Frank najdroższy był prawie trzy lata temu. Pod koniec września 2022 roku kosztował 5,13 zł. Dziś powrót do tak wysokich wartości jest nieprawdopodobnyNiska inflacja i niezbyt imponujący wzrost gospodarczy to główne argumenty przemawiające za kolejną obniżką stóp procentowych w SzwajcariiFrank jest "uporczywie" mocny wobec wielu walut, choć Szwajcarzy od dawna są liderami rozluźniania polityki monetarnej
Za franka w tych dniach trzeba płacić około 4,51 zł. Specjaliści analizy technicznej podkreślają, iż jest to poziom bliski dolnemu ograniczeniu konsolidacji trwającej od połowy kwietnia. Spadek poniżej granicy 4,50 zł może stworzyć okazję do cofnięcia się w okolice 4,40 zł. W tym roku waluta Szwajcarów najtańsza była w połowie marca, kiedy kosztowała 4,29 zł, a najdroższa w połowie kwietnia, gdy osiągała poziom 4,63 zł.Reklama
CHF/PLN
4,5177
-0,0019
-0,04%
akt.: 13.08.2025, 07:27
Kurs kupna
4,5163
Kurs sprzedaży
4,5191
Max
4,5207
Min
4,5173
Kurs średni
4,5177
Kurs odniesienia
4,5196
Zobacz również:
USD/GBP
SEK/PLN
NZD/PLN
Wyszukaj inne
Aby wyszukać rozpocznij wpisywanie nazwy waloru
Frank daje sobie radę z euro i dolarem
Frank ostatnio dobrze wypada na tle euro i dolara. Za wspólną walutę płaci się trochę ponad 94 centymy. Najwyższe notowanie tegoroczne to więcej niż 0,96 franka na początku marca. Przez ostatnie siedem lat frank szwajcarski wzmocnił się do euro o około 20 proc. Z kolei dolar amerykański kosztuje teraz około 0,81 franka, choć na początku stycznia płacono za niego prawie 92 centymy.
Zmienność notowań waluty Helwetów bywa duża. Na polskim rynku w czerwcu 2021 roku za franka płacono nieco ponad 4 zł. Jednak już kilkanaście miesięcy później (pod koniec września 2022 roku) zanotowano historyczne maksimum na poziomie prawie 5,13 zł. Dziś powrót do tak wysokich wartości jest nieprawdopodobny. Rosnące zadłużenie Polski, a także ewentualne wewnętrzne wstrząsy polityczne mogą co prawda wzmacniać franka wobec złotego. Jednak z drugiej strony, naszej walucie będzie sprzyjać napływ do kraju pieniędzy z Unii Europejskiej.
Kurs franka może być oczywiście korygowany przez specjalne posunięcia rodzimego banku centralnego. W czerwcu Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) ogłosił, iż jest gotowy interweniować na rynku walutowym, jeżeli wystąpi taka konieczność. Widać jednak, iż ostatnio działa w tej kwestii bardzo ostrożnie z obawy przed oskarżeniami o nieuczciwe praktyki. Wiosną Departament Skarbu USA dodał Szwajcarię do listy państw podejrzewanych o skłonność do manipulacji walutowych. Taki sam zarzut formułowano już podczas pierwszej kadencji prezydenckiej Donalda Trumpa.
Szwajcarzy śmiało obniżają stopy
Pod koniec czerwca SNB obniżył główną stopę procentową (referencyjną) o 25 punktów bazowych do 0,00 proc. Było to szóste cięcie stóp od marca 2024 roku. Powody tej decyzji to malejąca inflacja, presja na aprecjację franka i niepewność gospodarcza wywołana nieprzewidywalną polityką handlową administracji Stanów Zjednoczonych. "Wyzerowanie" szwajcarskich stóp procentowych nie wpłynęło w znaczący sposób na notowania franka. Przed decyzją SNB na rynku walutowym za franka płacono około 4,55 zł, a zaraz po niej - 4,53 zł.
Na początku wakacji SNB przedstawił szacunki, z których wynika, iż PKB Szwajcarii w całym 2025 roku wzrośnie o 1,0-1,5 proc. i podobnie będzie w 2026 roku. Taki wynik jest dla Helwetów prawdopodobnie niewystarczający. Mają natomiast sukcesy w walce z inflacją. W lipcu wyniosła ona 0,2 proc. (w skali rok do roku). Eksperci przewidują, iż w tym roku średnia inflacja nie przekroczy 0,3 proc., co jest korektą projekcji z września 2024 roku, kiedy spodziewano się 0,6 proc.
Po rewizji prognoz inflacyjnych, wzrosło prawdopodobieństwo, iż bank centralny już na najbliższym posiedzeniu (pod koniec września) wkroczy na ścieżkę ujemnych stóp procentowych. Tym bardziej, iż Szwajcarzy boją się kolejnych problemów gospodarczych - są zszokowani najnowszym 39-procentowymi cłami, które przygotował dla nich Biały Dom.
Minusowe stopy były stosowane przez SNB w latach 2014-22. Te działania okazały się skuteczne w pożądanym wówczas osłabianiu franka i we wspieraniu eksportu, choć wiązały się z kosztami dla sektora bankowego i oszczędzających. Teraz też - przy zerowych stopach SNB - oprocentowanie lokat spadło do minimum, co zmusza instytucje finansowe do poszukiwania alternatywnych źródeł dochodów.
Frank "uporczywie" mocny
Frank to pieniądz globalnej awersji do ryzyka i dlatego często jest postrzegany jako ostoja na rynkach finansowych. Ma tendencję do umacniania się w okresach globalnej niepewności gospodarczej lub politycznej. To z kolei sprawia, iż import do Szwajcarii jest tańszy, co obniża wskaźniki cen konsumpcyjnych w kraju uzależnionym od zagranicznych towarów.
Druga strona medalu jest taka, iż mocna waluta Helwetów uderza w konkurencyjność szwajcarskiego eksportu, który stanowi 25 proc. PKB kraju. Branże takie jak przemysł maszynowy, farmaceutyczny czy zegarmistrzostwo odczuwają rosnącą presję kosztową. Paradoksalnie, status franka jako "bezpiecznej przystani", który przeważnie jest atutem, w dzisiejszej sytuacji staje się obciążeniem dla realnej gospodarki.
Nietrudno zauważyć, iż frank jest "uporczywie" mocny wobec wielu walut, choć Helweci od dawna są liderami rozluźniania polityki monetarnej. Innymi słowy, liczni inwestorzy doszli do wniosku, iż dobrze jest lokować kapitały w kraju, w którym inflacja jest niewysoka i niegroźna dla oszczędności ludzi. Mało komu przeszkadza fakt, iż Szwajcarzy systematycznie obniżają stopy procentowe.
Niewątpliwym atutem Szwajcarii jest też jej neutralność, która sprawia, iż kraj nie angażuje się w żadne konflikty międzynarodowe. Poza tym, inwestorzy doceniają helwecki system bankowy, złożony z solidnych i cieszących się prestiżem instytucji finansowych.
Lekcja "czarnego czwartku"
W historii Szwajcarii i jej waluty kluczowym momentem był kryzys na rynkach finansowych w 2008 roku, który zdecydowanie poprawił światową pozycję franka. Silna rodzima waluta powodowała jednak, iż szwajcarskie produkty były mniej konkurencyjne na rynkach globalnych, a zyski eksporterów, po przeliczeniu na franka rozczarowywały.
Głównie dlatego Szwajcarzy stworzyli mechanizm gwarantujący, iż euro nie będzie kosztowało mniej niż 1,20 franka. SNB wprowadził limit umacniania się własnej waluty wobec euro. Przez mniej więcej trzy lata, do połowy stycznia 2015 roku, SNB interweniował na rynku w celu obrony limitu. Gdy 15 stycznia 2015 roku nastąpiło uwolnienie kursu, rynki okrzyknęły ten dzień "czarnym czwartkiem" i od tego czasu panuje zależność, według której im gorsza sytuacja strefy euro tym lepiej radzi sobie frank i na odwrót.
Przed ponad dziesięcioma laty, w krytycznym dniu, euro w pewnej chwili kosztowało tylko 83 centymy, a na polskim rynku cena franka wystrzeliła z 3,55 zł do 4,32 zł (według kursu zamknięcia), a choćby do 5,19 zł (przez chwilę). Ówczesne uwolnienie kursu franka było reakcją na decyzję Europejskiego Banku Centralnego o luzowaniu ilościowym, czyli o "dodruku" pieniądza poprzez skupowanie rządowych papierów wartościowych.
Jacek Brzeski