Malijski reżim promulgował ustawę, która ma mu zapewnić możliwość „legalnego” przejęcia trzeciej części udziałów w projektach wydobywczych na terenie kraju, w efekcie nacjonalizując związane z nimi przychody. Mali jest istotnym źródłem złota, a także litu oraz manganu.
Ustawę, zmieniającą obowiązujący uprzednio kodeks górniczy, podpisał pułkownik Assimi Goita, „tymczasowy prezydent” kraju, po tym jak na początku sierpnia parlament w Bamakko – ciało szeroko uważane za marionetkowe – ją przegłosowało.
Na jej mocy 30 procent udziałów w projektach dotyczących wydobycia zasobów naturalnych ma przejąć państwo. Kolejne 5 procent będą mogli wedle swego uznania przejąć aktorzy lokalni (w tamtejszych warunkach oznacza to najpewniej miejscowych watażków lub satrapów). Na okrasę zaś, dodatkowo zniesione mają być wszelkie ulgi podatkowe, jakie dotąd dotyczyły tej branży.
„Junta juje”
Obecna sytuacja w Mali może zostać eufemistycznie i bardzo dyplomatycznie określona jako niestabilna . Jest unikalną kombinacją wszechobecnej korupcji, rozpowszechnionej przestępczości, islamistycznej rebelii, separatystycznego fermentu oraz dwóch zamachów stanu w ciągu ostatnich trzech lat.
Rządząca krajem junta wojskowa (czy też „wojskowa” – a w każdym razie wywodząca się z tego, co uchodzi tam za siły zbrojne) faktycznie kontroluje mniej niż połowę kraju – jego większość stanowią bowiem pustynne tereny Sahary, a zamieszkujące je plemiona do rządu w Bamako odnoszą się jednoznacznie wrogo.
Nie będzie wielkim zaskoczeniem, iż perspektywy ekonomiczne kraju nie zachwycają. Wydobycie surowców – przede wszystkim złota – stanowi przy tym 1/10 miejscowego PKB, czwartą część przychodów do budżetu państwa oraz trzy czwarte wartości eksportu. Wedle danych oficjalnych, w ciągu 2022 roku pozyskano tam 72,2 tony złota (z czego co najmniej 6 ton wydobyto tam metodami rzemieślniczo-chałupniczymi, rękami przedsiębiorczej ludności lokalnej).
Przyszłość w barwach złota
Junta niespecjalnie kryje się, iż jej celem jest ordynarne przejęcie dochodów płynących z wydobycia (vel „poprawę kondycji budżetu”), tym bardziej, iż dochody te stanowią większość tego, co Mali ma gospodarczo do zaoferowania. Jest to zresztą zgodne z logiką prawa siły, która stanowi główną „legitymację” obecnej ekipy rządzącej do sprawowania władzy.
Pytaniem pozostaje, czy faktycznie jej się to uda. W historii Afryki nie brakuje bowiem tzw. zamordystycznych reżimów, które natychmiast po przejęciu władzy (najczęściej w drodze zamachu stanu) usiłowały położyć rękę na dostępnych źródłach przychodów. Powodowało to nieodmiennie natychmiastowy odpływ inwestorów i kapitału, co w parze z rabunkową eksploatacją i nieudolnym zarządzaniem skutkowało efektywną likwidacją poprzednio dochodowych przedsięwzięć.
Aktualnie na rynku wydobywczym w Mali obecne są: australijska firma Resolute Mining, brytyjska Hummingbird Resources, a także kanadyjskie B2Gold oraz Barrick Gold. Dotąd zdołały one operować pomimo wspominanych wyżej przeciwności losu, w tej chwili zaś mają „pracować z rządem nad akceptowalnym rozwiązaniem”. I choć w tej chwili władająca junta, co jakże typowe, zdaje się koniecznie potrzebować pieniędzy, to musi brać też pod uwagę ryzyko zupełnej utraty przychodów w sytuacji, w której udałoby jej się zupełnie wypchnąć podmioty faktycznie prowadzące wydobycie.