Pozamykałem pozycje w obligacjach z lekką stratą. Początkowo chciałem przeczekać w nich bessę, miałem też nadzieję na test 4.5%, co dałoby kilkanaście procent szybkiego zysku. Jednak zmieniłem zdanie.
Po pierwsze: w czasie bessy na GPW ceny obligacji często również spadają. Widać to na wykresie rentowności 10-latek vs WIG20SHORT.
Cena nie potwierdziła moich analiz, rentowności zniosły połowę bessy i atakują poziom 6%:
Po drugie: fundusze obligacyjne notują rekordowe wpływy. jeżeli ktoś nie lokuje oszczędności w kawalerce w stolicy lub domku w Hiszpanii, wybiera obligacje.
Po trzecie: rekordowy deficyt Polski. Rząd nie przeprowadził reform, podkręca wydatki socjalne i podąża ścieżką kryzysu 2025. Być może będzie krótkotrwały impuls deflacyjny na świecie, który przez chwilę pomoże obligacjom, ale na najbliższe dwie dekady scenariusz widzę tylko jeden: więcej dodruków w postaci wykupu toksycznych aktywów, podtrzymywania deficytów itd.
W takim środowisku wolę trzymać środki w gotówce gotowej do szybkiego angażowania w akcje, towary, waluty, a choćby obligacje w trakcie paniki. W tym roku paniki na obligacjach nie było i kupowanie ich było z mojej strony błędem.