W Rosji brakuje jabłek i warzyw. Dlatego władze zezwoliły na „bezcłowy import awaryjny”. Pomimo embarga to dla nas bardzo dobra informacja.
Doraźna decyzja zamiast drożyzny
Rosyjskie dane statystyczne w licznych publikacjach zawsze przyjmowaliśmy z „przymrożeniem oka”. Propaganda sukcesu i samowystarczalności zderzyła się wreszcie z mniejszymi zbiorami, barierami handlowymi i inflacją. Dziś na rynku rosyjskim notowane są na tyle duże niedobory, iż Moskwa decyduje się na doraźne działania awaryjne.
W efekcie, władze zezwoliły na bezcłowy import pierwszego dużego wolumenu świeżych produktów. Informuje o tym na portalu „X” Paweł Jeżowski, dziennikarz, który skupia się na tematyce wschodniej. Omawiana przez niego decyzja z 24 stycznia zezwala na import:
- 230 tysięcy ton jabłek
- 150 tysięcy ton ziemniaków
- 55 tysięcy ton marchwi
Rynek zweryfikuje globalny popyt
Niedawno informowaliśmy o niedoborach, które notuje również Białoruś. Słowem, na wschodzie widzimy ogromny popyt na jabłka, ale także na warzywa. Dlaczego to dla nas tak dobra informacja, skoro nie możemy eksportować ani na Białoruś, ani do Rosji?
Otóż na globalnym rynku, takie decyzje mają znaczenie. Także w handlu jabłkami mówimy o naczyniach połączonych. jeżeli owoce trafią tam z Iranu, Turcji, czy Serbii to w krajach tych zapasy zostaną szybciej zagospodarowane. W efekcie klienci, którzy nie kupią owoców ze wspomnianych krajów, być może kupią je u nas. jeżeli kosztem dużych rosyjskich zamówień podaż na rynku międzynarodowym zmniejszy się tylko symbolicznie, to może to mieć wyłącznie pozytywny wpływ na handel i ceny.