Z Tomaszem Wróblewskim, prezesem Warsaw Enterprise Institute – think tanku, który określa się jako konserwatywny, rozmawia Kazimierz Krupa.
Tomasz Wróblewski: Wolimy mówić – zdroworozsądkowy. Konserwatyzm to dla nas raczej aparat poznawczy niż ideologia. Patrzymy na teraźniejszość i przyszłość przez pryzmat doświadczeń z przeszłości. To jest narzędzie, które pomaga przewidzieć skutki różnych działań, a nie zestaw dogmatów, których należy się kurczowo trzymać.
Na sztandarach macie jednak libertarianizm – ideę wolności, która jest mi szczególnie bliska.
Tak, prawdziwa wolność nie oznacza przywilejów ani roszczeń. Współczesny liberalizm został wypaczony – utożsamia wolność z brakiem granic i prawem do wszystkiego, zamiast z odpowiedzialnością Dlatego dziś trzeba wracać do korzeni: wolności od przymusu, a nie wolności do dowolnego działania. To subtelna, ale fundamentalna różnica.
Świat zmienia się szybciej, niż politycy są w stanie to zrozumieć – sztuczna inteligencja, przesunięcie siły gospodarczej ku Azji, napięcia geopolityczne… Czy kapitalizm liberalny ma jeszcze przyszłość? Globalizacja w znanym nam kształcie się skończyła. Projekt demokracji liberalnej po upadku komunizmu został wypaczony. Wolny rynek działał dobrze, dopóki wszyscy grali według tych samych zasad. W momencie, gdy wpuściliśmy do systemu Chiny, które nie przestrzegały reguł rynkowych, pojawiła się nierównowaga. Zachód tracił miejsca pracy, całe gałęzie przemysłu upadały, co wywołało napięcia społeczne i odwrót od idei liberalnych ku wartościom narodowym oraz protekcjonizmowi.
Prawdziwa wolność nie oznacza przywilejów ani roszczeń. Współczesny liberalizm został wypaczony – utożsamia wolność z brakiem granic i prawem do wszystkiego, zamiast z odpowiedzialnością. Dlatego dziś trzeba wracać do korzeni: wolności od przymusu, a nie wolności do dowolnego działania. To subtelna, ale fundamentalna różnica.
Czyli gospodarka stała się narzędziem polityki?
Zdecydowanie. Decyzja Billa Clintona z 2001 r. o przyjęciu Chin do WTO otworzyła im drzwi na światowy rynek. Chińczycy korzystali z przywilejów wolnego handlu, ale nie stosowali jego zasad – blokowali import, wymuszali transfer technologii, wybierali inwestycje korzystne tylko dla siebie. Zachód przegrał na własnych zasadach. Dziś jesteśmy w pełnoskalowej wojnie handlowej – każdy zbroi swoją gospodarkę, wprowadza bariery, regulacje i cła. Skutkiem będzie wolniejszy wzrost i zubożenie społeczeństw, tylko bogatsi będą biednieli wolniej.
Czy w tym nowym układzie mamy trzy główne bloki – USA, Europę i Chiny? Formalnie tak, ale w praktyce Europa jest najsłabszym graczem. Ameryka wciąż przyciąga kapitał i innowacje, Azja dynamicznie się rozwija, a Europa tonie w regulacjach i nadmiernym protekcjonizmie wewnętrznym. Zachowujemy przewagę w długości życia i ilości wolnego czasu, ale poza tym zostajemy w tyle pod każdym innym względem – innowacyjności, cyfryzacji, inwestycjach w nowoczesne technologie.
Czy czeka nas ekonomiczne NATO – sojusz gospodarczy Zachodu?
Raczej wasalizacja Europy wobec USA. Decyzje gospodarcze zapadają w Waszyngtonie, Bruksela musi je przyjmować. Symboliczna była scena, gdy szefowa Komisji Europejskiej podpisywała porozumienie handlowe z Trumpem w jego klubie golfowym – jak w XIX wieku chiński dygnitarz podpisujący układ z Brytyjczykami na ich okręcie. To pokazuje, iż silne państwo ma przewagę w negocjacjach i ekonomii.
(…)
Rozmowa ukazała się w Gazecie Finansowej (44/2025).

                                                    4 dni temu
                    







