Xiaomi: od taniochy do globalnego giganta. Jak wyprzedzili Apple i rzucają wyzwanie Tesli?

3 godzin temu

Jeszcze 10 lat temu Xiaomi kojarzyło się z tanimi telefonami z Chin. Takimi, które kupowało się z AliExpress, ale… nie pokazywało znajomym.

Dziś to trzeci największy producent telefonów na świecie, właściciel całego ekosystemu, setek urządzeń i… producent samochodów elektrycznych, który sprzedaje więcej aut niż wiele klasycznych firm motoryzacyjnych.

Apple nie zdołało pokazać ani jednego własnego auta, a chciało! Xiaomi? Już ma dwa i fabrykę, która co 76 sekund wypluwa nowy model.

Jak to się stało, iż marka, która startowała z nakładką na Androida dla geeków, zbudowała lojalność setek milionów użytkowników i wyrosła na globalnego lidera?

Dziś pokażę Wam jedną z najbardziej niedocenianych historii sukcesu w świecie technologii. I może choćby jedną z najbardziej zyskownych, bo Xiomi możecie bez problemu dorzucić do własnego portfela.

Xiaomi: od taniochy do globalnego giganta. Jak wyprzedzili Apple i rzucają wyzwanie Tesli?

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Od zera do giganta

Xiaomi powstało w 2010 roku z prostą misją: dostarczać technologię premium w przystępnej cenie. Historia firmy, to nie tylko droga od “chińskiej taniochy” do globalnego lidera, ale też przykład tego, jak odpowiednie wyczucie rynku, umiejętne wykorzystanie społeczności i odważne decyzje biznesowe mogą odmienić całą branżę.

Elektronika to kolejna branża po samochodach elektrycznych i odnawialnych źródłach energii, gdzie Chiny pokazują pazur, a zachód musi mieć się na baczności. Jeszcze w 2014 roku Xiaomi znajdowało się poza pierwszą piątką globalnych producentów telefonów i odgrywało marginalną rolę na rynku, zdominowanym wówczas przez dwóch gigantów – Samsunga i Apple.

Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W ciągu ostatniej dekady łączny udział tych dwóch firm nieco się skurczył, a Xiaomi wykorzystało okazję, by awansować na trzecie miejsce w światowym rankingu i coraz bardziej depcze im po piętach.

W tym czasie marka nie tylko zdobyła pozycję globalnego gracza, ale też wyprzedziła swojego lokalnego rywala – Huawei. Jeszcze w poprzedniej dekadzie to Huawei wyrastał na naturalnego kandydata do walki z Apple i Samsungiem. Sankcje prawne, problemy z łańcuchem dostaw i ograniczenia dostępu do amerykańskich technologii sprawiły, iż Huawei gwałtownie stracił sporo udziałów w rynku.

Xiaomi gwałtownie wykorzystało tę lukę i wyszło z tego zwycięsko. 16 lat temu firma de facto nie istniała, a dziś jest trzecim największym producentem na świecie.

Narodziny marki

To dokładnie w kwietniu 2010 roku osiem osób postanowiło zbudować nową markę technologiczną. Najważniejsza z nich – Lei Jun – miał już sporo doświadczenia, a prywatnie uchodził za fana Steve’a Jobsa.

Wśród współzałożycieli znaleźli się m.in. Lin Bin – były menedżer w Google odpowiedzialny za rozwój Chrome’a i Gmaila, Zhou Guangping – inżynier Motoroli, czy Li Wanqiang, ekspert od marketingu cyfrowego.

To nie jest romantyczna historia o start-upie z garażu, który latami dłubał jeden projekt po godzinach. To był konkretny i doświadczony zespół, który dostrzegł furtkę i postanowił ją wywarzyć.

Mimo, iż dziś Xiaomi kojarzymy przede wszystkim z telefonami, pierwszym produktem firmy nie był telefon, ale oprogramowanie. W sierpniu 2010 roku zadebiutowało MIUI – autorska nakładka na Androida. Początkowo była to inicjatywa skierowana głównie do geeków i pasjonatów technologii, którzy lubili eksperymentować z systemami operacyjnymi. Jednak to właśnie MIUI stało się narzędziem, które zbudowało wokół marki pierwszą lojalną społeczność.

Technologia blisko ludzi

MIUI nie tylko usprawniało działanie systemu, ale przede wszystkim było rozwijane w ścisłej współpracy z użytkownikami. Co tydzień Xiaomi publikowało aktualizacje bazujące na sugestiach fanów. To podejście było czymś zupełnie nowym – zamiast jednostronnej komunikacji marka oddała głos klientom. Użytkownicy czuli, iż mają realny wpływ na rozwój produktu, co budowało unikalną więź między firmą a społecznością.

Może ma to związek z samą nazwą marki. „Xiaomi” dosłownie oznacza „proso” albo „małe ziarno ryżu”. Lei Jun tłumaczył, iż firma zaczyna od „małych rzeczy”, by z czasem urosnąć do rangi globalnego gracza. Jednocześnie w kulturze buddyjskiej pojawia się metafora „ziarna ryżu ofiarowanego Buddzie”, które symbolizuje pokorę. W ten sposób marka od samego początku stawiała na skromność i bliskość z użytkownikiem, w kontrze do chłodnego i niedostępnego, a choćby przesadnie prestiżowego wizerunku Apple z tamtych lat.

Lei Jun lubił podkreślać, iż Xiaomi od początku nie było klasycznym producentem sprzętu, ale „internetową firmą technologiczną”. To oznaczało, iż myślano o telefonie raczej jako o narzędziu do dostarczania usług i budowania relacji z klientami niż tylko o fizycznym urządzeniu. Strategia ta była spójna z pierwszym produktem – MIUI – który od razu tworzył pewien ekosystem.

To właśnie model biznesowy był wyróżnikiem Xiaomi, który całkowicie odmienił sposób myślenia o sprzedaży elektroniki w Chinach. W momencie, gdy tradycyjni producenci polegali na klasycznych kanałach dystrybucji – hurtowniach, sklepach, kosztownych kampaniach reklamowych – Xiaomi wybrało drogę radykalnej prostoty i maksymalnej efektywności, czyli omijanie wszystkich pośredników – Direct-to-consumer.

Model D2C i mistrzowski marketing

Najważniejszą decyzją było postawienie na sprzedaż bezpośrednio przez Internet. telefony Xiaomi w pierwszych latach można było kupić wyłącznie online, co pozwalało obniżyć koszty o marże dystrybutorów i sieci detalicznych. Dzięki temu firma mogła oferować urządzenia o parametrach zbliżonych do konkurencji, ale o wiele tańsze.

Ta decyzja była niezwykle sprytna, bo miała większe prawdopodobieństwo sukcesu właśnie w przypadku Xiaomi, które już wcześniej budowało wokół siebie bazę lojalnych użytkowników i oddaną społeczność. Przecież nie każda firma zyskałaby podobny kredyt zaufania, gdyby tak po prostu zaczęła oferować produkty o podobnych parametrach, ale o 30% taniej. W normalnych okolicznościach to wyglądałoby jak scam i wielu potencjalnych klientów wolałoby nie ryzykować takiego zakupu. Xiaomi jednak zbudowało wcześniej odpowiedni fundament pod swoją sprzedaż.

Jednocześnie ograniczono koszty marketingu – zamiast wielomilionowych budżetów na reklamy telewizyjne, firma stawiała na marketing viralowy i social media. Kluczowym elementem tej strategii były tzw. flash sales – błyskawiczne wyprzedaże nowych modeli w limitowanych ilościach, które często kończyły się w ciągu kilku minut. Zabieg wywoływał efekt niedostępności, nakręcał zainteresowanie i sprawiał, iż media same nagłaśniały sukces każdej sprzedaży.

Taka strategia najczęściej sprawdza się w przypadku dóbr luksusowych, ale… nie w przypadku najtańszych telefonów. Tym razem jednak było inaczej.

W efekcie koszty sprzedaży i administracji Xiaomi stanowią zaledwie ułamek kosztów sprzedaży i administracji Apple choćby przy porównywalnych wolumenach sprzedanych telefonów. Oczywiście Apple działa całkowicie inaczej i na jednym urządzeniu generuje znacznie wyższe przychody niż Xiaomi, ale to porównanie i tak dobrze pokazuje odmienne podejście Xiaomi.

Społeczność jako siła napędowa

Omijanie pośredników i ograniczanie kosztów marketingu było pierwszym filarem Xiaomi, szczególnie na początku ich drogi. Drugim była filozofia „fan-driven” czyli wspomniana lojalność klientów. Już w czasach MIUI firma budowała swoją społeczność, a wraz z wejściem w hardware ten model został mocno rozszerzony. Xiaomi utrzymywało bezpośredni dialog z użytkownikami – na forach internetowych, w mediach społecznościowych i w trakcie eventów.

Użytkownicy zgłaszali błędy, proponowali funkcje, a choćby głosowali nad tym, co powinno znaleźć się w kolejnych aktualizacjach. Co tydzień publikowano nową wersję MIUI, a społeczność mogła obserwować, jak jej sugestie gwałtownie przekładają się na zmiany. Takie podejście nie tylko wzmacniało lojalność, ale i tworzyło poczucie współwłasności – telefon Xiaomi nie był „produktem z półki”. Był narzędziem współtworzonym przez fanów.

To podejście okazało się skuteczne, a firma w 14 lat przeszła od 100 pierwszych klientów do 700 milionów na koniec 2024 roku! To daje uśredniony wzrost klientów o ponad 200% rocznie!

Uczciwość jako strategia

Trzeci filarem był nacisk na wartość pieniądza i pozycjonowanie się, jako „uczciwej” firmy. Xiaomi otwarcie komunikowało, iż nie zarabia więcej niż 5% marży na sprzęcie. Dla konkurentów brzmiało to jak herezja, ale dla klientów – jak obietnica uczciwości.

Firma zbudowała reputację marki, która oferuje najlepszy stosunek jakości do ceny, co w krajach rozwijających się (Indie, Indonezja, później także Europa Wschodnia) okazało się kluczem do zdobycia rynku.

W praktyce oznaczało to, iż klient kupował telefon o parametrach zbliżonych do flagowców Samsunga czy Huawei, płacąc często sporo mniej. Różnicę w marży Xiaomi rekompensowało sobie później – rozwijając ekosystem produktów, czy usług online, które generowały dodatkowe źródła przychodów.

Hiperwzrost i ekspansja

Po kilku latach budowania fundamentów i społeczności wokół MIUI oraz pierwszych modeli telefonów, Xiaomi weszło w fazę, którą można nazwać „hiperwzrostem”.

Już w 2014 roku firma stała się największym producentem telefonów w Chinach, wyprzedzając Samsunga. Osiągnięto to w zaledwie cztery lata od powstania spółki. W branży zdominowanej przez wielkie koncerny to jak cud.

Prawdziwym symbolem tej ekspansji był jendak model Mi4 pokazany w 2014 roku. Telefon o parametrach bliskich flagowcom konkurencji kosztował wyraźnie mniej, a dzięki minimalistycznemu designowi i solidnemu wykonaniu zaczął zmieniać percepcję Xiaomi z „taniej marki z Chin” na producenta, którego produkty można porównywać z najlepszymi. Mi4 był też jednym z pierwszych modeli, które Xiaomi promowało z myślą o odbiorcach spoza Chin.

Logicznym pierwszym etapem była ekspansja na inne rynki azjatyckie. Xiaomi rozpoczęło od Azji Południowo-Wschodniej – Malezji, Singapuru i Indonezji Przełomem było wejście do Indii. W ciągu kilku lat firma zbudowała tam potężną bazę klientów i zdominowała cały średni segment.

Równolegle Xiaomi spoglądało w stronę Europy. Początkowo nieśmiało przez współprace z dystrybutorami . Z czasem otwierając własne sklepy i wchodząc do Hiszpanii czy Polski. Właśnie Europa, obok Indii, stała się jednym z kluczowych kierunków globalnej ekspansji.

Efekt? W 2024 roku Xiaomi było w ścisłej czołówce producentów telefonów praktycznie na każdym liczącym się rynku.

Ekosystem produktów – życie w wersji „smart”

Po zdobyciu rynku telefonów firma zaczęła iść dalej i rozwijać swoje portfolio o cały ekosystem innych produktów. Od opasek Mi Band, przez oczyszczacze powietrza, aż po telewizory. Strategia „ekosystemu” sprawiała, iż każdy nowy klient telefonu stawał się potencjalnym użytkownikiem kolejnych urządzeń i usług.

To też idealne pole do cross-sellingu i nie bez powodu producenci elektroniki, tacy jak Sony, czy Samsung idą podobną ścieżką. Urządzenia jednej marki nawzajem budują zaufanie konsumenta, pracują na podobnym interfejsie i systemie, łatwiej się ze sobą komunikują czy parują, więc klienci często decydują się na cały zestaw sprzętów elektronicznych od jednego producenta. To po prostu wygodniejsze.

Xiaomi potraktowało telefon jako „pilota do całego cyfrowego życia”. Urządzenie centralne, które spina ze sobą inne sprzęty. To dookoła niego zaczęto budować coraz szerszą ofertę. Od prostych gadżetów typu powerbanki i słuchawki, po całe kategorie produktowe w segmencie smart home.

Dzięki inwestycjom w ponad 300 startupów technologicznych, Xiaomi stworzyło sobie ekosystem obejmujący setki produktów i stało się choćby bardziej rozpoznawalne nie jako producent „tanich telefonów”, ale jako marka oferująca cały styl życia w wersji smart.

Segmenty internetu rzeczy i Lifestyle stały się drugim filarem biznesu obok telefonów i nowym motorem wzrostu, który napędzał przychody. Podczas gdy przychody ze telefonów rosły średniorocznie w tempie 15% od 2015 roku, to nowe produkty rosły w tempie 32% rocznie.

Spółka nie tylko zdobywała udziały w rynku, jak w przypadku telefonów, ale cały czas wprowadzała nowe produkty, wchodząc na nowe rynki. gwałtownie zwiększała potencjalną bazę użytkowników i całkowity rynek adresowalny.

Jeszcze 10 lat temu ten drugi filar biznesu stanowił w Xiaomi zaledwie 13% przychodów. Dziś odpowiada już za prawie 30%.

Xiaomi zbudowało nie tylko technologię, ale też tożsamość marki „dla każdego”. Urządzenia były dostępne w niskich cenach, dzięki czemu mogły trafić do masowego odbiorcy – zarówno w Chinach, jak i na rynkach rozwijających się. W praktyce oznaczało to, iż w przeciętnym chińskim mieszkaniu można było znaleźć nie tylko telefon Xiaomi, ale też dziesiątki innych produktów z logo „Mi”.

Tak powstało coś, co można określić jako „ekosystem codzienności” – Xiaomi przestało być producentem elektroniki, a zaczęło funkcjonować jako dostawca stylu życia.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Elektryczna rewolucja – wejście na rynek EV

Dziś firma aktywnie buduje kolejną nogę swojego biznesu – samochody elektryczne, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy wygenerowały już około 15% przychodów!

To największy i najbardziej ambitnym projekt jak na razie. W 2021 roku firma ogłosiła inwestycję wartą 10 miliardów dolarów w sektor elektromobilności, gdzie celem było stworzenie pełnoprawnego działu motoryzacyjnego, zdolnego konkurować na rynku globalnym.

Posunięcie początkowo spotkało się z dużym sceptycyzmem. Wielu inwestorów pytało, czy firma znana z tanich telefonów rzeczywiście może produkować… auta. Szczególnie, iż lokalny rynek ma już silnego lidera w postaci BYD i kilku innych poważnych konkurentów.

Xiaomi olała sceptyków i w 2024 roku pokazali premierę elektryka Xiaomi SU7 w 2024 roku, a niedługo później modelu YU7. Całość integrowana z ekosystemem Xiaomi. Fabryka w Pekinie została tak zaprojektowana, iż jej wydajność to 1 samochód co 76 sekund..

Rok 2025 gwałtownie pokazał, iż projekt EV to nie jest tylko kosztowna wizją, ale realne źródło dalszego wzrostu. W drugim kwartale firma dostarczyła ponad 81 tysięcy samochodów SU7 i YU7, co przełożyło się na przeszło 230-procentowy wzrost przychodów z tego segmentu.

Spółka otwarcie mówi, iż zamierza wejść do top 5 producentów EV na świecie w perspektywie kilku lat. Kluczem ma być nie tylko cena, ale integracja samochodów z całym ekosystemem marki – od telefonów, przez opaski, po inteligentny dom.

Użytkownik Xiaomi ma żyć w spójnym świecie urządzeń i usług, w którym samochód stanie się kolejnym „smart-gadżetem”, tylko w większej skali.

Tempo wzrostu jest szokujące. Jeszcze na początku ubiegłego roku miała niecałe 60 punktów sprzedaży w 29 miastach. Dziś ma już 335 punktów w 92 miastach.

Polub nas na Facebook!

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.

DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach

Sukces w praktyce, nie w teorii

Chiński gigant odniósł sukces, tam gdzie jego zachodni rywal Apple poległ. Apple poświęcił dekadę i ponad 10 miliardów dolarów na „Project Titan”, który miał zrewolucjonizować motoryzację autonomicznymi pojazdami. Ostatecznie zrezygnowano z całego projektu, nie pokazując światu ani jednego seryjnego modelu.

Xiaomi tymczasem w ciągu kilku lat stworzyło i skomercjalizowało dwa pojazdy – sedan SU7 i SUV-a YU7 – które sprzedają się w dziesiątkach tysięcy sztuk.

Dlaczego się udało? Kluczem była pragmatyczna strategia. Zamiast mierzyć w science fiction, jak Apple ma w zwyczaju, Lei Jun postawił na sprawdzone wzorce i inspirację od Tesli i Porsche. Dostosował jedynie te wzorce do własnej marki: dobre parametry, atrakcyjny design i przystępna cena. SU7 startuje od ok. 30 tys. USD, a SUV YU7 od 35 tys. USD. To pułap, który jest w zasięgu klasy średniej w Chinach i stanowi realną konkurencję dla Tesli Model 3 czy Modelu Y.

Nie bez znaczenia było też środowisko. Xiaomi weszło w elektromobilność w najbardziej sprzyjającym ekosystemie EV na świecie. W Chinach państwowe subsydia do sektora są na porządku dziennym. Do tego dochodzi gęsta sieć ładowarek i gotowy łańcuch dostaw. To dało przewagi, których Apple nie miało.

Lei Jun i jego ludzie „wyciągnęli” specjalistów z Geely, BMW, BAIC czy Magna Steyr, a choćby byli dyrektorzy ds. designu związani z Porsche i BMW dołączyli do zespołu. Tym samym Xiaomi nie budowało wiedzy od zera, po prostu przejęło know-how od najlepszych w branży.

Jasne, są problemy, jak wszędzie. Design SU7 spotkał się z zarzutami kopiowania Porsche, a w marcu 2025 miał miejsce śmiertelny wypadek z udziałem SU7 z włączonym systemem wspomagania jazdy.

Mimo wszystko lojalność klientów pozostała niezachwiania i w drugim kwartale 2025 roku, czyli bezpośrednio po wypadku, sprzedaż samochodów Xiaomi okazała się fenomenalna, a przychody tego segmentu wzrosły, jak już wspominałem o 233% rok do roku i 15% kwartał do kwartału.

W pierwszej połowie bieżącego roku spółka sprzedała już 157 tysięcy samochodów, a cel na cały 2025 roku wynosi 350 tysięcy. To wciąż raczkujący biznes i ma spora przestrzeń do wzrostów. Dla porównania BYD sprzedał w zeszłym roku 4,3 miliona pojazdów. Ponad 12 razy więcej.

Xiaomi – firma, która się uczy szybciej

Historia Xiaomi to przykład tego, jak w świecie biznesu technologia, wizja i odwaga mogą całkowicie zmienić reguły gry. W ciągu zaledwie kilkunastu lat firma przeszła drogę od anonimowego producenta nakładki na Androida do globalnego koncernu, który konkuruje z największymi graczami branży elektroniki i motoryzacji.

Najważniejszym elementem sukcesu był model direct-to-consumer (D2C) i filozofia niskich marż, które pozwoliły zaoferować produkty wysokiej jakości w znacznie niższej cenie niż konkurencja. To dzięki temu Xiaomi dosięgnęło do masowego odbiorcy i zyskało reputację marki „dla ludzi”, a nie ekskluzywnego klubu.

Słuchanie użytkowników pozwoliło do tego zbudować sieć naturalnych ambasadorów, z których firma korzysta codziennie. Zresztą sam Buffett podkreślał, iż warto szukać w swoich inwestycjach firm, których marka jest otaczana kultem i ma wiernych fanów, a nie tylko konsumentów.

Na przestrzeni lat Xiaomi udowodniło, iż potrafi burzyć stereotypy. Firma, którą wielu kojarzyło z „chińską taniochą”, dziś jest w zupełnie innym miejscu.

Lei Jun, nazywany czasem „Lei Jobsem”, otwarcie inspirował się wizją Apple, ale stworzył coś, co Apple’owi się nie udało – pełny ekosystem produktów dostępnych dla masowego odbiorcy, a teraz także działający samochód elektryczny.

Chcecie znać idealny przykład tej determinacji? W 2014 roku, gdy firma była jeszcze mikrusem Xiaomi zapłaciło rekordową jak na chińskie realia kwotę za domenę mi.com. Dwa miliony funtów. Krótka nazwa miała być globalnym symbolem prostoty i dostępności. Dokładnie tym się stała.

Dziś nikt już nie śmieje się z Xiaomi. Marka, którą jeszcze dekadę temu kojarzono z tanim sprzętem z AliExpress, stała się globalnym graczem z ambicjami, których nie powstydziłoby się Apple, a skalą, która robi wrażenie choćby na Tesli.

To przykład, iż w biznesie nie zawsze wygrywa ten, kto był pierwszy. Czasem wygrywa ten, kto szybciej się uczy, słucha użytkowników i nie boi się iść swoją drogą.

Xiaomi nie stworzyło rewolucji jednym produktem. Zbudowało ją tysiącem małych decyzji – od MIUI, przez telefony, aż po samochody. I właśnie w tych „małych rzeczach” często kryją się największe zmiany.

Wierzycie w dalszy ich rozwój? Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dołożyć akcje Xiaomi do swojego portfela, ale do tego potrzebujecie odpowiedniego brokera. U partnera tego materiału – Freedom24 bez problemu znajdziecie dostęp do akcji Xiaomi.

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału