Wpłatomat „zjadł” jej pieniądze. Bank umywa ręce

news.5v.pl 18 godzin temu

Trzy lata temu pani Mariola chciała wpłacić pieniądze we wpłatomacie w Myślenicach. Kobieta twierdzi, iż straciła 10 tys. zł.

– To było 30 maja 2022 roku. Włożyłam pierwsze 5 tys. zł, operacja przebiegła dobrze. Dostałam potwierdzenie, więc za drugim razem włożyłam wszystkie pieniądze. Już nie odliczałam, tylko włożyłam całe 10 tys. zł. Wpłatomat wziął pieniądze i weryfikował dość długo. Czekałam na potwierdzenie, ale pokazało się „anuluj”. Otworzyła się też klapka. Jak anulowałam, zamknęło się to wszystko. Poczekałam siedem minut, aż bank został o 10:00 otwarty i złożyłam reklamację – mówi Mariola Sikora.

– I czekaliśmy właśnie z żoną na odpowiedź z banku. Po dwóch tygodniach okazało się, iż reklamacja nie została uwzględniona – tłumaczy Stanisław Sikora.

Wpłatomat „zjadł” pieniądze. Bank nie chce przyjąć reklamacji

– Odrzucili. Po prostu jest odrzucona reklamacja. Ja mówię: proszę pani, co ja mogę zrobić? Gdzie ja mogę pójść? Gdzie ja jeszcze mogę? Co ja mogę? I usłyszałam, iż nic się już nie da zrobić. Co pani do mnie mówi? Co pani mi chce powiedzieć, iż bank mnie okradł? Że ludzie, którzy pracują w banku, mnie okradli? Co pani do mnie mówi? – relacjonuje Mariola Sikora.

Pani Mariola wielokrotnie składała reklamacje w banku. Niestety bezskutecznie. Oto odpowiedź banku na nasze pytania:

„W zakresie reklamacji dotyczących wpłat we wpłatomatach (…), bank zawsze sprawdza przebieg transakcji. Na tej podstawie bank może krok po kroku prześledzić działanie wpłatomatu lub bankomatu oraz zawartość zasobnika z gotówką” – przekazał Piotr Utrata, rzecznik prasowy ING Banku Śląskiego SA.

ZOBACZ: Tysiące poszkodowanych przez dewelopera. Budowy stanęły

– Żona wpłacała i to jest niemożliwe, żeby bank odmówił reklamacji. Gdzieś te pieniądze muszą być włożone. Gdzieś to musi być – mówi Stanisław Sikora, mąż pani Marioli.

– W tej chwili jestem na emeryturze, natomiast kiedyś wyjeżdżałam sezonowo do Niemiec zbierać truskawki. No i z tego żyłam. Chciałam sobie to przeznaczyć, jak już nie będę miała siły pracować, żebym jakiekolwiek zabezpieczenie, jakiekolwiek pieniążki miała na starość. Żeby były pewne w tym banku, iż ja mam w banku pieniądze – podkreśla Mariola Sikora.

Nierówna walka z bankiem. „Polegamy na tym, co zechce pokazać”

Pani Mariola o sprawie powiadomiła policję. Postępowanie jednak zostało gwałtownie umorzone. Nie pomógł również Rzecznik Finansowy. W podobnej sytuacji znalazł się również Michał Jurkiewicz – przedsiębiorca z Augustowa.

– To był kwiecień 2024 roku w Suwałkach. Wpłacałem 12 tys. zł. Bankomat przyjął te pieniądze i jak sprawdziłem konto, pieniądze nie wpłynęły. Złożyłem reklamację na tę wpłatę i dostałem odpowiedź, iż nie zostaje uznana, bo dziennik wpłatomatu wykrył tylko 10 300 zł, a nie 12 tys. zł. Poprosiłem o monitoring, który jest bezpośrednio na wpłatomacie, na którym prawdopodobnie byłoby widać ilość pieniędzy. Reklamacja nie została uznana, dostałem odpowiedź, żebym się do Rzecznika Finansowego kierował. Po prostu przestałem korzystać z wpłatomatów od tamtej pory – wspomina Michał Jurkiewicz.

Pan Michał zrezygnował z walki z bankiem. Jednak zdaniem prawników, choćby gdyby próbował, to jego szanse i tak byłyby niewielkie.

– To jest walka mrówki ze słoniem i nasza inicjatywa dowodowa jest dość marna, dlatego iż polegamy dosłownie na tym, co bank zechce pokazać. To znaczy wiadomo, iż w takim przypadku monitoring jest zabezpieczany przez bank i placówka może udostępnić ten monitoring w takim zakresie, w jakim uważa za stosowny. On może być lepszej albo gorszej jakości. Zapisy cyfrowe też, skoro doszło do jakiejś awarii systemu, być może się nie zapisały. Co do kwestii przeliczenia środków we wpłatomacie, też de facto nie mamy żadnej kontroli nad tym, kto to przeliczał w jakiej formie. Dlatego jest to bardzo nierówna walka – zaznacza adwokat Eliza Kuna.

ZOBACZ: Zmarł tuż po wakacjach życia. Rodzina obwinia polskich lekarzy

– Policjant mi mówi, iż jest nagranie, ale nie ma tego momentu, jak automat mi wciąga pieniądze. Jest jak trzymam, ale nie ma jak automat mi je wciąga. No to ja po prostu byłam w szoku, mówię: pan żartuje – opowiada Mariola Sikora.

Pani Mariola wciąż składa w banku kolejne reklamacje. Nie może uwierzyć, iż została potraktowana w taki sposób.

– Bank to jest bezpieczeństwo i ja powinnam czuć się bezpiecznie wchodząc do takiej instytucji. Nigdzie nie było informacji, iż na własną odpowiedzialność wpłacam pieniądze – podkreśla pani Mariola.

Materiał wideo dostępny TU.

Jan Kasia / Polsat News

Czytaj więcej

Idź do oryginalnego materiału