Z długiem i z euro na wojnę. Tradycyjne narzekania na nadmiernie restrykcyjną politykę fiskalną nie zawsze są słuszne

1 tydzień temu

Lekcja płynąca z ostatnich kryzysów: w dobrych czasach trzeba konsolidować budżet i redukować dług publiczny. Po to, aby w trudnych czasach mieć przestrzeń fiskalną do złagodzenia bólu. Z Klausem Masuchem rozmawia Sebastian Stodolak.

Czy nauczyliśmy się czegoś nowego o pieniądzu w ostatnich pięciu latach, czasie pandemii, wojen i inflacji?

Tak. Nie tylko o samym pieniądzu, ale także o systemie monetarnym i finansowym oraz polityce makroekonomicznej. To powiązane ze sobą elementy. Lekcja płynąca z ostatnich kryzysów jest taka, iż w dobrych czasach sens ma konsolidacja budżetu i redukcja długu publicznego, po to, aby w trudnych czasach mieć przestrzeń fiskalną do złagodzenia bólu. Gdy wybuchła pandemia, niektóre kraje strefy euro – jak Włochy czy Hiszpania – były już dość mocno zadłużone. Program NextGenerationEU (fundusz odbudowy unijnej gospodarki po COVID-19 – red.) zakładał, iż finansowo wesprą je kraje w lepszej kondycji i o wyższej produktywności.

Ci, którzy ostrzegali, iż zadłużenie prowadzi do nierównowagi, mieli więc rację?

Tak. Tradycyjne narzekania na nadmiernie restrykcyjną politykę fiskalną nie zawsze są słuszne. W czasach dobrej koniunktury gospodarczej Polska utrzymywała dług publiczny na niskim poziomie. Pomaga to jej teraz sfinansować niezbędne inwestycje w obronność i bezpieczeństwo.
Jednym ze skutków interwencji antykryzysowych była inflacja. Czy gdyby rządy wcześniej osiągały nadwyżki, nie byłyby one konieczne?
Początkowo wysoka inflacja w strefie euro była częściowo spowodowana szokami podażowymi. Jednak moim zdaniem jej główną przyczyną była ostatecznie ekspansja fiskalna – w reakcji najpierw na pandemię, a następnie na rosyjską agresję wojskową i powiązany z nią wzrost cen energii. Rządy musiały wydawać pieniądze na opiekę zdrowotną i szpitale, pomagać firmom i gospodarstwom domowym. Wszystko to finansowano długiem. Stworzyło to wrażenie, iż pieniądze po prostu są. Gdy lockdowny i najgorsza faza kryzysu zdrowotnego minęły, konsumenci zaczęli wydawać oszczędności, które mieli na kontach. Przy ograniczonych zdolnościach produkcyjnych i wyższym zagregowanym popycie firmy podniosły ceny, co doprowadziło do inflacji. Nie zawsze ekspansja fiskalna lub finansowanie długu muszą mieć taki skutek, ale w tym przypadku tak było m.in. z braku jakiejkolwiek debaty publicznej. Minister finansów czy premier nie oświadczyli: „w przyszłości musimy podnieść podatki”.
Albo ciąć wydatki.
Tak. I ludzie czuli, iż mogą wydawać wszystkie pieniądze, które otrzymują od rządu.
Nie wydaje się, by rządy zmieniły swoją filozofię. Znów mówi się o podnoszeniu wydatków i finansowaniu ich długiem.
Tak, rządy w Europie poważnie myślą o zwiększeniu budżetów na obronność i bezpieczeństwo, co jest w pełni uzasadnione. Takie wydatki można przez pewien czas finansować długiem, ale należy zachować ostrożność i dużą dyscyplinę. Potrzebny jest też plan ograniczenia innych wydatków w średnim okresie lub zdecydowanej reformy gospodarki, aby rosła ona szybciej.
Czy w Europie istnieje taki plan?
Od czasu publikacji raportu Draghiego dyskutuje się o tym intensywniej, ale w praktyce nie uzgodniono jeszcze wielu reform strukturalnych – ani na poziomie UE, ani na poziomie krajowym.
W pana ojczystych Niemczech, pogrążonych w kryzysie gospodarczym, ostrożność fiskalna jest dziś krytykowana. Mówi się, iż redukcja zadłużenia pozbawiła kraj dźwigni do pobudzania wzrostu. Niemcy chcą teraz wydawać duże kwoty na wojsko i infrastrukturę, nie martwiąc się tak bardzo, iż oznacza to zaciąganie nowych pożyczek.
Doświadczenie uczy budowania buforów fiskalnych w dobrych i normalnych czasach. Niemcy, Polska, kraje bałtyckie i kilka innych państw UE zastosowały się do tej rady, dlatego mogą wykorzystać przestrzeń fiskalną w obecnych, złych czasach. Przez „złe czasy” ekonomiści zwykle rozumieją recesje. Teraz odnoszą się one głównie do agresji Rosji na Ukrainę i jej gróźb pod adresem państw Unii. Na początku ekonomicznie optymalne jest finansowanie niezbędnego wzrostu wydatków na obronę długiem publicznym. W Niemczech hamulec zadłużenia nie został całkowicie zniesiony. Zrobiono to tylko w dwóch obszarach. Finansowanie inwestycji obronnych i infrastrukturalnych długiem może się opłacić w dłuższej perspektywie.
Pod warunkiem…
…że te inwestycje infrastrukturalne zostaną dobrze zrealizowane, a administracja publiczna – zreformowana. Wówczas osiągniemy wyższy wzrost PKB, co pomoże spłacić dług. Wydatki na obronę są efektywne w podobny sposób jak budowa tamy przeciwpowodziowej. Oczywiście istnieje ryzyko, iż rząd, koncentrując się na wydatkach powiększających deficyt budżetowy, nie będzie skłonny do przeprowadzenia odpowiednich reform, takich jak cyfryzacja czy ograniczenie uciążliwej biurokracji. W takim wypadku wydatki mogą doprowadzić do inflacji. Z drugiej strony, jeżeli rząd pozbywa się regulacji, które hamują inwestycje i innowacje, to zwiększa potencjał produkcyjny i wydajność. A tym samym oddala zagrożenie inflacyjne i wspiera płace realne.
(…)
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.
Idź do oryginalnego materiału