Pakistan planuje czystkę dostępnych w kraju sieci VPN. Przynajmniej tych dostępnych oficjalnie. Krok ten został wywołany wielkopańskim rozdrażnieniem rządowych oficjeli, wściekłych, iż Pakistańczycy malowniczo bimbają sobie na zadekretowany w kraju zakaz korzystania z portalu X vel Twitter.
Pakistański rząd zakazał portalu Elona Muska w lutym tego roku. Rzekomo ze względów „bezpieczeństwa narodowego” – co uznać należy za eufemizm. W istocie z X/Twittera korzystała pakistańska opozycja, aby kolportować przekaz niezgodny z oficjalną linią propagandową władz.
Ku irytacji tychże władz, bynajmniej nie wszyscy mieszkańcy kraju potulnie podporządkowali się zakazowi. Choć krajowe wykorzystanie X/Twittera w Pakistanie spadło o 70%, to w dalszym ciągu (szczególnie biorąc pod uwagę liczbę ludności pakistanu) korzystają zeń dziesiątki milionów użytkowników.
Użytkownicy ci, aby obejść (dość tępe, trzeba przyznać) rządowe blokady, wykorzystują masowo sieci VPN. Za ich pomocą łączą się z X/Twitterem z (teoretycznie) zagranicznych adresów sieciowych i takichż serwerów, których zarządcom rząd pakistański może tzw. nagwizdać. A tego rząd nie może ścierpieć.
Pakistański Urząd ds. Nadzoru Telekomunikacyjnego (Pakistan Telecommunication Authority) chce dokonać selekcji VPN-ów. Zostanie stworzona oficjalna biała lista narzędzi dopuszczonych do użytku. Będą to naturalnie te, które serwilistycznie blokują treści krytyczne wobec rządu – a także Twittera.
Pozostałe mają zostać zakazane. Zagadkowo przedstawia się jedynie to, w jaki sposób w praktyce zamierzają one ów zakaz wyegzekwować. Można oczywiście wyobrazić sobie skrajnie zamordystyczne rozwiązania prawne i techniczne – choćby jednak one nie są przepisem na szczelną cenzurę.
Wystarczy spytać Rosję albo Chiny.
Ciekawe też, czy władze Pakistanu wiedzą, iż prócz VPN istnieją także inne narzędzia (jak np. Tor), które ich zakaz i blokadę również czynią impotentnymi?