Wprowadzenie. Kształtowanie się systemu
Okres międzywojenny przyniósł wiele turbulencji gospodarczych, jednak dzięki ofiarności społeczeństwa, reformom walutowo-skarbowym rządu Władysława Grabskiego oraz wysiłkom Banku Polskiego zbudowane zostało zaufanie Polaków do złotego. Jednak w 1939 roku koszmar wojny wpłynął siłą rzeczy na kształt systemu pieniężnego, który ulegał wielokrotnym zmianom. Już pod koniec 1944 roku mieszkańcy tzw. Polski Lubelskiem i kolejnych wyzwalanych spod okupacji niemieckiej ziem mogli mieć nadzieję, iż wraz z restytucją państwa powróci względnie stabilny pieniądz (polityka stabilizacji cen na obszarach pod administracją PKWN zdawała się te nadzieje potwierdzać). W tym samym roku na ziemiach wyzwolonych spod okupacji niemieckiej wycofano marki niemieckie, zachowując zasadę, iż wymianie podlega jedynie 300 marek. Podobnie w 1945 roku wycofano banknoty Banku Emisyjnego w Polsce (złote „krakowskie”) z dawnego terenu Generalnej Guberni pozwalając na ich wymianę do kwoty 500 złotych dla osób fizycznych (i 2000 zł dla małych przedsiębiorstw). Na terenach wyzwolonych w 1945 roku warunki wymiany były jeszcze mniej korzystne. Większość oszczędności wojennych, o ile ocalały w warunkach niemieckiej polityki okupacyjnej, została utracona.. Walutą obowiązującą w państwie polskim na powrót stał się złoty.
W latach 40. niejasny był jeszcze ostateczny charakter państwa i kształt jego gospodarki, działał sektor prywatny – choć jak pokazywał to w swoim „Dzienniku 1954” i powieściach Leopold Tyrmand – w coraz trudniejszych warunkach. Jednak zanim doszło do pełnej stalinizacji gospodarki i stało się w pełni jasne, jaka polityka gospodarcza będzie kształtowana w Polsce, ludzie zaczęli budować swoje oszczędności – nadzieję na lepszą przyszłość – w nowej polskiej walucie.
28 października 1950 roku dokonano gwałtownej i niespodziewanej wymiany pieniądza (choć w tajemnicy przygotowywano się do niej przez 2 lata). Dotychczasowe banknoty (i pozostający w obiegu przedwojenny bilon) wymieniano w proporcji 100:1 nowego złotego. Drobne oszczędności przeliczono po kursie 100:3, większe po mniej korzystnych kursach (w tym oszczędności powyżej 100000 starych złotych po kursie 100:1; oficjalny kurs dolara wynosił około 400 starych złotych, czarnorynkowy był zdecydowanie wyższy). Podobnie ceny i płace przeliczono w stosunku 100:3. Posiadacze oszczędności w gotówce – a to dominująca wtedy forma oszczędności, bo ludzie mieli ograniczony dostęp do banków i niezbyt ufali socjalistycznej bankowości – stracili przez to 2/3 swoich oszczędności, podobnie zresztą ci, którzy mieli większe depozyty w bankach. Czas na wymianę i tak był niezwykle krótki, niełatwo było zdążyć. Ta wymiana pieniądza była inna niż wymiana z 1995 roku. Nie była wyłącznie denominacją, ale też bezpośrednią ingerencją w majątki obywateli. Te sprzed wojny zmalały lub znikły wskutek wojny i eksploatacyjnej polityki pieniężnej okupantów – Niemców i Sowietów. A brutalnie przeprowadzona „wymiana” z 1950 roku pozbawiła obywateli przede wszystkim istotnej części oszczędności odłożonych w ciągu lat powojennych (i tym samym ostatnich złudzeń dotyczących socjalistycznego państwa), stała się adekwatnie narzędziem powszechnego wywłaszczenia.
Socjalistyczny pieniądz – fundamenty teoretyczno-ideologiczne
Tak zaczęła się historia pieniądza, który pełnił tyleż rolę gotówki, co narzędzia politycznej kontroli, a choćby opresji. Ukształtowany wtedy system pieniężny przetrwał niemal bez zmian do transformacji systemowej. By zrozumieć jego naturę, trzeba przyjrzeć się socjalistycznym koncepcjom pieniądza, zakorzenionym w marksistowskiej teorii ekonomicznej. Gotówka i szerzej pieniądz pełniły bardzo specyficzną rolę w gospodarkach typu sowieckiego czy też gospodarkach socjalistycznych. Często były traktowane jako konieczny, choć przejściowy, relikt dawnego (tzn. rynkowego) systemu gospodarczego. Wynikało to z przekonania obecnego w samym centrum marksistowskiej filozofii i ideologii, iż pieniądz jest podstawowym narzędziem wyzysku, nierówności i konfliktów oraz prowadzi do sytuacji, w której chciwość jednostki jest stawiana ponad interesem społecznym. Stąd w ZSRR przed II wojną światową na poważnie rozważano porzucenie gospodarki pieniężnej na rzecz planowej produkcji i dystrybucji, w której (w ujęciu idealnym) pieniądz – jako pośrednik w wymianie – byłby zbędny. choćby podatki i płace próbowano rozliczać w formie rzeczowej, zwłaszcza w początkowym okresie komunizmu wojennego.
W praktyce okazało się, iż pieniądza usunąć się nie udało, jednak, jak podkreśla Józef Wilczyński w swojej analizie porównawczej socjalistycznych i kapitalistycznych systemów pieniężnych, dokonywano wysiłków by redukować jego znaczenie. Planowanie często odbywało się w jednostkach materialnych (tonach węgla czy stali, kwintalach zboża, sztukach traktorów itp.), więc w istotnej części gospodarki, przynajmniej formalnie, znaczenie pieniądza minimalizowano. Dodatkowo reformy pieniężne takie jak opisana reforma z 1950 roku w Polsce, służyły w praktyce do realizacji wyidealizowanych celów budowy społeczeństwa bezklasowego i bez różnic majątkowych. W szczególności wymagało to zrównywania w dół poprzez dewaluacje, wywłaszczenie oszczędności i ograniczanie wymiany pieniężnej.
Sam pieniądz miał być poddany pełnej kontroli partii, dla której bank centralny był tylko jedną z podległych instytucji. Kontrola ta w założeniu miała obejmować wielkość emisji i obiegu pieniężnego, urzędowo ustalane poziomy cen wszystkich dóbr (i planową skalę ich produkcji – kontrolowaną w przedsiębiorstwach państwowych pozbawionych jakiejkolwiek autonomii) oraz wynagrodzeń. Pieniądz miał być tylko czasowym pośrednikiem w wymianie, dopóki nie uda się zbudować w pełni efektywnego systemu dystrybucji bezpieniężnej, zgodnego z marksistowską zasadą.
Takie podejście do pieniądza sprawiło jednak, iż pieniądz, a w szczególności gotówka, miał w krajach socjalistycznych cechy radykalnie odróżniające go od pieniądza w gospodarce rynkowej, a adekwatnie niektórych cech prawdziwego pieniądza był pozbawiony. Po pierwsze, pieniądz w systemie cen i płac regulowanych nie mógł pełnić funkcji informacyjnej. Ceny nie były kształtowane w wyniku równoważenia podaży i popytu, ale w oparciu o decyzje planistów oraz w wyniku polityki państwa, której przejawem z jednej strony była reakcja na bodźce inflacyjne (i stany niedoboru), a z drugiej – na fale społecznego niezadowolenia. Podwyżki cen miały w urzędowy sposób przywracać „równowagę na rynku” i ograniczać „nawis inflacyjny” – czyli miały sprawiać, iż w kieszeniach obywateli nie będzie zostawać nadmiar gotówki w sytuacji permanentnych niedoborów rynkowych. Groziło to bowiem powstawaniem niekontrolowanego przez władze szarego i czarnego rynku – z upływem czasu stawały się one zresztą coraz powszechniejszymi zjawiskami w krajach demokracji ludowej. Poza tym powszechne niedobory i brak możliwości wykorzystania zarobionych pieniędzy rodziły niezadowolenie społeczne. Podobną reakcję wywoływały urzędowe podwyżki (będące znów narzędziem kontroli zamożności i poziomu życia). W efekcie, regularnie narastające fale niezadowolenia społecznego i strajków (jak choćby w Polsce w 1956, 1970, 1976 i 1980 roku) przynosiły decyzję o obniżeniu części cen lub powrotu do poprzednich poziomów.
Podobnie poziom płac nie był regulowany przez rynek, a urzędowymi decyzjami. Zasadniczo płace nie miały wynagradzać kompetencji i pracowitości, a wspierać egalitaryzującą politykę państwa. Jednak w rzeczywistości ten cel nie był realizowany już w połowie lat 50., a wyższe wynagrodzenia wypłacano tam, gdzie wytwarzano produkty najważniejsze dla gospodarki PRL (zwłaszcza dobra eksportowe, a w szczególności węgiel i produkty kompleksu militarnego) i tam, gdzie siła robotników była wystarczająco duża (czemu sprzyjały duże fabryki i ich znaczna koncentracja). Z czasem nierówności płacowe narastały nie tylko w przemyśle. Sektor usług był niedoceniany – to też miało swoje korzenie w ideologii marksistowskiej. Z kolei rolnicy indywidualni musieli radzić sobie sami, spełniając przy okazji wymogi dostarczania do skupu produktów w narzuconej urzędowo ilości. W rezultacie zarabiali mało, a poziom życia podtrzymywali konsumpcją wewnętrzną wytwarzanych produktów rolnych.
Po drugie, PRL-owski złoty (jak każdy pieniądz w krajach demokracji ludowej) nigdy nie był dobrym środkiem gromadzenia wartości. Wynikało to z polityki dewaluacji opisanej wcześniej oraz pełnej politycznej kontroli nad bankiem centralnym, ale także z samej natury gospodarki niedoborów, w której bardziej wiarygodne od oficjalnych środków płatniczych stawały się zagraniczne waluty, złoto, a także niektóre dobra materialne lub dostęp do nich. O tym jednak później.
Po trzecie, również funkcja rozrachunkowa pieniądza była realizowana w bardzo ograniczony sposób, bo wewnętrznie w ramach planu pieniądz nie musiał być używany (choć często bywał). Podobnie złotówka nie odgrywała roli w wymianie międzynarodowej. Tu pojawiały się substytuty pieniądza takie jak złoty transferowy czy rubel transferowy. Jednak relacje gospodarcze z krajami niesocjalistycznymi obsługiwano walutami międzynarodowymi (dolarem, niemiecką marką, francuskim frankiem, funtem itp.). Ponieważ złotówka była niewymienialna, dewizy można było uzyskać wyłącznie dzięki eksportowi towarów, a adekwatnie głównie dzięki eksportowi surowców oraz – w późniejszym okresie – dzięki kredytom. Te kredyty też musiały spłacać dochody z eksportu, bo PRL-owski złoty nie był wymienialny.
Pieniądz i jego różne odmiany w PRL
Pieniądz w PRL-u to była gotówka, znak pieniężny, narzędzie pośredniczące w wymianie. Ponieważ adekwatne przez cały okres Polski Ludowej istniał nieformalny lub półformalny obieg wymiany dóbr (szary i czarny rynek, z czasem w coraz większym stopniu uzupełniany prywatnym sektorem w handlu, usługach i produkcji), to tam istniał szczątkowy mechanizm rynkowej wyceny. Jednak natura socjalistycznego złotego sprawiała, iż jego funkcje przejmowały liczne substytuty pieniądza. Były to swego rodzaju społecznie akceptowalne kotwice wartości. Choć w różnych okresach socjalizmu państwowego były one różne, kilka można wskazać jako trwałe. Do przechowywania wartości najlepiej służyły dolary i inne waluty, kruszce, a zwłaszcza złoto oraz nieruchomości (choć tu oczywiście pojawiał się problem własności – wszak większość nieruchomości w miastach miało charakter spółdzielczy, a dopiero od pewnego momentu dziedziczny). Ogromną wartość w pośredniczeniu w wymianie miały za to uprawnienia do nabycia dóbr cechujących się permanentnym niedoborem i reglamentowanych – takich jak urządzenia RTV i AGD, samochody czy mieszkania. W latach 80. taką walutą stawały się „kartki” na żywność, alkohol czy papierosy.
Obok tego uzupełnieniem materialnych substytutów pieniądza z czasem stawały się „układy”, nepotystyczne i klientelistyczne relacje, które pozwalały załatwiać dostęp do dóbr, usług, ale również obywatelskich uprawnień w gospodarce niedoborów. Walutą stawały się „wejścia” i „kontakty”, dzięki którym można było przyspieszyć dostęp do samochodu, mieszkania czy choćby paszportu, szybciej załatwić sprawę urzędową czy dostęp do studiów na dobrej uczelni albo lepszą pracę.
Zupełnie osobnym wątkiem jest kwestia dolaryzacji gospodarki. Choć w okresie stalinizmu posiadanie dolarów było zabronione i surowo karane, z upływem czasu dolar stawał się równoległą walutą umożliwiającą nabywanie niedostępnych inaczej dóbr, poprawną wycenę rynkową i przechowywanie wartości. Początkowo obrót dolarowy miał w pełni nieformalny charakter, ale z upływem czasu władze same zaczęły dopuszczać używanie dolarów na rynku wewnętrznym. W ten sposób próbowano „ściągnąć” przynajmniej część walut z rynku tak, by mogły posłużyć do importu lub obsługi długu. W tym celu wprowadzono konta walutowe (tzw. książeczki walutowe). Z urzędowego punktu widzenia, waluty w posiadaniu obywateli mogły być udokumentowanego lub nieudokumentowanego pochodzenia. W odniesieniu do tych drugich starano się ograniczyć obrót.
Z czasem jednak status Polski jako kraju de facto dwuwalutowego (lub wręcz wielowalutowego) został niemal zalegalizowany. Państwo jeszcze w latach 60. rozpoczęło emisję tzw. bonów dolarowych. Bon Banku PEKAO miał wartość odpowiadającą kwocie w dolarach (od 1 centa w górę), jednak jego wykorzystanie możliwe było tylko na terenie PRL. Były ekwiwalentem dolarów, który można było wypłacić ze wspomnianych książeczek walutowych. Nie był oficjalnym środkiem płatniczym, ale umożliwiał zakupy w sieciach sklepów sprzedających towary w ramach tzw. eksportu wewnętrznego (początkowo sklepy dewizowe banku PEKAO, potem Pewex i Baltona). W sklepach tych sprzedawano zarówno towary z importu (np. sprzęt RTV, alkohole, papierosy), jak i produkty krajowe wyceniane w dolarach (w tym wódkę i szynkę konserwową, ale także np. trudno dostępny w latach 80. papier toaletowy). Obroty sklepów Pewex przewyższały kwoty legalnie wpływających do Polski dewiz, co władze tolerowały, ponieważ eksport wewnętrzny umożliwiał zbieranie z rynku tak trudno dostępnych dla nich dolarów. Dolary umożliwiały też zakup zupełnie niedostępnych dóbr, takich jak samochody czy mieszkania w dużych miastach z pominięciem wieloletnich kolejek.
Dolaryzacja doprowadziła do ukształtowania się systemu walutowego z kilkoma równoległymi cenami dewiz, a w szczególności samego dolara. Był to kurs oficjalny, nieco wyższy turystyczny, czarnorynkowy (a adekwatnie dwa, nieco niższy był dla quasi-pieniędzy, czyli bonów, nieco wyższy dla prawdziwych dolarów). W wymianie handlowej wewnątrz obszaru RWPG często obowiązywał jeszcze inny kurs – niższy od oficjalnego. Jednak to kurs czarnorynkowy był najważniejszy dla obywateli – on bowiem pozwalał na rzeczywistą wycenę wartości dóbr. On też sprawiał, iż ci którzy mogli wyjechać na zarobek za granicę tak łatwo stawali się ludźmi zamożnymi.
Socjalistyczny pieniądz i socjalistyczna inflacja
W czasach PRL-u Polacy nie ufali systemowi bankowemu (zwłaszcza po reformie 1950), w którym banki były instytucjami podobnymi do swoich rynkowych odpowiedników tylko z nazwy. Oszczędności takie jak na książeczkach walutowych były wymuszane regulacjami. Tym bardziej ograniczone było ich zaufanie do gotówki. To jeden z głównych powodów postępującej dolaryzacji i w latach 80. adekwatnie już dwuwalutowości gospodarki. Kto mógł, uciekał przed pieniądzem, który był tylko instrumentem politycznym: był niewymienialny, nie był nośnikiem informacji, nie pozwalał na przechowywanie wartości.
Reforma pieniężna z 1950 roku formalnie miała stworzyć stabilny i oparty na złocie pieniądz. Te zapisy okazały się pustą literą prawa: kolejne emisje niemającego pokrycia pieniądza powinny były gwałtownie doprowadzić do inflacji. Jednak w warunkach cen regulowanych zastępował ją niedobór towarów i próby zrównoważenia rynku kolejnymi „manewrami cenowymi” – czyli wprowadzanymi podwyżkami. Od lat 70. wraz z rozwojem paralelnego sektora prywatnego i spółdzielczego handlu, gdzie nie obowiązywały ceny regulowane, coraz bardziej widoczny był inflacyjny efekt takiej polityki pieniężnej. Podobnie ujawniał go kurs dolara: szybki wzrost kursu czarnorynkowego doskonale pokazywał faktyczną inflację, ponieważ jednym z najczęściej kupowanych w Pewexach dóbr była wódka, której cena w dolarach była stała. Zmieniała się jedynie czarnorynkowa wycena dolara i bonów dolarowych.
Narastający kryzys gospodarczy i towarzyszący mu proces częściowej deregulacji gospodarki ujawnił u schyłku lat 70., wyraźnie narastała inflacja, do tej pory skrywana przez „gospodarkę niedoborów”. Lata 80. to już proces dramatycznej utraty wartości przez złotego. Inflacja, która pod koniec dekady stała się hiperinflacją, adekwatnie uniemożliwiała skuteczne reformy, a dynamika zmian cen (i relacji pomiędzy cenami poszczególnych dóbr) często ukrywała faktyczny stan gospodarki. Tworzyła warunki do krótkich, ale wielkich karier finansowych i przyczyniała się do postępującej pauperyzacji społeczeństwa.
Rok 1980 i 1981 przyniósł święto „Solidarności”, krótkie, pełne emocji i przerwane stanem wojennym. Dla Polaków stan wojenny stał się też powrotem, do smutnej i szarej rzeczywistości, której symbolem był coraz bardziej bezwartościowy złoty. Historia emitowanych w czasach PRL-u banknotów dobrze pokazuje utratę wartości pieniądza w całym okresie Polski Ludowej, ale zwłaszcza w latach 80. W 1950 r. najniższym nominałem banknotu było 2 złote, a najwyższym 500 złotych. W 1966 r. wprowadzono nowy banknot o nominale 1000 złotych, jednocześnie zastępując monetami banknoty o nominałach 10 zł i mniejszych. W latach 70. rozpoczęto wprowadzanie zupełnie nowych banknotów z serii „Wielcy Polacy”. Wśród nich był banknot o nominale 2000 złotych (z 1977 r.). Potem w 1982 r. wyemitowano banknot 5000 złotych, w 1987 r. – 10000 złotych, a w 1989 r., jeszcze przed wyborami 4 czerwca, także 20000 złotych. Inflacja w zniszczonej komunistyczną polityką gospodarce szalała jednak pomimo zmiany systemu, dlatego w kolejnych latach emitowano banknoty także o wyższych nominałach, aż do nominału 2000000 z 1993 r.
Nominalne przeciętne wynagrodzenie też dynamicznie rosło. Od 550 złotych w 1950 r., do przeszło 1,1 tysiąca w 1956 r., roku odwilży i października. W r. 1968, roku wydarzeń marcowych, średnie wynagrodzenie sięgało 2,1 tys., a w 1970 r. – w roku masakry stoczniowców – przeszło 2,2 tys. W 1976 r., gdy doszło do robotniczych protestów i zamieszek w Radomiu i Ursusie, średnia pensja wynosiła niemal 4,3 złotych, a w 1980 r. – już ponad 6 tysięcy. Od tego momentu rosła już bardzo szybko, do ponad 11,5 tys. w 1982 r., 20 tys. w 1985 r. i prawie 30 tys. w 1987 r. oraz ponad 200 tys. w 1989 r. W ostatniej dekadzie PRL-u (1980-89) ogromne różnice nominalnych wynagrodzeń występowały już między początkiem i końcem roku. Ponieważ polska gospodarka, zwłaszcza w ostatnich dekadach PRL-u była, jak opisałem wcześniej, adekwatnie gospodarką dwuwalutową, to siła nabywcza tych wynagrodzeń była powiązana z kursem dolara. Oficjalny kurs wymiany (i wartość tzw. złotego transferowego) wynosił 4 złote do roku 1971, a później (po odejściu dolara od wymienialności) choćby spadł na dekadę do około 3 złotych, by wzrosnąć do przeszło 80 złotych w I połowie lat 80., a potem dalej rósł do przeszło 500 złotych pod koniec 1988 r.
O tym, ile można nabyć za pensję miało decydować państwo. Jednak w gospodarce niedoborów gwałtownie się okazało, iż faktyczną siłę nabywczą pokazywał czarnorynkowy kurs dolara. O ile w latach 70. wynosił około 100-150 złotych, to w 1982 r. sięgał 350 złotych, a w 1983 r. przekraczał 600 złotych. W 1987 r. wynosił około 1000, a w 1988 r. wzrósł z 1500 do około 2500 złotych. W I połowie 1989 r. sięgał 10 tys. złotych. Ponieważ dolary były dostępne wyłącznie po kursie czarnorynkowym, odzwierciedlającym popyt wyraźnie przewyższający podaż, łatwo można wyliczyć, iż za średnią pensję na ogół dawało się kupić między 20 a 40 dolarów. Faktyczna siła nabywcza złotego była nieco wyższa – uwzględniając parytet siły nabywczej średnia pensja pozwalała pomiędzy 1980 a 1989 rokiem nabywać dobra o wartości około 300-400 dolarów (oczywiści pod warunkiem, iż cokolwiek dało się kupić). W rzeczywistości jednak półki sklepowe były puste, a ceny w Peweksie, prywatnych sklepach i czarnorynkowe powiązane były raczej z czarnorynkowym kursem dolara.
Podsumowanie. Od politycznej kontroli do politycznej bezradności
Łatwo dostrzec, iż pieniądz w Polsce Ludowej miał wiele postaci. Od tych najbardziej wiarygodnych form pieniądza jak dewizy, a zwłaszcza dolary i mniej atrakcyjne bony dolarowe poprzez fanty (talony, bony, kartki do reglamentacji zakupów oraz konkretne dobra) po emitowane przez socjalistyczny bank centralny złote. Ponieważ pieniądz miał być potrzebny tylko w okresie przejściowym, więc traktowany był jako instrument polityczny, na różne sposoby w różnych okresach istnienia socjalistycznego państwa. W opisanej reformie z 1950 r. służył adekwatnie wywłaszczeniu z oszczędności. W kolejnych dekadach za pośrednictwem cen i płac usiłowano regulować dystrybucję ograniczonych zasobów dóbr, równoważyć popyt z podażą i zapobiegać falom społecznego niezadowolenia. Jednoczesna realizacja tych trzech celów była niemożliwa, w efekcie coraz częstszym zjawiskiem w gospodarce stawała się socjalistyczna inflacja. W gospodarce niedoborów ujawniała się, ponieważ rząd zmuszony był do korekt cen by stabilizować gospodarkę, a od lat 1980-tych procedury urealniania cen stały się coraz częstsze, podobnie jak wprowadzenie tzw. cen umownych, słabiej kontrolowanych przez rząd. Drugim istotnym czynnikiem przyczyniającym się do jej ujawniania był czarny i szary rynek, a potem także rosnący sektor prywatny w handlu. Tam ceny ustalał mechanizm rynkowy, a nie decyzja urzędnicza. Dlatego w miejsce niedoborów (tanie towary wykupywano ze sklepów) pojawiła się inflacja. .
Z czasem pełna polityczna kontrola nad pieniądzem z lat stalinizmu zmieniać się zaczęła w coraz bardziej rozpaczliwe próby zachowania jakiejś, podstawowej choćby kontroli nad gospodarką i nastrojami społecznymi (choć oczywiście pieniądz pozostawał tylko jednym z instrumentów w dyspozycji władz). Jednocześnie, coraz bardziej oczywiste było, iż państwo, prowadząc reaktywną politykę pieniężną w warunkach trwałego niedoboru dóbr, de facto utraciło kontrolę nad dynamiką poziomu cen. Związane to było również ze specyficznym socjalistycznym stosunkiem do pieniądza: kolejne emisje traktowano użytkowo i nie miały one żadnego pokrycia – zabezpieczenia w długu, walutach czy złocie. Pieniądz miał być tymczasowym użytkowym narzędziem ułatwiającym wymianę dóbr.
Po ustaniu stalinowskiego terroru wszystkie próby zrównoważenia rynku poprzez urzędowe podniesienie cen, a więc adekwatnie wewnętrzną dewaluację, kończyły się porażką. Presja płacowa powiązana z rosnącymi napięciami społecznymi była drugą stroną tego równania: dynamika emisji pieniądza wyraźnie przewyższała dynamikę rozwoju gospodarczego. To zaś, wraz z trwająca od lat 70. powolną deregulacją – dopuszczeniem do powstania prywatnych przedsiębiorstw, legalizacją dolaryzacji, częściowym odejściem od kontroli płac – doprowadziło do ujawnienia się z pełną siłą zjawisk inflacyjnych.
W przeciwieństwie do partyjnych liderów ludzie nie ignorowali natury pieniądza. Nie ufali złotemu, ze względu na politykę partii, jak i postępującą utratę jego wartości. Stąd powszechna była ucieczka od gotówki i od polskiego pieniądza: ludzie nabywali dolary, kosztowności, kupowali mieszkania (choć tu partia starała się kontrolować na wiele sposobów rynek mieszkaniowy, ograniczając rozmiary mieszkań, prawo posiadania).
Końcówka lat 80. przyniosła niekontrolowany wzrost cen i zupełną utratę wiary w złotego. Ale jednocześnie w społecznej pamięci trwał obraz przedwojennego złotego, waluty budowanej z troską i oddaniem przez polityków-państwowców. Waluty o trwałej i stabilnej wartości, symbolizującej sukces niepodległego państwa. Mit złotego, choćby jeżeli nie w pełni prawdziwy, przyczynił się prawdopodobnie do odbudowy wiary w złotego po roku 1989. NBP gwałtownie stał się instytucją kontynuującą tradycję niezależnego przedwojennego Banku Polskiego. A nowy polski złoty na powrót stał się przedmiotem dumy Polaków.
