DeepL był przez lata tym nietypowym niemieckim challengerem: niepozorne biuro w Kolonii, prawie brak marketingu, jedna funkcja zrozumiała dla wszystkich CIO i każdej firmy lokalizacyjnej na Ziemi – tłumaczenia lepsze niż Google. Na tym jednym filarze udało się zbudować firmę wartą 2 mld dol. (wycena z rundy z maja 2024 r.), ponad 200 tys. klientów B2B i pozycję kandydata do giełdy.
Teraz DeepL próbuje drugiej sztuczki: chce wyjść poza tekst i wejść w core workflow firm. Tu zaczyna się prawdziwy ring z Microsoftem, Google i OpenAI. DeepL pokazało w Berlinie nowy produkt: DeepL Agent. w uproszczeniu – to autonomiczny agent AI, który ma działać nie jak API, ale jak wirtualny użytkownik obsługujący aplikacje biznesowe, w tym te, których nie ma w standardowych katalogach integracyjnych. W materiałach firmy: eksport insightów dla sprzedaży, automatyzacja OCR/faktur w finansach, łączenie aplikacji niszowych i autorskich systemów.
To nie jest tylko kolejny chatbot dla enterprise. To próba skoku na obszar, który dotychczas zdominował Microsoft Copilot, OpenAI z integracjami w ChatGPT Team/Enterprise i SAP, który ma ambicję zbudować własny agentowy ekosystem dookoła S/4HANA.
DeepL ma jedną przewagę: dyscyplinę produktową. Przez lata nie dali się skusić wszystkiemu dla wszystkich i budowali selektywnie. Customization Hub był pierwszym krokiem w kierunku wprowadzania AI do istniejących procesów językowych w korporacjach — glosariusze, style guides, kontekst firmowy. Agent jest rozszerzeniem tego myślenia: więcej automatyzacji blisko procesów.
Pytanie brzmi jednak: czy DeepL jest w stanie zmonetyzować automatyzację równie skutecznie, jak monetyzuje tłumaczenie maszynowe o wysokiej jakości? Rynek agentów LLM/AI dopiero się buduje, ale już wiadomo, iż marże nie będą tak wysokie, jak w enterprise MT — bo tu Microsoft sprzedaje tę samą obietnicę w Copilotach i ma gigantyczną przewagę dystrybucyjną (M365). Z drugiej strony — firmy chcą różnorodności dostawców. Zwłaszcza w Europie — gdzie argument jurysdykcji i suwerenności danych wciąż jest realną przewagą sprzedażową.
Jeśli DeepL chce zrobić IPO w latach 2025-2026, potrzebuje nowej historii wzrostu. Tłumaczenia mogą być rosnącym, ale nie pionierskim segmentem. Agenci — w 2026 będą w szczycie popularności, a później prawdopodobnie będą już w praktycznej fazie (wdrożenia do procesów, nie w marketingowych demo).
DeepL ma markę, ma technologię, ma klientów. Teraz musi udowodnić, iż jego agent nie jest tylko ładnym demo z wydarzenia w Berlinie, ale narzędziem, które potrafi realnie przejąć pracę od ludzi — bez przepisywania całej organizacji na wzór Microsoftu albo SAP. jeżeli to się uda — DeepL faktycznie wejdzie do ligi tych, z którymi dotąd tylko walczył o jakość tłumaczeń. jeżeli nie — zostanie premium translator-as-a-service.

3 godzin temu













