Zamienili dom na mieszkanie przy szpitalu. Wydali krocie. I tak wylądują na bruku

2 tygodni temu
Pani Alicja i jej ciężko chory mąż postanowili sprzedać swój dom, który wybudowali zaledwie kilka lat wcześniej. Zmusiła ich do tego sytuacja życiowa. W zamian kupili mieszkanie blisko szpitala w Zgorzelcu, co pochłonęło ponad 700 tysięcy złotych. Teraz dostają pisma, w którym widnieje informacja o nakazie natychmiastowego opuszczenia nieruchomości.
O dramatycznej historii pani Alicji i jej ciężko chorego 75-letniego męża poinformowano w materiale "Interwencji". Małżeństwo jeszcze pięć lat temu cieszyło się z nowego domu, który powstał w miejscowości Tylice nieopodal Zgorzelca. Niestety rok temu ich życie całkowicie się zmieniło. Wówczas pan Jan dowiedział się, iż jest ciężko chory. Zdiagnozowano u niego glejaka czwartego stopnia, co wymusiło powrót do miasta. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, iż ta decyzja wywoła jeszcze większą lawinę problemów.


REKLAMA


Zobacz wideo Student o sytuacji mieszkaniowej w Warszawie. "Ogromne ceny"


Sprzedali dom i kupili mieszkanie. Zostaną bez dachu nad głową?
Małżeństwo postanowiło sprzedać dom, by przenieść się do mieszkania znajdującego się nieopodal szpitala oraz innych niezbędnych do codziennego funkcjonowania punktów. Pani Alicja znalazła taką nieruchomość i zawarła z deweloperem umowę rezerwacyjną. Na początku wpłaciła 100 tysięcy złotych, dzięki czemu uzyskała klucze. W sumie za mieszkanie małżeństwo zapłaciło 719 tysięcy złotych, a same prace wykończeniowe pochłonęły około 200 tysięcy złotych. W maju tego roku pani Alicja umówiła się deweloperem u notariusza, by podpisać akt. Ostatecznie wyszła z pustymi rękoma.
Okazało się, iż nie mogę zawrzeć aktu notarialnego, bo nikt od dewelopera nie przyszedł, a poza tym notariusz mówił, iż on nie podpisze takiego aktu notarialnego, ponieważ jest hipoteka przymusowa na budynkach u dewelopera - około 6 milionów złotych
- wyjaśniała pani Alicja w programie "Interwencja". To oznacza, iż "każdy nabywca nieruchomości od dewelopera, który teraz zakupiłby mieszkanie w tej inwestycji, ma 6 milionów długów". Jest to wynik pozwu zbiorowego i procesu między deweloperem a mieszkańcami bloków, które powstały wcześniej.


Wprowadzili się do mieszkania bez tytułu prawnego. "Ja się po prostu stąd nie ruszę"
Zdaniem adwokatki Elizy Kuny zmiana sytuacji prawnej całego budynku jest podstawą do odstąpienia od umowy rezerwacyjnej i żądania zwrotu wszystkich środków. Na taki ruch zdecydowała się pani Alicja, jednak pod koniec lipca tego roku do jej byłego domu wprowadzili się nowi nabywcy. Małżeństwo nie miało zatem wyjścia. 1 sierpnia kobieta wraz z mężem zamieszkali w opłaconym przez siebie mieszkaniu.
Przyszliśmy tutaj 1 sierpnia mieszkać i sobie mieszkamy. Dostajemy pisma, iż mamy opuścić mieszkanie, a lokal ma być w stanie deweloperskim, takim, jaki był. Oni wiedzą, w jakiej jestem sytuacji
- podkreśla pani Alicja. Pełnomocniczka dewelopera, adwokatka Marta Kawecka, zwraca jednak uwagę, iż mimo trudnej sytuacji życiowej, na ten moment małżeństwo przebywa w mieszkaniu, które nie stanowi ich własności.


Ta pani wchodzi do mieszkania, które nie stanowi jej własności, do którego nie ma żadnego tytułu prawnego, przeprowadza w tym lokalu prace, nie mając do tego żadnej podstawy prawnej
- wskazuje pełnomocniczka. Deweloper żąda natychmiastowego opuszczenia mieszkania, natomiast kobieta domaga się zwrotu wpłaconej kwoty i poniesionych nakładów. Sytuacja jest trudna, a jej źródło stanowi decyzja sądu o takim, a nie innym zabezpieczeniu osób odpowiedzialnych za pozew zbiorowy.
Niech oni mi oddadzą po prostu pieniądze, które zapłaciłam i włożyłam w urządzenie mieszkania. Inaczej ja się po prostu stąd nie ruszę, ja nie mam innego wyjścia
- podsumowuje pani Alicja.


Zobacz też: Nagrywał policjanta podczas interwencji. Zapłaci za to 5 tysięcy złotych


Źródło: interwencja.polsatnews.pl


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.


Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału