Wroński ujawnia: „Państwowa spółka mogła kupować niemieckie ziemniaki! Kto odpowie?”

47 minut temu

Polskie rolnictwo znów staje przed problemem, który z roku na rok narasta. Mimo iż krajowi producenci należą do największych w Europie, rynek zalewają tony warzyw z zagranicy. Importowane ziemniaki, cebula, marchew czy ogórki wypierają plony polskich gospodarstw, a skutki tej sytuacji są coraz bardziej bolesne.

Wroński ujawnia: „Państwowa spółka mogła kupować niemieckie ziemniaki! Kto odpowie?”

Marcin Wroński ze Związku Zawodowego Rolnictwa „Samoobrona”, zastępca przewodniczącego na Kujawach i Pomorzu, nie owija w bawełnę. — „W tym roku mamy do czynienia z rekordowym importem warzyw do Polski. Przetwórcy, sieci handlowe, czy sortownie sprowadzają z takich państw jak: Niemcy, Holandia, Francja, Białoruś, czy Rosja do nas ziemniaki, cebulę, marchew, ogórki i wiele innych. Przez takie działania nasz rynek warzyw jest mocno destabilizowany, ponieważ sami jesteśmy dużym producentem tych produktów” — podkreśla.

Według dostępnych danych tylko od stycznia do września do Polski wjechało 173 tys. ton ziemniaków o wartości 278 mln zł. Wroński nie ukrywa, iż to jedynie fragment szerszego zjawiska — import dotyczy praktycznie całego sektora warzywnego.

Niskie ceny i desperacja rolników

Kiedy kraj zalewają tanie warzywa z zagranicy, polscy producenci zostają z pełnymi magazynami i rachunkiem ekonomicznym, którego nie da się zbilansować. — „W skutek tego rolnicy otrzymują niskie ceny za swoje płody rolne, a bardzo często nie mają gdzie sprzedać i w akcie desperacji organizują samozbiory, czy choćby dochodzi do zaorywania plantacji” — mówi Wroński.

Obrazek powtarzający się od miesięcy: hektary gotowych do sprzedaży warzyw czekają na kupca, ale zamiast handlu — informacja o kolejnych dostawach zza granicy. Rolnicy czują się wypierani z własnego rynku.

Podejrzenia wobec państwowej spółki

Do Marcina Wrońskiego zgłosili się producenci z Kujaw i Wielkopolski z niepokojącymi sygnałami. Według nich do Przedsiębiorstwa Przemysłu Ziemniaczanego Trzemeszno Sp. z o.o. — spółki należącej do Krajowej Grupy Spożywczej — mogły trafiać ziemniaki z Niemiec.

Aby wyjaśnić sprawę, Wroński wystąpił do właściciela spółki, czyli Ministra Aktywów Państwowych, z wnioskiem o udzielenie informacji, m.in.:

• czy PZZ Trzemeszno kupowało ziemniaki od pośredników,
• czy weryfikowano kraj pochodzenia,
• jaka była ilość ziemniaków niepolskiej produkcji w 2025 roku.

Odpowiedź ministerstwa nie uspokoiła sytuacji. Resort stwierdził, iż nie posiada takich danych i „nie jest adekwatny w przedmiotowej sprawie”.

„To dziwne, iż właściciel nie wie co się w jego spółce dzieje, chyba iż nie chciał odpowiedzieć na zadane pytania” — komentuje Wroński.

Co dalej?

Trwa presja, by instytucje państwowe ujawniły, skąd pochodzą ziemniaki trafiające do spółek Skarbu Państwa i czy rzeczywiście możliwe jest kupowanie zagranicznych towarów przy jednoczesnym pomijaniu polskich gospodarstw.

W tle pozostaje fundamentalne pytanie: jak długo polscy rolnicy będą konkurować nie z jakością, nie z technologią, ale z importem będącym często jedynym narzędziem obniżania cen? jeżeli rynek przez cały czas będzie destabilizowany, obecny kryzys w produkcji warzyw może okazać się dopiero początkiem znacznie głębszych problemów.

ARiMR przypomina: Ostatni tydzień na premię dla małych gospodarstw i pomoc dla pszczelarzy

Wroński zapowiada dalsze działania i nacisk na władze. Temat nie zniknie — bo nie chodzi jedynie o ziemniaki, ale o przyszłość całego sektora warzywniczego w Polsce.

Idź do oryginalnego materiału