jedną akcję Syn2bio. Teraz spółka musi przygotować prospekt emisyjny, który trafi do zatwierdzenia przez KNF. Następnie ustalony zostanie dzień referencyjny, w którym akcjonariusze otrzymają nowe papiery wartościowe. Debiut Syn2bio planowany jest na pierwszą połowę 2026 roku.

Do nowej spółki zostanie przeniesiona zorganizowana część przedsiębiorstwa obejmująca zespół aktywów – materialnych i niematerialnych – związanych z rozwojem kardioznacznika i Centrum Badań nad Nowymi Cząsteczkami. Pozostała część działalności, w tym prace nad generykami radiofarmaceutyków, pozostanie w Synektiku.

Sama operacja podziału jest neutralna dla akcjonariuszy w krótkim terminie – nie niesie za sobą natychmiastowych zysków, bo każdy inwestor zachowa proporcjonalny udział w obu podmiotach. najważniejsze jest jednak to, iż rynek poznał szczegóły wyceny części badawczo-rozwojowej, która według różnych szacunków warta jest między 110 a 163 mln zł. Plan zakłada także przekazanie Syn2bio około 50 mln zł środków finansowych (pomniejszonych o poniesione wcześniej koszty).

Podsumowując, wydzielenie Syn2bio to przemyślana decyzja strategiczna. Dzięki temu projekt kardioznacznika zyska niezależność i większe szanse na pozyskanie środków, a Synektik będzie mógł skoncentrować się na swojej głównej działalności i poprawić wyniki finansowe.

Pepco opuszcza Niemcy – reorganizacja i nowy rozdział

Dalsze zmiany restrukturyzacyjne dotykają też Pepco, które ogłosiło upadłość swojego niemieckiego oddziału. Decyzja ta jest częścią szerszej restrukturyzacji i została podjęta po kilku miesiącach analiz. Niemcy okazali się najtrudniejszym rynkiem dla spółki – tamtejsze sklepy osiągały najniższe przychody na metr kwadratowy i generowały najwyższe koszty operacyjne spośród wszystkich krajów, w których działa grupa.

Choć oficjalnie złożono wniosek o upadłość w sądzie w Berlinie, sklepy Pepco w Niemczech – w tej chwili jest ich zaledwie 63 – na razie pozostają otwarte.

Spółka zapowiada, iż zamierza przeorganizować działalność w Niemczech, a w ramach procesu restrukturyzacyjnego może dojść do zamknięcia części, a choćby większości sklepów. Dla pozostałych lokalizacji firma może spróbować renegocjować warunki najmu.

Pepco działało w Niemczech od 2022 roku, ale nie zdołało zdobyć znaczącej pozycji. Konkurencja ze strony lokalnych graczy, takich jak Tedi, Action czy Woolworth, okazała się większym wyzwaniem niż zakładano. Pomimo dużych ambicji, niemiecki rynek nie przyniósł oczekiwanych wyników, a wycofanie się wcześniej z Austrii sygnalizowało podobny krok także u zachodnich sąsiadów.

Zarząd firmy podkreśla, iż decyzja o upadłości niemieckiego oddziału nie zmienia długoterminowych planów grupy. Celem jest stworzenie bardziej rentownej, nowoczesnej i zdyscyplinowanej organizacji, która będzie lepiej przygotowana do dalszego rozwoju. Grupa zapewnia, iż w pełni sfinansuje proces restrukturyzacji.

Pomimo trudności za granicą, Pepco przez cały czas dynamicznie rozwija się na innych rynkach, zwłaszcza w Polsce. W pierwszej połowie 2025 roku sieć powiększyła się o 28 nowych sklepów netto i ma ich w tej chwili 1367. W całej Europie spółka prowadzi ponad 4200 placówek pod markami Pepco i Dealz, a tylko w ostatnim kwartale otwarto 45 nowych lokalizacji.

Choć zamknięcie niemieckiego oddziału może wyglądać jak porażka, rynek zareagował spokojnie. Decyzja była przewidywana, a jej wpływ na wycenę spółki powinien być ograniczony. Dla Pepco to krok w stronę poprawy efektywności i skoncentrowania się na bardziej dochodowych rynkach.

Czy więc warto dalej trzymać Pepco w portfelu? Zamknięcie się w Niemczech jest informacją bardziej techniczna niż cenotwórczą. Dla akcjonariusza nie powinno to mieć żadnego znaczenia.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na:
https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału