W przestrzeni publicznej politycy uwielbiają chwalić się wzrostami wydatków. Ich zwiększanie stało się synonimem sprawczości i tego, iż coś się realnie zrobiło. Służba zdrowia nie działa jak powinna? Przecież zwiększyliśmy wydatki, zobaczcie, jaką mamy sprawczość! Wydaliśmy więcej na to, wydaliśmy więcej na tamto – przecież staramy się i chcemy dobrze! Halo, wydajemy na to pieniądze! Nikt nie myśli o zmianach systemowych, tylko o zwiększaniu finansowania. Wielu wydatków na pewno można było natomiast uniknąć. Stanowiły one zbędne obciążenie dla budżetu lub samorządów. Mając jednak wizję niekończącej się karuzeli zwiększania wydatków, trudno oczekiwać, iż zjawi się ktoś na kształt Javiera Milei, który weźmie do ręki piłę mechaniczną i zacznie nią odcinać kolejne bezsensownie przepalone pieniądze.
Patrząc także na nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych i jego otoczenie w postaci Elona Muska oraz Vivka Ramaswamy’ego, można odnieść wrażenie, iż powoli zaczyna w światowych systemach gospodarczych zapalać się iskra pod dynamitem, który ma za zadanie wysadzić w powietrze zbędne wydatki państwa. Sprawiając, iż na nowo budzi się wizja cięcia tego, co jest niepotrzebne. Miejmy nadzieję, iż dotrze ona także do nas, a mamy w tym zakresie ogromne pole do popisu i swoisty plac zabaw. Schodzić jest naprawdę z czego, co zresztą opisaliśmy w naszej „Czarnej Księdze” wydatków publicznych, która zbiera największe absurdy przepalania pieniędzy podatnika w piecu. Dzisiaj w stylu prezydenta Argentyny bierzemy w ręce piłę łańcuchową i jedziemy bez znieczulenia z wycinaniem tego, co zbędne.
Chybione inwestycje publiczne
Nie będziemy oryginalni, kiedy użyjemy tutaj klasyku polskiej kinematografii: „Prawdziwe pieniądze robi się na drogich, słomianych inwestycjach”. Zresztą, słomiany miś będący symbolem słynnego filmu Stanisława Barei jest motywem przewodnim naszej „Czarnej Księgi”, w której rozprawiamy się z absurdalnymi wydatkami publicznymi. Niewątpliwie potencjał do takiego miana ma modernizacja linii kolejowej relacji Warszawa–Poznań. Jeszcze trwająca inwestycja pochłonęła 2,5 mld złotych. Wydawałoby się, iż wszystko wygląda normalnie, ale niekoniecznie. Docelowym benefitem z trwającego remontu będzie skrócenie czasu przejazdu pomiędzy tymi dwoma miastami o minutę. Jedna minuta za dwa i pół miliarda złotych. o ile jesteśmy już przy kolei, to Warszawiacy z Poznaniakami i tak mają stosunkowo dobrze. Chociażby mieszkańcy Nowych Raciborów dostali nowy dworzec kolejowy bez torów, a mieszkańcy Gdańska nowe torowisko w ramach „Bajpasu Kartuskiego” bez kursujących pociągów. Wszystkie te przesłanki spełnili natomiast mieszkańcy Patrzykowa w powiecie konińskim. Dostali stację, tory i choćby pociągi. Problem jest taki, iż na 4 tys. kursujących tam pociągów, skorzystały z nich tylko 23 osoby. Czy takich wpadek można było uniknąć? Prawdopodobnie tak, a więcej podobnych wydatków poruszyliśmy w naszej „Czarnej Księdze”.
Minione lata przyniosły szereg słomianych inwestycji. Do miana legendy urosła Elektrownia w Ostrołęce. Postanowiono rozbudowywać elektrownię węglową, kiedy było wiadomo, iż zgodnie z kierunkiem zmian w Unii Europejskiej będziemy musieli wygaszać swoje elektrownie węglowe. Na ten moment straty szacowane są na 1,3 mld zł[1]. Warto jeszcze wspomnieć o (jak to mówią złośliwi) torze kajakowym na Mierzei Wiślanej. Inwestycja za blisko 2 mld zł miała pobudzić żeglugę towarową po Zalewie Wiślanym, w ostateczności są dni, kiedy nie przepływa tamtędy żaden statek, a zdecydowaną większość stanowią jachty i motorówki[2]. Duże inwestycje publiczne świetnie się sprzedają w przekazie medialnym. Można przyjechać, zrobić sobie zdjęcie, przeciąć wstęgę i być w blasku fleszy. Mają jeszcze jeden, bardzo duży plus w wymiarze makro. Dzięki nim politycy mogą stymulować wzrost PKB, bo same inwestycje publiczne stanowią istotną jego wartość. Dlatego, pomimo iż nierzadko nie mają one sensu, to się je robi. Przyświecająca temu logika jest zasadniczo prosta. Państwo daje pieniądze na budowę, a na budowie zarobią firmy budowalne i projektowe, one dają zatrudnienie, a pracownicy wydadzą pieniądze w sklepie i „gospodarka się kręci”. Gorzej, iż przez takie chybione inwestycje społeczeństwo zaczyna negatywnie podchodzić do tych rzeczywiście potrzebnych. Same przytoczone wyżej nietrafione wydatki to więcej niż roczny budżet Straży Pożarnej.
Rządowe programy dopłat
Nie ma w ostatnim czasie większego synonimu porażki programu dopłat w Polsce niż „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”. Raczej bez zaskoczenia udowodnił on, iż rządowe programy dopłat kierowane do poszczególnych branż powodują wzrost cen. W tym przypadku były to ceny nieruchomości. Chociażby w Trójmieście ceny nowych mieszkań wzrosły o ok. 27 proc. w skali roku[3]. Łącznie program dopłat kosztował ok. 16 mld zł i przyczynił się do napompowania cen nieruchomości. Powodując, iż osoby, które nie mogły lub nie załapały się na dopłaty, a marzyły o własnym mieszkaniu – musiały za nie zapłacić zdecydowanie więcej. Największymi wygranymi tego przedsięwzięcia byli deweloperzy i banki, sztucznie napędzając im koniunkturę w warunkach względnie wysokich stóp procentowych. Oficjalnie program miał służyć młodym ludziom, ostatecznie (bez zaskoczenia) posłużył wąskiej grupie interesu i ją dokapitalizował. Po zakończeniu przyjmowania wniosków w ramach tego programu próbowano jeszcze „dopchać kolanem” podobny program – „Kredyt na Start”. Społeczeństwo doskonale pamiętało o tym, do czego doprowadził pierwszy program. Dawno nie było takiego poruszenia w Polsce, aby wszelkimi możliwymi sposobami i naciskiem zablokować kontynuację tego pomysłu. Na jak długo? Nie wiadomo. Efekt dopłat do kredytów jest taki, iż nieruchomości zdrożały, a zarobili nieliczni.
Programy dopłat, które trafiają bezpośrednio do konsumentów, są skrajnie uzależniające dla przedsiębiorstw, które potem nie potrafią bez nich funkcjonować. Po zakończeniu „Bezpiecznego Kredytu 2 proc.” coraz więcej deweloperów ma problemy z płynnością finansową i sprzedażą mieszkań. Prawie zawsze jest podobnie przy dopłatach celowych. Niewielu pamięta już program „Bonów Turystycznych”, które miały dać możliwość pojechania ludziom na wakacje. Na ich realizację państwo dopłaciło 3 mld zł[4], w efekcie rozgrzewając rynek turystyczny i doprowadzając do wzrostu cen miejsc wypoczynkowych. o ile hotelarz wie, iż potencjalny klient dostał pieniądze, a zarazem rozbudza to popyt na jego usługi, to trzeba być niespełna rozumu, aby nie podnieść cen. Większość celowych dopłat państwowych tak działa. Kiedy wprowadzono w zeszłym roku „Babciowe”, czyli dopłaty dla kobiet w wysokości 1500 zł miesięcznie w ramach aktywizacji zawodowej przy posiadaniu małego dziecka, to żłobki automatycznie podniosły ceny swoich usług[5]. Żaden się nie spodziewał, no żaden. Budżet państwa straci na tym rocznie ok. 6,5 mld zł[6], a raz danego przywileju zabrać się nie da. Chyba iż jest się politycznym samobójcą.
Wydatki samorządowe
Może nie mają takiego rozmachu jak duże inwestycje infrastrukturalne, ale za to są prawdziwą kopalnią absurdów. Trudno jednoznacznie wskazać faworyta w tym peletonie abstrakcyjności, ale zarazem udowadniają one, iż ludzka kreatywność nie zna granic. Jednym z naszych faworytów jest wybudowana połowa boiska w Kielcach. Wybudowano połowę, bo na drugą nie było pieniędzy. Powiedzenie: „gra do jednej bramki” nabrało bardzo bezpośredniego znaczenia. W naszej najnowszej „Czarnej Księdze” mamy jeszcze kilka ciekawych przykładów. Miasto Poznań zdecydowało się na zmianę logotypu. Logotyp wykonano, pieniądze zapłacono, zmian nie wdrożono. Pozostał dodatkowy znak graficzny za 150 tys. zł, którego się nie używa. Gdyby policzyć koszty związane z jego wdrożeniem, to miasto straciło ponad 400 tys. zł.
O ile logotyp za kilkaset tysięcy lub remontowanie dwa razy tego samego chodnika w Żaganiu (za 406 tys. zł) nie jest aż tak wielkim wydatkiem, to prawdziwym „El Dorado” w myśl zasady: „król się bawi, złotem płaci”, są kluby piłkarskie. Mało który Polak zdaje sobie sprawę, iż w zasadzie bez samorządowej kroplówki większość klubów piłkarskich miałaby poważne problemy finansowe. W „Czarnej Księdze” wskazujemy na Lechię Gdańsk, która otrzymała w zeszłym roku 10 mln zł na promocję miasta, a sama umowa ma być odnowiona co roku. Dotyczy to w zasadzie każdego klubu piłkarskiego w Polsce. Wisła Płock otrzymała 14,5 mln zł na 2025 rok[7], a Śląsk Wrocław – 21 mln zł w 2024 roku[8]. Prawie każdy profesjonalny klub otrzymuje corocznie (nie jednorazowo!) pieniądze z samorządu. Innymi słowy, mieszkańcy zamiast otrzymywać lepszej jakości lokalne usługi publiczne, to sponsorują piłkarzy (bardzo często zagranicznych!) zarabiających po 50 tys. zł miesięcznie. Mówimy tu tylko o dotacjach celowych! Miasta zwykle dopłacają również do stadionów lub wynajmują je klubom w preferencyjnych cenach. Finansowanie dorosłych facetów grających w piłkę za poważne pieniądze, aby prezydent miasta mógł podbudować swoje wyniki wyborcze, raczej nie jest rozsądnym wydatkiem. Gdyby chociaż te pieniądze były przeznaczone na bezpłatną akademię dla dzieci, to jeszcze jest to jakoś zrozumiałe, ale nie finansowanie drużyn seniorskich. Kluby piłkarskie drenują samorządowe budżety, a nikt tego nie ruszy, bo boi się gniewu kibiców, a także pogarsza swoją szansę w lokalnych wyborach.
Światowy początek cięcia wydatków?
Wydawałoby się, iż nieunikniony kierunek zmian w postaci zwiększania interwencjonizmu państwowego w światowych gospodarkach raczej już się nie zatrzyma, tak teraz – coś drgnęło w drugą stronę. Pojawił się znaczący impuls. Gdyby szukać jego początku w ostatnich dwóch latach, to można wskazać tutaj na działanie Javiera Milei w Argentynie od końca 2023 roku. Wyprowadza on Argentynę z trwającej wiele lat spirali zadłużeniowo-hiperinflacyjnej, która rujnowała niegdyś jednym z najbogatszych państw świata. Dziś udało się zapanować nad inflacją, stopniowo zmniejszyć ubóstwo, ścignąć do kraju znaczącą ilość inwestycji zagranicznych, a także uprościć system podatkowy. Wśród najważniejszych cięć budżetowych można wymienić: zmniejszenie liczby ministerstw z 24 do 8, redukcję ok. 35 000 etatów w administracji publicznej[9], a także zminimalizowanie liczby dotacji. Wszystko to byłoby nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu w Argentynie.
Strategię zmniejszania zbędnych wydatków wprowadzają także Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa. Prezydent Stanów Zjednoczonych w kampanii wyborczej zapowiedział znaczące cięcia budżetowe, mające na celu redukcję wydatków federalnych o 2 biliony dolarów rocznie, czyli jedną trzecią całkowitych wydatków rządowych[10]. Ostatecznie cięcia mają przynieść prawdopodobnie ok. 1 biliona dolarów rocznie[11]. W tym celu powołał Departament Wydajności Rządowej (Department of Government Efficiency, DOGE), na którego czele stanął Elon Musk. Na wstępie zlikwidował on Radę Dyrektorów ds. Różnorodności (CDOEC), a następnym krokiem ma być redukcja administracji publicznej, likwidacja zbędnych regulacji i zmniejszenie liczby dotacji.
Początkowo departament do optymalizacji wydatków miał również współtworzyć Vivek Ramaswamy, jednakże nie zdecydował się on na objęcie stanowiska, ale z dużym prawdopodobieństwem będą realizowane jego postulaty. Autor książki „Woke S.A.” (dostępna w naszym wydawnictwie) jest zatwardziałym krytykiem korporacyjnej kultury „woke” i jej finansowania. W swojej książce postuluje ograniczenie dotacji publicznych na działania dotyczące ideologii „woke”, które wypaczają pierwotny sens różnorodności i mają wpływ na maksymalizację korporacyjnego zysku oraz upolitycznienie życia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych. Zwłaszcza w kontekście wykorzystywania do tego organizacji pozarządowych. zwykle jest tak, iż o ile coś się dzieje za oceanem, to z pewnym opóźnieniem trafia do Europy. Istnieje szansa, iż impuls idący z Ameryki w kontekście cięcia wydatków (i nie traktowaniu tego jako zło konieczne!) dojdzie w końcu i do nas. Czy moda na zaprzestanie szastania publicznymi pieniędzmi dotrze również do Polski?
Słowem podsumowania…
Mamy w Polsce ogromne pole do popisu w zakresie optymalizacji zbędnych wydatków. Często można odnieść wrażenie, iż nikt nad tym wszystkim nie panuje. Więcej przykładów takiego niepotrzebnego marnotrawienia publicznych pieniędzy można znaleźć w naszej „Czarnej Księdze”, do której lektury gorąco zachęcamy! Wydawane są bez sensu pieniądze na działania, które mają wątpliwą zasadność i sens. Zamiast zastanawiać się nad ciągłym i bezcelowym zwiększaniem wydatków budżetowych, może warto zastanowić się nad tym, co w rzeczywistości jest zbędne? Gdyby przyjrzeć się postulatom kluczowych polityków w Polsce, to na próżno szukać tutaj jakichkolwiek deklaracji, iż gdzieś można zaoszczędzić pieniądze. Raczej wajcha przestawiona jest w zupełnie drugą stronę, im więcej wydajesz, tym większą masz sprawczość, a sprawczość rozumiemy przez rozdmuchane wydatki publiczne. Słynne: „pieniędzy nie ma i nie będzie!” na stałe wpisało się w krajobraz naszego środowiska społeczno-gospodarczego. Niech spróbuje ktoś powiedzieć, iż na coś nie będzie pieniędzy, od razu zostanie zrównany z ziemią dzięki powyższego sloganu. Mamy wydawać, a nie oszczędzać na głupotach. Chociaż, może jednak warto się nad tym zastanowić?
Przypisy:
[1] https://www.money.pl/gospodarka/ostroleka-c-pochlonela-ponad-miliard-zl-spolka-zamierza-dochodzic-roszczen-7092682011052992a.html
[2] https://fakty.tvn24.pl/zobacz-fakty/koniec-sporu-wokol-przekopu-mierzei-wislanej-rzad-zapowiada-ze-poglebi-tor-wodny-do-elblaga-st8256137
[3] https://www.rp.pl/nieruchomosci-mieszkaniowe/art39671231-nowy-program-kredytowy-podbije-ceny-mieszkan-nawet-dwucyfrowe-wzrosty
[4] https://www.infor.pl/prawo/dziecko-i-prawo/dziecko-i-finanse/5669197,polski-bon-turystyczny-posluzyl-do-ponad-5-milionow-platnosci.html
[5] https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/babciowe-jak-bezpieczny-kredyt-2-proc-ceny-w-zlobkach-juz-rosna/1v4577x
[6] https://www.money.pl/gospodarka/oto-koszt-babciowego-tuska-ekonomista-idziemy-pod-prad-7015171932322624a.html
[7] https://sport.interia.pl/pilka-nozna/1-liga/news-skandal-w-plocku-czy-miasto-wciaz-bedzie-pompowalo-miliony-w,nId,7846239
[8] https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,30661267,pilkarski-slask-znow-dostal-z-miasta-miliony-zlotych-sukcesy.html
[9] https://www.batimes.com.ar/news/economy/mileis-chainsaw-cut-nearly-35000-public-sector-jobs-in-2024.phtml
[10] https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/donald-trump-wyznacza-ekipe-do-ciecia-wydatkow/x7he0xb?
[11] https://nypost.com/2025/01/21/us-news/elon-musks-doge-wasting-no-time-making-dei-cuts-it-begins/?