Zarabiają miliardy za nic! Jak działa OnlyFans i Airbnb? Tajemnice najefektywniejszych firm świata!

1 tydzień temu

Apple? Nvidia? Microsoft? Nieźle, wszystko to świetne firmy, ale wiecie, kto naprawdę rozjeżdża je walcem pod względem efektywności?

OnlyFans.

Tak, dobrze słyszycie. Platforma, która nie ma ani produktu, ani magazynów, ani zespołu sprzedaży… a z każdego pracownika wyciska więcej przychodu niż Apple i Nvidia… razem wzięte.

Jak to możliwe? Bo są firmy, które nie działają bardziej. Są takie, które działają mądrzej. To właśnie o takich firmach będzie ten materiał.

Pokażę wam dziś, jak wygląda prawdziwa efektywność w biznesie i dlaczego czasem to nie budżet, nie liczba pracowników, ani nie tempo wzrostu się liczy, tylko to, ile potrafisz wycisnąć z każdego dolara, każdej godziny i każdego klienta.

Zarabiają miliardy za nic! Jak działa OnlyFans i Airbnb? Tajemnice najefektywniejszych firm świata!

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Co to adekwatnie znaczy „efektywność”?

Zanim przejdziemy do konkretów i twardych danych, odpowiedzmy sobie na jedno, fundamentalne pytanie: czym adekwatnie jest ta cała efektywność? To jedno ze słów, które w biznesie brzmią świetnie. Każdy chce być EFEKTYWNY. Tylko co to niby znaczy?

Efektywna firma to taka, która ze wszystkich dostępnych zasobów wyciska absolutne maksimum. Nieważne, czy mówimy tu o kapitale, o ludziach, o czasie czy o technologii – w takiej firmie wszystko działa tak, by osiągać jak najlepsze, mierzalne rezultaty.

Na tym etapie trzeba zrozumieć kilka ważnych niuansów. Po pierwsze – wzrost to nie jest to samo co efektywność! Firma może dynamicznie rosnąć, zatrudniać setki nowych osób, systematycznie zwiększać swoje przychody… i jednocześnie, w tym samym czasie, być ekstremalnie nieefektywna. Może raregularnie palić gotówkę, tracić marże i potrzebować ciągłego, zewnętrznego dofinansowania, żeby w ogóle przetrwać.

Po drugie – sam, wypracowany zysk, to również nie jest dobra miarą efektywności. Wypracowany zysk można bowiem osiągnąć na bardzo różne sposoby. jeżeli Twój zysk jest nominalnie bardzo duży, ale został osiągnięty za cenę gigantycznych, wieloletnich inwestycji, niezwykle niskiego zwrotu z zaangażowanego kapitału, czy też z poważnymi problemami gotówki po drodze, to dalej daleko temu do efektywności.

Dlatego niezależnie od tego, czy chcesz w jakąś firmę zainwestować, czy może są ją prowadzisz, to zamiast zadawać sobie tylko proste, powierzchowne pytanie „ile ta firma zarabia?” – warto spojrzeć szerzej i zapytać, jak efektywnie to robi?

· „Ile realnego zysku generuje ta firma z każdego dolara zainwestowanego w nią kapitału?”

· „Jak gwałtownie firma potrafi zamienić swoje przychody na realną, żywą gotówkę na koncie?”

· „Czy model biznesowy sam się finansuje, czy może musi być nieustannie i sztucznie „dokapitalizowywany” przez kolejnych inwestorów?”

W tym kontekście spójrzmy teraz na cztery konkretne wskaźniki, które doskonale i bezlitośnie pokazują, czy dana firma jest naprawdę efektywna.

Jeśli Ty również chcesz w przyszłości zbudować naprawdę efektywny biznes, to powinieneś zacząć myśleć o nim właśnie przez pryzmat tych konkretnych wskaźników.

Przychód na pracownika – brutalna miara efektywności

Przychód na pracownika to jeden z najprostszych, a jednocześnie najbardziej bezlitosnych wskaźników biznesowej efektywności. Chociaż nie mówi nic o samej rentowności czy o marżach danej firmy, to dobrze i gwałtownie pokazuje, jak bardzo „lekkie”, skalowalne i produktywne potrafi być dana firma.

Sposób obliczania? Banalnie prosty. Podziel roczne przychody firmy przez liczbę jej pracowników na pełen etat. Im więcej, tym lepiej. Tym bardziej efektywny jest dany biznes i tym większy odsetek wszystkich pracowników realnie „zarabia na siebie”.

Firmy, które osiągają absolutnie najwyższe wyniki w tej kategorii, łączy zwykle kilka, bardzo charakterystycznych rzeczy: nie marnują zasobów, automatyzują dosłownie wszystko, co tylko da się zautomatyzować, i mają doskonale przemyślane, zoptymalizowane procesy operacyjne.

Automatyzacja sprawia, iż liczba zatrudnionych pracowników albo się systematycznie kurczy, albo rośnie znacznie, znacznie wolniej niż przychody. W efekcie ten sam, rosnący przychód, zostaje podzielony na mniejszą, a nie większą liczbę osób.

Przemyślane i dobrze wdrożone procesy operacyjne sprawiają z kolei, iż każdy w firmie doskonale wie, co, jak i gdzie ma w danym momencie robić. Nikt się nie obija i nikt nie generuje zbędnych, niepotrzebnych kosztów.

Jeśli pojedynczy pracownik w firmie generuje wysoki przychód, to taki biznes niezwykle łatwo się skaluje, bo nie trzeba zatrudniać całego tłumu nowych ludzi, żeby znacząco i skokowo zwiększyć przychody całej firmy.

Znacznie łatwiej, szybciej i taniej jest wdrożyć do pracy mniejszą liczbę nowych pracowników, przekazać im kulturę organizacyjną i nauczyć ich obowiązków. To z kolei znacząco zwiększa szanse na to, iż firma, mimo dynamicznego wzrostu, utrzyma swoją wysoką, dotychczasową wydajność.

Z kolei szybkie, masowe zatrudnianie ogromnej liczby nowych osób to zawsze większy chaos, wyższa rotacja pracowników i – co za tym idzie – znacznie więcej marnotrawstwa i nieefektywności. Najbardziej efektywna pod tym względem firma na świecie? OnlyFans i to nie z jakąś minimalną przewagą. Przewaga nad drugim miejscem, gdzie jest Nvidia jest ponad 10-krotna.

OnlyFans potrafi generować w przeliczeniu na pracownika prawie 38 milionów dolarów przychodu.

Przebija tym samym takich technologicznych liderów, jak Nvidia, Apple, czy OpenAI. Z czego wynika taka efektywność? Z niezwykle prostego modelu biznesowego. OnlyFans działa w 100% jako platforma pośrednicząca. Firma ta nie tworzy żadnych własnych treści, nie zatrudnia żadnych „twórców” i praktycznie nie odpowiada za marketing tych treści.

To sami użytkownicy tworzą wszystko, a firma dostarcza im tylko niezbędną infrastrukturę: czyli system płatności, hosting, panel do zarządzania kontem i podstawową obsługę użytkownika. To oznacza, iż praktycznie nie ponosi żadnych kosztów produkcji – cały content tworzy przecież sam użytkownik, a nie firma.

Biznes ten nie musi także utrzymywać żadnej, skomplikowanej logistyki, żadnych magazynów, żadnych towarów, zapasów, półproduktów ani nie musi zajmować się samą produkcją czegokolwiek – interesują ją wyłącznie serwery i rozwijanie oprogramowania. Posiadają też bardzo mało jakichkolwiek, fizycznych aktywów – praktycznie wszystko działa w chmurze.

Kiedy popularność platformy dynamicznie rośnie, to nie przekłada się to w żaden sposób bezpośrednio na zapotrzebowanie na zatrudnianie nowych pracowników. Perfekcyjna i podręcznikowa forma skalowania biznesu, gdzie skaluje się praktycznie sam. Żaden dodatkowy, nowy pracownik nie jest potrzebny do obsłużenia kolejnego, nowego twórcy na platformie.

OnlyFans pobiera z kolei około 20% prowizji od każdej, pojedynczej płatności, jaką dokonuje użytkownik. Płatności są do tego w dużej mierze powtarzalne i mają charakter subskrypcyjny, więc platforma:

  • ma niezwykle wysoką powtarzalność i przewidywalność swoich przychodów,
  • praktycznie nie ponosi żadnych kosztów sprzedaży (bo to sam twórca musi się promować i przyciągać subskrybentów),
  • nie potrzebuje żadnych, ogromnych budżetów na pozyskiwanie nowych klientów.

Biznes idealny? Możliwe, iż bliski ideału. Modele subskrypcyjne, to w ogóle jeden z najlepszych pomysłów biznesowych, jaki powstał w ostatniej dekadzie. Nie dziw się więc, iż już teraz subskrypcje płacisz niemal wszędzie, a będzie tego jeszcze więcej.

A koro już o efektywnych firmach mowa, to warto pamiętać, iż w wiele z nich możesz bez problemu zainwestować i brać udział w ich sukcesie. Mało tego, możesz choćby dostać akcje niektórych z nich całkowicie bezpłatnie! Freedom24 to broker, który daje dostęp do setek globalnych spółek – w tym oczywiście takich efektywnych gigantów Nvidia czy Microsoft.

Zakładając konto do końca sierpnia 2025 możesz zgarnąć choćby 20 darmowych akcji o wartości do 800 dolarów. Wystarczy założyć konto, wpłacić środki, wpisać kod promocyjny i gotowe – akcje lądują na rachunku. Możesz je potem trzymać albo od razu sprzedać.

To realna okazja, żeby zbudować efektywny portfel od zera – dosłownie za darmo. Tak otrzymane akcje możesz potem oczywiście od razu sprzedać, a środki wypłacić albo zamienić na inną spółkę. Jaką? Możesz inspirować się na przykład publicznie prowadzonym dla was portfelem agresywnym Freedom24, który od lat mocno bije szerokie indeksy.

Ok, gotowi na kolejną lekcję efektywności? Jak chcesz żeby Twój biznes działał lepiej, to naucz się korzystać z negatywnego kapitału obrotowego, czyli sposobu na zarabianie na cudzych pieniądzach

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Negatywny kapitał obrotowy – jak zarabiać na cudzych pieniądzach

Jednym z najbardziej niedocenianych, a jednocześnie niesamowicie potężnych wskaźników i efektywności biznesowej jest tak zwany negatywny kapitał obrotowy. Choć sama nazwa, z pozoru, może brzmieć jak coś złego i niepokojącego (w końcu jest „negatywny”!!!), to w rzeczywistości taka prawdziwa, finansowa supermoc dla firmy, która pozwala działać praktycznie bez angażowania własnego kapitału, a choćby daje szansę podkręcania wyników na cudzych pieniądzach!

Kapitał obrotowy to, w dużym uproszczeniu, różnica między bieżącymi aktywami obrotowymi firmy (czyli głównie posiadaną przez nią gotówką, należnościami od klientów i posiadanymi zapasami), a jej bieżącymi, krótkoterminowymi zobowiązaniami (czyli tym, co firma musi niedługo zapłacić swoim dostawcom, pracownikom itd.). Zdecydowana większość firm na świecie potrzebuje do normalnego funkcjonowania dodatniego kapitału obrotowego, bo w ich modelu biznesowym najpierw muszą one kupić niezbędne zapasy i półprodukty, wypłacić pensje swoim pracownikom, a dopiero potem, często po wielu tygodniach, a choćby miesiącach, czekają na przelew od swojego klienta.

Taki model w naturalny sposób wymaga, żeby firma posiadała odpowiedni zapas gotówki, którym może swobodnie operować w tym całym „okresie przejściowym” – czyli w tym czasie, kiedy już zapłaciła za wszystkie niezbędne półprodukty i za pracę ludzi, ale jeszcze nie dostała pieniędzy od swojego ostatecznego klienta.

Są jednak na rynku sprytne firmy, które potrafią najpierw dostać od swoich klientów pieniądze, a dopiero potem, często ze sporym opóźnieniem, dostarczyć im zamówioną usługę. W takiej właśnie, niezwykle komfortowej sytuacji, ich bieżące zobowiązania (wobec klientów) są znacznie większe niż bieżące aktywa obrotowe. Pieniądze, które firma otrzymała już od swojego klienta, są jednocześnie formalnym zobowiązaniem tej firmy do wykonania w przyszłości usługi, która została już z góry opłacona.

Ta właśnie, strukturalna nadwyżka bieżących zobowiązań nad bieżącymi aktywami obrotowymi – czyli właśnie ten wspomniany, ujemny (albo inaczej negatywny) kapitał obrotowy – to w praktyce jest po prostu darmowa gotówka od klienta, która staje się dla firmy darmowym, nieoprocentowanym finansowaniem całej jej bieżącej działalności operacyjnej!

Spójrzmy na przykład na Airbnb, żeby jeszcze lepiej zrozumieć, jaka jest prawdziwa siła i potęga negatywnego kapitału obrotowego. Gdy klient rezerwuje na ich platformie nocleg, Airbnb pobiera od niego pieniądze z góry – często na wiele tygodni, a choćby miesięcy przed planowanym terminem przyjazdu. Wypłata tych pieniędzy dla gospodarza danego obiektu następuje z kolei dopiero po zameldowaniu się gościa.

To wprost oznacza, iż przez cały ten, często bardzo długi czas, firma Airbnb swobodnie dysponuje cudzym kapitałem, który może tymczasowo i bezpiecznie inwestować na rynku finansowym lub przynajmniej utrzymywać jako swoją bieżącą, operacyjną płynność. Airbnb w praktyce finansuje więc cały swój dynamiczny rozwój za pieniądze swoich własnych klientów, bez jakiejkolwiek potrzeby pozyskiwania drogich, zewnętrznych kredytów.

W momencie, kiedy większość firm na świecie jest zmuszona regularnie zaciągać kredyty na swój dalszy rozwój i płacić od nich wysokie odsetki, co w oczywisty sposób uszczupla ich zyski, to Airbnb może swobodnie rozwijać się za pieniądze pozyskane od swoich klientów, dzięki czemu znacząco ogranicza swoje koszty odsetkowe, albo wręcz może samodzielnie te „pożyczone” od klientów pieniądze inwestować na przykład w bezpieczne, krótkoterminowe obligacje, i jeszcze dodatkowo powiększać swój zysk dzięki generowanym w ten sposób przychodom odsetkowym!

W odpowiedniej skali, to nie jest jakiś tam, marginalny mikro dodatek, który sprawia, iż do wyniku finansowego firmy wpada dodatkowe 2% zysku. O nie! W przypadku Airbnb, w 2024 roku jej przychody odsetkowe, wygenerowane właśnie dzięki inwestowaniu tej „darmowej” gotówki, stanowiły aż 31% całego jej zysku netto! W roku 2023 było to 15%, a w 2022 – 10%.

Zresztą, bardzo podobnie działa tutaj także Adyen, czyli globalny operator płatności, który na co dzień obsługuje miliardy transakcji cyfrowych na całym świecie. Adyen zbiera środki od klientów końcowych (czyli od nas wszystkich, płacących w Internecie), bezpiecznie je przetwarza i dopiero z pewnym, niewielkim opóźnieniem, przekazuje je ostatecznym sprzedawcom.

W tym czasie, środki te są tymczasowo w pełnej dyspozycji firmy. Podobnie jak Airbnb, Adyen osiąga na tych środkach znaczący zysk z tytułu odsetek, szczególnie w środowisku relatywnie wysokich stóp procentowych.

W efekcie, firma zarabia nie tylko na samych prowizjach od przetwarzanych płatności, ale także na tym, iż przez jakiś czas, zupełnie legalnie, „trzyma” na swoich kontach ogromne ilości cudzej gotówki.

To dobrze pokazuje, jak model biznesowy oparty na negatywnym kapitale obrotowym pozwala zamienić pozorną słabość w siłę. O jakiej słabości mówię? W sytuacji, gdy dla większości firm na świecie wysokie stopy procentowe są czymś jednoznacznie złym, bo znacząco zwiększają koszty finansowania ich bieżących inwestycji, to dla firm takich jak Airbnb czy Adyen, wysokie stopy procentowe są, do pewnego stopnia, zjawiskiem niezwykle pozytywnym, bo pozwalają im znacznie więcej zarabiać na inwestowaniu tych wszystkich, „pożyczonych” od klientów pieniędzy.

Dwa razy się zastanów, kiedy będziecie w swoich własnych biznesach ustalać terminy płatności dla swoich kontrahentów i klientów. Przy odpowiednio dużych kwotach, każdy, pojedynczy dzień z dodatkową gotówką na bilansie firmy może przekładać się na naprawdę odczuwalną różnicę w rocznych zyskach.

Polub nas na Facebook!

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.

DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach

ROIC – król efektywności

A wszystko to sprowadza się do podbijania tzw. ROIC. Jednego z najważniejszych wskaźników mierzenia efektywności zarówno dla inwestorów jak i właścicieli biznesu.

Return on Invested Capital – jeśli miałbym wybrać tylko jeden, jedyny wskaźnik finansowy, który w sposób najbardziej kompleksowy i obiektywny pokaże Ci, czy dana firma naprawdę, fundamentalnie tworzy wartość dla swoich właścicieli, to byłby to właśnie ROIC. Najskuteczniej oddziela on przeciętne, „zwykłe” firmy od mistrzów alokacji kapitału.

ROIC pokazuje, ile dana firma zarabia w stosunku do wszystkich pieniędzy, które zainwestowała w swoją działalność operacyjną – i to zarówno tych własnych (czyli kapitału własnego akcjonariuszy), jak i tych cudzych, pożyczonych (czyli na przykład długu w postaci kredytów bankowych).

Mówiąc jeszcze prościej: jeżeli jakaś firma wydała łącznie 100 milionów złotych na swój rozwój i na budowę niezbędnych aktywów (takich jak fabryki, maszyny, technologie), a z tego całego, zainwestowanego kapitału generuje rocznie 20 milionów złotych zysku operacyjnego po opodatkowaniu, to jej wskaźnik ROIC wynosi dokładnie 20%. Im wyższy ten wskaźnik, tym bardziej efektywnie dana firma potrafi przekształcać zainwestowany w nią kapitał w realny, gotówkowy zysk – a to z kolei zwykle oznacza, iż posiada ona jakąś trwałą, trudną do skopiowania przewagę konkurencyjną.

Ponieważ ROIC uwzględnia cały kapitał, który firma wykorzystuje do codziennego działania, to jest też idealny do porównywania przeróżnych firm ze sobą. To mocno odróżnia ROIC od bardziej popularnych, ale i często mylących wskaźników, jak marże EBITDA czy zysku netto.

Wyobraźcie sobie dwie, hipotetyczne firmy. Obie zarabiają rocznie dokładnie tyle samo – 10 milionów złotych. Ale pierwsza z nich, żeby osiągnąć ten zysk, musiała wcześniej, dawno temu zainwestować w swój biznes łącznie 50 milionów złotych, a druga, żeby zarobić te same 10 milionów, musiała zainwestować aż 200 milionów. Która z tych firm jest fundamentalnie lepsza?

Oczywiście, iż pierwsza, prawda? W jednym wypadku efektywność jest ponadprzeciętnie wyższa. I teraz dochodzimy do kluczowego punktu: jeżeli dana firma regularnie osiąga wskaźnik ROIC, który jest wyższy niż jej średni, ważony koszt kapitału (czyli, w uproszczeniu, to, ile średnio płaci ona za pozyskany na rynku kapitał, np. w postaci odsetek od kredytu), to oznacza to, iż każda, kolejna złotówka zainwestowana przez tę firmę w jej dalszy rozwój, tworzy dla realną wartość.

Jeśli na przykład dana firma potrafi systematycznie wyciskać ze swojego biznesu 25% zwrotu z zainwestowanego kapitału (ROIC), a jej średni koszt pozyskania tego kapitału (np. odsetki od długu) to zaledwie 10%, to oznacza to, iż z każdej, zainwestowanej złotówki, firma ta zarabia dodatkowe 15% „czystej wartości”.

Będąc w takiej komfortowej sytuacji, firma może bez problemu reinwestować wszystkie swoje bieżące zyski w dalszy, dynamiczny rozwój, bez konieczności ciągłego sięgania po nowe, drogie kredyty – i wciąż dynamicznie się rozwijać, bo zysk, który generuje bieżąca działalność sam w sobie finansuje dalszy, dynamiczny wzrost.

Pomyśl o firmie, która w tym roku zarobiła 10 milionów złotych. Jej wskaźnik ROIC to imponujące 30%. jeżeli jej zarząd zdecyduje się w całości reinwestować ten wypracowany zysk w nowe projekty – to już w przyszłym roku ta dodatkowa inwestycja przyniesie firmie kolejne 3 miliony złotych zysku (czyli 30% z 10 milionów). I tak w kółko. W praktyce oznacza to prawdziwą, samonapędzającą się spiralę wzrostu, która jest w całości napędzana własnym, wewnętrznie generowanym zyskiem.

Doskonałym przykładem firmy, która regularnie osiąga niezwykle wysoki zwrot z zainwestowanego kapitału, jest Apple. Firma ta od lat notuje jeden z absolutnie najwyższych wskaźników ROIC w całej branży technologicznej – często przekraczający poziom 30%, co w przypadku firmy o tak gigantycznej skali jest wynikiem absolutnie imponującym. Skąd bierze się ta niezwykła efektywność?

Apple działa jak typowa firma z segmentu premium: oferuje swoim klientom produkty z najwyższej, luksusowej półki, które użytkownicy kupują nie tylko ze względu na ich czystą funkcjonalność, ale także ze względu na unikalne doświadczenie użytkownika, design i społeczny „prestiż”.

To pozwala spółce ustalać znacznie wyższe ceny swoich produktów i w efekcie osiągać znacznie wyższe marże zysku niż większość jej konkurentów. Po drugie, Apple, w przeciwieństwie do wielu innych firm, nie produkuje większości swoich urządzeń samodzielnie.

Zamiast inwestować miliardy dolarów we własne, niezwykle kosztowne fabryki, firma w ogromnym stopniu korzysta z usług zewnętrznych, wyspecjalizowanych podwykonawców, takich jak na przykład tajwański Foxconn. To z kolei oznacza znacznie niższe, własne zaangażowanie kapitału w tak zwane aktywa operacyjne, a co za tym idzie – automatycznie wyższy, wynikowy wskaźnik ROIC.

Trzeci element tej układanki, to zamknięty ekosystem Apple: użytkownicy kupują najpierw iPhone’y, ale potem często zostają w tym ekosystemie na wiele lat – systematycznie dokupując kolejne produkty, takie jak MacBook, AirPods, Apple Watch, a także płacąc za usługi chmurowe iCloud czy za subskrypcje w ramach pakietu Apple One. Apple w genialny sposób monetyzuje swoją ogromną i niezwykle lojalną bazę klientów, bez konieczności ponoszenia w tym celu dużych, dodatkowych kosztów operacyjnych – co wprost oznacza więcej zysku z tej samej, jednorazowej inwestycji w pozyskanie danego klienta.

Innym, może nieco mniej oczywistym, ale równie dobrym przykładem, jest sieć Domino’s Pizza, której średni wskaźnik ROIC za ostatnie 10 lat wynosi, uwaga, szalone 59%! To ewenement i rekord w całej, globalnej branży gastronomicznej. Bezpośredni efekt nietypowego modelu biznesowego, który znacznie bardziej przypomina zaawansowaną platformę technologiczno-logistyczną, niż klasyczną sieć pizzerii.

Kluczowe jest oparcie sieci Domino’s niemal w całości na modelu franczyzowym. Firma sama nie inwestuje we własne lokale, nie inwestuje w ich wyposażenie ani w personel. Robią to za nią niezależni franczyzobiorcy.

Domino’s pobiera od nich jedynie opłaty licencyjne za korzystanie z marki, dostarcza im sprawdzone know-how, zaawansowane systemy IT i aplikacje mobilne, ale w praktyce nie ponosi całego, ogromnego ciężaru operacyjnego związanego z prowadzeniem setek pojedynczych restauracji.

To oznacza minimalne potrzeby, własnych inwestycji i maksymalną, możliwą do osiągnięcia efektywność kapitałową. Dodatkowo, Domino’s od lat bardzo intensywnie inwestuje w rozwój własnej technologii: w intuicyjne aplikacje mobilne, w pełną automatyzację procesu przyjmowania zamówień, w systemy śledzenia dostawy w czasie rzeczywistym czy w algorytmy optymalizujące trasy dla swoich kierowców.

W efekcie, może ona obsługiwać znacznie więcej klientów i realizować znacznie więcej zamówień niż jej tradycyjna konkurencja i to bez konieczności proporcjonalnego, kosztownego wzrostu zatrudnienia.

W dużym uproszczeniu: Domino’s to tak naprawdę firma technologiczna, która przypadkiem sprzedaje pizzę. Taka właśnie, unikalna struktura biznesowa pozwala jej generować ogromny zysk z bardzo małego, zaangażowanego w biznes kapitału własnego – a to wprost przekłada się na niezwykle wysoki wskaźnik ROIC.

Zanim zainwestujesz – myśl jak właściciel

Mając tę całą wiedzę z tyłu głowy, każdy, choćby najmniejszy przedsiębiorca powinien od dzisiaj znacznie dokładniej planować, w co i ile inwestuje, zanim w ogóle to zrobi. Zatrzymaj się i zadaj sobie pytanie: czy to naprawdę się opłaca, czy tylko wygląda wspaniale w prezentacji? Potencjalny inwestor powinien myśleć o tym samym. Firma zarabia? Super. Tylko czasem to za mało.

Myśl o tym, czy da się ją skalować i jak od pierwszego dnia.

Myśl o tym, jak budować model jak najbardziej „asset light” i zarabiać na cudzym kapitale

Myśl o tym, jak można podkręcić zwroty z inwestowanego kapitału.

Najefektywniejsze firmy, to szereg małych decyzji, które na końcu się sumują, a codzienna efektywność zaczyna się często nie od wielkich strategii, tylko od prostych wyborów.

Jeśli ten materiał pomógł Ci lepiej zrozumieć, jak działa efektywność w biznesie – to równie dobrze możesz ją teraz wykorzystać… inwestując, a do tego będziesz potrzebować jak najbardziej uniwersalnego konta – Freedom24, więc klik i zakładamy rachunek

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału