Claas – dla jednych król kombajnów, dla innych symbol niemieckiej precyzji w rolnictwie. Ale mało kto wie, iż historia tej firmy to nie tylko zboże i słoma. W cieniu kombajnowych hederów powstawały też maszyny, które miały być ciągnikową rewolucją. I to na długo przed głośnym przejęciem działu Renault Agriculture w 2003 roku. Oto zapomniane ciągniki Claas.
Jak się okazuje, już w latach 50. XX wieku inżynierowie z Harsewinkel mieli na biurkach plany, które bardziej przypominały wizje projektantów z Bauhausu, czy jakiejś Akademii Sztuk Pięknych i Szkoły Rzemiosł Niezwykłych. niż tradycyjnych majstrów od tworzenia kombajnów.
W Claasie już wówczas wiedzieli, iż styl oznacza nowoczesność – i iż nowoczesność to nie tylko kwestia mocy, ale też formy i funkcjonalności.
No i stylu.
Claas Jumbo – niemiecki gigant, który nie zdążył urosnąć
Na początek Claas Jumbo – duma i jednocześnie porażka lat 50. Wyposażony w silnik LD-40 o mocy 72 KM, był wówczas niczym lokomotywa w świecie traktorów. W czasach, gdy 60 KM uchodziło za szczyt marzeń i absurdalną moc, Jumbo miał otworzyć nową erę. Tylko iż niemiecki rynek nie był na niego gotowy.
Rolnik nad Renem wciąż myślał o prostym Fendtcie albo Deutzu, a Claas – zamiast rozwijać produkcję – musiał gasić pożary rosnącego popytu na swoje kombajny. Rezultat? Jumbo został bohaterem jednego sezonu, zamiast legendą. Bardzo szkoda.

Ale to właśnie takie projekty pokazują, iż Claas rozumiał, iż ciągnik nie może być tylko większą wersją konnej fury. Musi być nośnikiem technologii, narzędziem wszechstronnym. Musi być praktyczny jak szwajcarski scyzoryk. I taki ciągnik w końcu powstał.
Huckepack i HSG – traktor jako system do rolnictwa
Lata 50. i 60. przyniosły gorączkę pomysłów: zamiast wielu pojazdów – jeden, ale modułowy. Claas Huckepack i późniejszy HSG miały być maszynami, które zmieniasz niczym klocki Lego. Jedna kabina, jeden silnik, a reszta to dodatki.
Koncepcja była śmiała, wręcz futurystyczna. I nie bez powodu – to były czasy, kiedy w Niemczech nowoczesny design użytkowy kwitł jak nigdy. Bauhaus, Ulm School of Design, nowoczesne formy w meblarstwie, sprzęcie AGD i motoryzacji… dlaczego więc ciągnik miałby wyglądać nienowocześnie?

Niestety, rynek okazał się konserwatywny. Rolnik wolał kupić „normalny” traktor, niż uczyć się filozofii maszyn systemowych. Wiele lat później Mercedes MB-trac okazał się strzałem w dziesiątkę, ale wówczas Claas musiał swoje plany schować do szuflady.
Claas Farmtrac Slope – górski pionier
W latach 80. Claas znów postanowił znów wybiec przed konkurencję. Powstał Farmtrac Slope – ciągnik stworzony dla rolników górskich i leśnych. Z hydrostatem, niskim środkiem ciężkości, WOM-em z przodu i z tyłu oraz możliwością jazdy pod nachyleniem aż do 70%.

Dziś takie rozwiązania nikogo nie dziwią – wystarczy spojrzeć na ciągniki Aebi, Reform czy Lindner, ale wtedy Claas był w awangardzie. Problem w tym, iż fabryki Harsewinkel były zajęte do ostatniej śrubki produkcją kombajnów. I znów – świetny pomysł przegrał z realiami rynku. Szkoda.
Projekt 207 – dziadek Xeriona
Na przełomie lat 70. i 80. w Claasie zrodziła się idea, która przetrwała dekady. Projekt 207 miał być wszystkim naraz: ciągnikiem, transporterem, nośnikiem narzędzi. Zastosowano w nim nową bezstopniową skrzynię DMT, opracowaną w USA, a silnik rozwijał 280 KM.
Najważniejsza była jednak filozofia – dwie osoby miały w kwadrans przebudować maszynę z transportera w traktor. Brzmi jak science fiction? Być może. Ale to właśnie z tej idei narodził się później Claas Xerion – ikona współczesnej inżynierii rolniczej.
Claas a inni – kto pierwszy, kto lepszy?
Nie można patrzeć na te mechaniczne eksperymenty Claasa jak udziwnione projekty z kosmicznej próżni. W tym samym czasie inni producenci także próbowali swoich sił w maszynach „dla wszystkiego”:
- Mercedes MB-trac – prosta, ale genialna konstrukcja. Rolnik dostawał solidnego pomocnika do pola i transportu.
- Unimog – jeszcze bardziej uniwersalny, choć bardziej dla wojska i drogownictwa niż na pole.
- Steyr 80/180 – mniejszy, bardziej klasyczny, ale też z ambicjami modernizacji.
Claas wyróżniał się jednak odwagą stylistyczną. Gdzie inni widzieli maszynę ściśle użytkową, Claas dostrzegał produkt nowoczesny – taki, który miał mówić językiem designu przemysłowego. Dla nich ciągnik to nie tylko narzędzie pracy, ale element większej układanki, w której liczy się też forma.
Styl i nowoczesność
Dziś może się to wydawać przesadą – w końcu rolnik oczekuje przede wszystkim trwałości, łatwego serwisu i niskiego spalania. Ale warto pamiętać, iż lata 50.–80. to czas, kiedy w Niemczech kształtowała się kultura nowoczesności. Lodówka miała być elegancka, krzesło ergonomiczne, a traktor? No cóż, też miał być symbolem postępu. Także w dziedzinie stylu.
I choć wiele z koncepcji Claasa skończyło w archiwum, to ich duch przetrwał. W Xerionie, w nowoczesnych kabinach ciągników, w podejściu do ergonomii i modularności. Bo Claas udowodnił jedno: ciągnik może być równie dobrze zaprojektowanym obiektem użytkowym, jak fotel czy samochód.
Historia ciągników Claasa to więc nie opowieść o porażkach, ale o odwadze. O firmie, która nie bała się eksperymentować, choć czasem zderzała się ze ścianą. I choć Jumbo, Huckepack czy Farmtrac nie trafiły na rynek, to każdy z nich był cegiełką w budowaniu nowoczesnej wizji ciągnika.
Bo przecież – tak jak wtedy – także dziś styl oznacza nowoczesność. choćby jeżeli ten styl zaczyna się w gospodarstwie, a kończy na zboczu górskim albo w polu pszenicy.