Dziesiątki osób zostało rannych, zaś pośród nich pojawiły się także ofiary śmiertelne, w toku zamieszek, które ogarnęły Kenię. Powodem są ogromne, masywne i wszechogarniające podwyżki podatków, jakie parlament tego kraju przegłosował w tym tygodniu.
Rozruchom dały początek wielotysięczne marsze protestacyjne, które w ciągu ostatnich dni organizowano we wszystkich większych miastach Kenii. Biorąc pod uwagę emocje społeczne oraz uczucia obywateli względem rządu, nader łatwo przeradzały się one w uliczne bitwy z policją i armią.
Powszechną wściekłość Kenijczyków wywołały zarówno podwyżki podatków jako takie, jak i ich skala oraz zakres. Jak dość dobitnie wyrażają się protestujący, koszty życia w Kenii wzrastają ostro już i bez dodatkowej „pomocy” państwa.
Tymczasem to ostatnie, aby zapełnić dziurę we własnym budżecie, planuje sięgnąć bardzo głęboko do kieszeni swoich obywateli. Stosowny akt, na wniosek rządu prezydenta Williama Ruto i pomimo sprzeciwów, większość parlamentarna przegłosowała w piątek.
W ramach projektu, podwyżki podatków objęłyby, najogólniej, wszystko. W tym także szereg podstawowych i niekiedy niezbędnych do przeżycia dóbr i usług – takich jak chleb, środki czystości, pojazdy, usługi bankowe czy płatności bezgotówkowe.