Zakłady Utylizacji Belarusów mogą stać się nowym hitem polskiej wsi

4 godzin temu

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, iż ciągnik Belarus to opcja dla tych, którzy nie lubią przepłacać, cenią sobie prostą technikę z czasów, gdy “elektronika” oznaczała co najwyżej akumulator, a do naprawy wystarczał młotek, młotek i jeszcze jeden młotek. Czasy jednak się zmieniły…

Dziś, po tzw. aferze Belarusa, ten sam traktor staje się potencjalnym… rolniczym odpadem przemysłowym. A jeżeli rzeczywiście pójdzie to w kierunku, jaki wyznaczają niektóre urzędnicze interpretacje – to niebawem Zakłady Utylizacji Belarusów będą potrzebne tak pilnie, jak kiedyś punkt skupu butelek.

Zbrodnia bez winnych, tylko ze złomem

Problem polega na tym, iż kilkaset, a może i kilka tysięcy ciągników Belarus, które w dobrej wierze kupili polscy rolnicy, może być nielegalne. Tak – mimo faktur, umów, przeglądów i pieczątek. Dlaczego?

Bo ktoś kiedyś gdzieś nie doczytał, iż nowy ciągnik bez homologacji to jak krowa bez numeru – nie istnieje w świetle prawa. Niektórzy importerzy twierdzili, iż wszystko jest w porządku, iż dokumentacja się “uzupełni”, iż normy emisji to tylko formalność… No i mamy: traktor jest, ale w świetle litery prawa – nie istnieje. A własciwie, to jest nielegalny.

Rolnik tymczasem ma ciągnik, który nie może wyjechać na drogę, nie może być legalnie odsprzedany, a za chwilę – być może – będzie musiał być zezłomowany. A to już brzmi jak świetny pomysł na… biznes przyszłości.

Czy sprawa Belarusów znajdzie swój finał w ministerstwie rolnictwa, Fot. mw

Utylizacja Belarusów – nowy sektor agro?

W czasach, gdy opłacalność produkcji mleka, zbóż i trzody chlewnej balansuje między księgą strat a modlitwą, pojawia się szansa na nową gałąź dochodów rolniczych: utylizację traktorów.

Jeśli państwo nie przyzna amnestii dla właścicieli “niehomologowanych” Belarusów, to jedyną drogą może być złomowanie maszyn na koszt właściciela.

I tu otwiera się szeroka droga dla prywatnych Zakładów Utylizacji Belarusów – najlepiej z opcją “dojazdu do gospodarstwa” i miłą panią w biurze obsługi klienta.

Wyobraźmy sobie taką reklamę:

“Twój Belarus nie ma homologacji? Zostaw to nam! Przyjedziemy, zabierzemy, rozbierzemy na części. Ty tylko płać i płacz!”

Ironią losu jest fakt, iż choć Belarusy mogą nie nadawać się do jazdy po drodze publicznej, to na złomie nikt już o homologację nie pyta. Tam wszystkie traktory są sobie równe: ten z homologacją, bez homologacji, ten po remoncie i ten po przeglądzie w stodole. A skoro tak, to czemu nie uczynić z tego branży z potencjałem eksportowym?

Może warto pomyśleć o dopłatach unijnych do zezłomowania? “Zielony Ład dla czerwonego ciągnika” – hasło kampanii gotowe.

Kto zapłaci? Rolnik. Bo kto by inny?

Jeśli scenariusz zezłomowania wejdzie w życie, to oczywiście koszty poniesie rolnik, który kupił traktor legalnie (w jego ocenie), użytkował go zgodnie z przeznaczeniem, i który nie miał narzędzi ani kompetencji, by rozgryźć niuanse prawa homologacyjnego. Czasem kupował u lokalnego dealera, który też działał w przekonaniu, iż wszystko gra.

Ale jak to w Polsce bywa – niewiedza nie zwalnia z odpowiedzialności, a złomowanie niespełniającego wymagań Belaruska – choćby z przebiegiem 25 motogodzin – może okazać się jedyną legalną formą pozbycia się problemu.

I co dalej?

Jeśli państwo nie wprowadzi jasnych przepisów, mechanizmu “uwiarygodnienia” już zarejestrowanych maszyn lub choćby częściowej amnestii dla właścicieli, to zamiast walczyć o modernizację parku maszynowego, Polska wieś zacznie… go demontować. Dosłownie.

Belarus – marka-legenda, symbol prostoty, dziś może się stać symbolem legislacyjnego chaosu i urzędniczego absurdu.

No i więc, jeżeli planujesz inwestycję w przyszłość – zapomnij o krowach, zapomnij o dronach rolniczych. Postaw na Zakład Utylizacji Belarusów. Potrzeby rynku są, sprzętu przybywa, a klientów nie zabraknie. I tylko szkoda, iż tym klientem będzie rolnik, który jeszcze niedawno myślał, iż właśnie zrobił dobry interes.

Idź do oryginalnego materiału