Zadziwiające zakupy MON

6 godzin temu

Cztery kołowe wozy ewakuacji medycznej Rosomak-WEM oraz dwie partie po 24 rakiety dwóch wersji pocisków powietrze-powietrze krótkiego zasięgu AIM-9, w tym jedną praktycznie nie produkowaną od lat 90. Ostatnie zakupy MON są zarówno spowodowane działaniami poprzedniej ekipy resortu, jak i coraz bardziej widocznymi problemami jego nowego kierownictwa.

30 czerwca w Warszawie podpisano dwie umowy – pierwsza z nich dotyczy właśnie wozów WEM. Stronami umowy była z ramienia resortu obrony narodowej Agencja Uzbrojenia, zaś ze strony przemysłu – spółka Rosomak z Siemianowic Śląskich stanowiąca część Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Umowa opiewa na 4 wozy Rosomak-WEM i kolejne 8 w opcji. Jej wartość wynosi 261 mln zł brutto, zaś dostawy mają zostać zrealizowane do 2028 roku.

Rosomak-WEM (Wóz Ewakuacji Medycznej) jest niezbędnym elementem każdego batalionu zmotoryzowanego. Umożliwia ewakuację rannych bezpośrednio z pola walki przy wykorzystaniu osłony pancernej. Pojazd ten może przewozić rannych, w tym trzech leżących na noszach. Załogę stanowi 5 osób: dowódca, kierowca, podoficer-ratownik i dwóch sanitariuszy. Wóz posiada własną instalację tlenową, osobną instalację elektryczną do zasilania urządzeń medycznych, systemy przeciwpożarowy i przeciwminowy oraz obrony przez bronią ABC, system ostrzegania i przeciwdziałania atakom ppk oraz urządzenia do dezaktywacji i odkażania. Tylna część kadłuba wozu ze względu na rannych i wyposażenie medyczne została podwyższona.

Wozy z nowej umowy będą praktycznie nowe, nie pochodzące z modernizacji wariantu bazowego. Otrzymają nowe silniki Scania DC13. Jest to też kolejna dostawa Rosomaków-WEM – kontrakt na poprzednie zawarto w 2022 roku i opiewał on wtedy na 29 wozów ewaluacji medycznej z dostawą w latach 2024-2026. Te wozy także miały otrzymać nowe silniki Scanii. Do 2022 roku Siły Zbrojne otrzymały 37 Rosomaków-WEM starszej wersji. Teoretycznie wraz z najnowszą umową liczba pojazdów Rosomak-WEM w Wojsku Polskim wzrośnie do 78.

Warto przy tym wspomnieć, iż Rosomaki-WEM oraz niewielka liczba wozów Ryś-MED (głęboka modernizacja starych transporterów SKOT, w tej chwili niewielkiej wartości) są jedynymi tego typu medycznymi wozami kołowymi – Siły Zbrojne dysponują ponadto tylko około 30 gąsienicowymi pojazdami ewakuacji medycznej z czego większość to Lotosy zbudowane na podwoziach MT-LB o dość ubogim wyposażeniu wewnętrznym oraz M113 otrzymanymi z nadwyżek Bundeswehry. Te ostatnie należą do brygad pancernych wyposażonych w Leopardy wszystkich odmian.

Niemniej interesująca jest druga umowa zawarta pomiędzy Ministerstwem Obrony Narodowej a NATO Support and Procurement Agency (NSPA – Agencja Wsparcia i Zamówień NATO). Dotyczy ona zakupu 24 kierowanych pocisków rakietowych krótkiego zasięgu powietrze-powietrze AIM-9L/I-1 i 6 szkolnych CATM-9L/I-1 oraz sprzętu do ich obsługi, częściami zamiennymi i materiałami eksploatacyjnymi. Jej wartość wynosi 20 mln zł. Pociski będą poddawane renowacji, jako iż pochodzą z magazynów głębokiego składowania i mają być dostarczane partiami do 2028 roku. Dopóki pociski te nie zostaną dostarczone, MON będzie leasingował 24 pociski starszej wersji AIM-9P-1.

Zarówno jedne, jak i drugie pociski są przeznaczone tylko dla zakupionych ostatnio maszyn szkolno-bojowych FA-50.

„Zmarnowany czas przez naszych poprzedników został nadrobiony. Mówię o tym wprost, ponieważ FA-50 były bez zębów. […] Nie było certyfikacji uprawniającej do użytkowania tego samolotu. Nie można było po prostu z niego korzystać. Bez uzbrojenia nie moglibyśmy włączyć samolotów do pełnienia dyżurów w polskim systemie patrolowania nieba nad państwami NATO, nad Polską i nad naszymi sojusznikami. Uzbrajamy je [FA-50GF], przeprowadziliśmy sprawnie proces certyfikacji, włączyliśmy samolot do procesu szkolenia, który trwa. […] To jest wielki dzień dla Sił Powietrznych, ponieważ […] uzbrajamy [samoloty] i szkolimy pilotów włączając samoloty do dyżurów patrolujących polską przestrzeń powietrzną. I robimy to w krótszym czasie niż jeszcze pół roku temu zakładaliśmy” – stwierdził na konferencji prasowej wicepremier, minister MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Resort obrony narodowej chce także wysyłać FA-50 poza kraj w misjach Air Policing, by odciążyć F-16, które coraz pilniej wymagają modernizacji oraz MiG-29, które za niedługo wyczerpią całkowicie choćby najbardziej liberalne resursy.

Obie te umowy są co najmniej zastanawiające. Umowa na Rosomaki-WEM zawiera aptekarską ich liczbę. Według etatu na czas W, czyli wojenny, w brygadzie zmotoryzowanej pluton medyczny liczy 4 Rosomaki-WEM oraz 30 żołnierzy i sanitariuszy. Na czas P jaki jest obecnie, zmniejsza się liczba żołnierzy, ale cztery etatowe Rosomaki zostają. Każdy obsługuje bowiem jedną kompanię, jako iż batalion liczy 4 kompanie. Batalion zmotoryzowany liczy bowiem 56 wozów oraz 2 wozy dowódcy i szefa sztabu. Polskie brygady mają zwykle po trzy bataliony, a w tej chwili przy zmniejszonych stanach Siły Zbrojne liczą 14 brygad. Tak więc choćby przy istniejących stanach Lotosów i M113 oraz Rysiów-MED, już na pierwszy rzut oka widać, iż Rosomaków-MED jest za mało. Dodatkowo część z najstarszej partii 37 wozów została przekazana Ukrainie. Tymczasem MON zakupił tylko 4 wozy ewakuacji medycznej i 8 w opcji, a przecież mówi się o 6 dywizjach, przy czym piąta ma być już formowana.

„W sumie to 4 plus opcja, czyli po 2 sztuki na dywizje, ale… by nikt nie zarzucił, iż bezsensownie zarzucamy sprzętem dywizje w trakcie formowania to fizycznie dostaną wspomniane 4 J Ale po co komu WEM, jak mamy 96 AH-64” – skomentował złośliwie na X st.chor.sztab.rez Artur Zieliński.

Jeszcze gorzej przedstawia się kwestia następnego zakupu – pokłosie coraz gorzej wyglądającej decyzji o kupieniu szkolno-bojowych FA-50 w Korei Południowej. Nie dość, iż program ich produkcji zanotował roczne opóźnienie, to jeszcze jak się okazało, iż praktycznie niemożliwa jest integracja z jakimkolwiek nowocześniejszym uzbrojeniem precyzyjnym. AIM-9L/I-1 prezentują sobą technologię końca lat 90., mimo silnika o zmniejszonym stopniu dymienia i głowicy o dużym stopniu odporności na zakłócenia. AIM-9P to odpowiednik wersji AIM-9L, starszej mimo modernizacji w trakcie cyklu ich życia. Poprzednio FA-50 mogły przenosić bomby Mk82, bomby korygowanego lotu GBU-38 JDAM oraz jako tylko nośnik kierowane GBU-12 Paveway II, bowiem wymagały podświetlenia przez zasobnik celowniczy innej maszyny oraz pociski kierowane AGM-65 G-2 Maverick. Nie mogły używać pokładowego działka 20 mm, ponieważ Koreańczycy zastosowali do niego starszą amunicję 20×102 mm nie produkowaną w Polsce. Oznaczało to, iż były one wyłącznie maszynami wsparcia naziemnego mogącymi działać wyłącznie przy bardzo słabej obronie przeciwlotniczej i bez żadnej możliwości obrony przed atakami myśliwców wroga. Zakup AIM-9L, bo praktycznie jest to ta wersja AIM-9, poprawia sytuację w bardzo niewielkim stopniu, zaś plany wysłania takich maszyn na misję Air Policing, gdzie zetkną się rosyjskimi Su-35, oznaczają albo tak kiepski stan Sił Powietrznych, iż do misji Air Policing trzeba wysłać „kogokolwiek”, albo wyszukiwanie na siłę zastosowania dla samolotów, które nigdy się będą pełnoprawnymi maszynami bojowymi. Razem te dwa zakupy mimo zapewnień szefa MON i jego zastępców wcale nie pokazują poprawy sytuacji w dziedzinie sprzętu oraz zdolności bojowych, a raczej obnażają ich spadek.

Idź do oryginalnego materiału