Żegnaj, wolna soboto? W Europie wraca sześciodniowy tydzień pracy

2 dni temu
  • Grecja, jako pierwsza w niedawnej historii kraju UE, powróci sześciogodzinny tydzień pracy. Przepisy tę ewentualność przewidujące właśnie – z początkiem lipca – weszły w życie.
  • Powodem są ostre braki siły roboczej na tamtejszym rynku pracy. Istnieją jednak wątpliwości, czy posunięcie takie faktycznie przyczyni się do ich rozwiązania.

Grecja tradycyjnie kojarzy się raczej z luźniejszym podejściem do kwestii pracy. Nie tylko ze względu na fakt, iż w pozostałych krajach Europy nader często traktowana jest jako popularna destynacja turystyczna. Również historycznie greckie przepisy prawa pracy i socjalne były dość rozbudowane i zapewniały multum benefitów.

Nie zawsze – jak skarżyły się wówczas rynki – uzasadnionych ekonomicznie. Jednak czujnie strzeżonych przez związki zawodowe jako zdobycze socjalne greckich pracowników. To wszystko miało jednak miejsce przed (nomen omen) homeryckim kryzysem gospodarczym, który zaczął się w 2009 roku. I doprowadził nieomalże do upadku ekonomii tego państwa.

W celu jego przełamania Grecja była zmuszona skorzystać z trzech unijnych i międzynarodowych pakietów pomocowych. Pakietów, które obarczone były drakońskimi drakońskimi warunkami prawnymi i finansowymi. W efekcie tego wszystkiego historia zatoczyła koło. Dziś Grecy pracują najdłużej pośród mieszkańców UE.

Stoi to zresztą w sprzeczności z rozpowszechniającym się w niektórych krajach Europy trendem do redukowania godzin pracy i koncentrowania się na jej efektywności. Grecja jednak nie tylko nie zamierza iść w ich ślady, ale wprost przeciwnie. Mieszkańcy kolebki Homera i demokracji pracować będą jeszcze dłużej. Oficjalnie powraca tam bowiem sześciodniowy tydzień pracy.

Do pracy, rodacy!

Ustawa 5053/2023, która określa taką możliwość, teoretycznie nie narzuca obowiązku pracy przez 6 dni. Formalnie też dalej obowiązuje w Grecji 40-godzinny tydzień pracy. Słowem kluczowym jest tu jednak „formalnie”. Przepisy zawierają bowiem furtkę, która umożliwia pracodawcom faktyczne wprowadzenie dodatkowego dnia pracy w tygodniu.

Dotyczyć to będzie w szczególności zatrudnienia w przemyśle, rolnictwie, handlu detalicznym oraz niektórych usługach. Nowe prawo nie obowiązuje natomiast w stosunku do branży turystycznej. W niej bowiem 5-dniowy, 40-godzinny tydzień pracy zniesiono jeszcze w 2023 r.

Praca w soboty będzie obowiązkowa, jeżeli pracodawca „uzna to za niezbędne”. Pracownikom formalnie należeć się będzie za to dodatek w wysokości 40% dniówki. Na tym zresztą nie dość. Przedsiębiorcy będą mieli możliwość narzucania bezpłatnych nadgodzin (do dwóch dziennie). Rekompensatą za nie z kolei ma być większa ilość czasu wolnego.

W teorii przynajmniej. Z tym ostatnim jednak bywa różnie, podobnie jak z praktyczną realizacją innych należności płacowych czy socjalnych.

Grecja wiecznego kryzysu

Po latach kryzysów i niestabilności, większość firm w Grecji przestrzega prawa w sposób „kreatywny”. Zarówno jeżeli chodzi o przepisy prawa pracy, jak i np. podatkowe. Mówiąc prościej, rzadkością są tam przedsiębiorcy, którzy w ten czy inny sposób nie kombinują, zaś działalność jedną nogą w szarej strefie jest na porządku dziennym, i nie budzi zdziwienia.

Jedną z bolączek, z jaką ostatnio walczy Grecja i jej rynek pracy (prócz tych, które ciążą całej UE), jest niedostatek siły roboczej. Zwłaszcza tej wykwalifikowanej. Stąd też zmiany prawne wprowadzono z myślą o załagodzeniu tych problemów. Pytaniem pozostaje, czy faktycznie będzie to miało jakiś skutek? A jeżeli tak – to czy aby na pewno pozytywny?

Już dziś nie należą do rzadkości sytuacje, w których pracownicy muszą pracować przez 6 (albo i 7) dni w tygodniu. I to bez żadnego dodatkowego wynagrodzenia ani benefitów. Jest to w teorii nielegalne, jednak powszechnie spotykane. Państwowe służby pracy – notabene również cierpiące na niedostatki personelu, a przy tym także zbiurokratyzowanie – w praktyce nie kontrolują sytuacji.

W zestawieniu z mało atrakcyjnymi warunkami finansowymi (Grecja ma jedne z najniższych płac w UE), powoduje to, iż Grecy świadomie unikają pracy we wspomnianych sektorach w kraju. Zamiast pracy 6 dni w tygodniu za marne wynagrodzenie wielu Greków decyduje się na emigrację. Względnie – pracę zdalną, ale też dla zagranicznych podmiotów. Co w oczywisty sposób jeszcze zaostrza problem niedostatku na rynku pracy.

W efekcie tego wszystkiego pracę w mniej atrakcyjnych branżach (szczególnie turystycznej, uważanej za szczególnie niewdzięczną) na dużą skalę podejmują imigranci. Również ci nielegalni. A choćby jeżeli akurat legalni – to i tak często na czarno. W odniesieniu do tych dowolne regulacje rynku pracy są oczywiście fikcją – niezależnie od tego, ile dni w tygodniu formalnie powinni pracować.

Idź do oryginalnego materiału